wtorek, 3 lipca 2012

Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?

"Przyjemny, delikatny elektryczny impuls automatycznego budzika wysłany przez stojący przy łóżku programator nastroju obudził Ricka Deckarda. Zdziwiony — zawsze dziwiło go, że niespodziewanie zupełnie nie chce mu się spać — wstał z łóżka ubrany w swą wielobarwną piżamę i przeciągnął się. Jego żona Iran leżąc w swoim łóżku otworzyła szare, niewesołe oczy. Mrugnęła, jęknęła cicho i znowu zamknęła powieki.
— Nastawiłaś swojego Penfielda na zbyt słaby impuls — powiedział Rick. — Przeprogramuję go, obudzisz się i...
— Nie dotykaj mojego programatora. — Jej głos był nieprzyjemnie ostry. — Wcale nie chcę się obudzić.
Usiadł na krawędzi łóżka, pochylił się i zaczął przekonywać ją łagodnie:
— Jeżeli zaprogramujesz odpowiednio silny impuls, będziesz zadowolona, że się obudziłaś. Na tym polega cała sprawa. Przy ustawieniu programu na pozycję C, impuls odblokowuje świadomość. Wiem to po sobie. — Przyjaźnie, bowiem czuł się życzliwie usposobiony do całego świata (jego program ustawiony był na D), poklepał jej nagie, nieopalone ramię.

— Trzymaj swoje łapy przy sobie, glino — burknęła.
— Nie jestem gliną. — Poczuł przypływ irytacji, choć wcale go nie zaprogramował.
— Jesteś czymś gorszym — oznajmiła żona. Oczy miała zamknięte. — Jesteś mordercą wynajętym przez gliny.
— Nigdy w życiu nie zabiłem ludzkiej istoty. — Jego irytacja potęgowała się, stawała się wyraźną wrogością.
— Tylko te biedne andki — odparła Iran.
— Chciałbym zauważyć, że nigdy nie wahałaś się wydać pieniędzy, które dostałem za zrealizowanie listu gończego, na pierwszą lepszą rzecz, jaka ci wpadła w oko. — Wstał i podszedł do konsoli swego programatora nastroju. — Zamiast oszczędzać, żebyśmy mogli kupić prawdziwą owcę i zastąpić nią tę elektryczną imitację. Zwykłe, elektryczne zwierzę, za moje ciężko wypracowane przez lata zarobki. — Zawahał się, czy zaprogramować trankwilizację międzymózgowia (która usunęłaby jego wściekłość), czy też stymulację (co z kolei podrażniłoby go w sposób wystarczający, by wygrać tę sprzeczkę).
— Jeśli nastawisz na większą agresję — oznajmiła Iran, patrząc nań uważnie — nastawię to samo. Nastawię na maksimum i będziesz miał taką drakę, przy której zbledną wszystkie nasze dotychczasowe sprzeczki. No, spróbuj. — Wstała gwałtownie, podskoczyła do swego programatora nastroju i stanęła, wpatrując się w Ricka z wściekłością. Westchnął. Jej groźba podziałała.
— Nastawię to, co mam zaplanowane na dziś. — Odszukał w tabeli 3 stycznia 2021 i zobaczył, że przewidziana jest poważna, profesjonalna postawa. — Jeżeli zaprogramuję zgodnie z planem — zapytał przezornie — czy zrobisz to samo? — Czekał, nie chcąc wykonać pierwszego kroku, zanim żona nie zgodzi się pójść w jego ślady.
— W moim planie na dziś mam sześć godzin depresji połączonej z samooskarżeniem — odparła Iran.
— Co? Dlaczego to wprowadziłaś? — Taki pomysł unicestwiał całą koncepcję programatora nastroju. — Nie miałem pojęcia, że można zaplanować coś takiego — dodał posępnie.
— Siedziałam tu pewnego popołudnia — odparła Iran — i oczywiście włączyłam Przyjacielskiego Bustera i Jego Przyjacielskich Przyjaciół. Mówił o wielkiej rewelacji, którą ma zamiar wkrótce ogłosić i wtedy właśnie puścili tę wstrętną reklamówkę, tę, której nie cierpię, wiesz — o Ołowianych Ochraniaczach Mountibanka. Wtedy wyłączyłam na chwilę dźwięk i nagle usłyszałam dom, ten dom. Usłyszałam... — wykonała ruch ręką.
— Puste mieszkania — powiedział Rick. Czasem sam je słyszał w nocy, kiedy powinien był spać. A przecież obecnie na wpół zamieszkany budynek mieszkalny zajmował wysokie miejsce w statystyce zagęszczenia; tam gdzie przed wojną były kiedyś przedmieścia, można było znaleźć całkiem opuszczone budynki — tak w każdym razie opowiadali na mieście. Nie zweryfikował tej informacji; podobnie jak większości ludzi nie zależało mu na sprawdzeniu tego bezpośrednio.



— W chwili, gdy wyłączyłam w telewizorze fonię — powiedziała Iran — byłam w nastroju 382, właśnie go nastawiłam. Tak więc, choć odbierałam tę pustkę intelektualnie, nie czułam jej. Moją pierwszą reakcją było uczucie wdzięczności, że stać nas na programator nastroju Penfielda. Ale kiedy uświadomiłam sobie, jak niezdrowe jest to odczuwanie nieobecności życia, nie tylko w tym budynku, ale wszędzie i odreagowywanie tego... rozumiesz? Mam wrażenie, że nie. Ale przyjęto uważać to za oznakę choroby umysłowej, nazwano „brakiem właściwego oddziaływania”. Pozostawiłam więc wyłączoną fonię, usiadłam przy programatorze i zaczęłam eksperymentować. I wreszcie znalazłam, jak ustawić rozpacz. — Na jej smagłej, zuchwałej twarzy pojawił się wyraz zadowolenia, jakby udało się jej osiągnąć coś godnego uwagi. — Włączyłam więc ją do
mojego planu, dwa razy w miesiącu. Sądzę, że to sensowny okres, by odczuć beznadziejność wszystkiego, beznadziejność pozostawania tu, na Ziemi, podczas gdy wszyscy rozgarnięci ludzie wyemigrowali, nie uważasz?
— Ale przy takim nastroju — odparł Rick — możesz mieć skłonności do pozostawania w nim, niewyprogramowania się z niego. Taka rozpacz, obejmująca całkowitą realność, ma tendencję do samopowtarzania.
— Programuję automatyczne przestawienie na 481 trzy godziny później — odparła gładko. — Świadomość otwierających się przede mną rozlicznych możliwości, nowa nadzieja, że...
— Znam 481 — przerwał jej. Wielokrotnie nastawiał tę kombinację, miał do niej wielkie zaufanie. — Posłuchaj — rzekł siadając na łóżku. Ujął ją za ręce i przyciągnął do siebie. — Nawet przy automatycznym wyłączeniu narażanie się na jakiekolwiek depresje jest niebezpieczne. Zapomnij o tym, co zaplanowałaś, a ja zrobię to samo. Nastawimy oboje 104 i przeżyjemy to razem, potem pozostaniesz w tym nastroju, a ja przestawię swój na normalny, urzędowy sposób bycia. Później chciałbym wskoczyć na chwilę na dach i zobaczyć co z owcą, a wreszcie udam się do biura. Będę w ten sposób miał pewność, że tymczasem nie siedzisz tu myśląc nie wiadomo o czym i nie oglądając telewizji. — Puścił jej długie, smukłe palce, przeszedł przez całe rozległe mieszkanie do saloniku jeszcze pachnącego ledwo uchwytnie ostatnimi papierosami wypalonymi w nocy. Pochylił się, by włączyć telewizor. Z sypialni dobiegł go głos Iran.
— Przed śniadaniem nie trawię telewizji.
— Nastaw 888 — powiedział Rick czekając aż aparat się nagrzeje. — Pragnienie oglądania telewizji, bez względu na to, co w niej nadają.
— Nie mam obecnie ochoty nastawiać czegokolwiek — odparła Iran.
— No to nastaw 3.
— Nie mogę nastawić programu, który pobudzi w mojej korze mózgowej pragnienie nastawiania! Jeżeli nie chcę nastawiać, to przede wszystkim nie chcę nastawiać, a pragnienie nastawiania jest w tej chwili najbardziej obcym pragnieniem, jakie mogłabym sobie wyobrazić. Chcę po prostu siedzieć na łóżku i gapić się w podłogę. — Jej głos stawał się ostry i ponury, jakby jej dusza powoli zastygała. Iran zamarła, zdawało się, że opadł na nią olbrzymi ciężar wyczuwalnej, wszechobecnej, cieniutkiej warstewki niemal całkowitego bezruchu. Podkręcił dźwięk w telewizorze i głos Przyjacielskiego Bustera ryknął, wypełniając cały pokój:
— ...hej, hej, kochani. A teraz pora na krótką prognozę pogody. Satelita „Mangusta” informuje, że opad radioaktywny nasili się szczególnie koło południa, po czym będzie się zmniejszał. A więc ci z was, którzy odważą się wyjść... Iran pojawiła się obok niego w swej długiej, wlokącej się po ziemi koszuli nocnej i wyłączyła telewizor.
— W porządku, poddaję się. Nastawię. Nastawię cokolwiek zechcesz. Może ekstatyczny orgazm? Czuję się tak paskudnie, że zniosę nawet to. Do diabła. W końcu, co to za różnica.
— Nastawię dla nas obojga — odparł Rick i zaprowadził ją z powrotem do sypialni. Tam zaprogramował na jej konsoli 549 — pełne zadowolenie uświadomienia niepospolitej wszechwiedzy męża. Na swojej konsoli nastawił twórczy i pełny odwagi stosunek do pracy, choć w gruncie rzeczy nie potrzebował tego. Była to jego wrodzona, zwykła cecha, nie wymagająca odwoływania się do sztucznego pobudzania mózgu".

Philip K. Dick "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?", przełożył Sławomir Kędzierski, Rebis, 2011, s.272.


5 komentarzy:

  1. Wreszcie ... :-) chyba jego najgłośniejsza, dzięki filmowi, książka, co nie znaczy najlepsza :-) Ale i książka i film to rzadki przykład przenikania się - książka nadaje nowych treści filmowi (mówię o wersji reżyserskiej - rewelacja - pozostawiającej widzowi najwięcej miejsca na interpretację) a film książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest jednym z moich ulubionych i najlepszych filmów w dziejach SF. Książka dopełnia to czego nie ma w filmie i odwrotnie:) Ten fragment to jeden z wielu przykładów humoru w książkach Dicka, bardzo go lubię. Ale moją numero uno spośród książek Dicka jest "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha", moim skromnym zdaniem to małe arcydzieło i jego najlepsza powieść.

      Usuń
    2. Ja się nigdy nie mogłam zdecydować między 'Ubikiem' a 'Valisem' na moje uno... Co do filmu zgoda ;)
      A jakieś bliższe uzasadnienie wyboru Stygmatów?

      A w kwestii programatora nastrojów to nastawiłabym pozytywny odbiór upałów ;)

      Usuń
    3. "Trzy stygmaty..." dlatego, ponieważ szczęka opadała mi co chwila jak ją czytałem poraz pierwszy, jakoś szczególnie podeszła mi ta właśnie książka, moja wyobraźnia bardzo pracowała podczas jej lektury, byłem co chwila zaskakiwany, że to tak można wykombinować. Pozostałe książki Dicka też lubię, szczególnie "Ubika", ale to już nie było to. Podobnie miałem w przypadku kilku opowiadań: "Przypomnimy to panu hurtowo", "Podróż" i kilka jeszcze innych:) Interesuje mnie pytanie, ktore Dick sobie stawiał: Co to jest rzeczywistość?, i często wykorzystywany przez niego solipsyzm.

      Usuń
  2. Piękne:) Taki programator dobrego nastroju czasem by mi się przydał :)

    OdpowiedzUsuń