Bagażnik
chevy otwiera się, Jules i Vincent sięgają do środka, wyjmują dwa colty
samopowtarzalne, kaliber 45, ładują je i odbezpieczają...
JULES
Do tej roboty lepsze byłyby karabiny.
VINCENT
Ilu ich tam jest?
JULES
Trzech albo czterech.
VINCENT
Licząc z naszą wtyczką?
JULES
Trzech albo czterech.
VINCENT
Licząc z naszą wtyczką?
JULES
Nie jestem pewien.
VINCENT
Więc może ich tam siedzieć i z pięciu?
JULES
Niewykluczone.
VINCENT
Kurwa, trzeba było zabrać karabiny. Zamykają bagażnik.
CIĘCIE PLENER. PODWÓRKO BUDYNKU MIESZKALNEGO - RANEK
Vincent
i Jules, zamiatając połami identycznych, długich płaszczy po ziemi,
przechodzą przez podwórko hollywoodzkiego bloku mieszkalnego utrzymanego
w stylu hacjendy. Kamera jedzie obok, filmując z boku.
VINCENT
Jak jej na imię?
JULES
Mia.
VINCENT
Mia. Jak poznała Marsellusa?
JULES
Nie wiem, pewnie normalnie, jak ktoś kogoś poznaje. Była aktorką.
VINCENT
Tak? Widziałem ją w czymś?
JULES
Jedyną większą rolę zagrała w pilocie.
VINCENT
W pilocie? Co to jest pilot?
JULES O
glądasz seriale telewizyjne?
VINCENT
W ogóle nie oglądam telewizji.
JULES
Ale jesteś świadom istnienia wynalazku zwanego telewizją, w którym to wynalazku puszczane są seriale?
VINCENT
Tak.
JULES
Zanim
zaczną produkcję serialu, kręcą jeden odcinek i ten odcinek nazywają
„pilotem”. A potem pokazują go ludziom, którzy zatwierdzają seriale do
produkcji i którzy decydują, czy chcą produkować dalsze odcinki. I albo
go zatwierdzają i wychodzi z tego serial, albo nie zatwierdzają i gówno z
tego wychodzi. A ona zagrała właśnie w takim, z którego gówno wyszło.
Wchodzą do budynku.
Vincent i Jules przechodzą przez recepcję i czekają na windę.
JULES
Pamiętasz Antwana Rockamorę? Tego pół - Murzyna, pół - Samoańczyka? Ksywa „Tony Rocky Horror”.
Może i tak. Taki gruby?
JULES
Wcale nie gruby, tylko z nadwagą. Nic dziwnego, jest Samoańczykiem.
VINCENT
Chyba wiem, o kim mówisz. A bo co?
JULES
Marsellus
spuścił mu niezły wpierdol. W mieście gadają, że to z powodu żony
Marsellusa. Nadjeżdża winda, obaj panowie do niej wsiadają.
Za co? Ruchał ją?
JULES
Nie, nie, nie, nie, nie. Nic z tych rzeczy.
VINCENT
To co jej zrobił?
JULES
Masaż stóp.
VINCENT
Masaż stóp? Jules kiwa potakująco głową. Tylko tyle? Jules kiwa potakująco głową. A co zrobił Marsellus?
JULES
Posłał
do niego paru kiziorów, ci go wywlekli na patio i spuścili z balkonu.
Czarnuch zleciał cztery piętra w dół. A na dole był ogródek pod szkłem,
taki mały inspekcik - czarnuch spadł prosto w szkło. Od tamtej pory
cierpi na zaburzenia mowy. Drzwi windy otwierają się, Jules i Vincent
wychodzą.
VINCENT
Ja cię kręcę...
WNĘTRZE. KORYTARZ W BUDYNKU MIESZKALNYM - RANEK
VINCENT
Zawsze powtarzam, że bawiąc się zapałkami można się poparzyć.
JULES
To znaczy?
VINCENT
Jak można masować stopy nowej żonie Marsellusa?
JULES
Nie sądzisz, że Wallace przesadził?
VINCENT
Pewnie Antwan nie spodziewał się aż takiej reakcji, ale jakiejś reakcji musiał oczekiwać.
To tylko masaż stóp... to nic nie znaczy. Sam masuję stopy mamie.
VINCENT
Nie,
on dotykał poufale nowej żony Marsellusa. Czy to gorsze . niż lizanko?
Nie. Ale ten sam kaliber. Jules zatrzymuje Vincenta.
JULES
Zaraz, zaraz, zaraz... Lizanko i masaż stóp to, kurwa, dwie różne sprawy. VINCENT Ale z tej samej parafii.
JULES
Z
zupełnie innej parafii. Słuchaj, może ty masujesz inaczej niż ja, ale
dotykanie stóp jego żony i wsadzanie języka w jej najświętszą świętość
to zupełnie inny kaliber, zupełnie inna parafia, to całkiem inny sport.
Masaż stóp jeszcze nic nie znaczy.
Masowałeś komuś stopy?
JULES
Nie pouczaj mnie w temacie masażu. Jestem, kurwa, mistrzem masowania stóp.
VINCENT
Dużo masowałeś?
JULES
A jak. Mam świetną technikę. Żadnych łaskotek.
VINCENT
A robiłeś kiedyś masaż stóp facetowi? Jules spogląda na niego przeciągle - został wpuszczony w maliny.
JULES
Spierdalaj. Rusza dalej korytarzem. Vincent, z uśmieszkiem na ustach, podąża parę kroków za nim.
VINCENT
Ilu facetom?
JULES
Spierdalaj.
VINCENT
Wiesz, nogi mnie bolą, masaż dobrze by im zrobił.
JULES
No,
no, no. Przymknij się, bo zaczynasz mnie wkurwiać. To te drzwi. Obaj
przystają przed drzwiami z numerem 49. Szepczą. Którą masz godzinę?
VINCENT
(spogląda na swój zegarek) Siódmą dwadzieścia dwie rano.
JULES
Jeszcze
za wcześnie. Zaczekajmy chwilę. Odchodzą kawałeczek od drzwi, zwróceni
twarzami do siebie, wciąż szepcząc. Słuchaj, to, że nie masuję stóp
facetom, nie daje Marsellusowi prawa, by spuszczać Atwana w pierdoloną
szklarnię i to tak, żeby czarnuchowi odebrało mowę. Tak się, kurwa, nie
postępuje. Gdyby chciał mi to zrobić, musiałby mnie wpierw znieczulić,
bobym kutasa zabił, kapujesz?
VINCENT
Nie
mówię, że to jest w porządku, ale ty twierdzisz, że masaż stóp nic nie
znaczy, a ja mówię, że jednak coś. Wymasowałem miliony damskich stóp i
zawsze to coś znaczyło. Udajemy tylko, że nic. I w tym tkwi cały urok.
To coś zmysłowego, ale o tym się nie mówi, chociaż i ona wie, i ty
wiesz, i Marsellus to, kurwa, wiedział, a Antwan powinien to, kurwa
wiedzieć lepiej. Kiedy w grę wchodzi żona, poczucie humoru wysiada.
Rozumiesz mnie?
JULES
Ciekawa koncepcja... No dobra, wczujmy się w nastrój.
VINCENT
Mówiłeś, że jak jej na imię?
JULES
Mia. Czemu tak się interesujesz żoną Grubego?
VINCENT
Marsellus wyjeżdża na Florydę i prosił mnie, żebym się nią zajął pod jego nieobecność.
Zajął się nią? Wyciąga palec i przykłada go jak pistolet do skroni.
VINCENT
Nie w ten sposób! Mam ją gdzieś zabrać, rozerwać. Dopilnować, żeby się nie czuła opuszczona.
JULES
Wybierasz się z żoną Wallace'a na randkę?
VINCENT
To nie randka. To tak jakbyś wziął żonę kumpla do kina albo coś. Ty
tylko... no wiesz... miłe towarzystwo i tyle. Jules patrzy na niego bez
słowa. To nie randka. Jules patrzy na niego bez słowa. [Zobaczysz będę
grzeczny. Jules potrząsa głową i mruczy coś pod nosem.
JULES
Suka zabije więcej czarnuchów niż czas.
VINCENT
Co takiego?
JULES
Nic. Wczujmy się w nastrój.
VINCENT
Co powiedziałeś?
JULES
Gówno powiedziałem. Do roboty.
VINCENT
Nie rób sobie jaj, coś mówiłeś, powtórz.
JULES
(mówiąc o robocie) Zależy ci na tym?
VINCENT
Chcę, żebyś powtórzył, co mówiłeś.
JULES
Za trzydzieści sekund te drzwi się otworzą, więc zbierz się do kupy...
VINCENT
Jestem w kupie.
JULES
I nie pierdziel. Przestań myśleć o tamtym i zbierz się do kupy, jak przystało na szkolonego zawodowca.]
Scenariusz filmu PULP
FICTION, Quentin Tarantino, przełożyła Elżbieta Gałązka, Wydanie I, Wydawnictwo Da Capo, Warszawa 1997.
Uwielbiam te film :)
OdpowiedzUsuńVincent & Jules rules :-D
OdpowiedzUsuń