![]() |
Bibliotekarz, Giuseppe Arcimboldi |
"Uważnie śledzę, jako książkowy fetyszysta, gazetową debatę o e-bookach, o przyszłości książki, która, jak wiadomo, wygląda nieco ponuro, ale jest to debata kluczowa, uważam, przy niej taki, dajmy na to, grecki kryzys ekonomiczny to jest w ogóle śmieszna rzecz. W kontekście dziejów ludzkości grecki kryzys to jest rzecz zupełnie niszowa, w przeciwieństwie do przyszłości książki, która jest sprawą globalną.(...)
Pytanie, czy e-booki są przyszłością czytelniczą, czy elektroniczne książki czytane na tabletach czy innych czytnikach w rodzaju Kindle'a wyprą książki drukowane, jest pytaniem zasadniczym. to jest dla mnie fundamentalny spór cywilizacyjny, choć mam świadomość, że przyszłość mojego papierowego imperium w starciu z elektronicznymi czytnikami jest mniej więcej tak świetlana jak cywilizacji prekolumbijskich w momencie, gdy u brzegów Ameryki wylądowali konkwistadorzy.
(...) Idzie mi tu o formę książki, dla mnie, niestety jako dinozaura, na którego rozkojarzony łeb leci właśnie wielki meteoryt, książka, prócz treści, musi zawierać w sobie papier, jego fakturę, okładkę, miękką lub twardą,, oraz zapach. Książka, która nie pachnie, traci wszak tak wiele ze swej książkowości; inaczej pachnie nowa książka, mamiąca rozkoszną wonią świeżego druku, inaczej książka, która wchodzi w wiek dorosły, a potem średni, gdy ten papier powoli zaczyna żółknąć, a potem, gdy się starzeje, zaczyna zalatywać lekką stęchlizną, która też przecież ma swój oszałamiający urok. Trąci to być może pewnym odstępstwem od normy czy też, mówiąc jaśniej - zboczeniem; jestem jakimś zboczonym konserwatystą wierzącym wciąż w papier, ale ja uwielbiam wręcz wąchać książki. Książka bezwonna, bez okładek, bez papieru, książka czytana na cienkim monitorze, książka niestarzejąca się, której strony nie żółkną, książka właściwie niezniszczalna - to wizja, która jednakowoż nieco mnie przeraża, to jest dla mnie jakiś - zdobędę się na brawurę - projekt totalitarny. (...) Projekt, którego efektem będzie koniec księgarń, gdzie można mitrężyć czas, gubić się pomiędzy półkami, wyciągać z nich woluminy, kartkować (wąchać też, a jakże), prowadzić brutalną wewnętrzną wojnę z samym sobą, czy kupić, czy nie kupić, a jeśli kupić, to teraz czy następnym razem, zatem zapominając o upływającym czasie - bo księgarnia to miejsce poza czasem - obmacywać książki i wybierać upragnioną, jeśli to wszystko miało by zginąć razem ze zwycięstwem e-booków, to niechaj i ja też zginę.
![]() |
Antykwariat Shakespeare and Co. |
Książka to jest i pamięć, i zapominanie jednocześnie, doskonała harmonia, ponieważ jednocześnie pamiętam lektury książek, które stoją u mnie na półkach, ale tak samo zdarza się, iż sięgam po którąś z powieści dawno nieczytanych, wiem z grubsza, o co tam szlo, jak przez gęstą mgłę powracają jakieś sceny, skojarzenia, nazwiska bohaterów, ale jednak przecież wiem, że większość zapomniałem, otwieram pierwsze strony, zaczynam czytać, wracają wspomnienia, staje mi przed oczami czas utracony w całej swej okazałości, czytam znowu po latach i - niechaj będzie mi to wybaczone i zrozumiane - staję się młodszy, staję się tamtejszym, sprzed lat.(...)"
A jakie jest Wasze zdanie o e-bookach? Czy z nich korzystacie? Czy uważacie, że wyprą one tradycyjne papierowe książki? Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami lub też doświadczeniami.
Inne części cyklu Alfabet biblioteki można przeczytać TUTAJ
Nie korzystam. Może kiedyś. Ale to będzie tylko jakiś ubogi substytut pozbawiony magii. Cień cienia i w ogóle :-)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod powyższym. Jestem zboczoną konserwatystką pod tym względem. Fetyszystką papierowych książek. I tak już pozostanie :-)
Zatem witaj w klubie :) Nic nie mam przeciwko e-bookom, niech sobie będą, ale pod warunkiem, że obok będzie kultura papierowej książki, że nie znikną dzisiejsze antykwariaty, księgarnie, stoiska bukinistów i biblioteki.
UsuńLubię e-booki. Może nie w jakiś ogromnych ilościach, ale jako dodatek do książek tradycyjnych. Znalazłam sobie sposób na ich przyswajanie. Drukuję je i podczytuję w sytuacjach lub miejscach, gdzie nie mam możliwości czytania "normalnej" książki np. w przerwie w pracy, gdy czekam na dziecko w przedszkolu, na parkingu, gdy wracam piechotą z pracy itd. Zawsze mam w torebce paręnaście stron wydrukowanych, żeby móc po nie sięgnąć w dowolnej chwili. Nie lubię natomiast czytać e-booków na komputerze i nigdy tego nie robię. Wolę też e-booki w formie opowiadań, niż dłuższych powieści.
OdpowiedzUsuńKtoś zarzucił mi ostatnio, że takie moje czytanie e-booków jest byle jakie, na szybko, byle gdzie. Jak tak nie uważam. Czytam uważnie, jak wszystko inne. A że w miejscach niekonwencjonalnych? W innym wypadku w ogóle nie poznałabym twórczości niektórych polskich autorów (choćby tych z Klubu Tfórca), która jest warta uwagi.
Co do czytników, nie planuję zakupu, ale nie mówię nigdy, bo różnie może być :) Jeżeli ktoś nie porzuca całkowicie papierowych książek na rzecz elektronicznych, w podczytywaniu e-booków nie widzę nic złego
E-booki mają swoje plusy, tak jak wspomniałaś np. wtedy gdy książka jest wydana tylko w ten sposób, w podróży, jako magazyn całej biblioteki czy też w szkole. Też nie widzę w czytaniu ich nic złego, tyle, że dla mnie jest to męczące. Czytanie książek na komputerze to w ogóle jakaś tragedia jest. Może gdyby okazało się za kilka lat, że e-booki i czytniki są bardzo tanie w przeciwieństwie do tradycyjnych książek, to wtedy kto wie...o ile będę jeszcze coś widział:)
UsuńNie korzystam i nie zamierzam, jakem książkowiec. Wyobrażam sobie mój dom z papieru, ale z e-booków? Co z nich zostanie po latach? Audio- może kiedyś, gdy kompletnie stracę wzrok i to będzie jedyna przyczyna. To dla mnie twory książkopodobne i nigdy papieru nie wyprą.:)
OdpowiedzUsuńMogę podpisać się pod każdym słowem Twojego komentarza, też nie korzystam, nie zamierzam, czytanie z ekranu jest dla mnie męczące, nienaturalne. Mam nadzieję, że papierowe książki nie znikną nigdy, może będą niszowe, ale będą.
UsuńJa wciąż nie jestem przekonana do e-booków. Lubię trzymać książki na półkach, zaglądać do nich w wolnej chwili. Książka ma swoją historię, często przechodzi z rąk do rąk nim ponownie wróci do właściciela. Wtedy widać, że żyje. Elektroniczna wersja nie daje takiej możliwości. Owszem daje szybki dostęp, zmniejsza ilość potrzebnego miejsca w pokoju. W moim przypadku papierowa książka ma jedną zasadniczą zaletę. Pracuję codziennie przy komputerze, więc lubię zasiąść wieczorem przed książką, a nie kolejnym ekranem...
OdpowiedzUsuńKsiążka coraz częściej są pięknie wydane, takie małe dzieła sztuki, stare egzemplarze zaś mają swoją historię. A poza wszystkim, niektórzy lubią robić notatki na marginesach, podkreślać ważne dla nich zdania. Jest sporo rzeczy, które wiążą się tylko z papierowymi książkami.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńna kompie - porażka i w ostateczności, ale właśnie dziś postanowiłem jednak spróbować i zainwestowałem w E-czytnik, będę eksperymentował i pewnie wtedy dopiero bedę mgół powiedzieć jak jest. Z książek papierowych na pewno nie zrezygnuję, ale już widze jak wielkie mozliwości daje mi to malutkie urzędzenie - choćby gdy czas goni i muszę oddać do biblioteki jakiś tytuł, robic jakies notatki na DKK - a tu okazuje się, że nie ma problemu...
OdpowiedzUsuńJak mawiał klasyk, są plusy dodatnie i plusy ujemne:) E-booki mają swoje zalety, kilka. Pakowność, niezniszczalność, poręczność, lekkość. Nie wiem, bo nigdy z nich nie korzystałem, czy można czytać po ciemku i pewnie czytniki trzeba ładować. Można zatem podać kilka sytuacji w jakich się nie sprawdzają.
Usuńnie można po ciemku, raz na parę tygodni czytnik trzeba naładować... Wziąłem swoją zabawkę na wyjazd służbowy i trochę czytałem - podoba mi się, ale miałem też ten sam tytuł papierowy i prawdę mówiąc wiecej przeczytałem na papierze :) widać moje przyzwyczajenia. Ale na sali konferencyjnej czytnik jak znalazł...
UsuńTo w takim razie trochę zazdroszczę wyjazdu służbowego i tej zabawki :)
UsuńPrawe powiedziawszy zgadzam się z Vargą w każdym słowie. Ryzyko, że dożyję czasów, w których nie będę mógł kupić normalnej książki, wywołuje u mnie mdłości ze strachu.
OdpowiedzUsuńMam podobne uczucie. Nie ma tego w przytoczonych przeze mnie fragmentach, ale Varga przyrównuje świat z e-bookami do tego z filmu i powieści "451 stopni Farenheita". Książka poza tym nie służy jedynie do czytania, jest trójwymiarowa, można na niej pisać, oglądać ją sobie, czasami jest to dzieło sztuki. Dziwnie się czuję w domu czy pokoju bez ani jednej książki.
Usuńpóki co nie mam obaw aby papierowe książki zniknęły - to jednak dużo większa przyjemność i myślę, że to nie jest tylko kwestia naszych przyzwyczajeń. To tak jakby prorokować, że telewizja wyprze teatr, albo komputery wyprą kina...
UsuńDopóki będą ludzie, którym czytanie, kupowanie i gromadzenie książek będzie sprawiało przyjemność. Za nowe pokolenia nie ręczę. Też uważam, że każdy nowy wynalazek wcale nie wypiera starego, mamy nadal telefony stacjonarne obok komórkowych, tylko wykorzystujemy je w innych sytuacjach.
UsuńAle przecież czytniki nie mają nic wspólnego z ekranem komputera... Są tak zrobione, że nie niszczą wzroku, nie są podświetlane - mają takie same właściwości dla oczu jak kartka papieru... Więc w tym względzie nie mogę się za wami zgodzić.
OdpowiedzUsuńJa właściwie nie mam zadania na temat e-booków. Myślę, że papierowa książka na pewno nie zniknie przez najbliższe 100 lat, a potem, to niech się dzieje, co chce:) Kocham książki papierowe, ale niczego nie wykluczam;))
Żyjemy w takim świecie, że niczego nie można przewidzieć na 100%. W końcu w 2012 roku, czyli właściwie już, ma być koniec świata. A my się tutaj zastanawiamy papier czy krzem:) nie wiem czy ktoś robił takie badania, ale może wiek człowieka odgrywa jakąś rolę. Dzieci, które nie wiele mają do czynienia z tradycyjnymi książkami nie będą odczuwały tego problemu, będzie to dla nich bardzo naturalne, że czytają z urządzenia, jeżeli w ogóle czytają:)
UsuńNo tak:) Cóż, tak naprawdę wszystko ma swoje plusy i minusy. Ja myślę, że w przyszłości wydawnictwa pójdą na kompromis. A więc zmniejszą nakład książki, tak, by zadowolić jedną i drugą stronę. A lasy będę się dzięki temu cieszyły. Trzeba szukać dobrych stron:)
UsuńNie korzystam. Na razie, bo nie mam czytnika. Może kiedyś kupię. Na razie zadowalam się papierem :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię papier, kiedy ktoś mi proponuje e-booka zamiast książki - odmawiam, nie potrafię czytać, uczyć się lub odczuwać przyjemności w inny sposób niż tradycyjnie, muszę sobie to wydrukować. Dobry papier to nie jest taka zła rzecz :)
UsuńTo ja się wyrodzę i powiem, ze bardzo polubiłam ebooki. Odkąd mam czytnik, bo czytanie z ekranu komputera to rzeczywiście masakra. Jeśli jakaś książka mnie zachwyci i wiem, że będę do niej wracała, to chcę ją mieć w postaci papierowej i ustawić na półce. Ale wiele książek czytam raz i do tego wystarcza mi ebook. Obwąchiwanie papieru nie jest moim fetyszem, natomiast mam słabość do pięknych okładek i tego mi tylko żal przy ebookach. Jednak nie oszukujmy się, i papierowa książka i czytnik to takie gadżety, liczy się treść, a nie forma, w której jest podana. Kiedy czytam, przenoszę się w świat stworzony przez autora, nie analizuję tego, czy mi kartki szeleszczą. A kilkaset lat temu fetyszyści uważali druk za wymysł szatana, bo przecież tylko wykaligrafowana książka jest prawdziwa.
OdpowiedzUsuńEbooki mają też dla mnie ten plus, że w tej postaci można znaleźć wiele klasyków, których już się nie wydaje w postaci drukowanej, a na stronie Project Gutenberg dostępna jest w oryginale - legalnie i za darmo - masa klasyki, która nie była nigdy przetłumaczona na polski.
Dobre argumenty przemawiające za e-bookami. Może zmienię zdanie kiedy zacznę korzystać, ale myślę, że i tak do końca nigdy ich nie polubię, nie przejdę zupełnie na czytanie e-booków, mają one swoje zalety, ale dla mnie też i wady.
UsuńNajpierw co do obwąchiwania książek :) Tak bardzo lubię, szczególnie jeżeli jest to nowy komiks, bo te zwykle są drukowane na bardzo dobrej jakości papierze. Chociaż nie tak dawno zdarzyło się, że zapach książki, którą akurat czytałam bardzo mi w czytaniu przeszkadzał. To była starsza książka w wydaniu mass market paperback - zapach był tak nieprzyjemnie chemiczny, że nie sposób było o nim zapomnieć. W tym wypadku, chyba wolałabym trzymać w rękach elegancki czytnik Kindle.
OdpowiedzUsuńTeraz co do czytnika właśnie - ja też nie jestem przekonana, Bo ja lubię oglądać książkę - jako przedmiot. Między kartki musi zawsze być wetknięta jakaś ładna zakładka, to jest to. Z drugiej strony, chętnie wzięłabym czytnik na podróż, szczególnie wtedy, kiedy i tak mam duży bagaż do zabrania. I jeszcze jedno, czasami zdarza się tak, że opis z tyłu okładki zdradza za dużo z treści (jak ja tego nie lubię!), a w Kindlu nie ma okładki ;) A tak na poważnie, to czytnik może być przydatny, ale nie na co dzień.
Też kilka razy zdarzyło mi się, że przeszkadzał mi zapach książki, w większości wypadków, były to książki z biblioteki. Jestem bardzo wrażliwy na zapachy, a jeżeli przede mną książkę czytał jakiś palacz-czytelnik to mi wtedy bardzo przeszkadza. Estetycznie także książki z bibliotek różnie wyglądają, zawierają często całe menu, nie mówiąc już o wyrwanych kartkach. Wtedy myślę, że oddałbym wszystko za czytnik i e-booka.
UsuńZgadzam się z Tobą, w wielu przypadkach czytniki są wygodne, ułatwiają życie, a człowiek się do dobrego przyzwyczaja szybko. Jednak książki pozostaną dla mnie cenniejsze, nie ze względów praktycznych, ale np. tych, które wymieniłaś. Oglądając dobrze wydaną książkę, odbieramy wiele wrażeń estetycznych i zmysłowych.
"Estetycznie także książki z bibliotek różnie wyglądają, zawierają często całe menu, nie mówiąc już o wyrwanych kartkach". Czasami mają też zapiski. Ostatnio czytałam Zwrotnik Raka i w moim egzemplarzu jakiś poprzedni czytelnik czerwonym długopisem spisywał swoje spostrzeżenia. I tu pewnie się zdziwisz, ale te zapiski sprawiły, że tekst powieści stał się jeszcze ciekawszy. To były porównania fragmentów z innymi powieściami, pytania, które nasunęły się tej osobie w trakcie lektury. To było dla mnie ciekawe doświadczenie czytelnicze ;)
UsuńOczywiście zapiski na marginesach, które coś wnoszą do lektury zdarzają się niezmiernie rzadko. Zazwyczaj to zwykły wandalizm (studenci często podkreślają linijki tekstu w książkach z biblioteki, a przecież to nie ich własność).
Zdarzyło mi się już czytać ciekawe zapiski na marginesach książek z biblioteki, ale także głupie komentowanie, a na koniec książki, w tym wypadku był to "Tristram Shandy" Sterna, stwierdzenie "Nareszcie koniec głupot!" :)
UsuńJa się tam e-booków nie boję. Myślę poważnie o zakupie Kindle'a. Poza niewątpliwymi zaletami "normalnych" książek, o czym była już mowa, trzeba pamiętać, że liczy się nade wszystko treść. A jak będzie opakowana - to sprawa drugorzędna. I tak, w wannie będę mógł sobie poczytać pachnącego Maraiego, a w zatłoczonym autobusie na malutkim i szykownym czytniku zanurzę się w Kerteszu. A wieczorem przed snem może jeszcze audiobook Esterhazy'ego. Taka węgierska różnorodność.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
debe
Oczywiście treść jest najważniejsza i to co dzieje się w naszej wyobraźni, kolejny punkt dla e-booków. Zaostrzyłeś mi apetyt tą węgierską różnorodnością, zazdroszczę. Pozdrawiam.
UsuńTo ja też dorzucę moje trzy bibliotekarskie grosze:) Spór między zwolennikami książki tradycyjnej, a książki elektronicznej to raczej spór pomiędzy naszymi przyzwyczajeniami i tym co lubimy, a obawą przed nowym i nieznanym, a niekoniecznie gorszym.
OdpowiedzUsuńSami podawaliście tu mnóstwo argumentów za i przeciw. Powiem tylko tyle, że ja jestem posiadaczem Kindle i sobie bardzo chwalę. A przecież teoretycznie jako bibliotekarz powinienem być przerażony perspektywą zniknięcia książki drukowanej, bo ebooki zagrażają memu zawodowi!
Najbardziej w polskim, rozwijającym się rynku elektronicznych książek bolą mnie ceny. Wciąż ebooki są niewiele tańsze od książek papierowych. A powinny być. Cegiełkę dokłada tutaj rząd, który nie chce zmienić stawki podatku VAT na książki elektroniczne, która wynosi 23%.
Książka drukowana przetrwała pięćset lat. I przetrwa pewnie jeszcze drugie tyle. Ale ebooki to przyszłość, która nadchodzi i będzie zajmować coraz więcej miejsca w naszych życiach. Dlatego ja jestem zwolennikiem koegzystencji tych dwóch formatów czytania. Bo przecież o sam fakt CZYTANIA się rozchodzi, a nie to na czym jest ta czynność wykonywana:)
Trudno się z Tobą nie zgodzić:) Często też żałuję, że nie mam e-booka jakiejś książki i czytnika, kiedy wypożyczenie jej z biblioteki jest trudne a czasem wręcz niemożliwe lub gdy niektóre książki są nieestetyczne i nieprzyjemnie się je czyta. W jednej z bibliotek najnowsze książki pochodziły z lat 90-tych. Biblioteki w Warszawie czy Krakowie mają pieniądze i zakupują dużo nowości, natomiast te na prowincji mogą sobie pozwolić jedynie na lektury, romansidła lub kryminały i to też rzadko. Wiele jest też pozycji niewydanych dotąd w Polsce, które można przeczytać w formie e-booków.
UsuńJakoś nie przepadam za e-bookami. Wolę ksiązki z prawdziwymi kartkami;D Z resztą lepiej jest wziąć do ręki ksiązkę i ją czytać.
OdpowiedzUsuńRównież jestem wielkim zwolennikiem papieru:) Jak na razie, aby przeczytać e-booka muszę go sobie wydrukować. A trzymanie w ręce czytnika wydaje mi sie trochę dziwne, mam nawyk przewracania stron.
UsuńJeżeli ktoś ma czytać dzięki czytnikom e-booków lub nie czytać wcale, to proszę bardzo, nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.
OdpowiedzUsuńNiech sobie istnieją czytniki książek czy inne cuda, a prawdziwej książki nic nigdy nie zastąpi. Tyle ode mnie w tym temacie.
(Ja czegoś takiego nie mam, może kiedyś zakupię, choć na razie nie ciągnie mnie do tego. Ale przedtem musiałabym się upewnić, że jest to całkowicie nieszkodliwe dla wzroku. Avo_lusion trochę otworzył mi oczy w tej kwestii, muszę się więcej na ten temat dowiedzieć).
Pozdrawiam ;)
Też nie wiem dokładnie na jakiej zasadzie dzialają czytniki. wiem tylko, że nie można na nich czytać w ciemności, więc może rzeczywiście nie naświetlają wzroku tak jak komputery.
UsuńI jeszcze małe sprostowanie:) Avo_lusion to ona, a jej blog to Ksiązki zbójeckie. Pozdrawiam wiosennie:)
Prawdziwy e-czytnik wyposażony jest w ekran z tak zwanym e-papierem lub z angielska e-ink. Kontrast i widoczność tekstu jest praktycznie taka sama jak w książkach. Nie niszczy to wzroku bardziej niż czytanie zwykłych książek.
UsuńTutaj link z wikipedii do poczytania:)
E-ink
Czytanie na czytniku to zupełnie inne doświadczenie niż czytanie z monitora komputerowego bądź laptopa.
Dzięki za te informacje, przydadzą się:) W takim razie odpada jeden problem, pozostaje przyzwyczajenie i sentyment do papieru.
UsuńSwego czasu czytałam bardzo ciekawy felieton na ten temat we francuskiej edycji miesięcznika Books. Autor skoncentrował się w nim nie na podkreślanej często opozycji dot. szeroko rozumianej materialności książki papierowej i jej braku w przypadku e-książki, ale na możliwościach, jakie niesie ze sobą nowa forma publikacji, tak dla autora, jak i czytelnika. I nie chodzi wcale o oszczędność miejsca w domu (ze względu na tę kwestię sama skłaniałabym się ku e-bookom, chociaż jestem, podobnie jak autor cytowanego przez Ciebie felietonu, książkowym fetyszystą). Podnoszone były przede wszystkim dwie kwestie:
OdpowiedzUsuń1) e-publikacja daje możliwość większego uczestnictwa czytelnika w tworzeniu książki, w pewnym sensie większej, pełniejszej interakcji z autorem; jako przykład służyła w tym wypadku interaktywna opowieść, gdzie, aby uzyskać możliwość przeczytania kolejnych rozdziałów należało rozwiązać zagadkę. Zagadki były przy tym tak skomplikowane, że sam autor nie potrafił rozwiązać ich wszystkich. Sprawiło to, że wokół tej internetowej historii wyrosła cała społeczność czytelników, nie tylko dyskutujących o samej książce, ale też udzielających sobie wskazówek i podpowiedzi.
2) pojawia się coraz więcej e-wydawnictw, co sprawia, że niedługo każdy grafoman będzie mógł opublikowac swoją książkę. Z jednej strony, zaleje nas masa kiepskiej literatury, z drugiej jednak autorzy-debiutanci piszący dobrze, ale nie mający szczęścia do wydawców mają większe szanse wypłynąć. Pytanie, jak odróżnić jednych od drugich?
Osobiście uważam, że o ile w przyszłości forma książki ulegnie zmianie, zmieni się rynek czytelniczy, etc. to książka jako taka wciąż pozostanie tym samym. Oczywiście, jak każdy mol książkowy uwielbiam pachnący świeżą farbą drukarską papier, ale dostrzegam również zalety e-booków: oszczędność przestrzeni, możliwość zabrania ze sobą stosu woluminów w dowolne miejsce.
To bardzo ciekawe o czym piszesz. W przypadku, gdy czytelnik zaczyna tworzyć książkę, lub aby ją przeczytać musi rozwiązać jakieś zagadki, mamy już chyba do czynienia z czymś nowym, związanym bardziej z internetem, portalami społecznościowymi, być może będzie to rzeczywiście szło w tym kierunku, nie widzę w tym nic złego. Ale to już będzie nowa jakość. Dla wielu czytanie to intymna sytuacja, bycie sam na sam z myślami autora, z postaciami z książki. Wiele zakończeń książek jest niejasnych, pozostawia pole do własnych interpretacji.
UsuńMożliwość wydawania własnych książek to dla wielu wielka szansa i kolejny plus e-booków. Wydaje się, że jeżeli coś jest słabe to niewiele osób czyta taką książkę, ale głowy bym tu nie dał.:) Z drugiej strony, cóż z tego, że krytycy wychwalają jakieś dzieło, gdy ludzie go nie rozumieją i nudzi ich.
Jeżeli o mnie chodzi uważam, że e-booki mają sporo plusów, na pewno będą się rozwijać, ale obok nich będzie jeszcze świat zwykłej książki, tych, którzy wychowali się na papierowych książkach, mają przyzwyczajenia, sentyment do "staroci", bo młodzież to już zupełnie inna inszość:) Dzięki za bardzo ciekawy komentarz, pozdrawiam i zapraszam częściej:)
Myślę, że przykład "Zmierzchu" doskonale pokazuje, że nie dość, że wielu ludzi czyta słabe to książki, to jeszcze się nimi zachwyca :P
OdpowiedzUsuńNiestety. :( Panuje jakaś moda na wampiry w literaturze i filmie, a wydawcy widząc to jeszcze bardziej reklamują te książki, zupełnie tego niewarte. Wniosek jest jeden, jeżeli ktoś nie zetknął się jako dziecko, w młodości, z dobrą literaturą, to potem nie potrafi rozróżnić co jest dobre a co nie.
UsuńWydaje mi się, że to nie tyle moda na wampiry, co na paranormal romance ogólnie: z bólem wspominam tetralogię "Upadli" Sniegoskiego, którą czytałam do recenzji. Wampiry zastępowały anioły i półanioły, ale było to równie złe. Pozostaje mieć nadzieję, że nastolatki, które teraz zaczytują się "Zmierzchem" i jego popłuczynami z czasem dojrzeją na tyle, by sięgnąć po literaturę wyższych lotów. Z drugiej strony, ta nadzieja jest o tyle wątła, że podobno "Zmierzch" najbardziej podoba się kobietom po trzydzestce, a więc osobom, które powinny być już wyrobionymi czytelnikami.
Usuńzdecydowanie wolę papier, ale obawiam się tak samo jak autor publikacji, że przyszłość należy do e-booków, bo są znacznie tańsze. prawa ekonomii są bezlitosne i nic na to nie poradzimy.
OdpowiedzUsuń