wtorek, 24 stycznia 2012

Alfabet biblioteki (1) - P jak pierwsze zdanie książki


















33 komentarze:

  1. "1983", "Lolita", "Ogniem i Mieczem" - sama bym je przytoczyła. Jeszcze podobają mi się pierwsze zdania w Jane Austen - bardzo szybko wprowadzają czytelnika w inny świat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie posiadam własnego egzemplarza "Emmy" czy "Dumy i uprzedzenia" a nie pamiętałem dokładnie i bardzo się spieszyłem, dlatego ich tutaj nie ma. Niosą więcej treści i znaczeń niż może się zmieścić w jednym zdaniu :)

      Usuń
  2. Mam na tapecie "Annę Kareninę", więc jej pierwsze zdanie znasz. Ale powiem szczerze, że dopiero po przeczytaniu Twego postu, zastanowiłam się nad nim dłużej. Nie przywiązuję wagi do pierwszego zdania. Do początku, pierwszych kilku stron/rozdziałów, to owszem. Bardziej kluczowe są dla mnie zakończenia. Ostatnie zdania. Na to zwracam większą uwagę. Czasami ostatnie zdanie pięknie podsumuje cała książkę. Spowoduje, że przechodzą mnie ciarki i po zamknięciu książki finał rozbrzmiewa mi w głowie. Przykładem takiego zakończenia może być seria o Zawrociu H. Kowalewskiej, którą niedawno czytałam. Zaskakujące zakończenie, z jednej strony podsumowujące powieść, z drugiej, odkrywające nową perspektywę i dające nadzieję na więcej :) Oczywiście są też takie zakończenia, które wszystko niszczą. Chociaż teraz żadne konkretne nie przychodzi mi do głowy...
    Z pierwszych zdań, wymienionych przez Ciebie najbardziej podoba mi się "Lolita" i "Mistrz i Małgorzata" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenia pamiętam tylko takie, które mnie wzruszyły lub zaskoczyły. Zdarzają się czasem przekombinowane, jak np. w "Cieniu wiatru" Zafona i trudno w nie uwierzyć, jakieś np. szczęsliwe zbiegi okoliczności. Według mnie jedno z piękniejszych zakończeń jakie znam jest w "Wielkim Gatsbym" Fitzgeralda "Tak oto dążymy naprzód,kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość". Świetna książka, polecam:)

      Usuń
  3. Mam podobne hobby, z tym, że w większości kolekcjonuję ostatnie zdania - ale i pierwsze również. Część opublikowałem na blogu (link poniżej); myślę, że te dwa zbiory ciekawie się uzupełniają :) Powtórki są tylko dwie (Lord Jim i Karenina, jeszcze ogary przywołuję we wstępie), ale Lolitę i Proces mam zmagazynowane do kolejnych części.

    Jeśli miałbym z tych wybrać najpiękniejsze - "Wielki Gatsby". Ale Karenina i Lolita nieopodal.

    Ten mój pokrewny post (z dość obszernym wstępem do tematu): http://bibliomisiek.blogspot.com/2011/12/i-czyli-ostatnie-i-pierwsze-zdania-odc.html

    I ot - kolejne podobieństwo. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wielki Gatsby" to jest wielka książka i jedna z moich ulubionych, a kiedyś tak nie było, myślałem, że to jeszcze jedno romansidło jakich tysiące:) Pisałem o niej tutaj na blogu. Ma jedno z piękniejszych ostatnich zdań jakie znam, prawie poezja "Tak oto dążymy naprzód,kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość". Z pewnością zajrzę i przeczytam co napisałeś w tym temacie, może coś mi się przypomni, sprzedałem ponad 500 książek i teraz było mi trudno znaleźć to co chciałem napisać. Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. Hm, nie zwracam uwagi na pierwsze zdania. Na ostatnie też zresztą nie :) Jakoś w pamięci zostaje mi całokształt, wrażenie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż tak właściwie to największy i najważniejszy jest środek książki, a ja mam tylko taką obsesję, sam nie wiem skąd mi się wzięła. Chyba lubię po prostu ładnie napisane zdania, a one na mnie działają:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I jeszcze jeden klasyk, choć to dwa zdania.
    "Dziś umarła moja mama. Albo wczoraj, nie wiem"
    Pozdrawiam
    Debe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, też o nim myślałem, Camus "Obcy" Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Z tych, które zacytowałeś, zdecydowanie "Sto lat samotności" - mój zdecydowany faworyt. Poza tym "Ogniem i mieczem" i... w zasadzie cała reszta - wszak to same klasyki najwyższej próby.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, są bardzo dobre i mając takie zdania początkowe naprawdę trudno było by napisać złą powieść. Przy okazji gratuluję nagrody i pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Będę tutaj zaglądał częściej:)

      To jeszcze i ja coś dorzucę:

      "Zasiedli parę minut po drugiej i przez to długie i parne, znużone i zmartwiałe wrześniowe popołudnie siedzieli w tym pokoju, który panna Coldfield wciąż jeszcze nazywała kantorem, bo tak go kiedyś nazywał jej ojciec - w pokoju mrocznym i dusznym, z żaluzjami szczelnie zasuniętymi już od lat czterdziestu trzech, bo w czasach kiedy panna Coldfield była młodą dziewczyną, ktoś tam uważał, że światło i przewiew przynoszą gorąco i że w mroku jest zawsze chłodniej."

      ("Absalomie, Absalomie..." Williama Faulknera)

      Usuń
    2. Długie zdania, gęsta, duszna i mroczna atmosfera, od razu czuje się ten klimat. Ja Faulknera muszę sobie dozować, po przeczytaniu jednej książki jestem trochę oszołomiony, przygnieciony. Nie są to też książki, które chciało by się czytać zaraz po skończeniu i wielokrotnie. Ale niemniej to wielka literatura.

      Usuń
  9. Pamiętamy zapewne Dżumę Camusa i bohatera, który tak usilnie próbował wymyślić pierwsze zdanie swojej książki. Wzruszało mnie to. '
    Dla mnie najpiękniejszym początkiem książki jest "Lolita". To absolutne mistrzostwo, arcydzieło! Czy pierwsze zdanie jest ważne? Hm, powinno robić wrażenie, skłonić do dalszego czytania. Myślę, że trudniejsze są te ostatnie zdania w książce:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością ostatnie zdania są ważne, to jak się książka kończy, ale mnie w pamięci bardziej tkwią te pierwsze, gdy ktoś cytuje, rozpoznaję skąd pochodzi:)
      A "Lolita" to książka mego życia, chyba, że coś jeszcze równie znakomitego pojawi się lub jest tylko jeszcze przeze mnie nie odkryte, w co trochę wątpię:) Obawiam się trochę o niej pisać na blogu, bo krótko nie można, równie pięknie jak ty nie potrafię, chyba musiałbym jakiś mały cykl jej poświęcić:)

      Usuń
    2. No bez przesady! Ja pisałam o Lolicie, tekst nie jest jakoś szczególnie długi, ale z serca:

      http://ksiazkizbojeckie.blox.pl/2011/12/Niedziela-z-klasyka-Lolita-Wladimira-Nabokova.html

      Natomiast pomysł na zrobienie cyklu mi się podoba, pomyśl o tym, bo to może być bardzo ciekawe!!

      Usuń
    3. O "Lolicie" już zacząłem myśleć, więc może coś z tego będzie:) Kiedy zwiedzałem po raz pierwszy "Książki zbójeckie" znalazłem ten tekst o "Lolicie", ,byłem zaskoczony, piszesz zupełnie inaczej, to niemal literatura. Ponieważ interesuje mnie "Lolita" czytałem wiele recenzji jej poświęconych i wiem co mówię:) Mnie na przykład zaczyna męczyć, że to co piszę jest takie podobne do siebie i dlatego być może nudne:)

      Usuń
    4. Zbyszku, spokojnie! Twój styl jest dobry, ciekawy, a z czasem będzie się coraz bardziej rozwijał i ukierunkowywał. Dla mnie rozwiązaniem na nudę jest właśnie wprowadzanie cykli krytycznych, organizowanie akcji jak Blogerzy Książki Piszą, czasem konkursów - im więcej się dzieje na blogu, tym mniejsze ryzyko, że popadniesz w rutynę/nudę.

      Usuń
  10. Teraz zdałam sobie sprawę, że nigdy nie zwracałam szczególnej uwagi na pierwsze zdanie książki, którą czytałam. Zazwyczaj byłam zbyt zaaferowana środkiem, by skupiać się na samym jej początku. Może to błąd? Może warto zastanowić się nad tym pierwszym zdaniem i zobaczyć, czy faktycznie ma kluczowe znaczenie w ocenie całości.

    Dałeś mi do myślenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę o to mi chodziło:) Możesz zacząć od książki, którą obecnie czytasz lub od następnej:) Ale nie wszystkie książki mają wspaniałe pierwsze zdania, ,nie wszyscy pisarze uważają też, że są one istotne dla ich dzieła. Te przytoczone przeze mnie to pierwsza liga, wysoka półka. Pozdrawiam:)

      Usuń
  11. Jak to jest możliwe, że wcześniej nie trafiłam na Pana bloga.
    Zazdroszczę tak niezwykłego wyczucia literackiego, dla mnie to wręcz imponujące :)
    Jestem lekką fanatyczką pierwszych zdań:)
    Właśnie to pierwsze zdanie ,,Procesu,, sprawiło, że tak bardzo pokochałam prozę Kafki :)
    Zresztą jego ,,Zamek''(właśnie rozpoczęłam czytanie) również zapowiada się niesamowicie:,, Był późny wieczór, kiedy K. przybył,,. Ach ten minimalizm, a zarazem przepych interpretacji. Ileż tu miejsca dla moich domniemań.
    Chociaż muszę przyznać, że pierwsze zdanie może również zmylić:)
    Będę zaglądać i wdawać się w dyskusje, jeśli Pan pozwoli :)
    Już poczułam się jak u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za miłe słowa:) Jednak ciągle wydaje mi się, że dopiero raczkuję i w porównaniu z innymi to moje posty są słabo napisane, nie jestem zawodowo do tego przygotowany, jestem amatorem. Mój blog istnieje od listopada. Mam dziwny gust, podobają mi się bardzo odległe od siebie gatunki literackie.
    Jeżeli chodzi o pierwsze zdania to mogę się podpisać pod Pani komentarzem a propos "Procesu", właściwie od niego się zaczęło:) "Zamek" to dla mnie próba kontaktu z Bogiem, można to i tak interpretować.
    Odwiedziłem Pani bloga i bardzo mi się podobał, co prawda nie czytałem wiele, ale jego, szata graficzna, zdjęcia. To co tam zobaczyłem robi wrażenie, ma swój styl i klasę. Także będę zaglądać:) Tylko może ten Pan to trochę zbyt oficjalne słowo?:)
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oczywiście jestem na przejściem na ty, tylko nie chce nikogo urazić,więc najczęściej pisze pierwsze posty per Pan/Pani :)
    Myślę, że to dość miłe, gdyż obecnie wszyscy chcą być kumplami, przyjaciółmi, znajomymi :)
    Szatę graficzną zmieniłam dwa, trzy dni temu, więc cieszę się, że się podoba. Wcześniej było więcej koloru, ale mi zawszę przypadają do gustu retro smaczki :)
    Muszę jednak przyznać, że jest jakaś magiczna więź między fanami twórczości Kafki. Nie poznałam jeszcze osoby, która czytając namiętne kafkowskie wersy nie przypadła by mi do gustu i vice versa:)
    Ostatnio zdobyłam Dzienniki, ale zgłębiam je niezwykle powoli.
    Czuje jakbym jedynie zbliżała się do geniuszu, a już uciekają przed mną wszystkie przyswojone wcześniej treści.
    Jakbym balansowała na granicy pobieżnego zrozumienia :)
    Kafka to jednak autor na lata, nie na godziny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie Kafka dojrzewa w nas z latami, im dłużej jest w moich myślach tym lepiej go rozumiem. Chyba najbardziej optymistyczną jego książką jest "Ameryka", "Dzienniki" jeszcze przede mną, ale myślę, że nadeszła już ich pora. "Proces" przetłumaczył dawno temu Bruno Schulz, mają wiele wspólnego, a jeżeli nie czytałaś nic Schulza to może warto zobaczyć czy się spodoba:) Dzięki pisaniu tego bloga spotkałem ludzi podobnie myślących do mnie, o takich samych zainteresowaniach, których inaczej bym nie spotkał, na pewno nie na forach poświęconych piłce nożnej:))

      Usuń
    2. Schulz nigdy Kafki nie tłumaczył, zaś jego znajoma Józefa Szczelińska — tak (przez wiele lat mylnie przypisywano Schulzowi tłumaczenie). Musiałam! „Dzienniki” są pełne smutku i beznadziei, bardzo mało tam jasnych punktów. Szczerze powiedziawszy, to nie znoszę jego książek, ale mimo wszystko jest w tym coś fascynującego, „Dzienniki” jednak mają swój urok i językowo są dla mnie dalece bardziej zadowalające niż jego powieści. I listy także. Coś w tym musi być. Z listu do jego przyjaciela pochodzi zresztą jeden z moich ulubionych cytatów. Przy okazji — ten post o pierwszych zdaniach nie otwiera się na nowej stronie. W zasadzie to dość zabawna koincydencja, bo o „Procesie” przyjdzie mi niedługo pisać.

      Pozostaję z szacunkiem
      PR

      Usuń
  14. Oczywiście, że czytałam Szulca, nie mogłoby być inaczej :)
    Przekartkowałam jego biografie i obejrzałam grafiki, które mnie zachwyciły niesamowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chociaż ostatnio czytałam biografię dotyczącą Kafki.
    Wydał ją jego przyjaciel z lat młodzieńczych Max Brod i o dziwo nie piszę tam o posępnym i pełnym nostalgii charakterze, lecz o osobie pełnej wigoru, lubiącej wysiłek fizyczny i spędzanie czasu na świeżym powietrzu.
    Cóż za niezwykła biografia, gdyż wcześniej Kafka wydawał mi się jawą, egzystującą na tym świecie z przymusu.
    Zresztą to właśnie Max Brod wydał pośmiertne dzieła Kafki i zajął się jego publikacją, zastanawia mnie, więc fakt na ile jego opinie nie są prze kolorowane.
    Z drugiej jednak strony jaki mógłby być tego cel?
    No cóż zagadkowa postać, niczym Sfinks o wielu twarzach :)
    Przy okazji połączenie piłki nożnej i dobrej literatury to również ewenement chociaż mogę się mylić :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie nie jestem jakimś szczególnie zapalonym fanem piłki nożnej, kibicuję tyle co inni, to był taki żart, bo wypowiedzi kibiców w komentarzach czy na forum są specyficzne:) Jaki był Franz K. można dowiedzieć się czytając jego listy. Niektóre można przeczytać na blogu "Płaszcz zabójcy". Duże znaczenie miała relacja Franza z ojcem. Też chętnie przeczytałbym tę biografię, Max Brod był przyjacielem Franza, chyba mogę tak to określić, częstym gościem w jego domu i uratował dla nas jego dzieła, Kafka poprosił go aby je zniszczył.

    OdpowiedzUsuń
  17. Odnośnie Kafki jeszcze:)
    W Wrocławiu grają genialną sztukę dotyczącą jego osoby, mianowicie ,,Pułapka,, http://www.wteatrw.pl/przedstawienie.xml?id=117
    Niezapomniane wrażenie.
    Mam zamiar pojechać do Pragi niedługo przechadzać się szlakiem Franza.
    Biografię tą dostałam w bibliotece publicznej, więc myślę, że większego problemu z jej znalezieniem nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dzięki za informacje:) Zazdroszczę wyjazdu:) Sprawdzę w bibliotece, nie chodzę tam często, bo chcę przeczytać wreszcie swoje zapasy, wyzwanie czytelnicze "Z półki".

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo ciekawy wpis! Przeczytałam go jakiś czas temu, a ostatnio natknęłam się na książkę "Firmin" (autorem jest Sam Savage). Pozwolę sobie zacytować pierwszy akapit.

    "Zawsze sobie wyobrażałem, że historia mojego życia, jeśli kiedykolwiek ją napiszę, będzie się zaczynała wspaniałym zdaniem lirycznym jak u Nabokova: 'Lolito, światło mojego życia, płomieniu moich lędźwi'; a jeśli nie lirycznym, to powalającym jak u Tołstoja: 'Wszystkie szczęśliwe rodziny wyglądają podobnie, lecz każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób'. Ludzie pamiętają te słowa, nawet kiedy już całkiem zapomnieli o książkach. Chociaż jeśli chodzi o rozpoczęcia, najlepsze moim zdaniem jest w 'Dobrym żołnierzu' Forda Madoksa Forda: 'To najsmutniejsza historia, jaką kiedykolwiek słyszałem'. Czytałem je dziesiątki razy i ciągle wbija mnie w ziemię. Ford Madox Ford był naprawdę Kimś Wielkim".

    Jeśli o mnie chodzi, to przyszło mi do głowy zdanie otwierające książkę Jacka Dehnela "Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya": "Przyszedłem na świat przy ulicy Rozczarowania". Dobitne. Intrygujące.

    Myślę, że nie należy oceniać książki po pierwszym zdaniu (gdyby porównać czytanie książki do rozmowy, to można byłoby to zestawić ze skreślaniem rozmówcy już po pierwszych słowach, jeśli nam się nie spodobają). Niemniej pierwszym wrażeniem, mocnym początkiem można wiele zyskać.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dziękuję za ten komentarz, zgadzam się, że nie należy skreślać książki ponieważ nie spodobało nam się jej pierwsze zdanie. "Fermina' chcę kiedyś przeczytać, słyszałem i czytałem już dużo o niej, ale jakoś nie udało mi się jeszcze jej zdobyć, lubię książki o książkach. Teraz skończyłem "Obietnicę poranka", jej pierwsze zdanie to "Skończone.", a ostatnie "Przeżyłem życie...". Myślę, że warto zwracać uwagę na to jak się książka zaczyna i kończy, czasami autor chce nam przez to coś powiedzieć, przekazać jakąś myśl, informację, do tego w piękny sposób. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń