poniedziałek, 10 września 2012

W orbicie kotów


"Kiedy Alana i Ozyrys na mnie patrzą, nie odczuwam najmniejszego fałszu, najmniejszej nieszczerości. Patrzą mi prosto w oczy, Alana swoim świetlistym błękitem, a Ozyrys swym zielonym promieniem. Na siebie patrzą tak samo. Alana głaszcze czarny grzbiet Ozyrysa, który unosi pyszczek sponad spodka z mlekiem i miauczy z zadowoleniem, kobieta i kot, których nie dosięgają moje pieszczoty, którzy rozumieją się na mnie niedostępnych planach. Od dawna zrezygnowałem z wszelkiej władzy nad Ozyrysem, ot, jesteśmy przyjaciółmi zachowującymi pewien nieprzekraczalny dystans; ale Alana jest moją żoną i dystans między nami znajduje się w innym wymiarze, czego ona wydaje się nie odczuwać, ale co ciąży na moim szczęściu, kiedy na mnie patrzy, kiedy patrzy mi prosto w oczy tak jak Ozyrys i kiedy uśmiecha się do mnie lub do mnie mówi, tak jakbyśmy byli jednością w każdym geście i w każdym słowie oddając mi się tak jak można się oddawać w miłości, a całe jej ciało jest takie jak jej spojrzenie, pełne czułości, nieustannie się odwzajemniające".

Julio Cortazar "W orbicie kotów" [z]: tegoż "Tango raz jeszcze", przełożyła Zofia Chądzyńska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983, s. 6.

3 komentarze:

  1. Julio na tym zdjęciu jest bardziej kotem niż sam kot :)

    to musi być Ozyrys. Alana została w muzeum :)

    OdpowiedzUsuń
  2. przy okazji przypomniałam sobie Ozyrysa, bo wyskoczył na wierzch :)

    OdpowiedzUsuń