poniedziałek, 23 lipca 2012

Smutek i zachwyt

Foto Agencja PAP

"Dwa doznania przeważają u Iwaszkiewicza: smutek i zachwyt. Zwykle pojawiają się osobno, jednak jest coś, co je łączy. Łzy. Iwaszkiewicz to bodaj największa beksa polskiej literatury. Płacze cały czas: przy czytaniu Konopnickiej, patrząc na zachód słońca, słuchając muzyki, siedząc w kinie, tęskniąc do Błeszyńskiego, ale też wtedy, gdy jest sam i ta samotność jest nie do zniesienia. W tej trwałej dyspozycji do płaczu Iwaszkiewicz przypomina Ciorana. Co ciekawe, z Cioranem Iwaszkiewicz spotyka się także w dwóch innych wymiarach. Jak on, ciało uważa za klęskę człowieka i jak on wie, że brud cielesności oczyszcza się najskuteczniej przez muzykę. Gdzie znaleźć tu miejsce dla łez? W sferze pośredniej, między ciałem i muzyką, między radością i smutkiem, między nadmiarem i brakiem, między miłością i samotnością, w tej sferze pośredniej, w której, chcąc nie chcąc, ulokował się ze swoim smutno-ekstatycznym życiem Jarosław Iwaszkiewicz. W recenzji Tataraku Maria Danilewiczowa pytała, dlaczego w nowelach Iwaszkiewicza wszyscy mężczyźni płaczą. Odpowiedź zirytowanego pisarza: »Bo wszystkie nowele są o mnie, droga pani Danilewiczowa«. Bo »wielkie, pobrudzone, zachwycone zwierzę«, jak napisał w jednym z piękniejszych swoich ostatnich wierszy, musi jakoś żyć. Ni tu, ni tam. »Poza życiem«. Płacząc."

Fragment znalazłem i bezwstydnie oraz bezwzglednie skopiowałem z bloga Kocham, lubię, szanuję, a pochodzi on z: Michał Paweł Markowski, Wielkie, pobrudzone, zachwycone zwierzę [w:] tegoż, Słońce, możliwość, radość, Czarne, Wołowiec 2010, s.67.

2 komentarze:

  1. O przepraszam, w "Pannach z Wilka" Wiktor Ruben nie płacze, a przynajmniej nie pamiętam by płakał :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ciało jednak bywa przydatne, choć patrząc na to perspektywicznie wolałabym go nie mieć.

    OdpowiedzUsuń