wtorek, 31 grudnia 2013

"War is over if you want it"

Źródło

Happy Xmas (War Is Over)

So this is Christmas.
And what have you done ?
Another year over
and a new one just begun.
And so this is Christmas.
I hope you have fun,
the near and the dear ones,
the old and the young.
A very merry Christmas
and a happy new year.
Let's hope it's a good one
without any fear.

"Czarodziej rozumiany jako sinusoida wykonana z cynfolii"

AS z rękawa: Pleno titulo 

Zanim usiądziemy do pisania książki, należy wymyślić tytuł. Stanowczo odradzam bałamutną szkołę, głoszącą, że tytuł należy wykoncypować dopiero po napisaniu książki tak, aby pasował do treści. Po pierwsze, czasami do napisanej treści absolutnie nic nie pasuje. Po drugie, istnieje coś takiego jak kanon.

Tytuł książki fantasy bezwzględnie musi składać się z dwóch wyrazów. Pojawili się ostatnio koryfeusze fantastyki, którzy wykpiwają tytuły typu "rzeczownik z dopełniaczem" i radzą młodym adeptom zrywanie z tym banalnym schematem. Są to rady głupie, nie bójmy się tego powiedzieć. Tytuł składający się z dwóch słów to tradycja i ukłon w stronę klasyków gatunku i zarazem sygnał, że książka należy do fantasy, a nie do Nowej Fali czy innej fantastycznej awangardy. Swego czasu dziwaczne tytuły były bowiem czymś w rodzaju sztandaru nowofalowców, którzy za wszelką cenę chcieli wyłamywać się ze schematów i epater le bourgeois, dzięki czemu powstał nowy schemat. Gdy spojrzało się na tytuł "Time Considered as a Helix of Semi-precious Stones" albo "We, in Some Strange Power's Employ, Move on a Rigorous Line", "I Have No Mouth But I Must Scream", "The Beast That Shouted Love at the Heart of the World" względnie "Czy to pan zamawiał tortury?" - to wiedziało się z miejsca: awangardzista. 

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Już czas na sen

Jeremi Przybora

Już czas na sen

Dobranoc, dobranoc mężczyzno
Zbiegany za groszem jak mrówka
Dobranoc, niech sny Ci się przyśnią porosłe drzewami w złotówkach
Złotówki jak liście na wietrze czeredą unoszą się całą
Garściami pakujesz je w kieszeń a resztę taczkami w P.K.O.
Aż prosisz by rząd ulżył Tobie i w portfel zapuścił Ci dren
Dobranoc, dobranoc mój chłopie już czas na sen

niedziela, 29 grudnia 2013

Pantofelki z flądry

– Słyszałeś pan, panie Krówka, podobnież mamy w te zimę nosić buty z rybiej skóry.
– Co pan mówisz?
– To, co pan słyszysz. Już w Gdyni garbarnie otworzyliśmy, gdzie się węgorze, dorsze i insze sardynki na chrom i giemze przerabia. Ryba, panie szanowny, w ogóle karierę po wojnie u nas robi. Dawniej najwyżej w wilię wrąbałeś pan kawałek szczupaka po żydowsku, a przy piątku dzwonko „katolika” z cybulką tylko i wyłącznie przez szaconek dla postu. A teraz stale i wciąż rybę się opycha.
– Bo teraz krugom post – trzy razy na tydzień piątek.
– Ryba głowe do inicjatywy prywatnej podobnież wyrabia.
– Ale na buty po mojemu kwalifikacji nie posiada.
– Mówisz pan jak żłób z prowincji, któren gazet nie czytuje. Z węgorza – węża na damskie pantofelki podobnież takiego robią, że niech się najdziksza afrykańska żmija schowa. Z wędzonego łososia masz pan znowuż dla żony kapcie w kolorze cielistem do różowej sukni na lato. Z sardynek i szprotek obuwie dziecinne.

sobota, 28 grudnia 2013

Kobiece serce

John Eldredge
"Przekonałem się, że także w sercu kobiety znajdują się trzy istotne pragnienia, które nie są całkiem odmienne od męskich, a jednak pozostają wyraźnie kobiece. Nie każda kobieta pragnie stoczyć walkę, ale każda chce, by o nią walczono. Wsłuchajcie się w tęsknotę niewieściego serca: nie tylko chce być zauważona — chce być upragniona. Chce, by się o nią starano. „Chciałabym po prostu być dla kogoś najważniejsza", powiedziała mi pewna przyjaciółka po trzydziestce. Jej marzenie z dzieciństwa o rycerzu w lśniącej zbroi, przybywającym, by ją uratować, nie jest tylko dziewczęcą fantazją, ale rdzeniem jej niewieściego serca, życiem, do którego — jak wie — została stworzona. Tak więc Zach w Oficerze i dżentelmenie wraca do Pauli, Frederick w Małych kobietkach wraca do Jo, a Edward w Rozważnej i romantycznej wraca, by wyznać Eleonorze swoją wiecznie żywą miłość.

piątek, 27 grudnia 2013

Odnaleźć własne serce

„Tryb życia, jaki prowadzi współczesny mężczyzna, jest sprzeczny z tym, co podpowiada mu serce. Niekończące się godziny przed ekranem komputera, spotkania, notatki, telefony. Świat biznesu wymaga od mężczyzny, żeby był on efektywny i punktualny. Polityka przedsiębiorstwa nastawiona jest na jeden cel: chodzi o to, by zaprząc mężczyznę do pługa i sprawić, by produkował. Jednak dusza nie chce być zaprzężona! Ona nic nie wie o zegarach odmierzających dniówki ostatecznych terminach czy wykazach zysków i strat. Tęskni za pasją, za wolnością, za życiem. Mężczyzna musi czuć rytm ziemi, musi mieć pod ręką coś namacalnego - ster, szorstką linię albo po prostu łopatę. Czy mężczyzna potrafi spędzać całe dnie tak, by zawsze mieć czyste i przycięte paznokcie? Czy o tym właśnie marzy chłopiec? [...]

Być poetą



Być poetą

Życie dawno mnie nauczyło,
że muzyka i poezja
są czymś najpiękniejszym na świecie,
co życie mogło nam dać.
Oprócz miłości oczywiście.

W starych wypisach,
wydanych jeszcze za c.k. Austrii,
w roku, w którym umarł Vrchlický,
wyszukiwałem rozpraw o poetyce
i ozdobnikach poetyckich.

czwartek, 26 grudnia 2013

Żona Wacia

Natalia i Konstanty Ildefons Gałczyńscy, 1947 rok

Żona Wacia
 

Cześć wam. Proszę o spokój. Jestem żona Wacia, prześladowanego wieszcza. Byli trzej bracia: Wacio, Gucio i Pucio - i wszyscy tworzyli, Wacio z wszystkich najdłużej, do ostatniej chwili. Lecz właśnie pióro złamał, o tak! i wbił w ścianę; wchodzę: kanapa - Wacio - i pióro złamane. Więc chciałam pióro skleić, Wacio dał znak brwiami, że nie, że już nie trzeba. I rzekł: "Taaak". I zamilkł. Na podłodze, koło miednicy, leżał w strzępach ostatni dramat Wacia pt. "Trąba", dziesięć aktów, a wszystko własną Wacia ręką. Lecz oni powiedzieli, że nie ma wydźwięku - więc Wacio wziął te akty, wsadził do kieszeni i poszedł ulicami pod deszczem jesieni, pośród tych złotych liści, przez tych wichur popęd, z kilową łzą na rzęsach, tragiczny jak Szopen. 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wesołych Świąt!



Życzę Wam radosnych, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, rodzinnej atmosfery przy świątecznym stole, wspaniałych prezentów pod choinką oraz wielu literackich odkryć w nadchodzącym 2014 roku.

piątek, 20 grudnia 2013

Postęp techniczny

"Ojciec ubóstwiał postęp techniczny i co miesiąc, wracając z Pragi, dokąd jeździł do Centrum Przemysłu Browarniczego, przywoził zawsze jakiś nowy wynalazek. Raz przywiózł grzałkę do kawy, taką spiralę z wtyczką do prądu elektrycznego, kiedy indziej lampę kwarcową. To znów hermetyczny garnek do gotowania jajek albo elektryczny młynek do kawy. Potem z kolei szybkowar, walizeczkę pełną instrumentów wytwarzających lecznicze prądy fulguracyjne i aparat do prostowania nosa.
 
Jednakże każdy z tych wynalazków miał swoje wady.

Kiedy ugotowało się kawę w wodzie doprowadzonej do temperatury wrzenia rozgrzaną spiralą, to spirala wchłonęła tyle innych zapachów kuchennych, że kawa nie była smaczna; lampa kwarcowa opalała ciało, tak że tatuś łuszczył się jak francuskie ciasto. Hermetyczny garnek do gotowania jaj należało wyłączyć nie co do minuty, ale co do sekundy. No i stało się, że pękł i ciśnienie trzepnęło pięciu jajami o sufit, i na suficie powstała dekoracja, której nie dało się zeskrobać, no i te schnące jajeczka wydzielały okropny zapach, taki sam, jak kiedy raz na kwartał któryś z kotów zesrał się pod łóżkiem. 

Autobiografia

Jaroslav Seifert

Autobiografia 

Kiedy czasem opowiadała o sobie,
moja matka mówiła:
„Moje życie było smutne i ciche,
chodziłam na palcach.
Ale kiedy wpadałam w złość
i tupałam nogą,
zaczynały cichutko podzwaniać na półkach
filiżanki po mamusi,
I musiałam się, chcąc nie chcąc, uśmiechnąć”.

czwartek, 19 grudnia 2013

Lokatorzy Hotel des Trois Moineaux

"W hotelu mieszkali dziwaczni osobnicy. Paryskie dzielnice slumsów wabią takich ludzi — ludzi, którzy zostali dotknięci samotnością i na wpół popadli w obłęd; którzy już nawet przestali udawać, iż są normalni czy też przyzwoici. Nędza zwalniała ich od konieczności przestrzegania obowiązujących norm zachowania, tak jak posiadanie pieniędzy zwalnia od pracy. Niektórzy z lokatorów prowadzili życie tak osobliwe, że doprawdy trudno nawet je opisać. 

Tacy na przykład Rougiersowie, para starych łachmaniarzy karzełkowatej postury parających się niezwykłym handlem. Sprzedawali pocztówki na Boulevard St Michel. Cały dowcip polegał na tym, iż znajdowały się one w zapieczętowanych pudełkach, tak jak zdjęcia pornograficzne, choć w rzeczywistości przedstawiały fotografie zamków nad Loarą; nabywcy odkrywali to poniewczasie i oczywiście nigdy nie zgłaszali reklamacji. Państwo Rougiersowie zarabiali około stu franków tygodniowo i dzięki ścisłemu reżimowi oszczędnościowemu zawsze pozostawali na wpół głodni, na wpół nietrzeźwi. W ich pokoju było tak brudno, że fetor tego brudu wyczuwało się już piętro niżej. Madame F. utrzymywała, że żadne z obojga Rougiersów od czterech lat nie zdejmowało ubrania.

Inteligencja

Eustachy Rylski

"Pochlebiam sobie, że wszędzie czuję się w mniejszości, jak każdy inteligent, którym od czasu do czasu, mam nadzieję, bywam. Ale inteligencja to w moim rozumieniu bardziej kategoria etyczna niż intelektualna. Każdy człowiek o niezawodnym instynkcie moralnym jest inteligentem, dlatego nie tylko w Polsce występuje w ilościach śladowych. W którymś z wywiadów mówiłem, że potrafię sobie wyobrazić menela z Dworca Centralnego, który jest inteligentem i profesora uniwersytetu, który nim nie jest. Wykształcenie, erudycja, stanowisko, sukcesy, pozycja społeczna nie mają tu nic do rzeczy. Inteligent to sól każdej ziemi, jej absolutnie niezbędny mikroelement, ale nie jest i nigdy nie był żadną warstwą lub klasą społeczną. Inteligencja z samej swojej natury nie jest w stanie stworzyć żadnej klasy, bo nie łączą jej bieżące interesy życiowe. Jest rozproszona i introwertyczna, mylona z często z klasą średnią lub absolwentami wyższych uczelni. To jest nieporozumienie upokarzające inteligencję. Ona ma swój etos, swój sens, swoją tradycję i swój wdzięk, ale żadnego realnego wpływu na państwo. Nic a nic."

Eustachy Rylski (w rozmowie z Dorotą Wodecką), Patriotyzm bardzo umiarkowany, [w:] Dorota Wodecka, Polonez na polu minowym, Agora, Warszawa 2013, s. 45-46.

Źródło: Kocham, lubię, szanuję


"Typowa paryska dzielnica biedoty"

George Orwell

15 października 1934 

"Rue du Coq d'Or, Paryż, godzina siódma rano. Z ulicy słychać wściekłe, ochrypłe wrzaski. Madame Monce, właścicielka niewielkiego hoteliku z naprzeciwka, wyszła na chodnik, żeby zwymyślać lokatorkę z trzeciego piętra. Na bose stopy wzuła saboty, siwe włosy opadają jej na ramiona. 

Madame Monce: — Sacree Salope! Ile razy ci powtarzałam, żebyś nie rozgniatała pluskiew na tapetach? Kupiłaś sobie ten hotel, czy co? Dlaczego nie wyrzucasz pluskiew przez okno, tak jak inni? Espece de trainee! 

środa, 18 grudnia 2013

"Tylko raz widziałem słońce tak krwawe"

Jaroslav Seifert z córką Janą, 1931


***

Tylko raz widziałem
słońce tak krwawe.
A potem już nigdy.
Złowieszczo toczyło się ku horyzontowi
i wydawało się,
że ktoś kopnięciem otworzy wrota piekieł.
Spytałem w obserwatorium astronomicznym
i wiem już dlaczego.

Piekło znamy, jest wszędzie
i chodzi na dwóch nogach.
Lecz raj?
Być może raj to nic innego,
jak uśmiech,
na który czekaliśmy od dawna,
i usta,
które szepną nasze imię.

A potem ta krótka zawrotna chwila,
kiedy wolno nam zapomnieć
o tym piekle.

Jaroslav Seifert

tł. Andrzej Czcibor - Piotrowski

Źródło: Silva Rerum

Źródło zdjęcia: Wikipedia


wtorek, 17 grudnia 2013

Prawo Jante

Aksel Sandemose, 1934

Prawo Jante - pojęcie stworzone przez norweskiego pisarza pochodzenia duńskiego Aksela Sandemose’a w noweli „Uciekinier w labiryncie” (En flyktning krysser sitt spor, 1933), gdzie przedstawia fikcyjne, duńskie miasteczko Jante. Wśród jego społeczności obowiązuje zasada, która rządzi zachowaniem mieszkańców: „Nikt nie jest kimś specjalnym. Nie próbuj wyróżniać się ani udawać, że jesteś pod jakimkolwiek względem lepszy od innych”.

Kot


The Cat
Ogden Nash

You get a wife, you get a house,
Eventually you get a mouse.
You get some words regarding mice,
You get a kitty in a trice.
By two a.m. or thereabouts,
The mouse is in, the cat is out.
It dawns upon you, in your cot,
The mouse is silent, the cat is not.
Instead of kitty, says your spouse,
You should have got another mouse.


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Sam na sam z kotem Iwanem


"Dotrzymuję towarzystwa kotu Iwanowi, który nie lubi jeździć na wakacje. Siedzę zatem w Warszawie i znoszę fanaberie rozwydrzonego bydlaka. Wczoraj przyszła pani posprzątać. ale ten egocentryczny cham nie znosi sprzątania. Coś mu się w tym cywilizowanym obrządku nie podoba. Więc zamknąłem go w pokoju Ani, żeby nie rozszarpał sprzątaczki. Wracam po obiedzie i od razu słyszę wściekłe wrzaski. W pokoiku panieńskim nieszczęsnej Ani kupa tragicznych ruin. Całe pomieszczenie zdemolowane. Na środku podłogi zimowa czapka Marysi wypełniona po brzegi szczynami, wielka kałuża obok. Wycinane cały rok z różnych pism zdjęcia idolów piosenkarskich pozrywane ze ścian i totalnie zniszczone. Rozjuszony zwierz stoi na tylnych łapach i wali pięściami w szkło drzwi.

niedziela, 15 grudnia 2013

75 książek, które warto znać wg POLITYKI




Literatura światowa

Margaret Atwood „Ślepy zabójca”
Paul Auster „Księga złudzeń”
Alessandro Baricco „Ocean morze”
Roberto Bolańo „Dzicy detektywi” 
John Maxwell Coetzee „Hańba” 
Umberto Eco „Cmentarz w Pradze” 
Jonathan Safran Foer „Wszystko jest iluminacją”
Wasilij Grossman „Życie i los”
Khaled Hosseini „Tysiąc wspaniałych słońc” 
Michel Houellebecq „Mapa i terytorium” 
Jonathan Littell „Łaskawe”
Mario Vargas Llosa „Marzenie Celta” 
Javier Marias „Twoja twarz jutro”
Cormac McCarthy „W ciemność” 
Ian McEwan „Pokuta”
Alice Munro „Uciekinierka”
Amos Oz „Opowieść o miłości i mroku”
Haruki Murakami „Kronika ptaka nakręcacza”
Chuck Palahniuk „Fight Club. Podziemny krąg” 
Orhan Pamuk „Muzeum niewinności” 
Wiktor Pielewin „Generation P”
Philip Roth „Amerykańska sielanka”
W.G. Sebald „Wyjechali”
Zeruya Shalev „Mąż i żona”
Zadie Smith „O pięknie”
Dubravka Ugrešić „Czytanie wzbronione”

"Nie ma ta­kiej oko­licz­ności, w której czy­ta­nie by szko­dziło"

18 lip­ca 2012

Na szczęście nie stra­ciłem za­pału do li­te­ra­tu­ry, na szczęście nie za­po­mniałem (za­nik, wi­dać, idzie inną drogą) za­sad rze­miosła. Jed­na z naj­ry­zy­kow­niej­szych i za­ra­zem naj­trud­niej oba­lal­nych brzmi: żeby na­pi­sać do­bry wiersz, trze­ba prze­czy­tać do­bry wiersz. Re­guła – ma się ro­zu­mieć – do­ty­czy wszyst­kich ga­tunków li­te­rac­kich. Żeby na­pi­sać dobrą po­wieść, opo­wia­da­nie czy in­ny so­net, trze­ba ta­kie rze­czy czy­tać, czy­tać i jesz­cze raz czy­tać.

Na­pi­sałem od­ru­cho­wo, iż jest to jed­na z naj­ry­zy­kow­niej­szych za­sad – wy­co­fuję się z te­go szczy­to­wa­nia. Ry­zy­ko w tym – jak i w licz­nych in­nych przy­pad­kach – do­ty­czy wyłącznie gra­fo­manów. „W cza­sie pi­sa­nia ni­cze­go nie czy­tam, pragnę za­cho­wać całko­witą nie­za­leżność, ab­so­lutną wier­ność so­bie, ni­cze­go nie czy­tam, al­bo­wiem za wszelką cenę pragnę uniknąć czy­je­go­kol­wiek wpływu” – wy­zna­je je­den z dru­gim nie­bo­rak i nie za­uważa, jak sa­mobójcze jest to wy­zna­nie. Prze­cież „czyjś wpływ” – oby jak naj­wy­ra­zist­szy – prze­ważnie jest je­dyną szansą nieszczęśni­ka, na ogół tyl­ko to co za­pożyczo­ne, al­bo wręcz tyl­ko to co od­pi­sa­ne, mie­wa w je­go tekście jakąś war­tość.

piątek, 13 grudnia 2013

Dzięki Bogu już weekend



Week-end

Słów obcych, gdy można je zastąpić polskimi, należy oczywiście unikać. Ale tworzenie nowych nie zawsze daje dobre wyniki. nie podoba nam się wprawdzie angielski "week-end" ("łykend" jak mówią pijący) i radzi byśmy zastąpić go jakimś polskim odpowiednikiem ale...

czwartek, 12 grudnia 2013

List do dziewczyny na ławeczce




List do dziewczyny na ławeczce

nie wiesz tego
co ja już wiem
nie wiesz jak męczy
za krótki sen
przerwany o czwartej nad ranem
przez myśli ciężkie
niechciane

ja mam męża i futro
ale ciebie nie trwoży jutro

zapomniałam jak to jest
mieć rude włosy i gest
zapomniałam jak się gra w zielone
jak w parku smakuje wino czerwone

blaszany pierścionek – zgubiłam
miałam cię wyśnić – nie śniłam

za tamten śmiech bez przyczyny
za myśli bez grzechu i winy
oddam samochód
nawet jutro
zabierz kolczyki
i futro

daj mi ławeczkę gołębie i deszcz
który padał
gdy miałam lat dwadzieścia
i nie musiałam szukać
powodów do szczęścia

Ewa Kaczówka

Źródło: Pisarze.pl

środa, 11 grudnia 2013

"Przymus bycia szczęśliwym tylko komplikuje życie"

Chciałem dzisiaj zamieścić fragment opowiadania Joyce Carol Oates "Where Are You Going, Where Have You Been?", jednego z lepszych opowiadań jakie w życiu czytałem, bardzo mrocznego, gotyckiego, pomimo, że właściwie na pozór nic strasznego tam się nie dzieje. Oates dedykowała je Bobowi Dylanowi, ponieważ do jego napisania skłoniła ją piosenka Dylana "It's All Over Now, Baby Blue". Główną zaś inspiracją były trzy morderstwa jakie miały miejsce w Tucson, Arizona popełnione przez Charlesa Schmida, a opisane w magazynie Life w artykule Dona Mosera z 4 Marca 1966 roku. Niestety nie ma tego opowiadania w języku polskim, przynajmniej w sieci. W oryginale można je znaleźć w wielu miejscach, między innymi na stronie domowej autorki, o TUTAJ. Ale pomyślałem sobie o prawach autorskich i zrezygnowałem.

wtorek, 10 grudnia 2013

Najczęściej niedokańczane książki wg użytkowników Goodreads


Największy na świecie serwis społecznościowy dedykowany miłośnikom literatury Goodreads opublikował listę najczęściej niedokańczanych przez użytkowników książek oraz powody, dla których zwykle rezygnują z lektury.

Listę pięciu najczęściej odkładanych książek opracowano na podstawie pozycji, które użytkownicy umieszczali na swoich wirtualnych półkach jako „nieukończone” albo „porzucone”. Przedstawia się ona następująco (wraz z najpopularniejszymi uzasadnieniami):

1. J. K. Rowling „Trafny wybór”. Powód: oczekiwano czegoś innego (zwykle rozczarowani czytelnicy tłumaczyli, że książka jest zupełnie inna od Harry’ego Pottera).

"Monotonia, nuda, śmierć"


Człowiekowi osłoniętemu przed burzami tego świata, wydelikaconemu duchowo, wydaje się, że żyje. Potem czyta książkę (na przykład Kochanka lady Chatterley), wyjeżdża gdzieś albo porozmawia z Richardem i odkrywa, że wcale nie żyje, lecz pogrążony jest w śnie zimowym. 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Książki mojego dzieciństwa (2)

Kiedy myślę o okresie szkoły podstawowej, pierwsze co przychodzi mi do głowy, to książki nieodżałowanego Edmunda Niziurskiego. Miałem chyba wszystkie jakie napisał, bowiem zajmowały prawie całą półkę w mojej biblioteczce. Były dla mnie naprawdę bardzo ważne. Czytałem je na okrągło siedząc w swoim pokoju, poprawiały mi humor, gdy było mi smutno lub gdy byłem chory. 

"Kołomyja elementarna"

Co było takiego w książkach Niziurskiego? Po pierwsze: absurdalny, bardzo często czarny, humor słowny i sytuacyjny. Rzeczywistość pokazywana oczami dziecka, które przeżywało często sensacyjne przygody. Szkoła przedstawiana była jako miejsce opresyjne, ale z humorem. Bardzo mi się to podobało, tak właśnie widziałem szkołę. Dzisiaj są inne czasy, inne dzieci i takiej szkoły już nie ma. Wiem coś o tym, bo przez kilka lat pracowałem w szkole. Po drugie: specyficzny styl narracji i język. Bardzo charakterystyczne dla Niziurskiego są znaczące czy groteskowe nazwiska i imiona, np. Wieńczysław Nieszczególny, Chryzostom Cherlawy, Cymeon Maksymalny, Zygmunt Gnacki, Gustaw Cykorz itp. oraz to, że bohaterowie mówią mieszanką slangu młodzieżowego i wyszukanego języka naukowego.

"Pisarze nigdy nie powinni rozmawiać z dziennikarzami"

Salgood Sam, Paul Auster
Fragment ostatniej książki  Paula Austera "Sunset Park", jednego z moich ulubionych pisarzy. Książki, której w całości niestety jeszcze nie czytałem, ale sądząc po fragmentach Auster jest w znakomitej formie.

"6 lutego. Pisarze nigdy nie powinni rozmawiać z dziennikarzami. Wywiad jest zdewaluowaną formą literacką, która niczemu nie służy oprócz tego, że upraszcza rzeczy, które nigdy nie powinny zostać uproszczone. Renzo to wie, a ponieważ jest człowiekiem działającym na podstawie tego, co wie, przez lata trzymał język za zębami, lecz na kolacji, którą zjedli godzinę temu, poinformował cię, że dużą część popołudnia spędził na mówieniu do dyktafonu, opowiadając na pytania zadane mu przez młodego pisarza tworzącego opowiadania, który ma zamiar opublikować jego wypowiedź, jak tylko zostanie zredagowana, i Renzo wyraził na to zgodę. Nadzwyczajne okoliczności, powiedział, gdy spytałeś go, dlaczego to zrobił. [...]

niedziela, 8 grudnia 2013

Książki mojego dzieciństwa (1)

Książki są, i zawsze były, dla mnie bardzo ważne. Teraz jednak wydaje mi się to bardzo dziwne. Nie miałem bowiem ojca, a cóż dopiero czytającego ojca, moja mama nie lubiła czytać, a w domu nie było właściwie żadnych książek. Nijak się to ma do opowieści wielu znanych mi osób, którzy uwielbiają książki i dużo czytają. Ich stały element, to mole książkowe w rodzinie i/lub ich biblioteczki. 

czwartek, 5 grudnia 2013

Przekwinty


Po polsku

Antoni Lange dowiódł kiedyś, że można napisać najczystszą polszczyzną -  i zostać nie zrozumianym. Oto jego sławny dowód, cytowany w Myśli Niepodległej Andrzeja Niemojewskiego w r. 1906:

PRZEKWINTY

Śród kieretni kszcie wangroda!
Pod jabrzędów charaziną
Stoi gryfna brzana mloda - 
Z ócz jej śluzy plosem ryną.
Ni feteciem ani kwieciem
Ani jaklą - ochajona - 
Po zamorach - stoi w gzorach - 
Ostorniała i zaćmiona.

wtorek, 3 grudnia 2013

75 książek, które powinien przeczytać każdy facet


Lista znaleziona w sieci  na stronie "75 książek dla niego" o TUTAJ. Do każdej pozycji dołączony jest jej opis, krótkie streszczenie. Autor listy we wstępie pisze o niej tak:

"Książkowe, niezbęde pozycje z którymi powinien zetknąć się każdy mężczyzna: lista pra­­­wdopodobnie niekompletna, stronnicza, bazująca na wybitnych dziełach literatury światowej. Tematy zawarte w poszczególnych powieściach pomogą Ci lepiej zrozumieć istotę pewnych spraw, ukształtować poglądy na politykę, religię, miłość itd. a także stać się inspiracją do kreatywnych działań. Miłej lektury!"

niedziela, 1 grudnia 2013

Podpórki do książek

Macie problem z przewracającymi się książkami? Przewalają się na półce, gdy którąś z nich chcecie wyciągnąć. Nie chcą stać tak jak byście tego sobie życzyli. Nie możecie też ich postawić na eksponowanym miejscu w dowolnym pomieszczeniu. Znalazłem rozwiązanie. Dzięki Emmie odkryłem fajną stronę decomania, a tam wpis o podpórkach do książek. Pasją autorki tej strony jest design, projektowanie i tworzenie pięknych przedmiotów codziennego użytku. Zobaczcie sami jak pięknie mogą wyglądać książki. Te podpórki to prawdziwe dzieła sztuki, poza tym są bardzo praktyczne. Jedna ciekawsza od drugiej, trudno wybrać tę najładniejszą. Myślę, że znajdziecie coś dla siebie.


sobota, 30 listopada 2013

"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

Charles Bukowski w ogrodzie japońskim
w Huntington Library, San Marino

"Wszędzie panuje chaos. Ludzie po prostu rzucają się na wszystko w zasięgu ręki: komunizm, zdrową żywność, zen, surfing, balet, hipnozę, terapię grupową, orgie, rowery, zioła, katolicyzm, podnoszenie ciężarów, podróże, ucieczkę od rzeczywistości, wegetarianizm, Indie, malarstwo, rzeźbę, pisanie, komponowanie, dyrygenturę, wyprawy z plecakiem, jogę, kopulację, hazard, alkoholizm, wędrówki bez celu, mrożony jogurt, Beethovena, Bacha, Buddę, Chrystusa, samobójstwo, szyte na miarę garnitury, podróże odrzutowcem do Nowego Jorku, dokądkolwiek… Te fascynacje zmieniają się nieustannie, mijają, ulatują bez śladu. Ludzie po prostu muszą znaleźć sobie jakieś zajęcia w oczekiwaniu na śmierć. To chyba dobrze, że istnieje jakiś wybór."

Źródło: Kobiety, tłum. Lesław Ludwig

piątek, 29 listopada 2013

"Życie zawsze przypomina szkic"

Milan Kundera

„Człowiek przeżywa wszystko po raz pierwszy i bez przygotowania. To tak, jakby aktor grał przedstawienie bez żadnej próby. Cóż może być warte życie, jeśli pierwsza próba już jest życiem ostatecznym? Dlatego życie zawsze przypomina szkic. Ale nawet szkic nie jest właściwym określeniem, bo szkic jest zawsze zarysem czegoś, przygotowaniem do obrazu, gdy tymczasem szkic, jakim jest nasze życie, jest szkicem bez obrazu, szkicem do czegoś, czego nie będzie.”

Milan Kundera, czeski i francuski pisarz i eseista.
 

czwartek, 28 listopada 2013

"Jesteś po prostu czymś, co jemu się śni"



"No, bo w naszym kraju - rzekła Alicja, ciągle jeszcze trochę zadyszana - na ogół byłoby się gdzie indziej, gdyby się bardzo długo i preędko biegło, tak jak myśmy biegły."
"To jakiś powolny kraj! - rzekła Królowa. - Bo widzisz, u nas trzeba biec z całą szybkością, na jaką ty w ogóle możesz się zdobyć, ażeby pozostać w tym samym miejscu. A gdybyś się chciała gdzie indziej dostać, musisz biec przynajmniej dwa razy szybciej."

[...]

"Wiem, o czym myslisz - powiedział Tirli Bom - ale tak wcale nie jest. Bynajmniej!"
"I na odwrót - podchwycił Tirli Bim. - Jeżeli tak było, to by mogło tak być; a gdyby tak było, to byłoby; ale, że tak nie ma, więc nie jest. To się nazywa logika!"

[...]

"Coś mu się śni - p0owiedział Tirli Bim - jak myślisz, co mu się może śnić?"
Alicja odrzekła: "Tego nie można wiedzieć."
"Owszem, ty mu się śnisz! - zawołał Tirli Bim, triumfalnie zaklaskawszy w dłonie. - A jeśliby przestał o tobie śnić, to gdzie byłabyś, jak myślisz?"
"Tu gdzie jestem, przecież to oczywiste!" powiedziała Alicja.
"Akurat! - odparł jej pogardliwie Tirli Bim. - Nigdzie by cię nie było. Przecież jesteś po prostu czymś, co jemu się śni!"
"Gdyby ten Król się obudził - dodał Tirli Bom, - to byś po prostu zgasła - pach! - jak świeca."
"Wcale nie! - krzyknęła oburzona Alicja. - Poza tym, skoro ja jestem po prostu czymś, co jemu się śni, to ciekawe, czym wy jesteście?"
"Tymże," - powiedział Tirli Bom.
"Tymże, tymże!" zawołał Tirli Bim.

Lewis Carroll "Po drugiej stronie lustra", w przekladzie Roberta Stillera, Wydawnictwo Lettrex, Warszawa 1991, s. 312.

Grafika: Caras lonut


sobota, 9 listopada 2013

Stare fotografie (22)

"Spring Sunshine at the Glyptothek". Fot. Herbert List
Monachium, Niemcy, 1950.














wtorek, 29 października 2013

Zamknięte


Nie mam już  motywacji, chęci, zapału, pasji, jakkolwiek to nazwać, aby cokolwiek w tym miejscu robić. Wszystko wydaje się takie nudne, mdłe i mało oryginalne. Do tego jeszcze pomimo teoretycznie dużej ilości wolnego czasu, nie mam kiedy czytać, a może to tylko wymówka, racjonalizowanie, bo gdybym naprawdę bardzo chciał, to czas by się znalazł. Być może jeszcze kiedyś tutaj wrócę, gdy sytuacja się zmieni.

Cytat tygodnia (3)





poniedziałek, 28 października 2013

"These I Can Promise"

"There is Love in You" by Christian Schloe
These I Can Promise - Mark Twain

I cannot promise you a life of sunshine;
I cannot promise you riches, wealth or gold;
I cannot promise you an easy pathway
That leads away from change or growing old.

But I can promise all my heart's devotion;
A smile to chase away your tears of sorrow.
A love that's true and ever growing;
A hand to hold in your's through each tomorrow. 
 

Strach na wróble

Scarecrow, 1968 by Mario Lasalandra

Strach na wróble

Słuchajcie dzieci tej opowieści

Wśród kukurydzy przy drodze

Wsparty na żerdzi, spoglądał w pola

Strach, stojąc na jednej nodze



Pewnego razu grupa młokosów

Wpadła na głupią zabawę
Rzucała w stracha długo kamienie
Celności szlifując wprawę



Lecz nie bez kary może być wina

Zatem młodzieńczej swołoczy

Strach nocą złożył przykrą wizytę

Sobą napełnił ich oczy



Zapamiętajcie więc drogie dzieci

Nim zmierzch się w ciemność oblecze

Nie zaczepiajcie stracha przy drodze

Bo żadne z was nie uciecze

Autor: Claudio

Źródło: poema.pl 



piątek, 25 października 2013

Miron i Ameryka (4), czyli o tym jak trudno znaleźć siusialnię na Manhattanie


czwartek 14 paźdz. 1982

Jazda samodzielna metrem z przesiadką do Queensu. Tam czekał Lech Michał Brodacz. Iście do banku. Bez wyniku. U Brodacza w domu. Herbaty, mocne. Telefony. Żona Brodacza, Julita, załatwiła z bankiem, tym od czeku, że mi wypłacą jutro. Jazda metrem. Czekanie na zreperowanie taksówki Brodacza. Obwoził mnie potem po Harlemie i dzielnicach bogaczy. Na siedząco, po wyspaniu nowy odbiór miasta. Dziś wydało mi się niesłychane, monumentalne. Szersze ulice. Okna czarnych wieżowców świecą jak ze złota.
W gościach u lekarki, pani Piaseckiej, która jako dziewczynka z matką przekradła się przez granice socjalizmu zasznurowanym wozem UNRRY, zresztą ileś wozów z ilomaś ludźmi. Za grube pieniądze. Pojechały do ojca i męża w Anglii, wyjazd do Argentyny, tam ciężkie prace, ona na studiach i do USA. Mieszka z córeczką w 12-piętrowej starej kamienicy. W środku przestronnie, ładnie. Sporo obrazów polskich malarzy, m.in. Tetmajera, jak Królowa Jadwiga odwiedza żniwiarzy. Ładne w kolorach i ruchu.
Wymaniłem od niej codeinę i efedrynę. Ta ostatnia - jak się okazało - bez recept, trzeba znać nazwę, a jej etykietkę mi dała.
Herbaciarnia. Z nią i jej wujem, który też jest gościem z Polski.
Pokazywała mi po drodze kilka osobliwości. M.in. - obok jej domu - kino dla homoseksualistów.
Po pożegnaniu się z nią i wujem pod jej bramą szybko wdałem się w to kino. Tylko 6 dolarów, a ogląda się i ogląda. Na widowni tu i ówdzie ktoś siedzi, przesiada się, coś czasem się dzieje.
Pijak za mną palił papierosy, komentował na głos to, co szło na ekranie, w końcu podmacał mnie, potem gadał, przesiadał się. Po długim czasie, po iluś filmach Murzyn powiedział
- gut najt
Spojrzałem na zegarek: wpół do drugiej w nocy, i choda 7 Avenue trzy czy cztery kilometry. Ludzie tu i ówdzie, troszkę zaśmiecone, mijałem dwóch leżących żebraków, jeden z nogą w gipsie, Murzynów kopiących puszki. I tylko przelatywałem Poprzeczne, leżące postaci podnoszone jak glissando po klawiaturze.
53-cia
52-ga
51-a
50-a
49-ta
Tak dobrnąłem w pół godziny do swojej 23, skręt, minięcie 8 Avenue i ze strachem pod daszek hotelu zakonnic. Czy mnie wpuszczą? Dziad wydzwoniony ukazał się między podwójnymi drzwiami, machał ręką, wołał
- noł, noł
- noł noł
Wreszcie napisałem 711 i pokazałem kartkę. Wpuścił, wymyślał, ale wpuścił. Wyciągnąłem dolara
- noł noł
i piechotą na 7 piętro w siódmych potach, uszczęśliwiony.

Nowojorczycy w wagonie metra w 1981 roku.
Autor nieznany. Źródło.

Trudno tu znaleźć siusialnię na Manhattanie. Kiedy po odstawieniu taksówki poszliśmy się trochę przejść, szukałem siusialni.
Metro zawiodło. Wychodek zamknięty. Na wielu stacjach tak jest. Wreszcie wleciałem do restauracji, tam się udało. Kiedy wyszedłem, Brodacz wyczytał napis na szybie tej restauracji, że nie wolno korzystać z ubikacji nie-klientom.
Brodacz pokazał mi kwartał Rockefellera i stację metra na utrzymaniu Rockefellera. Elegancka i pucowana. Inne zaniedbane. Kolejki w metro nadjeżdżają obsmarowane całe od wierzchu i od środka. Od niedawna nie wolno ich obsmarowywać, kara.

 Fot. Matt Weber. Źródło.

W Harlemie widziałem ze 3 białych zaledwie. Mijaliśmy wypalone domy, ruchliwe sklepy, dziadowszczyznę.
Brodacz do taksówki Murzynów zabiera tylko wyglądających porządnie. Mogą go oszukać albo kazać gdzieś jechać i obrabować, a nawet zabić. Jego kolega Polak został obrabowany i zadźgany przez Portorykańczyków. Julita zabroniła mu szoferować po tym wypadku, ale wrócił do owego zajęcia, dobry zarobek. Przedtem sprzątał na 12 piętrze, mało płatne. I buchalterował, nuda i mało płatne. Teraz jeździ na zmianę z dziewczyną. On w dzień, ona w nocy, taki układ. Podobno ona się nie boi.
Pożary, mimo zabezpieczeń i pilnowaczy, zdarzają się. Niedawno na b. wysokim pietrze młodzieniec ukazał się w oknie na tle płonącego mieszkania. Tylko to jedno mieszkanie się paliło, ale od drzwi odcięty odwrót. Na pomoc za mało czasu. Na oczach ludzi owinął się w koc i rzucił z okna w dół miasta. Wolał to szybkie niż spalenie się żywcem.
Napisałem dziś nowojorską Kicię Kocię, co mi od razu dodało pewności siebie.

Książka jest dostępna TUTAJ

Miron Białoszewski "Tajny dziennik", Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.

 

wtorek, 22 października 2013

"Żyję już tylko pomiędzy linijkami moich prac"

Sandor Marai

"Każda linijka, którą zapisuję - czy piszę artykuł, czy studium, fragment powieści czy nawet te notatki - budzi we mnie niewypowiedziane napięcie i niepokój. To uczucie nie przemija z latami, z doświadczeniem, z rutyną zdobytą w rzemiośle - cóż to za rzemiosło! - lecz przeciwnie, wzrasta. W porze dnia, którą poświęcam pracy, wszystko mnie denerwuje i przeszkadza, rozmowa telefoniczna wytrąca mnie z równowagi, a wiadomość, że ktoś ma mnie odwiedzić, że muszę się wywiązać z codziennego zadania "na czas", unicestwia mnie dosłownie, jest jak strach przed atakiem bólu fizycznego."