niedziela, 1 kwietnia 2012

"Życie jest jak gówno na kole"

Leopold Tyrmand


WARSZAWA, ZIMA 1954

3.00 - "W nocy ciężkie sny. Ogromny pies wczepił mi się w tyłek i gryzie z całej siły; potężne szczęki i kły, ale jakoś wcale nie boli; duszę psa, pies gryzie coraz zacieklej, a ja się ani nie boję, ani mnie boli, dziwne, nie?  

6.00 - "Obudziłem się w nie najgorszym nastroju. Każdy psychoanalityk, i od Freuda i od Junga, powiedziałby, że pies to komunizm. Ale to nie takie proste"
7.00 -  Trochę później, po całkowitym już rozbudzeniu przychodzi intrygująca myśl: "olśniło mnie, że pośród wszelkich mądrości narodów, pomiędzy nieprzebranymi skarbami przysłów, brylantami wszechwiedzy, diamentami ostatecznego zrozumienia, nic nie da się porównać ze skromnym polskim zdaniem, które brzmi: Życie jest jak gówno na kole - raz jest w górze, raz jest w dole. Nie znam niczego w dorobku poznawczym kultur i cywilizacji, w uniwersalnym wysiłku filozofii od Sumeru poprzez Grecję, Konfucjusza, Talmud i chrześcijaństwo aż do szkoły wiedeńskiej, egzystencjalizmu i logiki formalnej, co dałoby się porównać z głębią tego stwierdzenia. Co z równą precyzją i siłą obrazowania oddałoby to, o właściwie chodzi. Tak mnie ta myśl pocieszyła, że wstałem z łóżka i od razu się ogoliłem."

8.00 - "Czytałem dziennik, wszystko co dotąd napisałem. Ileż niechlujstwa, banału, nieudolności."

9.00 - "Sprzątałem pokój, długo i zajadle. To mi zawsze przypomina inne glorie sprzątania. Sprzątałem kabiny jako steward na "Charlotte Cords" i na "Harvestehude" w Oslofjordzie. Ale największe sprzątanie było w Wiedniu, w 1944, kiedy prowadziłem pierwszą w dziejach wojnę bakteriologiczną. Albowiem to nie Amerykanie w Korei, jak twierdzą komuniści, lecz ja w Wiedniu byłem pierwszym ekspertem od zatruwania w ramach działań wojennych."


10.00 - " Dom, w którym mieszkam, coraz bardziej staje się skrzyżowaniem wiochy z domem publicznym. U kawalerów co noc pijatyki i festyny płciowe. Na korytarzach chmary nieletnich. W łazienkach małżeństwa bądź piorą bieliznę, gwarząc jak nad potokiem, bądź odcedzają do umywalni warzoną w pokojach, na elektrycznych prymusach, strawę."

11.00 - "Byłem na kawie z Wandą Jakubowską. Słynny reżyser filmowy. (...) W rzeczywistości jest to brzydka, schludna i miła stara komunistka ideowa sprzed wojny."

13.00 - "Obiad u Literatów pośród ludzi młodych, gamoniowatych i doskonale zarabiających."

14.00 - "Po obiedzie Bogna, skostniała z zimna, bo w Warszawie straszny mróz. Prosiła, żeby jej rozetrzeć policzki. Pogodziliśmy się."

15.00 - "Listonosz z ekspresem od Bohdziewicza, zamiast spodziewanych pieniędzy. Bohdziewicz powiadamia mnie, że leży w łóżku z grypą i depresją psychiczną. O pieniądzach nie wspomina. Ma klawą żonę. Jak sobie wyobrażam, jak ona tam przy nim chodzi, robi mi się całkiem tęskno za lekką grypką w Łodzi."

16.00 - "Halszka ze sprawozdaniem z nocy spędzonej z żeglarzem, mąż wyjechał na dwa dni. Pokazała siniak na lewej piersi i poskarżyła się, że nad ranem nic już nie było."

17.00 - "Chodzę po ulicy i układam zdania do zapisania w dzienniku. Patologia? (...) Potem Kisiel i przegadaliśmy ze trzy godziny o wszystkim i o niczym. Aż mnie głowa rozbolała od tej mnogości sformułowań wartych zapamiętania. Kisiel wyglądał jak lis przebrany za człowieka. Pożegnaliśmy się z czymś w rodzaju ulgi: nasz styk produkuje niestrawne bogactwo treści."

20.00 - "Zjadłem kolację: chleb, masło, twaróg, herbata. Chwile poleżałem na łóżku słuchając zdrowego śmiechu Szwedów. Zgasiłem radio: nic mnie tak nie drażni, jak beztroski śmiech Francuzów, Amerykanów, czy Duńczyków w głośniku, nigdy uczucie przeciekania przez palce czegoś niepowrotnie traconego nie jest bardziej dojmujące niż wobec tego przekazu ludzkich nierówności. Aby się udręczyć, włączyłem radio i nastawiłem Warszawę."

21.00 - "Przyszedł Zbyszek Herbert. Już pracuje w Centralnym Zarządzie Torfowisk. Trochę jak Lejzorek Rojtszwanc. Zbyszek siedział do wpół do jedenastej i oczy kleiły mu się ze znużenia. Boje się, że nie będzie dziś poezji pisanej nocą. Zaś jutro rano znów torfowiska."

"Dziennik 1954" Leopold Tyrmand, Res Publica, wydanie krajowe I, Warszawa 1989, s.383.

 Źródło zdjęcia: www.kulturaonline.pl


58 komentarzy:

  1. Sen najlepszy :-)... Przedni ten Tyrmand.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Potrafi w barwny i ciekawy sposób opisać życie. A są to tylko wyimki, których kolejne zdania były nawet ciekawsze:).

      Usuń
  2. Bardzo fajna notka. Wydawało mi się, że czytałam ten dziennik, ale po przeczytaniu Twojego wpisu nabrałam wątpliwości ;) Ale to było na studiach, pochłaniam książki w takim tempie i takich ilościach, że niestety sporo mi umknęło :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Cytaty pochodzą z różnych miejsc z Dziennika, dlatego może wrażenie, że tego nie czytałaś, bo tego co napisałem właściwie nie ma:) To może w takim razie czasami warto zwolnić i posmakować, przeczytać każde zdanie dwa razy:)

      Usuń
  3. Jeden z moich ulubieńszych:) pisarzy polskich. Niedawno skończylam dziennik 1954 i jestem super zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że mogłem przypomnieć niedawną lekturę:) Znowu podobny wybór?;))

      Usuń
    2. :) Tyrmanda chyba rzadko kto czyta. obym się myliła, ale na blogach praktycznie nie ma możliwości znalezienia nic o Tyrmandzie. Tym cenniejszy jest twój post.

      Usuń
    3. Aha i polecam wersję oryginalną. Tam już jest wszystko co napisał przez te 3 miesiące 1954r.:) Ja miałam okazję wersję oryginalną czytać. No niezła...:)

      Usuń
    4. Tyrmanda się czytywało w czasach przedblogowych:)) W zeszłym roku mniej znana powieść pojawiła się u Maiooffki: http://poczytnik.wordpress.com/2011/04/21/leopold-tyrmand-siedem-dalekich-rejsow/

      Usuń
    5. Wiem oczywiście o wersji oryginalnej, i bardzo chciałbym ją przeczytać, ale nie jestem takim szczęściarzem jak Ty, na bibliotekę nie mam co liczyć, mieszkam na prowincji i kupują tylko lektury, kryminały i romansidła z Harlequina.

      Wydaje mi się też, że na jakimś blogu widziałem w ciągu kilku ostatnich miesięcy mojego życia blogowego recenzję "Złego", a może ktoś miał w planach. wystarczy wpisać w wyszukiwarkę i wyskoczą wszystkie Tyrmandy. Ale to prawda, kiedyś to był towar bardziej chodliwy, potem biografia "Zły Tyrmand", dużo w prasie i TV. A teraz znowu przycichło.

      Usuń
    6. Popatrz zacofany.w.lekturze, a ja mimo,że mam bloga to czytam Tyrmanda, zamieszczam recenzje i absolutnie nie uważam, że tego autora czytywało się w czasach przedblogowych. W ogóle nie rozumiem co to za określenie - tego autora się czyta teraz a tego w czasach przedblogowych. Każdy czyta to co lubi. A Siedem dalekich rejsów nie jest wg. mnie mniej znaną powieścią. Jest to jedna z lepszych powieści Tyrmanda, a na jej podstawie powstał super film. Tyrmand jest nadal świetnym pisarzem, kto go polubi ten na pewno będzie do niego wracał. Lada moment dostanę nowy zbiór jego opowiadań i już się ciesze na lekturę. A recenzję na pewno zamieszczę na blogu.

      Usuń
    7. Nie wiem jak tam ZWL, ale ja przeczytam z przyjemnością:)

      Usuń
    8. Nie rozumiem Twojego agresywnego tonu. Pisząc "się czytywało", miałem na myśli siebie, może zabrzmiało to dwuznacznie, ale zdecydowanie nie miało deprecjonować czytających Tyrmanda, którego też bardzo lubię. Twoją recenzję chętnie poznam.

      Usuń
    9. Mój ton nie miał być broń Boże agresywny, jeżeli tak go odebrałeś to przepraszam, nie taki miałam zamiar.

      Usuń
    10. Spoko:) To będą "Opowiadania wszystkie"? "Gorzki smak czekolady" jakoś mi nie podszedł.

      Usuń
    11. Ja już w ub. tygodniu od dwóch wydawnictw usłyszałam, że czytam nie to co trzeba!!!!, więc oni nie są zainteresowani ewentualną współpraca i wysłaniem egzemplarzy do recenzji. Stąd może mój ton, tak jakoś wyszło. Uraz mam od kilku dni:) Tak Opowiadania wszystkie. Mnie Filip nie podszedł. Gorzkiego smaku czekolady nie czytałam. Ale fakt, Złego nic nie przebije.

      Usuń
    12. No to faktycznie ktoś milutki się trafił, przebił nawet moją panią, która odpisała, że przecież mam zaległości z pięciu lat, więc ich książki też tyle będą u mnie leżeć:P Nie przejmuj się, mało to wydawców spragnionych dobrych recenzentów?:)

      Usuń
    13. :) A byś się zdziwił, cóż to za wydawnictwa. Bardzo dobrze znane. Pana , który do mnie napisał interesowała tylko jeszcze ilość wejść na blog. A najlepsze jest to, że zwróciłam sie do nich z pytaniem o ew. współprace, ponieważ interesowały mnie ich książki historyczne (a z wykształcenia jestem m.in. mgr historii). Pan od "czyta pani nie to co trzeba..." nie był zainteresowany, a za wzór bloga podał mi blog pewnej...14latki. Serio, serio. Nie przejmuję się bo nie warto. Pozdrawiam:)

      Usuń
    14. Zabiłaś mnie, teraz się będę skręcał z ciekawości:) Też jestem historykiem i niektórzy aż się oblizują, jak się okazuje, że mogą mi jakiś historyczny bestseller dać. Pytali czasem o czas prowadzenia bloga, o wejścia nigdy.

      Usuń
    15. Nie jesteście jedyni w walce z wiatrakami:) Pytają i o czas prowadzenia bloga, i liczbę wejść, i liczbę recenzji, i końcówkę z banderoli:) Też miałem starcie z pewną panią, która uważała, że nie trafiam w jej target, a przecież może mi dać do recenzji to co by trafiało jej zdaniem. Można by napisać powieść społeczno-obyczajową:)

      Usuń
    16. Wejdż może w moja zakładkę współpraca i droga eliminacji - z tym wydawnictwem oczywiście nie współpracuję:). Jak zgadniesz napisz na priv. Nie pasuje publicznie pisać nazwy wydawnictwa.

      Usuń
    17. Grupę wsparcia możecie znaleźć na forum anonimowych książkoholików, tam można i po nazwie, i ze szczegółami, ku ostrzeżeniu innych, rzecz jasna:))
      Doprawdy świat się stacza, kiedyś co najwyżej pisali, że ich nie interesuje współpraca, albo w ogóle nie odpowiadali:))

      Usuń
    18. Właśnie to jest najgorsze, bo denerwują ludzi, wolałbym aby nie odpowiadali jeżeli nie są zainteresowani, chcą upokorzyć człowieka i tyle.

      Usuń
    19. E, no już chyba przesadzasz z tym upokarzaniem, choć oczywiście odmowę można podać kulturalnie albo obraźliwie. Tym bardziej zapraszam do dyskusji na forum:)

      Usuń
    20. O to mi chodzi, może źle się wyraziłem, bardziej lekceważenie:)

      Usuń
    21. Ale oczywiście jest wiele wydawnictw przyjaznych blogerom, szczególnie małych, miły kontakt, czasami nawet przemiły:)

      Usuń
    22. Pewnie jak odpisujesz pięćsetnemu blogerowi to już masz trochę dość. Dobrze, że mam lepsze wspomnienia:)

      Usuń
    23. Nikt nie zaprzecza, że w większości pracują mili ludzie:)

      Usuń
  4. Strasznie marudny facet, ciężko przechodził tamtą zimę:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marudny był, to prawda:) Ale z drugiej strony pisał o wielu rzeczach, które mu się nie podobały, nie mogło być optymistycznie. Z Bogną miał problemy, co chwilę się kłócili i godzili, zauważył, że ma nieumyte uszy, był na tym punkcie bardzo wrażliwy, i od nowa. Może takie fragmenty też wybrałem pesymistyczne:))

      Usuń
    2. Ciekawe, co z tej Bogny wyrosło, okropnie ją sztorcował:)) Z dziennika trudno wybrać cokolwiek optymistycznego, zawsze przy czytaniu miałem wrażenie, że błoto jest wszędzie, niebo szare, ludzie niedomyci i pewnie tak było. W każdym razie lektura przygnębiająca mimo licznych pereł anegdotycznych.

      Usuń
    3. Jest tylko jedno zdjęcie Bogny w Googlach, chyba mniej więcej z tamtych czasów, na jakimś jachcie. Myślę, że po takich korepetycjach z polskiego u Tyrmanda to miała potem same piątki i poszła na polonistykę lub dziennikarstwo:)) Trochę ją też wychowywał. Dla mnie niesamowite było, gdy czytałem po raz pierwszy Dziennik, że tacy wspaniali ludzie jak Kisiel, Herbert, Jasienica, Turowicz i wielu innych musieli żyć w okropnych warunkach, pracować gdzie popadło lub nie pracować jak Tyrmand. Herbert pracował w tym Centralnym Zarządzie Torfowisk, ale też z tego co pamiętam był w jakiejś fabryce chronometrem metrażystą, cokolwiek to znaczy:))

      Usuń
    4. Jakby poszli na współpracę, to mieliby wypasione stanowiska, posłami by mogli zostać, działaczami kulturalnymi:P To były koszty wycofania się na emigrację wewnętrzną.

      Usuń
    5. To prawda, ale wtedy nie przeczytalibyśmy ich dzieł, a jeśli już to inne i było by mniej ciekawie. Tyrmand wyjechał do Ameryki i nie był tam bardzo szczęśliwy, nie znam też jego wszystkich utworów, ale chyba lepsze pisał w Polsce. Wiem też, że założył tam jakąś polską gazetę, nie lubił się z polonią.

      Usuń
    6. On chyba zawsze był indywidualistą, czytałem kiedyś te jego późniejsze książki, Złego nic nie przebije, ale czytać się dały:)

      Usuń
    7. A Herbert był chronometrażystą:) http://swo.pwn.pl/haslo.php?id=4458

      Usuń
    8. Wiedziałem, że coś z czasem i mierzeniem. Byłem blisko:))

      Usuń
  5. To dopiero było stymulujące intelektualnie stanowisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bliski kontakt ze starożytnymi językami i literaturą klasyczną, "Barbarzyńca przy taśmie":)

      Usuń
    2. Może mógł trzymać tomik poezji pod papierami z rozliczeniami dniówek:)

      Usuń
    3. Może wśród robotników była jakaś Muza poety, pracowała na stołówce fabrycznej i nalewała większe porcje gulaszu:) W torfowiskach miał już lepiej, wyjazdy w teren, świeże powietrze, mógł sobie poczytać w drodze, jeździł zawsze z chlebakiem, tomiki poezji są lekkie i poręczne:)

      Usuń
  6. Zbyszek, ale dyskusję rozpętałeś:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)To już nie pierwszy raz, chyba mam jakiś dar. Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. To bardzo pożądany dar:) A propos, czy obraziłeś się na Płaszcz? Dawno tam nie rozkręciłeś żadnej dyskusji:P

      Usuń
    3. Bo ostatnio jak wchodzę to już jest rozkręcona i nie chcę się "wtrancać":) Ale to miłe, że jestem tam pozytywnie odbierany:)

      Usuń
    4. Jakie wtrancać? Włanczać się proszę w dyskusje i nie widzę inaczej, tak? :)

      Usuń
    5. A to teraz moderujecie dyskusję mili Państwo?

      Usuń
    6. Owszem, mieliśmy bardzo niemiłego trolla całkiem niedawno i uznaliśmy, że szkoda zdrowia na szarpaniny.

      Usuń
    7. Słusznie, dziwię się tylko, że ktoś taki trafił do "Płaszcza", może myślał, że to strona kryminałów i horrorów, o wampirach:) Czyli jesteście już chyba, można powiedzieć, sławni:) niczym Gagarin czy inny Napoleon:)

      Usuń
    8. Bo to był dość inteligentny troll, tyle że wulgarny i dość zafiksowany w swoich poglądach:P

      Usuń
  7. Świetne fragmenty:) A ta kolacja - mało smaczna:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Cała książka jest świetna, to i fragmenty takie:) co do kolacji to takie były realia w tym 1954.

      Usuń
  8. ,,glorie sprzątania" :) będę o nich pamiętać robiąc świąteczne porządki :)

    swoją drogą czytam już któryś z kolei dzień z życia pisarza i zastanawiam się, jaki jest sens zapisywać, co się jadło na śniadanie?? może w celu dokonania analizy pod kątem:,,Jajko na miękko a ilość napisanych stron"?? ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie rzeczy mogą być po latach, a dzienniki czyta się zazwyczaj po latach, bardzo pouczające. Zapis pewnej rzeczywistośći a w niej nasz bohater. Tak mało informacji, a ile można się z nich dowiedzieć, ile wyciągnąć dla siebie:)

      Usuń
    2. tak, tak, masz rację. czytanie dzienników pokazuje realia, w jakich pisarz tworzył. jednak zastanawiam się nad motywacjami, jakie on sam ma, pisząc o jajku na miękko.
      zawsze myślałam, że wszelkie pamiętniki i dzienniki pisze się dla siebie. pisząc coś takiego notowałabym wydarzenia, rozmowy, ale i własne myśli, refleksje, spostrzeżenia...po to, żebym sama mogła do nich za jakiś czas zajrzeć i zobaczyć, co się od tamtej pory we mnie zmieniło, ewentualnie przypomnieć sobie, kiedy jakieś zdarzenie miało miejsce. dlatego rozśmieszyło mnie to menu. swoją drogą: czy pisarze piszą dzienniki ,,dla przyszłych pokoleń"? bo jeśli tak, to bardzo możliwe, że mamy do czynienia z literaturą, a nie z człowiekiem.

      rozpędziłam się z tym komentarzem, ale to dlatego, że ogromnie lubię dyskusje, a okazało się, że Bibliotekarz na posterunku...:)

      Usuń
    3. Obawiam się, że Bibliotekarz jest uzależniony:)

      Pisarze pisząc swoje dzienniki bardzo często autokreują się, często ubarwiają, piszą z jakimś założeniem, mają plan. dlatego myślę, że nie zawsze można brać wszystko dosłownie.

      Usuń