* * *
Nic.
* * *
Nic, ale
to zupełnie nic.
* * *
* * *
Nie ma
nic — mnie też nie.
* * *
Jak długo
jeszcze? Nic.
* * *
Jak
gdyby coś, chociaż to niepewne. Muszę się skoncentrować.
* * *
Coś, ale
bardzo niewiele tego. W innych okolicznościach uznałbym, że nic.
* * *
Lodowce
białe i błękitne. Wszystko jest zrobione z lodu. Ja też.
* * *
Ładne te
lodowce, gdyby tylko nie było tak cholernie zimno.
* * *
Igły
lodowe i śniegowe kryształki. Arktyka. Kra w gębie. Szpik w kościach? Jaki tam szpik — czysty, przezroczysty lód. Jest lodowaty i sztywny.
* * *
Mrożonka
— to ja. Ale co to znaczy „ja”? Oto pytanie.
* * *
Jeszcze
nigdy nie było mi tak zimno. Całe szczęście, że nie wiem, co to „mi”. Mnie?
Niby komu?
Lodowcowi? Czy góry lodowe mają dziurki?
* * *
Jestem
zimowym kalafiorem w promieniach słońca. Wiosna! Wszystko już taje. Ja przede wszystkim.
W ustach — sopel albo język.
* * *
Jednak
to język. Męczą mnie, turlają, łamią, trą, a nawet, zdaje się, biją. Leżę pod plastykową
płachtą, nade mną — lampy. A więc stąd mi się wziął ten
inspektowy kalafior. Musiałem
majaczyć. Biało — wszędzie biało, ale to ściany, nie śnieg.
* * *
Odmrozili
mnie. Z wdzięczności postanowiłem pisać dziennik — jak tylko będę mógł wziąć pióro do zgrabiałej ręki. W oczach — wciąż jeszcze lodowe tęcze i niebieskie lśnienia. Zimno
piekielne, ale już mogę się wygrzewać.
C.D.N.
Początek skojarzył mi się ze słynnym fragmentem dziennika Gombrowicza: "Poniedziałek: Ja.; Wtorek: Ja.; Środa: Ja.; Czwartek: Ja." :)
OdpowiedzUsuńTeż go lubię, dzięki za przypomnienie o dzienniku:) Może się mylę, ale ja znajduję trochę Gombra w stylu, czasem w formie Lema, np. w "Pamiętniku znalezionym w wannie".
UsuńŚwietne, bardzo mi się spodobało. Cieszę się, że jednak nie zaniechałaś prowadzenia bloga :)
OdpowiedzUsuń:) Zapraszam zatem na ciąg dalszy dziennika:)
Usuń