poniedziałek, 17 września 2012

Futurolodzy - naukowcy z przyszłością

"Jak wiadomo, uczeni dzielą się dziś na stacjonarnych i jeżdżących. Stacjonarni po staremu prowadzą różne badania, jeżdżący zaś uczestniczą we wszechmożliwych konferencjach i kongresach międzynarodowych. Uczonego tej drugiej grupy łatwo rozpoznać: w klapie nosi zawsze małą wizytówkę z własnym nazwiskiem i stopniem naukowym, w kieszeni rozkłady jazdy linii lotniczych, podpasuje się ściągaczem bez części metalowych, a także jego teczka zamyka się na plastykowy zatrzask wszystko, aby nie uruchamiać niepotrzebnie alarmowej syreny urządzenia, któe na lotnisku prześwietla podróżnych i wykrywa broń sieczną oraz palną. Uczony taki fachową literaturę studiuje w autobusach linii lotniczych, w poczekalniach, w samolotach i w hotelowych barach". [s. 8-9]

"Nad podium widniała umajona tablica z porządkiem dziennym; punkt pierwszy dotyczył katastrofy urbanistycznej świata, drugi ekologicznej, trzeci atmosferycznej, czwarty — energetycznej, piąty żywnościowej, po czym miała nastąpić przerwa. Katastrofę technologiczną, militarystyczną i polityczną przeniesiono na dzień następny razem z wolnymi wnioskami. Każdy mówca dysponował czterema minutami czasu dla wyłożenia swych tez, co i tak było sporo, zważywszy, że zgłoszono 198 referatów z 64 państw. Aby przyspieszyć tempo obrad, referaty należało przestudiować na własną rękę, przed posiedzeniem, orator zaś mówił wyłącznie cyframi, określając w ten sposób kluczowe ustępy swej pracy; dla ułatwienia recepcji tak bogatych treści wszyscyśmy nastawili swoje podręczne magnetofony oraz komputerki między tymi ostatnimi dojść miało potem do zasadniczej dyskusji. Stanley Hazelton z delegacji USA zaszokował od razu salę, powtarzając z naciskiem: 4, 6, 11, z czego wynika 22; 5, 9, ergo 22; 3, 7, 2, 11, skąd wynika znowuż 22!! Ktoś wstał wołając, że jednak 5, ewentualnie 6, 18 i 4; Hazelton odparował zarzut błyskawicznie, tłumacząc, że tak czy owak 22. Poszukałem w jego referacie klucza numerycznego i dowiedziałem się, że cyfra 22 oznacza katastrofę ostateczną. Następnie Japończyk Hayakawa przedstawił nowy, wykoncypowany w jego kraju model domu przyszłości, osiemsetpiętrowego, z klinikami położniczymi, żłobkami, szkołami, sklepami, muzeami, zoologami, teatrami, kinami i krematoriami; projekt uwzględniał pomieszczenia podziemne na popioły zmarłych, telewizję czterdziestokanałową, izby upojeń i wytrzeźwień, sale podobne do gimnastycznych do uprawiania grupowego seksu (wyraz postępowych przekonań projektantów) oraz katakumby dla nieprzystosowanych ugrupowań subkulturowych. Pewnym novum była myśl, aby każda rodzina, każdego dnia, przeprowadzała się z dotychczasowego mieszkania do innego, przy czym w grę wchodziły przeprowadzki albo ruchem szachowego pionka, albo konia. Zapobiegałoby to nudzie oraz frustracji, lecz na wszelki wypadek ów gmach o kubaturze siedemnastu kilometrów sześciennych, osadzony na dnie oceanu, a sięgający stratosfery, miał przewidziane własne komputery matrymonialne, swatające na zasadzie sadomasochizmu (stadła sadystów z masochistkami, i na odwrót, są statystycznie najtrwalsze, bo każdy partner ma w nich to, o czym marzy) oraz ośrodek terapii przeciwsamobójczej. Hakayawa, drugi delegat japoński, zademonstrował nam makietę takiego domu w skali 1:10 000 z własną rezerwą tlenu, ale bez rezerw wody i żywności, ponieważ dom był planowany z obiegiem zamkniętym: wszelkie wydaliny miano regenerować, wychwytując nawet poty śmiertelne i inne cielesne sekrecje. Yahakawa, trzeci Japończyk, odczytał listę smakołyków regenerowalnych z wydalin całego gmachu. Były tam między innymi sztuczne banany, pierniki, krewetki, ostrygi i nawet sztuczne wino, które, mimo pochodzenia budzącego niemiłe asocjacje, nie ustępowało ponoć w smaku najlepszym winom Szampanii. Na salę dostarczono próbki w estetycznych buteleczkach oraz po paszteciku w opakowaniu z folii, ale jakoś nikt się nie kwapił do picia, a paszteciki upychano dyskretnie pod fotele, więc i ja tak zrobiłem. Pierwotny plan, żeby taki dom mógł latać dzięki potężnym wirnikom, co umożliwiałoby wycieczki zbiorowe, upadł, raz, że takich domów miało być w pierwszym rzucie 900 milionów, a dwa, że przenosiny byłyby bezprzedmiotowe. Gdyby nawet dom miał 1000 wyjść i gdyby mieszkańcy używali wszystkich, i tak nigdy by nie wyszli, bo nim ostatni opuściłby budynek, już zdążyłyby podrosnąć urodzone w tym czasie dzieci. Japończycy, zdawali się wielce zadowoleni ze swego projektu. Po nich zabrał głos Norman Youhas z delegacji USA, który zaproponował siedem różnych metod zahamowania eksplozji demograficznej, a mianowicie: zniechęcanie perswazyjne i policyjne, deerotyzację, przymusową celibatyzację, onanizację, subordymację, a wobec niepoprawnych kastrację. Każde małżeństwo miało się ubiegać o prawo posiadania dziecka, składając odpowiednie egzaminy trzech kategorii, to jest kopulacyjny, edukacyjny i bezkolizyjny. Nielegalne urodzenie dziecka podlegało karom; premedytacja i recydywa groziły winnym dożywociem. Do tego referatu odnosiły się owe ładne foldery i bloczki z kuponami do odrywania, jakie dostaliśmy wśród materiałów kongresowych. Hazelton i Youhas postulowali nowe rodzaje zawodów, a mianowicie: inwigilatora matrymonialnego, zakazywacza, rozdzielacza i zatykacza; projekt nowego kodeksu karnego, w którym zapładnianie stanowiło delikt główny, o wyjątkowej szkodliwości społecznej, rozdano nam niezwłocznie". [s. 23-25]

Stanisław Lem "Kongres futurologiczny", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983, s. 185.

Obraz: Yerka 

11 komentarzy:

  1. Hurrraaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D :D :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przepraszam za mało merytoryczny komentarz, ale okropnie się ucieszyłam. :D
    Inwigilator matrymonialny i paszteciki w opakowaniu z folii upychane dyskretnie pod fotele to kolejny argument, że po Lema sięgnąć po prostu muszę. Mam wypisane tytuły, które kiedyś polecałeś na okoliczność recenzji "Wysokiego zamku". Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael, takie mało merytoryczne komentarze są na tym blogu mile widziane:) To fakt, MUSISZ w końcu sięgnąć. Od tamtego posta minęło w końcu ponad pół roku:)

      Usuń
    2. Czymże jest pół roku wobec piętrzących się stosów? :) Sięgnę na pewno.

      Usuń
  3. Zbyszekspirze,

    przez Ciebie kiedyś dostanę wirtualnego zawału :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest na sali lekarz?:) A tak poważnie, musisz przyznać, że nie daję Ci się nudzić.

      Usuń
  4. uwielbiam wyszukiwać w Twoich wpisach różne słówka i wyrażenia, które są jak wisienka na szczycie tortu. tym razem znalazłam ,,wykoncypowany" - cudo! zapomniałam całkiem, że takie słowo jest.

    a drugie to ,,sekrecje cielesne" :D

    fekalistyczne ,,regenerowanie wydalin" też jest niczego sobie hihihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emmo, a jak tam Twoja znajomość Lema? Może w takim razie warto się zapoznać, przynajmniej niektóre jego dzieła przypadły by ci do gustu, lubił bawić się słowem, wymyslać nowe terminy:) Ale trzeba uważać od czego się zaczyna i dobrze wybrać, bo mozna źle trafić i się rozczarować:)

      Usuń
    2. ba! że się nie nudzę to mało powiedziane! :))

      bardzo lubię ,,Bajki robotów" i ,,Cyberiadę". są rewelacyjne!
      czytałam ponadto ,,Opowieści o Pilocie Pirxie" i ,,Pamiętnik znaleziony w wannie", ale zdecydowanie bardziej wolę te dwie pierwsze rzeczy, bo są zabawne i tak karkołomne pod względem językowym! oprócz tego odwołują się do wielu archetypów i symboli literackich, co bardzo lubię w literaturze. to bardzo smakowity kogel- mogel tradycji literackiej i futurologi, okraszony dowcipem i ironią - pycha :)

      ,,Kongresu..." nie czytałam, ale ten fragment wiele obiecuje.

      Usuń
  5. Miałam wyrazić żal przy poprzednim twoim pożegnalnym poście, a tu proszę, jednak nie znikasz z blogosfery:) Czyżbyś badał reakcje swoich czytelników;) Lubię zaglądać do twojego zacisza, bo mieszkają w nim najlepsi pisarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reakcja czytelników bardzo mnie zaskoczyła, ale badanie jej nie było moim celem:) Ktoś mnie po prostu przekonał.

      Usuń