czwartek, 27 września 2012

Ze świata grozy

W „Los Angeles Times" przeczytałem następującą historię: Amerykanie zlikwidowali jakąś wieś w Wietnamie, stanowiącą punkt przerzutowy partyzantów. Po akcji reporter podszedł do jakiegoś żołnierza, który wyglądał na wyraźnie rozwścieczonego, i zapytał go, co myśli o tym wszystkim.
- Ach - powiedział żołnierz - obrzydło mi to wszystko. Rozumiem, że jest wojna, rozumiem, że zabijamy komunistów, bo inaczej oni zabiją nas - ale zabijać krowy i szczeniaki, to zupełnie co innego. Tego nie powinno się od nas wymagać.
Przeczytawszy powyższe, uszczęśliwiony pobiegłem do Williama. Bill przeczytał i powiedział, że to nie jest znowu aż takie curiosum. Pokazał mi inny wycinek gazetowy. Była tam historia o człowieku pracującym w więzieniu Alcatraz i od dwudziestu lat taszczącym ludzi do komory gazowej.
- Strażniku - powiedział reporter. - Pan ma okropny zawód. Co panu pomaga w wykonywaniu tych przeklętych obowiązków?
- Nie wiem - powiedział strażnik po chwili namysłu. - Ja po prostu lubię ludzi, to wszystko.

Marek Hłasko "Listy z Ameryki".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz