Wtorek, 10 sierpnia 1920 roku
Spędziłam całe popołudnie na malowaniu klozetu polowego na żółto. Teraz mogę podsumować swoje prace: wymalowana i posprzątana jadalnia; poręcze pomalowane na niebiesko; schody na biało; a teraz jeszcze klozet. Kiedy wracaliśmy w niedzielę do domu, a dzień był gorący i bezwietrzny, L. naszkicował swoją wizję przyszłości wydawnictwa. Zaoferujemy Partridge'owi udziały, dodając jako przynętę do tej skromnej propozycji bardziej być może łakomy kąsek, czyli sekretarzowanie Leonardowi. Gdzieś tak w połowie obiadu L. rozwinął te plany dalej: czemu nie kupić pełnego wyposażenia drukarskiego? Czemu nie? Może nawet otworzyć warsztat. Nieustannie z sedna rzeczy wyrastają jakieś nowe rozgałęzienia. Jakie to przyjemne, tak sobie robić plany pod jesień. Nelly wciąż cierpiąca na tajemnicze schorzenia, w związku z czym prosimy, żeby się nie pokazywała...
Ściągnięte z bloga Płaszcz zabójcy, a pochodzi z: Virginia Woolf, Chwile wolności: Dziennik 1915-1941, oprac. Anne Olivier Bell, tłum. Magda Heydel, Wydawnictwo Literackie 2007, s. 156.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz