czwartek, 28 grudnia 2017

"Czasomierze" David Mitchell



Podobno powieść jako gatunek literacki dawno już się przeżyła i skończyła. Czy ktoś coś tutaj mówił także o śmierci autora? Otóż nie. Nieprawda. Mamy nowy, niezmiernie interesujący rodzaj powieści. Wymyślił go sobie pewien autor, David Mitchell.

Jeżeli ktoś czytał ‘Atlas chmur”, to wie o czym mówię, bowiem Mitchell powtórzył w ‘Czasomierzach’ zabieg znany już z tamtej powieści, a także z jego wcześniejszego ‘Widmopisu’. Nie mamy tutaj jednego czasu akcji i jednego narratora. Książka dzieli się na sześć części. Akcja dzieje się odpowiednio w latach 1984, 1991, 2004, 2015, 2025, i 2043, czyli obejmuje jak gdyby okres życia jednej jednostki ludzkiej, W każdej części śledzimy przebieg wypadków oczami innej osoby. Tylko pierwsza i ostatnia część mają tego samego narratora. Główną bohaterką ‘Czasomierzy’, nawiasem mówiąc bardzo pozytywną i jedną z niewielu tak pozytywnych postaci kobiecych w książkach Mitchella, jest Holly Sykes.  Poznajemy ją w pierwszej części powieści jako nastolatkę. Potem spotykamy ją co jakiś czas, jak pokazuje się lub przemyka wśród pozostałych postaci, by wreszcie pojawić się w ostatniej części, już jako wiekowa i chora na raka staruszka. 

‘Czasomierze’ czytałem, nawet jak na mnie, bardzo długo. Po części z powodów osobistych, a częściowo dlatego, że jest to tego typu literatura, której nie da się przeczytać w dwa wieczory, pół godziny przed snem. Każda z części ‘Czasomierzy’ napisana jest innym stylem. Znajdziemy tutaj dziennik nastolatki, powieść akademicką, reportaż wojenny, biografię pisarza, mieszankę thrillera, powieści grozy i urban fantasy, by na koniec poznać naszą ziemską przyszłość poprzez opowieść postapokaliptyczną i dystopię. 

Mitchell pisze naprawdę dobrze. Jego proza jest gęsta, zdania zawierają dużo znaczeń i niosą spory ładunek emocjonalny. Nie da się tego przeczytać za jednym razem więcej jak kilkadziesiąt stron. Do czytającego dopiero po jakimś czasie dociera prawdziwa waga tego co przeczytał. Po skończeniu książka jest cały czas w głowie i trudno tak od razu o niej zapomnieć, przejść ot tak nad nią do porządku i zacząć czytać coś innego. Tak miałem zresztą z wszystkimi książkami Mitchella jakie dotąd czytałem.

‘Czasomierze’ to książka o walce dobra i zła, o dylematach moralnych jakie napotykają na swojej drodze życia ludzie, o kondycji współczesnego człowieka, o przemijaniu i śmiertelności, o wielkim znaczeniu więzi rodzinnych i w ogóle rodziny. Mitchell jak mało kto potrafi przedstawić zło tkwiące w człowieku. Czym lub kim są tytułowi czasomierze dowiadujemy się w trakcie lektury i nie jest to być może nawet najważniejsze.

Nie jest to wesoła książka. Ostatnia część w której widzimy ludzkość na granicy zagłady zrobiła na mnie największe wrażenie i emocjonalnie przypomniała mi ‘Drogę’ Cormaca McCarthy’ego. Przesłanie autora jest jedno i wyraźne. Ostrzega on współczesnego człowieka, czyli także nas, przed dewastacją i niszczeniem środowiska naturalnego, które nadal jest lekceważone przez polityków i decydentów w wielu krajach. Kiedyś będzie to naprawdę wielki problem dla naszych dzieci i wnuków. Jaką Ziemię im zostawimy i czy będą cierpieć i nas przeklinać, wspominając jednocześnie czasy kiedy był prąd, były paliwa, było jedzenie, działał Internet i było w miarę bezpiecznie. Jeśli chodzi o sytuację geopolityczną na świecie w nie tak znowu odległej przyszłości, to Mitchell według mnie trafia w dziesiątkę ze swoimi przewidywaniami, odrobił swoje zadanie na piątkę i zrobił niezły research. Wszystko razem wygląda niezmiernie prawdopodobnie i przekonywająco. Niestety.

Najmniej podobała mi się część fantastyczna, walka jednych nieśmiertelnych, dobrych horologów, z innymi, złymi anachoretami, wędrówka dusz, ich nieśmiertelność. Skąd to się wzięło i po co, wyjaśnienia Mitchella nie do końca mnie przekonują. Wszystko fajnie wygląda i autor nieźle opowiada, ale trochę za szybko i łatwo jak dla mnie, chociaż rozumiem potrzebę tego wątku dla końcowego rozwiązania i dla powieści jako całości. 

Sporo jest w ‘Czasomierzach’ mądrych zdań, które kolekcjonerzy będą mogli sobie wynotować. Moje ulubione, bardzo według mnie mądre i prawdziwe, to: 
„Mężczyźni żenią się z kobietami i mają nadzieję, że one już zawsze będą takie same. Kobiety wychodzą za mężczyzn i mają nadzieję, że oni się zmienią”. 
oraz
„Czasem magia jest po prostu normalnością do której ludzie jeszcze nie przywykli”.
Mitchell pisze obrazami, bazuje na emocjach. Scena z zaginięciem córeczki Holly i to co czuje Ed, jej tato, gdy panicznie stara się ją znaleźć, jest, wierzcie mi, znakomita, prawdziwsza niż w życiu. Wiem co mówię, bo przeżyłem już kiedyś coś podobnego. Ci, którzy już znają wcześniejsze książki Mitchella, znajdą w ‘Czasomierzach’ liczne do nich nawiązania, nazwy postaci i dodatkowe spojrzenie na niektóre wątki, najbardziej chyba jeśli chodzi o powieść „Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta”, której zakończenie kojarzyło mi się znacząco z tym w ‘Czasomierzach’.

‘Czasomierze’ to bardzo dobra, wielowątkowa i wielopoziomowa, mądra powieść, i oby zawsze tylko takie trafiały w moje ręce. Polecam gorąco!

TU możecie posłuchać podcastu wywiadu z autorem na temat właśnie tej książki, taki mały bonusik ;)

"Czasomierze" David Mitchell, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2016.