czwartek, 28 grudnia 2017

"Czasomierze" David Mitchell



Podobno powieść jako gatunek literacki dawno już się przeżyła i skończyła. Czy ktoś coś tutaj mówił także o śmierci autora? Otóż nie. Nieprawda. Mamy nowy, niezmiernie interesujący rodzaj powieści. Wymyślił go sobie pewien autor, David Mitchell.

Jeżeli ktoś czytał ‘Atlas chmur”, to wie o czym mówię, bowiem Mitchell powtórzył w ‘Czasomierzach’ zabieg znany już z tamtej powieści, a także z jego wcześniejszego ‘Widmopisu’. Nie mamy tutaj jednego czasu akcji i jednego narratora. Książka dzieli się na sześć części. Akcja dzieje się odpowiednio w latach 1984, 1991, 2004, 2015, 2025, i 2043, czyli obejmuje jak gdyby okres życia jednej jednostki ludzkiej, W każdej części śledzimy przebieg wypadków oczami innej osoby. Tylko pierwsza i ostatnia część mają tego samego narratora. Główną bohaterką ‘Czasomierzy’, nawiasem mówiąc bardzo pozytywną i jedną z niewielu tak pozytywnych postaci kobiecych w książkach Mitchella, jest Holly Sykes.  Poznajemy ją w pierwszej części powieści jako nastolatkę. Potem spotykamy ją co jakiś czas, jak pokazuje się lub przemyka wśród pozostałych postaci, by wreszcie pojawić się w ostatniej części, już jako wiekowa i chora na raka staruszka. 

‘Czasomierze’ czytałem, nawet jak na mnie, bardzo długo. Po części z powodów osobistych, a częściowo dlatego, że jest to tego typu literatura, której nie da się przeczytać w dwa wieczory, pół godziny przed snem. Każda z części ‘Czasomierzy’ napisana jest innym stylem. Znajdziemy tutaj dziennik nastolatki, powieść akademicką, reportaż wojenny, biografię pisarza, mieszankę thrillera, powieści grozy i urban fantasy, by na koniec poznać naszą ziemską przyszłość poprzez opowieść postapokaliptyczną i dystopię. 

Mitchell pisze naprawdę dobrze. Jego proza jest gęsta, zdania zawierają dużo znaczeń i niosą spory ładunek emocjonalny. Nie da się tego przeczytać za jednym razem więcej jak kilkadziesiąt stron. Do czytającego dopiero po jakimś czasie dociera prawdziwa waga tego co przeczytał. Po skończeniu książka jest cały czas w głowie i trudno tak od razu o niej zapomnieć, przejść ot tak nad nią do porządku i zacząć czytać coś innego. Tak miałem zresztą z wszystkimi książkami Mitchella jakie dotąd czytałem.

‘Czasomierze’ to książka o walce dobra i zła, o dylematach moralnych jakie napotykają na swojej drodze życia ludzie, o kondycji współczesnego człowieka, o przemijaniu i śmiertelności, o wielkim znaczeniu więzi rodzinnych i w ogóle rodziny. Mitchell jak mało kto potrafi przedstawić zło tkwiące w człowieku. Czym lub kim są tytułowi czasomierze dowiadujemy się w trakcie lektury i nie jest to być może nawet najważniejsze.

Nie jest to wesoła książka. Ostatnia część w której widzimy ludzkość na granicy zagłady zrobiła na mnie największe wrażenie i emocjonalnie przypomniała mi ‘Drogę’ Cormaca McCarthy’ego. Przesłanie autora jest jedno i wyraźne. Ostrzega on współczesnego człowieka, czyli także nas, przed dewastacją i niszczeniem środowiska naturalnego, które nadal jest lekceważone przez polityków i decydentów w wielu krajach. Kiedyś będzie to naprawdę wielki problem dla naszych dzieci i wnuków. Jaką Ziemię im zostawimy i czy będą cierpieć i nas przeklinać, wspominając jednocześnie czasy kiedy był prąd, były paliwa, było jedzenie, działał Internet i było w miarę bezpiecznie. Jeśli chodzi o sytuację geopolityczną na świecie w nie tak znowu odległej przyszłości, to Mitchell według mnie trafia w dziesiątkę ze swoimi przewidywaniami, odrobił swoje zadanie na piątkę i zrobił niezły research. Wszystko razem wygląda niezmiernie prawdopodobnie i przekonywająco. Niestety.

Najmniej podobała mi się część fantastyczna, walka jednych nieśmiertelnych, dobrych horologów, z innymi, złymi anachoretami, wędrówka dusz, ich nieśmiertelność. Skąd to się wzięło i po co, wyjaśnienia Mitchella nie do końca mnie przekonują. Wszystko fajnie wygląda i autor nieźle opowiada, ale trochę za szybko i łatwo jak dla mnie, chociaż rozumiem potrzebę tego wątku dla końcowego rozwiązania i dla powieści jako całości. 

Sporo jest w ‘Czasomierzach’ mądrych zdań, które kolekcjonerzy będą mogli sobie wynotować. Moje ulubione, bardzo według mnie mądre i prawdziwe, to: 
„Mężczyźni żenią się z kobietami i mają nadzieję, że one już zawsze będą takie same. Kobiety wychodzą za mężczyzn i mają nadzieję, że oni się zmienią”. 
oraz
„Czasem magia jest po prostu normalnością do której ludzie jeszcze nie przywykli”.
Mitchell pisze obrazami, bazuje na emocjach. Scena z zaginięciem córeczki Holly i to co czuje Ed, jej tato, gdy panicznie stara się ją znaleźć, jest, wierzcie mi, znakomita, prawdziwsza niż w życiu. Wiem co mówię, bo przeżyłem już kiedyś coś podobnego. Ci, którzy już znają wcześniejsze książki Mitchella, znajdą w ‘Czasomierzach’ liczne do nich nawiązania, nazwy postaci i dodatkowe spojrzenie na niektóre wątki, najbardziej chyba jeśli chodzi o powieść „Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta”, której zakończenie kojarzyło mi się znacząco z tym w ‘Czasomierzach’.

‘Czasomierze’ to bardzo dobra, wielowątkowa i wielopoziomowa, mądra powieść, i oby zawsze tylko takie trafiały w moje ręce. Polecam gorąco!

TU możecie posłuchać podcastu wywiadu z autorem na temat właśnie tej książki, taki mały bonusik ;)

"Czasomierze" David Mitchell, Wydawnictwo MAG, Warszawa 2016.

czwartek, 28 września 2017

Człowiek jest oszalałym aniołem

Człowiek jest oszalałym aniołem. Kiedyś wszyscy byli aniołami prawdziwymi i mieli wtedy wybór pomiędzy dobrem i złem, więc być aniołem było łatwo. A potem coś się stało. Coś się zepsuło, pękło, może zawiodło. I aniołowie stanęli przed koniecznością wyboru już nie dobra i zła, lecz tylko mniejszego zła; to wytrąciło ich z równowagi i każdy stał się człowiekiem.
Philip K. Dick Druciarz Galaktyki

poniedziałek, 25 września 2017

Doskonały nawóz


Nawiasem mówiąc, Trout napisał książkę o drzewie dolarowym. Zamiast liści rosły na nim dwudziestodolarowe banknoty. Kwitło obligacjami pożyczki państwowej, a owocowało diamentami. Do drzewa ściągali ludzie, którzy zabijali się pod nim nawzajem, dostarczając w ten sposób doskonałego nawozu.
Kurt Vonnegut, Rzeźnia numer pięć

środa, 20 września 2017

Na sprawy trzeba zaczekać


Zaczekaj, z cierpliwością anioła i świętego, nim sprawy - ludzie, idee, sytuacje - które do ciebie należą, przyjdą do ciebie. Ani jednym krokiem, ani jednym gestem ni słowem nie przyspieszaj ich zbliżania się. Bowiem pewni ludzie, pewne idee, sytuacje, które należą do twojego życia, twojego charakteru, do twojego ziemskiego i duchowego losu, stale są w drodze, zmierzając do ciebie. Książki. Mężczyźni. Kobiety. Przyjaźnie. Poszukiwania. Wielorakie prawdy.
To wszystko zbliża się do ciebie, powolnym przetaczaniem się, i pewnego dnia musicie się spotkać. ale nie działaj w pośpiechu, nie przyspieszaj ich drogi i zbliżania się. Jeżeli bardzo się ku nim spieszysz, może ominąć cię to, co jest ważne i przeznaczone tylko dla ciebie. Czekaj. Mężnie i uważnie, całym swoim losem i całym swoim życiem.

Sandor Marai "Księga ziół"

Grafika: Sarolta Ban

wtorek, 19 września 2017

Statek głupców

Statek głupców Hieronim Bosch

Na rozległym, pejzażowym tle został namalowany drewniany statek, z dwoma masztami w kształcie drzew. Na jego pokładzie znajduje się dziesięcioro ludzi, spośród których wyróżniają się zwracający się do siebie franciszkanin i zakonnica grająca na lutni. Ich gesty nie są jednoznaczne, bowiem szeroko otwarte usta oznaczać mogą śpiew, ale również spór, którego przedmiotem jest zawieszony między nimi na sznurku placek. Placek jest aluzją do ludowego obyczaju, polegającego na zjadaniu zawieszonego na sznurku ciasta bez użycia rąk, stąd też gest otwartych ust również oznacza jedzenie. Do posiłku przyłączają się siedzący za duchownymi dwaj wieśniacy, jeden z nich w lewej ręce trzyma wiosło w formie kuchennej chochli. Stojąca obok zakonnicy starsza kobieta zwraca się poprzez gwałtowny gest (chce uderzyć dzbanem) w stronę skulonego do ziemi młodego wieśniaka. Ten trzyma za pomocą liny chłodzący się w wodzie bukłak. Obok starszej kobiety i zakonnicy stoi wieśniak wskazujący na mężczyznę sięgającego po związaną na maszcie upieczoną gęś. Poza zgromadzonym wokół stołu gronem ludzi, po prawej stronie obrazu ukazany został wieśniak, który wymiotuje do wody, jednocześnie mocno trzymając w prawej ręce pień drzewa-masztu, na której siedzi błazen pijący napój z misy. W lewej ręce dzierży laskę zwieńczoną główką o śmiejącej się twarzy. Na maszcie powiewa czerwona bandera ze złotym półksiężycem, obok niej przywiązany jest bukiet kwiatów. Na koronie drzewa stanowiącej szczyt masztu widoczna jest głowa sowy (lub stylizowana czaszka ludzka). Obok masztu widoczna jest oparta o burtę długa laska z dzbanem. Na pierwszym planie ukazano dwóch nagich mężczyzn zanurzonych w wodzie, z których jeden podaje misę, drugi zwraca się w stronę wieśniaków ucztujących na pokładzie statku. Każdy z bohaterów obrazu został przedstawiony w sposób indywidualny. Malarz nadał im własne cechy poprzez kostiumy o odmiennej kolorystyce i różne fizjonomie. Tło tworzy ciągnący się w nieskończoność morski krajobraz. W głębi po prawej stronie obrazu widoczny jest stromy stok brzegu.

Obraz ten jest prawdopodobnie ilustracją do poematu satyrycznego opublikowanego po niemiecku przez Sebastiana Branta (1458–1521). Publikacja ta była ilustrowana drzeworytami; jej edycja miała miejsce w 1494, w Bazylei. Poemat ten opowiada historię szaleńców płynących statkiem w stronę Narragonii, która jest wedle opowiadania "rajem błaznów". Dzieło Branta doczekało się sześciu edycji i kilku tłumaczeń wydanych za życia autora, stąd też przypuszcza się, iż Bosch zaznajomił się z tym dziełem. Za inspirację dzieła uważa się też "Statek szalonych kobiet" pióra Josse Bade'a. Ponadto statek był w dobie średniowiecza metaforą Kościoła wiozącego chrześcijańskie dusze do nieba, które w marynistycznej metaforze jest ostatecznym portem. Guillaume de Deguillevillies napisał utwór "Pielgrzymka ludzkiego żywota", w którym wspomina o okręcie wiary z masztem w kształcie krzyża i zabudowaniami klasztornymi tworzącymi jego burtę. Na to dzieło, które w 1488 w Haarlemie doczekało się niderlandzkiego przekładu, Bosch mógł odpowiedzieć parodią, którą jest "Statek głupców".
Oprócz spuścizny literackiej Hieronim Bosch mógł się także kierować inspiracjami plastycznymi. Jedną z nich jest ilustracja do Cudów Najświętszej Marii Panny, rękopisu z 1470 przypuszczalnie wykonanego w Brugii, przedstawiająca łódź, na której płyną trzej mnisi z przerażeniem przyglądający się trzem diabłom niosącym w powietrzu grzesznika. Wątek święta majowego, gdzie pojawia się łódź, występuje w dziełach malarstwa miniaturowego, m.in. w "Godzinkach" pędzla Simona Beninga (lub Gerarda Horenbouta) z 1470. Znajduje się tam miniatura z przedstawieniem łodzi z muzykantami, gdzie ukazany też jest podobny do dzieła Boscha motyw zawieszonego z boku łodzi bukłaka napełnionego winem. Wydany w pięciu wydaniach w latach 1478–88 traktat La somme de Roi zawiera ilustrację z bliskim Statkowi szaleństwa przedstawieniem wymiotującego łakomczucha.
Artysta zobrazował w dziele ludzką chciwość, rozpustę i łakomstwo, które prowadzą donikąd, na co wskazuje niemal puste tło. Duchowni zaniedbujący swoje obowiązki chełpią się świecką rozpustą; przy wtórze lutni mnich i zakonnica śpiewają pełnym głosem, a jednocześnie wpatrują się w placek. Wspólne muzykowanie interpretowane było w kontekście grzechu nieczystości – jako wstęp do jednoznacznych miłosnych igraszek. Dopełnieniem ilustracji nieczystości są liczne wiśnie leżące na talerzu i stole, i zanurzony w wodzie bukłak z winem. Grzech nieumiarkowania w jedzeniu i piciu obrazują wieśniacy pragnący za wszelką cenę pieczonej gęsi, zaabsorbowani plackiem wspomniani duchowni oraz wymiotujący mężczyzna. Gniew ilustruje kłótnia pary wieśniaczej – kobieta agresywnie podnosi w stronę mężczyzny duży dzban. Siedzący na gałęzi błazen, choć zaabsorbowany piciem, odwraca się od uległego rozwiązłości towarzystwa, symbolizując ferment społeczny u schyłku średniowiecza i zapowiada zgubę, która jest owocem grzesznego życia.
Dopełnieniem treści dzieła jest bogata symbolika poszczególnych przedmiotów, która była często subiektywnie postrzegana przez Hieronima Boscha, nadająca jego ilustracjom jednoznaczną wymowę. I tak siedzący na koronie drzewa puszczyk oznacza herezję, liściaste drzewa-maszty odpowiadają drzewom majowym, znanym z wiejskich zabaw wiosennych, na których duchowni wraz z ludem oddawali się rozwiązłości, dzbanki oznaczają żeński organ płciowy; z drugiej strony diabła, który wyłania się z dzbanka podczas sabatu czarownic.
Żródło: Wikipedia

piątek, 15 września 2017

Głosujcie na Jima Pattona!


 
W drewnianym fotelu za biurkiem siedział mężczyzna, którego stopy sprawiały wrażenie przymocowanych do desek podłogi niby nogi narciarza. Obok jego prawego uda stała imponujących rozmiarów spluwaczka, w której mógłby się zmieścić zwinięty strażacki wąż. Głowę przykrywał mu zsunięty do tyłu przepocony stetson, duże, bezwłose dłonie zaś zaplótł sobie wygodnie na brzuchu wystającym nad spodniami, które niegdyś były zapewne koloru khaki, ale przez lata sprane zostały niemal do białości. Jeszcze bardziej sprana koszula harmonizowała zapewne niegdyś ze spodniami. Teraz była zapięta na wszystkie guziki aż po obciskający grubą szyję kołnierzyk, ale pozbawiona krawata. Włosy miał mysiobrązowe, z wyjątkiem skroni, na których przybrały odcień zleżałego śniegu. Usadowiony był trochę bokiem, bardziej na lewym niż na prawym pośladku, ponieważ na prawym biodrze dźwigał sięgającą mu aż po boczną kieszeń spodni kaburę, z której wystawała na kilkanaście centymetrów i uwierała go w bok rękojeść czterdziestki piątki. Jeden z promyków gwiazdy szeryfa, przypiętej do lewej strony piersi, był nadgięty.

Miła ulica

 

Znałem pewną dziewczynę. Jest miła i mieszka na Dwudziestej Piatej, która jest bardzo miłą ulicą. Ta dziewczyna bardzo lubi Bay City. I oczywiście nie przyszłoby jej do glowy przejmować się jakimiś tam slumsami na przygnębiającej równinie, która rozciąga się na południe od starej linii kolejowej, bo w końcu gnieżdżą się tam tylko Meksykańce i czarnuchy. Pewnie nie ma nawet pojęcia, co tacy ludzie robią i jak żyją. Nic nie wie o ich dzikich kąpieliskach wzdłuż płaskiego brzegu oceanu, na południe od nadmorskich skał, o ciasnych, dusznych i ociekających potem tancbudach na obrzeżach slumsów, o skrętach z marihuany, o wąskich, lisich twarzyczkach i cwanych oczkach, które zza osłony rozpostartych gazet kontrolują sytuację w podejrzanie pustych recepcjach podejrzanych hotelików, o kieszonkowcach, złodziejaszkach-amatorach, bandziorach z wyrokami, pijaczkach, alfonsach, dziwkach i pedziach wmieszanych w tłum zapełniający drewniane chodniki.
 
Raymond Chandler Topielica
 
 

sobota, 9 września 2017

Przy winie



Przy winie

Spojrzał, dodał mi urody,
a ja wzięłam ją jak swoją.
Szczęśliwa, połknęłam gwiazdę.

Pozwoliłam się wymyślić
na podobieństwo odbicia
w jego oczach. Tańczę, tańczę
w zatrzęsieniu nagłych skrzydeł.

Stół jest stołem, wino winem
w kieliszku, co jest kieliszkiem
i stoi stojąc na stole.
A ja jestem urojona,
urojona nie do wiary,
urojona aż do krwi.

Mówię mu, co chce: o mrówkach
umierających z miłości
pod gwiazdozbiorem dmuchawca.
Przysięgam, że biała róża,
pokropiona winem, śpiewa.

Śmieję się, przechylam głowę
ostrożnie, jakbym sprawdzała
wynalazek. Tańczę, tańczę
w zdumionej skórze, w objęciu,
które mnie stwarza.

Ewa z żebra, Wenus z piany,
Minerwa z głowy Jowisza
były bardziej rzeczywiste.

Kiedy on nie patrzy na mnie,
szukam swojego odbicia
na ścianie. I widzę tylko
gwóźdź, z którego zdjęto obraz

Wisława Szymborska


Świętość

Kornel Filipowicz


Świętość

Nie można być świętym
W całości od stóp do głów
Od rana do wieczora
Codziennie co godzina co chwila
To nie miałoby sensu
Byłoby śmieszne
Nie mówiąc już o tym
Że w dzisiejszych czasach
Nieosiągalne
Ale wystarczy mnie zabłąkanemu
W mroku pogrążonemu
Zaszczutemu zajętemu sprawami
Mojego żołądka i skóry
Moich rąk i nóg
Jeśli czasem
Raz na tydzień
Raz na rok
Choć na chwilę
Przestanę myśleć tylko o sobie
I poczuję że jestem komuś potrzebny
Że stać mnie na to
Aby w czyjejś obronie
Być odważnym i bezinteresownym
To jakby odblask światła
Którego źródło jest mi nie znane
I niewidoczne
To jakby iskra albo promień
Który nagle przebił ciemność
Dotknął jakiegoś miejsca we mnie
I sprawił że zaświeciło
i całego mnie na chwilę rozjaśniło
Szkoda tylko
Że to tak krótko trwało
Że tak szybko zgasło.

Kornel Filipowicz

czwartek, 7 września 2017

Czy ktoś jeszcze czyta książki?



Kto dziś potrafi się skupić? – zapytała, mieszając kawę. – Kto jeszcze czyta? Ty czytasz?- Pokręciłem przecząco głową. – Ktoś musi przecież czytać. Popatrz na te wszystkie książki na wystawach księgarń. No i są jeszcze te kluby. Widocznie ktoś czyta - powiedziała. – Tylko kto? Nie znam nikogo, kto by czytał.
Raymond Carver, Słoń


niedziela, 3 września 2017

Dezyderata



Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamiętaj jaki spokój może być w ciszy. 

Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. 

Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchając też tego, co mówią inni: nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swą opowieść.

Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.

Jeżeli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie. 

Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakkolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. 

Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu. 

Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć; nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. 

Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha, by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności. 

Obok zdrowej dyscypliny bądź łagodny dla siebie. Jesteś dzieckiem wszechświata: nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien. 

Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz o Jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia; w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. 

Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny... 

Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy. 


My, z drugiej połowy XX wieku - Małgorzata Hillar

Żródło

My, z drugiej połowy XX wieku - Małgorzata Hillar

rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce
umieramy z miłości


sobota, 2 września 2017

Więcej czytać

Sándor Márai

Więcej czytać. Bardziej metodycznie. Czytać w każdej chwili. Kiedy myślę o możliwościach i zaniedbaniach w lekturze, zaszokowany konstatuję, jak krótkie jest życie. Naprawdę, nie żałuję tego, czego nie przeżyłem - żałuję jednak wielu książek, których nie przeczytałem.  
 Sandor Marai Dziennik 1949-1956, przeł. Teresa Worowska.


"Dzieciństwo" Leopold Staff

Dzieciństwo - Leopold Staff

Poezja starych studni, zepsutych zegarów,
Strychu i niemych skrzypiec, pękniętych bez grajka,
Zżółkła księga, gdzie uschła niezapominajka
Drzemie - były dzieciństwu memu lasem czarów...
Zbierałem zardzewiałe, stare klucze... Bajka
Szeptała mi, że klucz jest dziwnym darem darów,
Że otworzy mi zamki skryte w tajny parów,
Gdzie wyjdę - blady książę z obrazu Van Dycka.

Motyle-m potem zbierał, magicznej latarki
Cuda wywoływałem na ściennej tapecie
I gromadziłem długi czas pocztowe marki...

Bo było to jak podróż szalona po świecie,
Pełne przygód odjazdy w wszystkie świata częście...
Sen słodki, niedorzeczny, jak szczęście... jak szczęście...


Dusza i ciało na plaży



Dusza i ciało na plaży- Anna Świrszczyńska

Dusza na plaży
studiuje podręcznik filozofii.
Dusza pyta ciała:
- Kto nas związał razem ?
Ciało mówi:
- Trzeba opalić kolana.
Dusza pyta ciała:
- Czy to prawda,
że nas wcale nie ma ?
Ciało mówi: - Opalam kolana.
Dusza pyta ciała:
- W tobie czy we mnie
zacznie się umieranie ?
Ciało się śmieje.
Opaliło kolana.


piątek, 1 września 2017

"Dżentelmen w Moskwie" Amor Towles - info



Wszystko zmienił jeden wiersz… To przez niego hrabia Rostow musiał zamienić przestronny apartament w Metropolu, najbardziej ekskluzywnym hotelu Moskwy, na mikroskopijny pokój na poddaszu, z oknem wielkości szachownicy. Dożywotnio. Taki wyrok wydał bolszewicki sąd. 

piątek, 25 sierpnia 2017

Powolne umieranie

Cutting a sunbeam, England, 1886.
(Photo by Adam Diston)

Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, kto nie czyta, ten kto nie słucha muzyki, ten kto nie obserwuje.
Powoli umiera ten, kto niszczy swą miłość własną, ten kto znikąd nie chce przyjąć pomocy.
Powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia, ten kto odtwarza codziennie te same ścieżki, ten kto nigdy nie zmienia punktów odniesienia, ten kto nigdy nie zmienia koloru swojego ubioru, ten kto nigdy nie porozmawia z nieznajomym.
Powoli umiera ten, kto unika pasji i wielu emocji, które przywracają oczom blask i serca naprawiają.
Powoli umiera ten, kto nie opuszcza swojego przylądka gdy jest nieszczęśliwy w miłości lub pracy, ten kto nie podejmuje ryzyka spełnienia swoich marzeń, ten kto chociaż raz w życiu nie odłożył na bok racjonalności.

Pablo Neruda


środa, 23 sierpnia 2017

Miej wspaniały dzień!



„Każdego dnia, gdy tylko się obudzisz, pomyśl: jestem szczęśliwy żyjąc kolejny dzień. Wiodę bardzo cenne ludzkie życie i nie zamierzam go zmarnować. Użyję całej swojej energii, aby się rozwijać i dzielić sercem z innymi, aby osiągnąć oświecenie z korzyścią dla wszystkich istnień. Będę kierował życzliwe myśli w kierunku innych. Nie będę pielęgnował złości ani złych myśli o sobie lub innych. Będę pożytkiem dla ludzi tak dużym, jak to tylko możliwe.” 

XIV Dalajlama


"Roll The Dice" Charles Bukowski



roll the dice

if you’re going to try, go all the
way.
otherwise, don’t even start.

if you’re going to try, go all the
way.
this could mean losing girlfriends,
wives, relatives, jobs and
maybe your mind.

Your life is your life



The Laughing Heart by Charles Bukowski

your life is your life
don’t let it be clubbed into dank submission.
be on the watch.
there are ways out.
there is light somewhere.
it may not be much light but
it beats the darkness.
be on the watch.
the gods will offer you chances.
know them.
take them.
you can’t beat death but
you can beat death in life, sometimes.
and the more often you learn to do it,
the more light there will be.
your life is your life.
know it while you have it.
you are marvelous
the gods wait to delight
in you.

czwartek, 17 sierpnia 2017

Obuwnicza teoria niesprawiedliwości społecznej


 "Weźmy na przykład buty. Vimes zarabiał trzydzieści osiem dolarów miesięcznie, nie licząc dodatków. Porządna para skórzanych butów kosztowała pięćdziesiąt dolarów. Ale para butów, na jaką mógł sobie pozwolić - całkiem przyzwoita na jeden czy dwa sezony, bo potem zupełnie przetarła się tektura, przeciekająca jak demony, to koszt około dziesięciu dolarów. Takie właśnie buty zawsze kupował Vimes i nosił je, aż podeszwy były tak cienkie, że w mgliste noce po kamieniach bruku poznawał, gdzie w Ankh-Morpork się znajduje.
Jednak dobre buty wytrzymywały lata, długie lata. Bogatego stać na wydanie pięćdziesięciu dolarów na parę butów, w których po dziesięciu latach wciąż będzie miał suche nogi. Tymczasem biedak, którego stać tylko na tanie buty, wyda w tym czasie sto dolarów -a nogi i tak stale będzie miał przemoczone.
To właśnie kapitan Vimes nazywał obuwniczą teorią niesprawiedliwości społecznej".
Terry Pratchett "Zbrojni".

środa, 12 kwietnia 2017

"Kupcy wenusjańscy" Frederik Pohl


"Kupcy wenusjańscy" Frederika Pohla, to książka (właściwie mini-powieść), którą przeczytałem po raz pierwszy wiele lat temu, jeszcze pacholęciem będąc. Czytałem ją wtedy z wypiekami na twarzy, nie mogąc oderwać się od niej. Z racji niewielkiej objętości, chciałem ją jak najszybciej skończyć, doczytać do końca. To przez tę książkę nie poszedłem w kolejkę aby stać po cukier, jak mi kazała mama. Przez tę książkę musieliśmy przez miesiąc pić niesłodzoną herbatę. A dzisiaj, po ponownej lekturze? Co mogę sensownego powiedzieć? To już nie jest to samo. Jestem dużo starszy, za mną setki przeczytanych książek. Nie tak łatwo mnie zadowolić, widzę różne braki, chwyty, uproszczenia.

„Kupcy wenusjańscy i inne opowieści”, tak brzmi dokładnie tytuł ostatniego piątego tomu Sagi o Heechach, zawiera oprócz tytułowej krótkiej powieści jeszcze dziewięć opowiadań. Z tego zbiorku posiadam niestety tylko mini-powieść, dlatego do niej się ograniczę. "Kupców wenusjańskich" można czytać według mnie zarówno jako wstęp (prequel) jak i kontynuację cyklu Gateway Frederika Pohla, będącego jednym z najważniejszych cykli w dziejach science-fiction. Ja potraktowałem to opowiadanie jako wprowadzenie i rozgrzewkę przed głównymi częściami cyklu. Jak już wspomniałem powyżej ponowna lektura po latach nie przyniosła mi już takiej przyjemności, być może miałem za duże oczekiwania, a może dawne rzeczy pamięta się lepiej niż na to zasługują. Jestem też po lekturze "Marsjanina" Andy'ego Weir'a, książki opartej, no może poza jednym czy dwoma wyjątkami, na prawdziwych i sprawdzalnych faktach naukowych, a nie sytuacjach wydumanych i wyciągniętych z kapelusza.

Cała opowieść byłaby banalna i mało ciekawa, gdyby nie Heechowie, obcy którzy wiele tysięcy lat temu odwiedzili nasz układ słoneczny i to co po sobie pozostawili. Najważniejszą rzeczą przez nich zostawioną jest odkryta przez ludzi asteroida wypełniona statkami kosmicznymi zaprogramowanymi do lotu w różne rejony Galaktyki. Ale to już temat kolejnych tomów cyklu. Inne artefakty Heechów także są bardzo interesujące, ponieważ posiadali oni zaawansowaną technologię i wyprzedzali nas w rozwoju technicznym. Sporo ze znalezionych artefaktów, maszyn i przedmiotów, być może tak naprawdę śmieci Heechów, działa nadal i przedstawia wielką wartość, także finansową. Dlatego też ludzie chcąc wzbogacić się przybywają z Ziemi na Wenus i próbują w tunelach jakie Heechowie po sobie pozostawili znaleźć cenne artefakty. 

Bohaterem "Kupców wenusjańskich" jest Audee Walthers, lokalny przedsiębiorca, przewodnik i kierowca kapsuły powietrznej, który bardzo potrzebuje dużej sumy pieniędzy. Jest też czarny charakter, Ziemniak (tak nazywa się przybyłych z Ziemi), Boyce Cochenour i oczywiście piękna dziewczyna, jakże by inaczej, Dorota Keefer. Wyruszają wspólnie na poszukiwania, a jak to się skończyło musicie przeczytać sami, ponieważ nie chcę nikomu psuć przyjemności. Dlatego też powiem tylko, że narracja jest w pierwszej osobie, co bardzo lubię. Audee Walthers opowiada swoją historię z humorem i subtelną ironią. Akcja powieści toczy się szybko, jej zwroty następują w odpowiednich momentach, a czytelnik nie ma czasu by się nudzić. Gdzieś w tle ciągle przewijają się duże sumy pieniędzy, życie na Wenus jest bardzo drogie, dużo kosztuje także całkowita opieka medyczna, ubezpieczenie, wymiana organów, dobry stan zdrowia. No i jest jeszcze oczywiście zakończenie, zaskakujące, jak to zwykle w wielu utworach sf bywa. Jednym słowem warto przeczytać jako przystawkę przed głównym daniem (dużo bardziej złożonym i smakowitym) lub też jako deser, to już jak kto woli. A ja właśnie zabieram się za główne danie. Smacznego!

Frederik Pohl "Kupcy wenusjańscy i inne opowieści", tłumaczenie Jolanta Pers, Solaris, 2003, s.200.

czwartek, 16 marca 2017

"Absolutnie" Wojciech Młynarski



Absolutnie

Spokojnego nie znam dnia,
na czczo spalam pety dwa
I herbaty tak jak trza
nie posłodzę,
Po asfalcie czy przez piach,
gładko czy po kocich łbach,
Taki mi się trafił fach,
życie w drodze.

czwartek, 26 stycznia 2017

"Potok życia mnie porwał"

List Sławomira Mrożka do Stanisława Lema
 
Warszawa, 29 lipca 1961 roku
 
Szefie,
jest to raport spóźniony. Potok życia mnie porwał. Gdyby Homer był moim znajomym, tobym zadzwonił do niego i poprosił, żeby Ci opisał, jak to podczas przejazdu, w Toruniu, spalił mi się regler w samochodzie i jak przez sześć dni nie wracałem do Warszawy, tylko jeździłem, pociągami, podwodami, okazjami, po Polsce, wiele miast widziałem i wiele przeżyłem, żeby regler ten dostać. Pogoń na przestrzeni 1000 km, 4000 zł wydane, wiele dużych miast zwiedziłem. Zdrowie straciłem, zdolność formułowania mnie zawodzi. Próg frustracji mi się obniżył, stres ogromny.

wtorek, 24 stycznia 2017

Człowiek, który pamiętał przyszłość


„Czy był szalony? Bez wątpienia. Gdyby był normalny, nie byłby geniuszem” – Lech Jęczmyk

Biografia jednego z największych prozaików minionego stulecia, zwanego Salvadorem Dalí świata literatury, autora najosobliwszych opowieści fantastycznonaukowych, jakie widział świat. Philip K. Dick żył w okresie obfitującym w wielkie wydarzenia, jak Wielki Kryzys, II wojna światowa, pierwsze loty w kosmos czy rewolucja informatyczna. Napisał kilkadziesiąt powieści, na których odcisnęły one wyraźne piętno. Anthony Peake jednak ukazuje w tej książce nie tylko niezwykłego pisarza, ale i niezwykłego człowieka, kroczącego wąską ścieżką między geniuszem i szaleństwem. Szczególnie zaintrygowały go zdarzenia z życia Dicka, które mogą świadczyć, że – jak bohaterowie jego książek – miał on dar prekognicji, pamiętał swoją przyszłość…

niedziela, 8 stycznia 2017

Dzień z życia pisarza: Terry Pratchett (2)

SOBOTY

Britain in a Day (Terry Pratchett opisuje swoją typową sobotę), „Radio Times”, 12 listopada 2011

Budzę się. To ważne. Jest sobota, dla wielu ludzi tradycyjny dzień odpoczynku. Dla mnie jednak są tylko dwa rodzaje dni: takie, kiedy jest na miejscu Rob Wilkins, mój asystent, i takie, kiedy go nie ma.
Ogólnie biorąc, piszę codziennie, uwzględniając tylko zobowiązania rodzinne; dzisiaj piszę pierwszy szkic nowej książki, co jest przyjemne, więc leżę w łóżku i cieszę się stukaniem czajnika, gotów na pierwszą herbatę dnia. Potem idę do łazienki, biorę prysznic, przycinam wąs i sortuję poranne tabletki, głównie na ciśnienie, w tej chwili już całkiem pod kontrolą. Z pozostałych trzech jedna zwalcza okazjonalne ataki lumbago, a dwie pozostałe stają między mną i nieubłaganym postępem alzheimera.

sobota, 7 stycznia 2017

Eckhart Tolle "Nowa Ziemia"



Nowa Ziemia została uznana za najprostszy i najskuteczniejszy przewodnik wewnętrznej przemiany i odnowy. Oprah Winfrey włączyła ją do swego Klubu Książki i książka stała się znana na całym świecie. W dyskusjach, które Oprah prowadziła z udziałem autora na swoim portalu internetowym, uczestniczyło kilkanaście milionów czytelników!