piątek, 14 września 2012

Zobaczyć Neapol i ....


Neapol, 14 września 1972 roku

Zasypiałem już w pustym mieszkaniu, okna zostawiłem otwarte. Wytrącił mnie z drzemki natarczywy chrobot. Na parapecie dwa ogromne szczury badały wejście do pokoju, trzeci — mniej wyraźny w świetle księżyca — przycupnął na murze z przeciwka. Wystarczyła nasza dłuższa nieobecność, by „podziemny Neapol” przypomniał o swoim istnieniu. W mieście spotyka się szczury jesienią, w dnie ulewne, gdy na promenadzie nadmorskiej wygrzebują się spomiędzy głazów wzdłuż brzegu i przez ulicę przeskakują do Villa Comunale, ogrodu miejskiego. Jak wtedy nie myśleć o początku powieści Camusa?
Statystyki miejskie, nie wiem jakim sposobem robione, szacują zaszczurzenie „podziemnego Neapolu” na siedem do ośmiu milionów sztuk. Miasto rosło niepowstrzymanie z budulca czerpanego na miejscu. Mieszkamy na gigantycznej gąbce, pełnej ukrytych wykopów, grot, lochów, wyrąbanych w kamieniu chodników, zapadni. Nie posiadamy ich mapy topograficznej, pamiętamy jedynie, że topo znaczy po włosku „szczur". Dokładnie naniesione na mapę są natomiast ścieki kanalizacyjne, wyborne (zdaniem znawców) dzieło Burbonów. Prócz właściwego celu służą masowym szczurzym dyslokacjom i ludzkiej kontrabandzie z portu do śródmieścia. Od czasu do czasu rozlegają się tam chyba strzały konkurencyjnych band przemytniczych, a dudnienie ich echa miesza się z piskiem uciekających szczurów. Od czasu do czasu, po przewlekłych deszczach, pęka ulica w górnych kondygnacjach naszego pięknego panoramicznego miasta i pochłania przechodnia lub automobilistę. Poszukiwania zwłok są zazwyczaj bezowocne. Nad całością niewidzialnego spektaklu czuwa, albo i nie czuwa, Wulkan. To jest miasto, które turyści oglądają na widokówkach z podpisem: „Zobaczyć Neapol i umrzeć”.

Fragment ten bezwzględnie i z zimną krwią skopiowałem z bloga Płaszcz zabójcy, a pochodzi on z: Gustaw Herling-Grudziński., Dziennik pisany nocą, t. I. Wydawnictwo Literackie 2011, s. 186-187.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz