1 maja 1912 roku
Najdroższy Leonardzie,
Najpierw, co do faktów (moje palce są tak zimne, że ledwie mogę pisać), powinnam wrócić jutro około siódmej, będzie wtedy czas na rozmowę — ale co to zmieni? Przypuszczam, że skoro zamierzasz zrezygnować z pracy, nie możesz wziąć teraz urlopu. Tak czy inaczej, to pokazuje, jaką karierę sobie niszczysz!
Teraz, co do całej reszty. Wydaje mi się, że sprawiam ci wiele bólu — czasami całkiem przypadkowo — i dlatego powinnam być z tobą tak szczera, jak tylko potrafię. Oczywiście nie umiem ci wytłumaczyć, co czuję — oto kilka spraw z tych, co mnie nurtują. Stają mi przed oczami oczywiste korzyści małżeństwa... Nie będę rozważać małżeństwa, jakby chodziło o wybór zawodu... Czasami złości mnie siła twoich pragnień... Poza tym, jestem strasznie zmienna. W jednej chwili przechodzę od obojętności do uniesienia, i to bez żadnego powodu, jednak kiedy jestem z tobą, pomimo tej gonitwy uczuć jest jedno, które trwa i rozwija się. Na pewno chciałbyś wiedzieć, czy kiedykolwiek skłoni mnie ono, by cię poślubić. Cóż mogę powiedzieć? Myślę, że mogłoby... Ale nie wiem, co przyniesie przyszłość. Po części lękam się samej siebie... Czasem myślę, że jeślibym wyszła za ciebie, mogłabym mieć wszystko — a wówczas — czy to, co cielesne, stanie pomiędzy nami? Tak jak ci brutalnie powiedziałam tamtego dnia, nie czuję do ciebie żadnego fizycznego pociągu... Ale potrafiłeś także uczynić mnie szczęśliwą. Oboje pragniemy małżeństwa, które jest istotną sprawą życia, zawsze żywą, pełną żaru, nie zaś martwą. Chcemy pełni życia, czyż nie? Może uda się nam to osiągnąć — a wtedy, jakże będzie wspaniale!
Teraz, co do całej reszty. Wydaje mi się, że sprawiam ci wiele bólu — czasami całkiem przypadkowo — i dlatego powinnam być z tobą tak szczera, jak tylko potrafię. Oczywiście nie umiem ci wytłumaczyć, co czuję — oto kilka spraw z tych, co mnie nurtują. Stają mi przed oczami oczywiste korzyści małżeństwa... Nie będę rozważać małżeństwa, jakby chodziło o wybór zawodu... Czasami złości mnie siła twoich pragnień... Poza tym, jestem strasznie zmienna. W jednej chwili przechodzę od obojętności do uniesienia, i to bez żadnego powodu, jednak kiedy jestem z tobą, pomimo tej gonitwy uczuć jest jedno, które trwa i rozwija się. Na pewno chciałbyś wiedzieć, czy kiedykolwiek skłoni mnie ono, by cię poślubić. Cóż mogę powiedzieć? Myślę, że mogłoby... Ale nie wiem, co przyniesie przyszłość. Po części lękam się samej siebie... Czasem myślę, że jeślibym wyszła za ciebie, mogłabym mieć wszystko — a wówczas — czy to, co cielesne, stanie pomiędzy nami? Tak jak ci brutalnie powiedziałam tamtego dnia, nie czuję do ciebie żadnego fizycznego pociągu... Ale potrafiłeś także uczynić mnie szczęśliwą. Oboje pragniemy małżeństwa, które jest istotną sprawą życia, zawsze żywą, pełną żaru, nie zaś martwą. Chcemy pełni życia, czyż nie? Może uda się nam to osiągnąć — a wtedy, jakże będzie wspaniale!
Twoja V.S.
Fragment ukradziony z bloga Płaszcz zabójcy, cyt. za: Frank McLynn, Sławne listy o ludziach i wydarzeniach zmieniających losy świata, Arkona 1995, s. 79.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz