środa, 11 lipca 2012

Czy pisarz powinien czytać?

Antoni Czechow i Lew Tołstoj
"Drogi przyjacielu, odpowiadam Ci na to, co w twoim liście jest najistotniejsze: dlaczego my tak rzadko prowadzimy poważne rozmowy. Kiedy ludzie milczą, oznacza to, że nie mają o czym mówić albo że się krępują. Bo i o czym mówić? Nie mamy polityki, nie mamy życia społecznego ani towarzyskiego, ani nawet ulicznego; nasza miejska egzystencja jest uboga, jednostajna, szara, nieciekawa - i rozmowy o niej są nudne, jak korespondencja z Ługowojem. Powiesz, że jesteśmy pisarzami i że to samo przez się wzbogaca nasze życie. Czy istotnie? Ugrzęźliśmy po uszy w pracy zawodowej, ona nas stopniowo odizolowała od świata zewnętrznego - w rezultacie mamy mało czasu, mało pieniędzy, mało książek, mało i niezbyt chętnie czytamy, mało słyszymy, rzadko porównujemy... Mówić o literaturze? Przecież tyle już mówiliśmy o niej... Każdego roku to samo, a wszystko, co zazwyczaj mówimy o literaturze sprowadza się do jednego: kto napisał lepiej, a kto gorzej, rozmowy zaś bardziej ogólne, na szersze tematy nigdy się nie kleją, bo gdy ma się wokół tundrę i Eskimosów, to idee ogólne, jako nie pasujące do naszej rzeczywistości, równie szybko rozpływają się i znikają, jak marzenia o raju. Mówić o swoim życiu osobistym? tak, czasami to ciekawe, o tym pomówilibyśmy nawet chętnie, ale tu się już krępujemy, bo jesteśmy skryci, brak nam szczerości, powstrzymuje nas instynkt samozachowawczy, boimy się! Boimy się, że naszą rozmowę podsłucha jakiś niekulturalny Eskimos, który nas nie lubi i którego my też nie lubimy; ja na przykład boję się, że mój przyjaciel Siergiejenko, którego uważasz za człowieka mądrego, będzie we wszystkich domach i przedziałach kolejowych głośno rozstrzygać kwestię: dlaczego romansuję z panią N, skoro mnie kocha pani Z. Boimy się naszej etyki, boimy się naszych dam... A więc za milczenie, za brak powagi, za jałowość naszych rozmów nie czyń odpowiedzialnym siebie ani mnie, tylko - jak powiada krytyka - "epokę", klimat, terytorium, co chcesz, i pozostaw całą sprawę jej własnym nieuniknionym losom, w nadziei na lepszą przyszłość".

Anton Czechow "Listy", przeł. Natalia Gałczyńska, t. 2, Wydawnictwo Literackie 1988.

"Czechow czytał bardzo mało. W ogóle trzeba byłoby kiedyś ułożyć tablicę wielkich pisarzy i podzielić ich na czytających dużo, jak np. uczony Turgieniew lub samouk Gorki, czytających za dużo, jak Mereżkowski; nic prawie nie czytających, jak Dostojewski, który czytał ciągle w sobie, którego myśl pracowała tak intensywnie i w takim nerwowym pośpiechu, że czytanie cudzych myśli przeszkadzałoby mu, i wreszcie nie biorących książki do ręki z wrodzonej niechęci do czytania, jak Andriejew".

Stanisław Mackiewicz, Odeszli w zmierzch. Wybór pism 1916-1966, Instytut Wydawniczy Pax 1968.

11 komentarzy:

  1. Interesujące :)
    Wolę takie podejście niż, np. Eco, który moim skromnym zdaniem wręcz się wywyższa jeśli chodzi o wybieranie lektur. On na plażę ponoć zabiera wielkich klasyków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Mam nadzieję, że Eco nie robi tego ze snobizmu. Uważam, że każdy jest czytelnikiem na własną miarę, ani gorszym ani lepszym od innych, trudno jest mi się porównywać z Eco, nie ta liga, nie ten umysł i nie te lektury. Ale mimo wszystko uważam się za równie "dobrego" czytelnika:)

      Usuń
    2. Obawiam się, że to jednak snobizm, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Pisał to w którejś części "Zapisków..." i od tamtej pory jakoś nie darzę go sympatią ;P

      Usuń
    3. Osobiście nie widzę nic złego w czytaniu klasyków, sama preferuję ten rodzaj literatury, co nie znaczy, że czytam wyłącznie klasyków, czy noblistów. Zawsze byłam zwolennikiem różnorodności w życiu, w czytaniu także; unika się wówczas wąskiego ukierunkowania w jednym tylko kierunku. Zbyszku - nie wątpimy, w to, że jesteś dobrym czytelnikiem :)

      Usuń
    4. Warto czytać klasyków, ale czasem człowiek potrzebuje czegoś lekkiego i widzę coś złego w nieprzyznawaniu się do tego ;P

      Usuń
    5. Nie nie tylko nie widzę nic złego w czytaniu rzeczy nieklasycznych, ale nie widzę nic złego w przyznawaniu się do tego, a nawet w pisaniu o tym, że się podobają. Dziwiłaby mnie dopiero nieszczerość w pisaniu o gustach. Dlatego wbrew licznym potępiającym wszem i wobem opiniom lubię np. książki D.Browna i wcale nie zamierzam się tego wstydzić.

      Usuń
    6. Zgadzam się z Tobą :)

      Usuń
  2. Przyznam, że zaskoczyło mnie to, iż bywają pisarze, którzy nie lubią czytać. W takim wypadku nie dziwi list Czechowa. A zwalanie jałowości rozmów na epokę brzmi trochę, jak rąbek spódnicy, który przeszkadza baletnicy. nie znam twórczości Czechowa (poza Wiśniowym sadem, którego adaptację oglądałam lata temu). Całkowitym zbiegiem okoliczności zaczęłam dziś czytac jego opowiadania humorystyczne. Nie wiem, czemu, ale wcale mnie nie śmieszą. Chyba inne poczucie humoru miał Czechow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także jestem zaskoczony takim faktem. Czytałem sporo różnych dzienników i listów pisarzy, raczej sporo czytają. Pilch gdzieś napisał, chyba w swoim Dzienniku, że kiedyś pisarze czytali niewiele, tylko noblistów, innych wybitnych pisarzy, a zatem nie mogło tego być dużo. Taki Faulkner np. uważał, że czytanie jest najważniejsze i że należy czytać dosłownie wszystko, dobre i złe rzeczy. Ale jeżeli pisarz wie co chce napisać, książkę ma w sobie to nie potrzebuje szukać, wzorować się na innych. Tacy też pewnie byli, i miejmy nadzieję są i będą:) A Czechow wpłynął na wielu innych: Hemingwaya, Mansfield, Carvera czy nawet Murakamiego.

      Usuń
    2. Z moich dotychczasowych doświadczeń -czytając biografie czy listy, wywiady również wynikało, iż pisarze dużo, a nawet ogromnie dużo czytają. Wydaje mi się, że pisarz nieczytający jest jednak w mniejszości. Na temat Czechowa nie mogę się wypowiadac, bo te kilka opowiastek to zdecydowanie zbyt mało. A sztuka pamiętam (Wiśniowy sad) zrobiła na mnie duże i dobre wrażenie. Cho było to tak dawno temu, że nie potrafię wskazac, czy bardziej zachwycił mnie temat czy aktorska interpretacja.

      Usuń