sobota, 8 września 2012

Listy pisarzy - Anne Sexton


Anne Sexton
List Anne Sexton do Lois Ames

Capri, Włochy, 7 września 1966 roku
Droga Lois,
Dostałam Twój list jak tylko wjechaliśmy do Rzymu i przybyli na Capri, wyspę szczęścia. Cudownie było dostać te wieści od Ciebie, często myślałam o Tobie i zastanawiałam się, co słychać u pani Plath. W swoim liście pisałaś mi naprawdę bardzo niewiele o tym, jak to się stało. Czy ona naprawdę odetchnęła? [...] Powiedzmy, że wtedy, gdy telefon został wyrwany z gniazdka? Widzę, że ma ciężkie życie. Czy Twoje wyobrażenie urzeczywistniło się? - będziesz w stanie pomóc jej temu sprostać?
Naprawdę chciałabym, abyś znalazła sposób na odwiedzenie mnie w tym roku choćby na tydzień. Tyle rzeczy mamy do obgadania. Mam wrażenie, jakby wszystko się zakorkowało, słowa nie chcą przechodzić przez maszynę do pisania, jest ich za dużo. Przyrzekłam solennie nie zamawiać rozmów telefonicznych na duże odległości, jak to czyniłem dawniej i to pogarsza sprawę naszego porozumiewania się. Więc jak z tą wizytą? Będzie to możliwe?

Wyprawa była w porządku. Afryka, a raczej myśliwskie safari, nie dla mnie, kurz, meteorowy żar, drzewa kolczaste i zupełny brak drzew cienistych, krew, rzeź. Obserwowanie zwierzęcia konającego powoli, a następnie zjadanie go tego samego dnia na kolację. Nie potrafię sobie wyobrazić życia tutaj i nie wierzę, że podobałoby Ci się to - ale może mylę się co do Ciebie. To zły kontynent, powstający, ale bez księgi praw i wielkie ubóstwo i wielka nienawiść do białego człowieka. Chociaż Chicago jest gorsze, z tego co czytałam. Ale w Stanach Zjednoczonych kiedyś nastanie wolność, jednak nie poprzez władzę czarnych nad białymi, jak tu w Afryce. [...]

Capri jest najpiękniejsze. To mój duchowy dom i czuję się jak nowo narodzona. Moje nerwy są w lepszym stanie. Nie wypatruję dnia powrotu do domu, który nastąpi we czwartek, 8 września, a więc jeszcze zanim to do Ciebie dotrze. Zbyt wiele problemów. Kojarzę nawet dom z chorowaniem. [...] No dobrze, Kayo [mąż Anne] i ja byliśmy na Capri dwa lata temu, a jednak wydaje się, że zanudzamy się nawzajem. Nie mamy sobie nic do powiedzenia. Irytuję go, gdy mówię mu to, o czym myślę, więc często milczę. On był zachwycony safari. Jego marzenie spełniło się i o niczym innym nie mówi. Cieszę się, że miał tę przyjemność. To luksusowe biwakowanie w otoczeniu śmierci, zabijania, niewybaczalnej śmierci na każdym kroku. Capri jest jak piękna matka. Woda unosi cię jak spławik i jest tak czysta. Capri jest matką, jakiej nigdy nie mieliśmy, młoda, piękna, egzotyczna, o łaskawych i kochających ramionach. Dzięki Bogu, że byłam tu raz jeszcze. Chciałabym tu mieszkać z kimś. Moja książka ma wyjść około 14 września... będę wiedziała dokładniej, gdy wrócę do domu. Mam nadzieję, że spodoba Ci się okładka, tak jak i treść, którą już znasz a nawet pomogłaś przy niektórych wersach I'm a little buttercup in my yellow nightie i dalszych.

Napisz zaraz i pisz często. Umieram z niecierpliwości, by zobaczyć artykuł o Sylvii i wiem, że on cię wylansuje.
xo Anne
Fragment bezczelnie i po chamsku ukradłem z bloga "Płaszcz zabójcy", a pochodzi on z: Anne Sexton, Listy, tłum. Anna Sudrawska, Literatura na Świecie 1988, nr 4 (201), s. 178-179.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz