|
Sylvia Plath |
Sylvia Plath (ur. 27 października 1932 w Jamaica Plain k. Bostonu, zm. 11 lutego 1963 w Londynie) – amerykańska poetka, pisarka i eseistka, zaliczana do grona tzw. poetów wyklętych. Współcześnie znana m.in. dzięki na poły autobiograficznej powieści Szklany klosz. Jej poezja należy do nurtu poezji konfesyjnej. Sylvia Plath jest przy tym jedną z czołowych postaci kierunku w literaturze lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, określanego mianem Konfesjonalistów (ang. Confessionalist).
W 1941 matka Sylvii Plath dała córce pierwszy dziennik. Od tej pory Plath regularnie pisała dzienniki do końca życia. Plath chorowała na zaburzenie afektywne dwubiegunowe (depresję i stany maniakalne) i kilkakrotnie przebywała w szpitalach psychiatrycznych, głównie prywatnym McLean Hospital w podbostońskim Belmont (Massachusetts), najczęściej w związku z próbami samobójczymi. W 1955 Sylvia Plath wyjechała jako stypendystka Fulbrighta na studia do Anglii w Newnham College, część Cambridge University. 25 lutego 1956 Sylvia Plath poznała na przyjęciu poetę Teda Hughesa, którego poślubia w tym samym roku. We wrześniu 1957 Sylvia Plath zaczęła wykładać literaturę angielską. W Anglii w 1960 wydała pierwszy tomik Kolos (The Colossus). Wraz z mężem wiele podróżowała m.in. do Hiszpanii. W wakacje 1959 Sylvia Plath i Ted Hughes podróżowali przez Amerykę Północną. W lipcu 1960 małżonkowie kupili spory dom Court Green, którego hipotekę spłacili w grudniu 1961.
Czerwiec 1962 był początkiem końca małżeństwa Sylvii Plath i Teda Hughes, który zakochał się w Asii Wevill, która kilka lat później popełniła samobójstwo w identyczny sposób, jak Sylvia Plath. W 1962 doszło między małżonkami do separacji; poetka przeniosła się z dwojgiem dzieci (Friedą i Nicholasem) ze wspólnego domu w hrabstwie Devon do Londynu. Zamieszkała w domu po W. B. Yeatsie. Bardzo ciężka dla niej okazała się zima 1962/63. W okresie jesienno-zimowym Sylvia napisała swoje najlepsze wiersze m.in. "Tatusia", "Ukłucia", "Kobietę Łazarz", "Ariel", "Kurierów", "Mistyczkę" i ostatni wiersz "Krawędź". Poetka brała wówczas leki przeciwdepresyjne, które jednak przyniosły odwrotny od zamierzonego skutek. Schorowana i cierpiąca na brak pieniędzy, Sylvia Plath popełniła samobójstwo przez zatrucie gazem. Dzieci zamknęła w dobrze wentylowanym pokoju, zostawiając im śniadanie.
Komentarz biograficzny do wiersza:
Ojciec Plath był Niemcem i pochodził z Grabowa, wyemigrował
jednak do Stanów na długo przed wybuchem II wojny światowej i tam poślubił
młodszą od siebie o ponad dwadzieścia lat, urodzoną już w Ameryce Austriaczkę z
pochodzenia. Sylvia urodziła się w 1932, a Otto Plath zmarł w 1940 wskutek
komplikacji związanych z cukrzycą. Był uznanym profesorem zoologii i
specjalistą od pszczół. Jeżeli natomiast chodzi o próby samobójcze, Plath
miała ich za sobą kilka. Ostatnią podjęła w wieku lat trzydziestu. Okazała się
udana.
Daddy
You do not do, you do not do
Any more, black shoe
In which I have lived like a foot
For thirty years, poor and white,
Barely daring to breathe or Achoo.
Daddy, I have had to kill you.
You died before I had time –
Marble-heavy, a bag full of God,
Ghastly statue with one grey toe
Big as Frisco seal
And a head in the freakish Atlantic
Where it pours bean green over blue
In the waters off beautiful Nauset.
I used to pray to recover you.
Ach, du.
In the German tongue, in the Polish town
Scraped flat by the roller
Of wars, wars, wars.
But the name of the town is common.
My Polack friend
Says there are a dozen or two.
So I never could tell where you
Put your foot, your root,
I never could talk to you.
The tongue stuck in my jaw.
It stuck a barb wire snare.
Ich, ich, ich, ich,
I could hardly speak.
I thought every German was you.
And the language obscene
An engine, an engine
Chuffing me off like a Jew.
A Jew to Dachau,
Auschwitz, Belsen.
I began to talk like a Jew.
I think I may well be a Jew.
The snows of the Tyrol, the clear beer of
Vienna
Are not very pure or true.
With my gypsy ancestress and my weird luck
And my Taroc pack and my Taroc pack
I may be a bit of a Jew.
I have always been scared of you,
With your Luftwaffe, your gobbledygoo.
And your neat moustache
And your Aryan eye, bright blue.
Panzer-man,
panzer-man, O You –
Not God but a swastika
So black no sky could squeak through.
Every woman adores a Fascist,
The boot in the face, the brute
Brute heart of a brute like you.
You stand at the blackboard, daddy,
In the picture I have of you,
A cleft in your chin instead of your foot
But no less a devil for that, no not
Any less the black man who
Bit my pretty red heart in two.
I was ten when they buried you.
At twenty I tried to die
And get back, back, back to you.
I thought even the bones would do.
But they pulled me out of the sack,
And they stuck me together with glue.
And then I knew what to do.
I made a model of you,
A man in black with a Meinkampf look
And a love of the rack and the screw.
And I said I do, I do.
So daddy, I’m finally through.
The black telephone’s off at the root,
The voices just can’t worm through.
If I’ve killed one man, I’ve killed two –
The vampire who said he was you
And drank my blood for a year,
Seven years, if you want to know.
Daddy, you can lie back now.
There’s a stake in your fat black heart
And the villagers never liked you.
They are dancing and stamping on you.
They always knew it was you.
Daddy, daddy, you bastard, I’m through.