wtorek, 1 listopada 2016

Brudny Harry w krainie fantasy



"Jeśli zdarzyła się zbrodnia, musi być wymierzona kara".

„Zbrojni” (Men at Arms) to druga w kolejności pozycja w cyklu o Straży Miejskiej Terry’ego Pratchetta będącego częścią całej serii książek o Świecie Dysku . Z kontynuacjami serii książkowych bywa różnie, jedne trzymają poziom pierwszej części, inne natomiast nie. W przypadku „Zbrojnych” widać wyraźnie, że autor przygotował się, innymi słowy dobrze odrobił „zadanie domowe”, przemyślał wszystko i zaplanował cały cykl o Straży niezwykle starannie. Nie przeczytałem jeszcze wszystkich pozycji, ale moim zdaniem „Zbrojni” są chyba najlepszą częścią tego cyklu. Nie wiem czy może plusy przysłoniły mi minusy, ale ja żadnych nie znalazłem.



Akcja nadal toczy się w Ankh-Morpork, największym mieście na Dysku. Mamy tutaj ponownie tendencje rojalistyczne i chęć niektórych jednostek do przywrócenia monarchii. Pochodzący ze zubożałego rodu szlacheckiego Edward d'Eath, postanawia odnaleźć potomka dawnych królów Ankh-Morpork i doprowadzić do jego koronacji. Jakiś czas potem z muzeum Gildii Skrytobójców ginie wyjątkowo niebezpieczne urządzenie, wynalazek geniusza Leonarda da Quirma, i dochodzi do szeregu, jak się zdaje, przypadkowych morderstw. Kapitan Samuel Vimes, dowódca Straży Nocnej Ankh-Morpork, podejmuje śledztwo, pomimo że rządzący miastem Patrycjusz wyraźnie mu tego zabronił. W samej Straży Nocnej następują duże zmiany, zostają bowiem do niej przyjęci nowi rekruci: troll Detrytus, krasnolud Cuddy i Angua, która jest wilkołakiem. Ma to związek z napięciami rasowymi pomiędzy rożnymi „nacjami”, rasami zamieszkującymi Ankh-Morpork, gdzie niemal każdy kogoś nienawidzi: krasnoludy nienawidzą trolli, trolle krasnoludów. ludzie nienawidzą obu ras i wzajemnie. Rozwiązaniem wydaje się być pomysł, aby każda rasa miała swoich reprezentantów w oddziale Straży. Kolejnym zatem tematem tej książki, poza zagadką kryminalną, jest rasizm.
"Zawsze miło jest wiedzieć, że ktoś ma gorzej od nas. Ktoś przecież musi być tyłkiem tego świata".
W „Zbrojnych” Terry Pratchett zakpił sobie odrobinę ze swoich czytelników i bardzo umiejętnie, „nic nikomu nie mówiąc”,  poprowadził tam gdzie chciał. Kiedy bowiem czytasz tę książkę, w pewnym momencie zaczynasz zdawać sobie sprawę, dociera do ciebie fakt, że masz w rękach klasyczny kryminał, ze wszystkimi jego niezbędnymi elementami. Oczywiście osadzony w świecie fantasy, potraktowany humorystycznie i będący jednocześnie celem satyry, ale jednak kryminał  Ci, którzy lubią kryminały będą mile zaskoczeni i w pełni  usatysfakcjonowani. Ja zobaczyłem w "Zbrojnych" parodię "Brudnego Harry'ego" i "Akademii Policyjnej" i w ogóle wszystkich tego typu kryminałów policyjnych, gdzie policjanci pracują parami, mają przydzielonych partnerów, którzy często, dla kontrastu i uzupełniania się, są "odmienni", ale można na nich polegać i w razie czego uratują ci tyłek albo i życie. 
"Są ludzie, którzy odbierają innym pieniądze. W porządku, to zwykła kradzież. Ale są też ludzie, którzy jednym krótkim słowem potrafią odebrać komuś samo człowieczeństwo. To zupełnie inna sprawa".
Co mogę jeszcze dodać? Chyba tylko tyle, że przyjąłem kolejną dużą dawkę humoru, a czytanie „Zbrojnych” dało mi wyjątkową przyjemność. Książki Terry'ego Pratchetta należą do nielicznych książek, które dają czytelnikowi prawdziwy „reset” i pozwalają zapomnieć o naszym smutnym świecie. Polecam szczerze wszystkim, którzy tego potrzebują.
- Jesteś mądrzejszy od Detrytusa - pocieszył kolegę Nobby.
- Też sobie to powtarzam. Mówię: „Fred, cokolwiek się stanie, jesteś mądrzejszy od Detrytusa”. Potem mówię: „Fred... ale drożdże też są”.

Terry Pratchett "Zbrojni", tłum. Piotr W. Cholewa, Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Grafika: Marc Simonetti