środa, 25 lipca 2012

"Sny" Janusz Koryl

"Sny" Janusza Koryla to połączenie kryminału, fantastyki, horroru oraz powieści sensacyjnej i zupełnie nowa jakość na polskim rynku czytelniczym. Niektórzy recenzenci porównują autora "Snów" do Stephena Kinga, bowiem podobnie jak ten ostatni, wybiera na miejsce akcji swojej powieści małe prowincjonalne miasteczko i opisuje rozgrywające się w nim niezwykłe i dosyć przerażające wydarzenia. Tyle, że przedstawiane realia są jak najbardziej polskie i bardzo swojskie.

Tym razem jest to sześciotysięczny Dynów, położony niedaleko Rzeszowa na Podkarpaciu. Dochodzi tu do serii śmiertelnych wypadków. Giną kolejni ludzie i nie było by może w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że wszystko dużo wcześniej widział w swoich snach miejscowy proboszcz. Ksiądz Eugeniusz skrupulatnie zapisuje w prowadzonym przez siebie zeszycie każdy kolejny sen. Najczęściej zna zarówno przestępców jak i  ich ofiary, należą bowiem do tutejszej parafii, chodzą do kościoła, przyjmują komunię świętą. Sny są straszne już same w sobie, ale jak by tego było jeszcze mało, po jakimś czasie zaczynają się sprawdzać w najdrobniejszych szczegółach na jawie. Kiedy zostaje zgwałcona i zamordowana młoda kobieta, ksiądz Eugeniusz postanawia przerwać milczenie i opowiedzieć o wszystkim policji i co najważniejsze podać nazwisko mordercy. Jak było do przewidzenia, inspektor rzeszowskiej policji nie wierzy mu, nie traktuje jego snów poważnie, uważając go za nieszkodliwego wariata. Ksiądz chce aby sny już się skończyły, ma ich serdecznie dosyć. Jeden z kolejnych snów doprowadza go w końcu do próby samobójczej. Policja nie mając wyboru zaczyna w końcu wierzyć i stara się odnaleźć potencjalne ofiary i sprawców opisanych w zeszycie ze snami przez księdza. Czy jednak nie za późno? Nie chcę napisać za dużo o fabule książki, aby nie psuć Wam przyjemności z czytania.

"Sny" to nie jest typowy kryminał. Od samego początku wiadomo kto, jak i dlaczego zabił. Zagadkę stanowią tutaj same sny. Czytając tę powieść staramy się znaleźć odpowiedź na liczne nasuwające się pytania. Czy można we śnie zobaczyć przyszłość i co jeżeli ją już poznamy? Czy, jeżeli jest niezbyt ciekawa, można ją zmienić i uniknąć najgorszego? Czy można zatrzymać to co komu pisane? "Sny" są interesujące z jeszcze innego powodu. Jest to kapitalnie odmalowany obraz małomiasteczkowego społeczeństwa. Poznajemy życie małego miasteczka, jego mieszkańców, ich problemy, zainteresowania i pragnienia, bardzo często przedstawione z nutą czarnego humoru. W każdym razie, ja osobiście znajduję go w tej świetnie napisanej książce, w której trudno jest znaleźć choćby jedno złe i niepotrzebne zdanie. "Sny" wciągają od pierwszego zdania i nie wypuszczają ze swych objęć aż do końca.

Janusz Koryl - ur. w 1962 roku w Rzeszowie, z wykształcenia polonista. Debiutował w 1985 roku zbiorem wierszy Uśmierzanie źródeł. Poeta, autor reportaży, prozaik. Wydał kilkanaście książek poetyckich (m.in. Kłopoty z nicością, Siatka na motyle, Spacer po linie) oraz powieści: Zegary idą do nieba (2007), Śmierć nosorożca (2008), Sny (2011) i Ceremonia (2012). Sny zostały dwukrotnie nagrodzone przez internautów w ogólnopolskim plebiscycie W&W granice.pl: Najlepsza Książka na jesień 2011 oraz Książka Roku 2011 w kategorii Kryminał, Sensacja, Thriller.

Janusz Koryl "Sny", Wydawnictwo Dreams, Rzeszów 2011, s.142.


5 komentarzy:

  1. Za szybko piszesz i "przykrywasz" dobre książki. A "Sny" Koryla zasługują na czas. Lubię, gdy autor wodzi mnie po znajomych miejscach - jak tutaj - albo Miłoszewski po Sandomierzu. Podobno i ND zaistniała w jakiejś babskiej powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ostatnio ogarnęła mnie jakaś niedobra gorączka publikowania i blokada czytania i pisania własnych postów. Może w tym moim blogowaniu doszedłem do jakiegoś punktu krytycznego, albo zmieniło się ono w zupełnie coś innego. Ten blog obecnie różni się od innych, a nie było to moim zamiarem. Czy blog może być żywą i myślącą istotą? A "Sny" bardzo lubię, miedzy innymi dlatego, że przerwały moją niemoc "tfurczo". W Dynowie byłem raz, w związku z pisaniem pracy magisterskiej i zbieraniem do niej materiałów, ale niewiele pamiętam. Tamte rejony Podkarpacia mają swoj osobliwy klimat. O ND w powieści nie słyszałem. nie pochodzę jednak z tąd, ale miałem niedaleko, bo z TBG. A tak w ogóle bardzo dobrze znam Sandomierz i ziemię sandomierską, stamtąd pochodzi cała moja rodzina. Znam też Dwikozy, tak mi się teraz skojarzyło, bo czytałem na Twoim blogu ciekawe teksty o tym terenie i Wiesławie Myśliwskim.

      Usuń
    2. Oj, mój blog ma opinię "innego" i traktuję to jako wyróżnienie. Twój też się pozytywnie różni - oczytanie, cykle, znajomość miliona źródeł... Choć faktem jest, że zmienia nas blogowanie. Moje pierwsze wpisy i teraźniejsze... Hmmm. Sandomierszczyznę bardzo lubię, ale Dwikozy chyba nie wykorzystują w promocji wielkiego pisarza. Niby szkoła nosi imię, ale dom dziadków zamienia się w ruinę. Miałam kiedyś w planach prowadzenie cyklu "Literacka mapa Polski", wtedy takie miejsca zaistniałyby na swoją miarę. Może wrócę do pomysłu. Serdeczności:)

      Usuń
  2. CIekawy blog, a recenzją intrygujesz;)

    OdpowiedzUsuń