piątek, 14 września 2012

Więzy rodzinne

Pocztówka z Wenecji z 1904r.
Tak nienawidzą ciotki Angustias, że nawet podczas wakacji usiłują dać jej to do zrozumienia. Zaledwie rodzina rozjedzie się na wakacje — zalew kolorowych pocztówek, a w ich braku nawet czarnobiałych, co do jednej pełnych wymysłów. Z Rosario, z San Andrśs, z Chivilcoy, z rogu Chacabuco i Moreno, listonosze po sto razy dziennie, ciotka Angustias zachwycona. Nigdy nie opuszcza domu, lubi spędzać czas na patio, gdzie cała szczęśliwa czeka na pocztę. Rodzaje pocztówek: „Cześć ohydo, niech cię grom spali — Gustaw". „Pluję na ciebie — Józefina, „Niech ci kot obszcza pelargonie — siostrunia". I tym podobne.
Ciotka Angustias wstaje skoro świt i czatuje na listonoszy, którym daje solidne napiwki. Czyta odkrytki, podziwia zdjęcia, znowu je odczytuje. Wieczorem wydobywa album i starannie umieszcza w nim całodzienny plon, tak by było widać pozdrowienia. „Kochanieńcy, ile to mi się naprzysyłają tych pocztówek", myśli ciotka Angustias, „na tej krówka, a na tej kościółek, na tej jezioro Treful, a na tej bukiet kwiatów", i ogląda je ze wzruszeniem i w każdą wbija szpileczki, żeby nie uciekły z albumu, przy czym nie wiadomo czemu szpileczka zawsze przebija podpis na kartce.

Julio Cortazar "Więzy rodzinne" [z]: tegoż "Opowiadania o Łukaszu", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982, s. 28-29.

5 komentarzy:


  1. wcale się ciotuni nie dziwię, bo jak się ciotunię nazywa ohydą, to nic dziwnego, że ciotunia później uprawia pocztówkowe voodoo ;-))

    pocztówka bardzo mi się podoba. to zdjęcie w poprzednim wpisie jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych Opowiadaniach o Łukaszu, jak kiedyś czytałem w posłowiu tłumaczki, jest sporo z samego Cortazara, jego śmiesznostek, fobii, zwyczajów, to wyjątek, ale też ta książka była jego ostatnią, może dlatego. Cieszę się, że się podoba pocztówka, lubię wszystko co stare. Zdjęcie z poprzedniego wpisu to efekt działalności na FB, czasem wspaniałe rzeczy można tam znaleźć. Nie pytałem autora o pozwolenie, ale jak już wiesz lubię wszelkie ryzyko, gdy adrenalina bucha i ciało wie, że żyje, szczególnie uwielbiam skoki na bungee w kopalni soli w Wieliczce:) A zatem mam spore szanse na przeżycie ataku wzmiankowanego wcześniej autora owej wspaniałej i zaszczyt mu przynoszącej fotografii.

      Usuń
    2. ,,Opowiadania o Łukaszu" przy pierwszym czytaniu nie bardzo do mnie trafiły, bo byłam wówczas za młoda ( liceum) dopiero później je doceniłam. Chądzyńska wykonała kawał dobrej roboty tłumacząc Cortazara. a masz ,,Prozę z obserwatorium"? (WL, 1986)

      podzielam Twoją miłość do staroci :)


      w skoki jestem skłonna uwierzyć, aczkowiek z oporami, bo mi do Ciebie nie pasują. jakiś mam dysonans poznawczy: bibliotekarz i bungee? sam chyba czujesz, że coś tu nie gra ;-)) no ale załóżmy. jednak z Wieliczką to już mnie na pewno nabierasz, bo tam jest za nisko!

      bungee...! i jak zrozumieć facetów :P

      ech, życie! :)

      Usuń
    3. Rzeczonej książki niestety nie mam i, o zgrozo!, chyba nawet o niej nie słyszałem. Pora umierać:(

      Emmo, musisz wiedzieć jedno, że bardzo często żartuję i czego nie lubi moja żona, żarty te wyglądają na najprawdziwszą prawdę, że zacytuję klasyka:) Mówię coś z poważną miną i nie wiadomo czy żartuję:)

      Oczywiście już kiedyś mnie rozgryzłaś, co nie jest zbyt trudne, więc się nie chwal:) Jestem dzieckiem strachem podszytym, nie lubię samochodów, samolotów i ludzkich tłumów. Uważam, że są niebezpieczne. Lubię otwarte przestrzenie i kontakt z naturą. Jednocześnie nie bardzo chciałbym wychodzić z domu:) I jak tu zrozumieć takiego dziwaka. A z tą Wieliczką to zupełna prawda, kiedyś urządzono tam skoki w jakiejś jaskini i jeden z uczestników tak się wypowiedział po skoku jak ja w poprzednim komentarzu. Nie rozumiem niektorych ludzi.

      Usuń
    4. nie masz ,,Prozy z obserwatorium?? ha! wreszcie Cię na czymś zagięłam.



      1:0 dla Emmy :))

      choć obawiam się, że ta przewaga jest jednorazowa, bo znam zawartość Twojej skrzynki z literackimi skarbami.


      jestem skłonna uwierzyć w każde szaleństwo płci męskiej, bo mój mąż uwielbia różne wariactwa typu snowboard i skoki spadochronowe. a dla mnie jazda na łyżwach to już sport ekstremalny :) w moim wydaniu jest to jazda figurowa, tylko figury przeze mnie wykonywane nie mieszczą się w kanonie tej dyscypliny np. gwałtowne wymachy ramionami w tył - dla osłony własnego rewersu w chwili kontaktu z lodem :))

      Usuń