Spełniona nadzieja to połowa rozczarowania.
Wybór kolejnej lektury to zawsze u mnie skomplikowana sprawa
i trudno mi podjąć decyzję co ma
być następne. Każda książka bowiem ma swój czas. Musi być odpowiedni nastrój,
właściwa pora roku. Ważne są też pierwsze zdania, początkowe strony. Wtedy pojawia
się to coś, następuje „zassanie” i już wiem, iż to był dobry
wybór, tego właśnie potrzebowałem, to jest to. Nie inaczej było w przypadku
„Związku żydowskich policjantów” Michaela Chabona.
Wiele dobrego czytałem o tej powieści w różnych miejscach w
sieci. Pojawiała się często na listach najlepszych książek i w wielu tego typu
zestawieniach. Zdobyła też wiele nagród. W roku 2008 wyróżniona została
nagrodami Hugo, Locus, Nebula oraz Sidewise. Oprócz tego otrzymała także nominacje do nagrody im. Edgara Allana Poe
oraz nagrody BSFA. Dodałem oczywiście do kolejki książek, które chcę, muszę koniecznie
przeczytać. Potem kilka razy próbowałem napocząć, ale za każdym razem z różnych
powodów ją odkładałem. To nie był ten czas. W końcu jednak książka trafiła we
właściwy moment i teraz po lekturze wiem, że poniósłbym dużą stratę i pozbawił
się wielkiej przyjemności gdybym jej nie przeczytał.
Według relacji „Tog”, cudowny kurczak wygłosił szereg zdumiewających przepowiedni, nie wspomniał jednakże o zupie, w której zamilknąwszy wreszcie niczym Bóg Wszechmogący, zajął później poczesne miejsce. Nawet najbardziej pobieżna lektura kronik, myśli Landsman, dostarcza dowodów, że dziwne czasy dla Żydów to prawie zawsze również dziwne czasy dla kurczaków.
„Związek żydowskich policjantów” to książka wyjątkowa. Połączenie
chandlerowskiego czarnego kryminału noir, historii alternatywnej i political
fiction. Zaliczana do fantastyki, laureatka wielu nagród, które zwykle
przyznaje się książkom z tego gatunku. Właściwie nie wiadomo dlaczego tak się
dzieje, ponieważ fantastyki mamy tam jak na lekarstwo jeśli tylko pominie się
fakt, że czytamy alternatywną historię świata. Dla mnie jest to przede
wszystkim czarny kryminał, bardzo dobry kryminał, przy czym nie oceniam książek
z tego gatunku na podstawie liczby trupów lub szybkiej i pełnej nagłych zwrotów
akcji. Osobiście podobają mi się, o czym pisałem już kiedyś, dziwne kryminały,
nieoczywiste, które są połączeniem kilku gatunków literackich. Wtedy jest
właśnie dla mnie najbardziej interesująco.
Jak już wspomniałem wcześniej „Związek żydowskich
policjantów” to książka wyjątkowa, także dlatego, że jest owocem pięciu
lat pracy autora. Bardzo dobrze
napisana. Od pierwszych zdań dają się zauważyć wspaniały styl i niezwykle
dopracowane dialogi, zawierające porównania, których nie powstydziłby się sam
Chandler oraz sporą dawkę żydowskiego humoru. Aby jednak nie wprowadzać kogoś w
błąd muszę wyraźnie powiedzieć, że nie jest to wesoła książka. Posiada bardzo
urokliwy, prawie magiczny, melancholijny nastrój i klimat miejsca gdzie wszystko
się kończy, znany nam świat się kończy i za kilka dni nic nie będzie już takie
jak dawniej. Tutaj chcę przekazać wyrazy uznania dla tłumaczki, Barbary
Kopeć-Umiastowskiej, której znakomicie udało się oddać ten klimat w polskim
tłumaczeniu.
...odpowiada Szprinca po amerykańsku, głosem jak cebula turlająca się w wiadrze.
Akcja książki dzieje się w czasach nam współczesnych jednak w
innej, alternatywnej ich wersji. Naród żydowski przegrał wojnę z Arabami i
stracił swoją ziemię obiecaną, państwo Izrael. Zagrożony eksterminacją otrzymał
jednak od rządu amerykańskiego prawo do czasowego użytkowania kawałka stanu
Alaska w okolicach miasta Sitka. Właśnie upływa 60-letni okres dzierżawy. Z
różnych powodów nie udało się spełnić marzeń o Ziemi Obiecanej. Chabon, sam będąc pochodzenia żydowskiego, z humorem opisuje żydowskich mieszkańców kolonii
Sitka, ich problemy, wady, religijność, śmiesznostki, wszystko co doprowadziło
do kolejnej porażki. Bardzo chcieli, miało być tak pięknie i nie wyszło, znowu
zrobili sobie na złość. Sami będąc wygnańcami i uchodźcami z Europy i
Palestyny, nie mogli się dogadać i pokojowo współistnieć z rdzennymi
mieszkańcami Alaski, plemieniem północno-amerykańskich Indian, Tlingitami.
Stracili pionierski zapał i porzucili marzenia
o Ziemi Obiecanej, starając się uciec i wyemigrować jak najdalej od
niej.
W takim to czasie i w takich okolicznościach musi wykonywać swoją pracę
główny bohater powieści inspektor śledczy Mejer Landsman, rozwiedziony
alkoholik, przegrany człowiek, były szachista, który nienawidzi szachów, w
każdym razie łączy go z nimi dziwna relacja. Ostatnią sprawą jaką się zajmuje w
ciągu ostatnich dni dogorywającej kolonii jest sprawa szachisty narkomana
zastrzelonego w pokoju hotelu, w którym mieszka Landsman. W śledztwie pomaga mu
jego partner, pół-Żyd pół-Tlingit, Miśko Szemec, zaś przeszkadza była żona,
Bina Gelbfisz. Nie zważając na zakazy Landsman prowadzi swoje prywatne śledztwo
rozwiązując zagadkę, także szachową, i odkrywając prawdę.
Jeśli ktoś chce może odczytywać powieść Chabona na więcej niż
jednym poziomie, także jako uniwersalną opowieść o odchodzeniu, o końcu starego
świata, o powiązaniach politycznych i ekonomicznych rządzących światem, o
religii, egzystencji ludzkiej. Jedynym być może minusem polskiego wydania jest brak
słowniczka wyjaśniającego liczne terminy i słowa żydowskie, co sprawia, że
czytelnik musi domyślić się ich znaczenia z kontekstu lub przerywać co jakiś
czas lekturę i zacząć serfować w sieci. Wszystko to jest jednak drobnostką w
porównaniu z przyjemnością płynącą z lektury. Zapewniam i mogę się założyć, że
nie będziecie zawiedzeni i że czas spędzony z tą książką nie będzie czasem
straconym.
Pierwsze zdanie: "Od dziewięciu miesięcy Landsman gnieździ się w hotelu Zamenhof i jak dotąd żaden ze współmieszkańców nie padł ofiarą morderstwa"
Kiedy: 2007
Gdzie: Sitka, Alaska
Dla kogo: fanów historii alternatywnych, political fiction i czarnego kryminału
"Związek żydowskich policjantów" /The Yiddish Policemen's Union/ Michael Chabon, przełożyła Barbara Kopeć-Umiastowska, Wydawnictwo W.A.B, 2009