sobota, 8 września 2012

Genialne zakończenie

"Otóż i moja opowieść. Przeczytałem ją sobie na nowo. Oblepiły ją cząsteczki szpiku i krew, i piękne, zielono błyszczące muchy. Czuję, że na tym lub owym jej skręcie wymyka mi się moje śliskie ja, osuwając się w głębsze i bardziej mroczne wody, niż by mi się chciało w nich pogrążać. Co mogłem to, zakamuflowałem, aby kogoś nie zranić. Do siebie zaś wiele przymierzałem pseudonimów, zanim trafiłem na szczególnie odpowiedni. Znajdą się w moich notatkach "Otto, Otto" i "Mesmer, Mesmer" i "Lambert, Lambert", ale jakoś wydaje mi się, że ten, który wybrałem, najlepiej wyraża to paskudztwo.
   Kiedy zaczynałem, pięćdziesiąt sześć dni temu, pisać Lolitę, najpierw na oddziale obserwacyjnym dla psychopatów, a później w tym dobrze ogrzanym, choć grobowym, odosobnieniu, zamierzałem posłużyć się całością tych notatek na swoim procesie, oczywiście nie po to, żeby głowę ocalić, tylko duszę. Ale w trakcie pisania uświadomiłem sobie, że jednak nie mogę żywej Lolity wystawić na pokaz. Może fragmenty jakieś tego pamiętnika wykorzystam przy drzwiach zamkniętych, ale publikację należy odłożyć.
   Z przyczyn, które mogą się wydać bardziej oczywiste niż są naprawdę, jestem przeciwny karze śmierci; ufam, że podzieli ten pogląd sędzia, któremu przyjdzie wydać na mnie wyrok. Gdybym ja miał sądzić samego siebie, dałbym Humbertowi co najmniej trzydzieści pięć lat za deprawację nieletniej i uniewinniłbym go z pozostałych zarzutów. Ale i tak dolly Schiller zapewne przeżyje mnie o wiele lat. Następującą decyzję podejmuję na mocy i ze wszystkimi skutkami prawa oraz podpisanego przeze mnie testamentu: życzę sobie, aby pamiętnik ten opublikowany został dopiero po śmierci Lolity.
   Tak więc żadnego z nas dwojga już nie ma wśród żywych, gdy czytelnik otwiera tę książkę. Ale dopóki jeszcze krew pulsuje w mojej piszącej to dłoni, ty wciąż tak samo jesteś częścią błogosławionej materii świata, jak i ja, i wciąż mogę do ciebie mówić, z Nowego Jorku do alaski. Nie zdradzaj swojego Dicka. Nie daj się tknąć innym facetom. Nie rozmawiaj z obcymi. Mam nadzieję, że będziesz kochała swoje dziecko. I że to będzie chłopiec. Ten twój mąż, mam nadzieję, zawsze będzie dobrze cię traktował, bo inaczej mój duch przyjdzie do niego, jak czarny dym, jak oszalały olbrzym, i rozedrze go na strzępy, nerw po nerwie. I nie lituj się nad C.Q. Trzeba było wybrać pomiędzy nim a H.H. i chciało się, ażeby H.H. pożył jeszcze co najmniej te parę miesięcy, żeby mógł ci zapewnić życie w świadomości przyszłych pokoleń. Myślę o żubrach i aniołach, o tajemnicy trwałych pigmentów, o proroczych sonetach, o schronieniu się w sztuce. I to jedyna nieśmiertelność, jaką możemy ze sobą podzielić, moja Lolito.

Vladimir Nabokov "Lolita", przełożył z angielskiego i rosyjskiego Robert Stiller, PIW, Warszawa 1991, s.345-346.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz