środa, 12 września 2012

O tym jak należy czytać Gogola


"Zrekapitulujmy więc. Opowiadanie [Szynel] rozwija się w ten oto sposób: bełkot, bełkot, fala liryzmu, bełkot, fala liryzmu, bełkot, fantastyczny punkt kulminacyjny, bełkot, bełkot, i powrót do chaosu, z którego wszystko powstało. Na tym wyjątkowo wysokim poziomie artyzmu literatury nie interesuje oczywiście współczucie dla skrzywdzonych i poniżonych czy przeklinanie uprzywilejowanych. Odwołuje się ona do tajemniczej głębi duszy ludzkiej, gdzie cienie innych światów przesuwają się jak cienie bezimiennych bezszelestnych statków.

Jak jeden czy dwu cierpliwych czytelników zdążyło sobie do tej pory uświadomić, interesuje mnie właśnie i jedynie owo odwołanie. Cel, do którego dążyłem, notując te uwagi o Gogolu, stał się, mam nadzieję, całkiem jasny. Mówiąc wprost, sprowadza się on do tego, co następuje: jeśli spodziewacie się dowiedzieć czegoś o Rosji, jeśli chcielibyście zrozumieć, dlaczego pokryci bliznami spartaczyli swój blitz, jeśli interesują was "idee", "fakty" i "przesłania", trzymajcie się od Gogola z daleka. Za ogromny wysiłek nauczenia się języka rosyjskiego, żeby móc go czytać, nie zostaniecie wynagrodzeni w waszej twardej walucie. Trzymajcie się z daleka, jak najdalej. Nie ma on wam nic do powiedzenia. Nie dotykać. Wysokie napięcie. Wstęp wzbroniony. Unikajcie go, powstrzymajcie się, nie podchodźcie. Nie, nie, nie! Chciałbym tu mieć pełną listę wszelkich możliwych zakazów, sprzeciwów i ostrzeżeń. Oczywiście jest ona raczej nie potrzebna, bo niewłaściwy czytelnik z pewnością nie doszedł w lekturze tej książki tak daleko. Witam jednak tych właściwych, moich braci, moich sobowtórów. Mój brat gra na organkach. Moja siostra czyta. To moja ciotka. Najpierw nauczycie się alfabetu, spółgłosek wargowych, językowych, zębowych, liter, które brzęczą jak truteń, jak trzmiel i jak mucha tse-tse. Na jedną z samogłosek zareagujecie okrzykiem "fuj!". Po dokonaniu pierwszej odmiany zaimków osobowych poczujecie się umysłowo sparaliżowani i zmaltretowani. Nie widzę jednak innego sposobu dotarcia do Gogola (czy też, prawdę powiedziawszy, do jakiegokolwiek pisarza rosyjskiego). Jego dzieło, jak wszystkie wielkie osiągnięcia literackie, jest kwestią języka, a nie idei. Gogol, ostatnia głoska tego nazwiska to miękkie, rozpuszczające się "l", w angielskim nic takiego nie ma. nie można mieć nadziei na zrozumienie danego autora, jeśli nie potrafi się nawet wymówić jego nazwiska. Moje tłumaczenia poszczególnych fragmentów są najlepsze, na jakie potrafiłem się zdobyć przy moim ubogim zasobie leksykalnym, ale nawet gdyby były doskonałe, jak te, które słyszę swym wewnętrznym, głęboko ukrytym uchem, to nie mogąc oddać intonacji, i tak nie jestem w stanie zastąpić Gogola. Próbując przedstawić swój stosunek do jego sztuki, nie zaprezentowałem żadnych dotykalnych dowodów jej specyficznego istnienia. Mogę tylko z ręką na sercu zapewnić czytelników, że nie wymyśliłem sobie Gogola. Gogol naprawdę pisał, naprawdę żył.

Urodził się 1 kwietnia 1809 roku".

Vladimir Nabokov "Nikołaj Gogol", przełożył i posłowiem opatrzył Leszek Engelking, Muza, Warszawa 2012, s. 153-155.

4 komentarze:

  1. Nabokov! no jasne :) czytałam i zastanawiałam się, jaki diabeł wcielony to napisał??

    zastanowiło mnie mocno to co powiedział, że wszystkie wielkie dzieła literckie są kwestią języka, a nie idei. może nie potrafię się wznieść na te wyżyny, po których on hasa sobie jak gdyby nigdy nic - ba! na pewno nie potrafię! - ale moim zdaniem ,,Lolita" temu przeczy. na nią się składa jedno i drugie: język i idea. inna sprawa, że ,,Lolita" w oryginale nie jest dla mnie dostępna :( ot, skutki chodznia na wagary :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu dla niego taka literatura nie jest interesująca i nie jest wielką literaturą. Początkowo spotkałem się z tymi jego poglądami w jego Wykładach o literaturze, dowiedziałem się, że źle czytam książki i jak je czytać. Omawia tam i analizuje w swój sposób 5 czy 6 arcydzieł literatury. Polecam. A teraz czytając jego biografię Gogola. I rzeczywiście zgadzam się z nim. Wcześniej sądziłem, że Gogol przede wszystkim chciał pokazać stosunki panujące w Rosji, krytykując je, czyli miał jakąś ideę. Ale zastanawiało mnie po co jest w tej książce wiele innych rzeczy, dlaczego pisał tak a nie inaczej. Teraz już wiem. Pisał, lub jego sztuka oddziałuje, na kilku poziomach, podobno czterech. Jest tam ukryta pewna magia, drugi świat pełen znaczeń, wystarczy założyć, że Cziczikow jest diabłem albo jego wysłannikiem, tytuł "Martwe dusze" sam mówi za siebie, i pewne szczegóły zaczynają się same układać w pewien obraz.

      A teraz o Lolicie:) Czytając już w oryginale dostrzega się wiele rzeczy, aluzji, gier słownych etc, które są nieprzekładalne. Tak jak Nabokov mówił o Gogolu, słyszy się ten język, wszystko razem brzmi. I w takich chwilach nie żałuję, że skończyłem filologię angielską, bo poza tym w obecnie nie mam z tego nic, i jak sobie pomyślę ile mnie to kosztowało i że na nic się zdało, to ....szkoda gadać...

      Usuń
    2. pamiętam, że już raz mnie chciałeś zachęcić do jego wykładów, ale chyba zaczęłam i skończyłam na tym o kolorystach, a później poszłam na wagary ;-)
      ale teraz na pewno poczytam, choćby po to, żeby skonfrontowac swój sposób czytania z tym, co Nabokov pisze. na pewno literarura powstająca dla samej idei to musi być jakiś koszmarek, ot, choćby socrealizm. tam jest idea wynaturzona do ideologii, a efekt wiadomo jaki. ale widzenie w Cziczikowie diabła nie wydaje mi się kwestią języka, ale raczej idei. zresztą tu jeszcze dodatkowo w grę wchodzi czytelnik jako współtwórca dzieła literackiego: głębokość jego spojrzenia w tekst i poprzez tekst, bo dla mnie właśnie o to chodzi - o patrzenie poprzez tekst i takie wchłanianie go, aby zaczął istnieć w mojej wyobraźni i prowadził do zmiany sposobu widzenia świata - choćby tylko na czas czytania danej książki. inne czytanie mnie po prostu nie kręci. chyba dlatego wolę czytać na jakość, a nie na ilość, bo tylko wówczas mogę się delektować literaturą.

      ,,Lolita" w oryginale? szczęściarz jesteś! :)

      Usuń
  2. Ja raczej póki co przystopuję. Ale kiedyś,...nie mówię nie

    OdpowiedzUsuń