piątek, 28 września 2012

Nowy sąsiad - Nathan

Piękną Judy wyrzucono z trzaskiem za pijaństwo i nocne igraszki. Na jej miejsce zjawił się Nathan: człowiek po czterdziestce cierpiący na chorobę Parkinsona. Widziałem, jak wnosi swoje walizki na górę, i pomogłem mu. Wieczorem tego samego dnia Nathan przyszedł do mnie i otworzył przede mną serce. Otóż tak jego, jak i piękną Judy wyrzucono z poprzedniego miejsca zamieszkania za niemoralne prowadzenie się. Nathan, jako człowiek chory, nie należy do zdobywców kobiet, pewnego jednak dnia poznał jakąś dziewczynę i ta zamieszkała u niego, dzieląc z nim stół i łoże, pod jednym jednak warunkiem: Nathan musiał zaakceptować jej kochanka, Mulata. 
- Zgodziłem się - powiedział Nathan. - Jestem chory i nie liczyłem nigdy na to, że będę miał jakąś dziewczynę; tak więc wziąłem ją do siebie i wychodziłem, kiedy tamten przychodził. Ale po jakimś czasie właściciel domu wezwał mnie do siebie i powiedział mi, że muszę ją wyrzucić albo wyprowadzić się, ponieważ moje życie prywatne stanowi obrazę moralności i sąsiedzi skarżą się na mnie. Płakałem jak dziecko i mówiłem mu, że jestem chory i że żadna kobieta nie chce żyć ze mną, ale to nie pomagało. Tak więc wyprowadziłem się, a ona odeszła. I teraz będę sam.
- Nie będziesz sam - powiedziałem. - Znajdziesz jakąś inną kobietę.
- Znowu z Mulatem? 
- To lepsze od niczego.
- Może. Ale nie powinien mnie wyrzucać. Znał mnie tyle lat i wiedział przecież, że jestem wstrętny.
Istotnie, nie należy on do urodziwych; jego prawa ręka drży bez przerwy; prawa połowa jego twarzy jest sparaliżowana i Nathan wygląda jak zły i zabawny duch z jasełki. Od czasu do czasu spotykamy się na schodach czy też na parkingu i pytam go zawsze o jego sprawy. To nieprawda, że chorzy nie lubią, aby przypominać im o ich chorobie. Nathan uwielbia rozmowy na temat swojej choroby, lekarzy i cen artykułów medycznych; Nathan, którego życie erotyczne stanowi od lat dwudziestu nieprzerwane pasmo klęsk, uwielbia rozmowy na temat kobiet; tak więc jeśli o niego chodzi, jestem dobrze poinformowany. Któregoś dnia siedząc na słońcu usłyszałem głośne klaskanie, podobne do tak zwanego bicia po mordzie. Chyżo pobiegłem w tamtą stronę i istotnie miałem możność zaobserwowania, jak jakaś młoda osoba bije Nathana po twarzy, po czym pędem biegnie do swego samochodu i znika.
- Nic jej nie powiedziałem - rzekł Nathan trzymając się za spuchniętą jagodę. - Po prostu poznaliśmy się, zaprosiłem ją na kawę i powiedziałem, że zawsze może do mnie przyjść, nawet jak mnie nie ma, ale pod dwoma warunkami.
- I co to było?
- Nie wolno jej kraść i przyprowadzać kochanków.
- A skąd ty wiesz, że ona by kradła i przyprowadzała kochanków?
- Jeśli przychodzi do mnie? Przecież jestem wstrętny...
- Jesteś idiota - powiedziałem. - I jesteś również tyranem. 
To prawda, każdy chory jest tyranem; tyranem jest również Nathan, który zwala się do mnie rano i ględzi godzinami o swojej chorobie, o złych kobietach, o złych ludziach. Niekiedy wożę go jego własnym  samochodem, gdyż prawo jazdy Nathana opatrzone jest stemplem limited, co w jego wypadku oznacza, iż nie wolno mu oddalać się od miejsca zamieszkania o więcej niż 11dziesięć mil. Czasem wożę go na lotnisko i Nathan obserwuje lądujące i startujące samoloty. Chciałem go wziąć ze sobą, lecz nie pozwolono mi. Nathan jest chory i nie powinien latać. Nathan tyranizuje mnie i nienawidzę go nienawidząc własnej nienawiści; i wiem, że ilekroć zapuka do mych drzwi, otworzę mu i słuchać będę jego nieartykułowanego bełkotu. Nathan nie ma dokąd iść; rodzice przysyłają mu trochę pieniędzy; pomaga mu bogata siostra, jednak nie pozwalają mu się żenić, twierdząc, iż kobieta, która go poślubi, uczyni to tylko dla pieniędzy. Tak więc Nathan był sam, a teraz ma mnie, a ja mam jego i nienawidzimy się nawzajem; ale w końcu lepsze to od samotności, królowej chorób.

William, mój inny sąsiad, powiada, że dla niego Freud jest przede wszystkim moralistą. Freud pochylony nad nędzą ludzką powiedział światu, iż człowiek nie jest brudny, nikczemny, zawstydzający; Freud związał człowieka do kupy, wyjaśniając przyczyny schorzeń i wskazując je. Myślę, iż w tym, co mówi William, jest dużo prawdy; zresztą w tym kraju Freud uważany jest za świętego i nawet gdybym myślał inaczej, nie powiedziałbym tego. W czym jednak Freud może pomóc Nathanowi, który mówi o sobie, że jest wstrętny; który z własnego nieszczęścia zbudował sobie kapitał, egzystencję, filozofię; nie wiem tego. Któregoś dnia Bruce i ja poszliśmy na piwo, a w parę minut później przyszedł Nathan i usiadł przy ladzie prosząc o Coca-colę, właściciel baru powiedział mu, że nie ma Coli i Nathan wyszedł uderzając głową o szyld With Cola things are going better. 
- To nie jest dobre dla przedsiębiorstwa - powiedział właściciel baru. - On tu siedzi godzinami i obserwuje ludzi. A ci, co tu przychodzą, chcą mieć przecież dobry czas, nie? A któregoś dnia on tu przylazł, a Freddy był już równy i powiedział mu, żeby przestał się trząść, a ktoś ujął się za nim i Freddy dostał po zębach i kotłowali się tu przez dziesięć minut, zanim zabrała ich policja.
Ale kim był ten człowiek? Wracałem do domu i byłem bardzo szczęśliwy tego dnia myśląc, kto to nakładł Fredowi po ryju; i wszystko ukazało mi się nagle w innym świetle; zrozumiałem, że nikt z nas nie bywa samotny całkowicie; samotny bez nadziei; i kładąc się spać pomyślałem sobie, iż muszę uczynić coś dobrego dla Nathana. Znajdę mu dziewczynę i będę żyć z nią, kiedy jego nie będzie. W końcu on ma więcej pieniędzy ode mnie. Tym pokrzepiony usnąłem.

Marek Hłasko "Listy z Ameryki".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz