Kiedy
myślę o okresie szkoły podstawowej, pierwsze co przychodzi mi do głowy,
to książki nieodżałowanego Edmunda Niziurskiego. Miałem chyba wszystkie
jakie napisał, bowiem zajmowały prawie całą półkę w mojej biblioteczce.
Były dla mnie naprawdę bardzo ważne. Czytałem je na okrągło siedząc w
swoim pokoju, poprawiały mi humor, gdy było mi smutno lub gdy byłem
chory.
"Kołomyja elementarna"
"Kołomyja elementarna"
Co
było takiego w książkach Niziurskiego? Po pierwsze:
absurdalny, bardzo często czarny, humor słowny i sytuacyjny.
Rzeczywistość pokazywana oczami dziecka, które przeżywało często
sensacyjne przygody. Szkoła przedstawiana była jako miejsce opresyjne,
ale z humorem. Bardzo mi się to podobało, tak właśnie widziałem szkołę.
Dzisiaj są inne czasy, inne dzieci i takiej szkoły już nie ma. Wiem coś o
tym, bo przez kilka lat pracowałem w szkole. Po drugie: specyficzny
styl narracji i język. Bardzo charakterystyczne dla Niziurskiego są
znaczące czy groteskowe nazwiska i imiona, np. Wieńczysław
Nieszczególny, Chryzostom Cherlawy, Cymeon Maksymalny, Zygmunt Gnacki,
Gustaw Cykorz itp. oraz to, że bohaterowie mówią mieszanką slangu
młodzieżowego i wyszukanego języka naukowego.
Nie byłem jedynym, który zaczytywał się w tych książkach. Czytali je też moi koledzy ze szkoły i podwórka, na którym, z kluczem od mieszkania zawieszonym na szyi, spędzałem wiele godzin. Nie powiem, że odgrywaliśmy sceny i wydarzenia z tych książek, ale z pewnością działały one na naszą wyobraźnie i bardzo często były źródłem, z którego czerpaliśmy pomysły do zabaw. Do moich ulubionych książek Edmunda Niziurskiego należały: "Księga urwisów", "Sposób na Alcybiadesa", "Naprzód wspaniali!", "Awantury kosmiczne", "Niesamowite przypadki Cymeona Maksymalnego", "Adelo zrozum mnie" i wreszcie "Siódme wtajemniczenie". Właśnie tę ostatnią książkę lubię najbardziej. Wróciłem ostatnio do niej i bawiłem się podczas czytania równie dobrze jak w dzieciństwie. Książki Edmunda Niziurskiego są po prostu bardzo dobrze napisane i dlatego wytrzymują próbę czasu, kiedy czyta je po latach dorosły już człowiek. Poza tym myślę, że Niziurski starał się je pisać w taki sposób, aby mogły być czytane także w starszym wieku.
Nie byłem jedynym, który zaczytywał się w tych książkach. Czytali je też moi koledzy ze szkoły i podwórka, na którym, z kluczem od mieszkania zawieszonym na szyi, spędzałem wiele godzin. Nie powiem, że odgrywaliśmy sceny i wydarzenia z tych książek, ale z pewnością działały one na naszą wyobraźnie i bardzo często były źródłem, z którego czerpaliśmy pomysły do zabaw. Do moich ulubionych książek Edmunda Niziurskiego należały: "Księga urwisów", "Sposób na Alcybiadesa", "Naprzód wspaniali!", "Awantury kosmiczne", "Niesamowite przypadki Cymeona Maksymalnego", "Adelo zrozum mnie" i wreszcie "Siódme wtajemniczenie". Właśnie tę ostatnią książkę lubię najbardziej. Wróciłem ostatnio do niej i bawiłem się podczas czytania równie dobrze jak w dzieciństwie. Książki Edmunda Niziurskiego są po prostu bardzo dobrze napisane i dlatego wytrzymują próbę czasu, kiedy czyta je po latach dorosły już człowiek. Poza tym myślę, że Niziurski starał się je pisać w taki sposób, aby mogły być czytane także w starszym wieku.
Na
koniec muszę się przyznać do rzeczy wprost strasznej. Na przełomie
podstawówki oraz liceum wzrosło moje zainteresowanie muzyką. chciałem
słuchać płyt, a do tego niezbędny był mi adapter. Domyślacie się chyba
już co się stało. Całą moją kolekcję literatury dziecięcej i
młodzieżowej, wszystkie Niziurskie, Nienackie "Pan Samochodziki",
"Tomki" Szklarskiego, Bahdaje, Ożogowskie i Szczygły, zapakowałem do
wielkiej torby podróżnej i zaniosłem to wszystko do antykwariatu. Na
moje nieszczęście działał jeszcze wtedy w moim mieście. Nie mogę sobie
teraz tego wybaczyć. A adapter stoi sobie spokojnie na
szafie, od wielu już lat nieużywany, jak jakiś męczący wyrzut sumienia. I
tylko wielki optymista powie, że w ten sposób zrobiłem sobie miejsce na
nowe, jeszcze wspanialsze książki.
Moje książki gdzieś przepadły i nawet adaptera nie mam :) Ale teraz można sobie nowe wydania kupić, nad czym się zastanawiam, bo miło jest wrócić do tych książek. One są drzwiami do czasu dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńMam wyrzuty sumienia głównie ze względu na dzieci. Ale z drugiej strony jest teraz dobry pretekst do odbudowania biblioteczki z dzieciństwa i powrotu do przeszłości :)
UsuńTe nowe wydania są... jakieś inne. Niestety.
OdpowiedzUsuńRzeczy z przeszłości, z dzieciństwa, wydają się nam z reguły lepsze, bo dodajemy do nich pozytywne emocje. A poza tym dzisiejsze książki są ładniejsze, raczej zszywane, nie rozlatują się po jednym czytaniu i nie pachną klejem.
UsuńNie przejmuj się, jak się z rodziną przeprowadzaliśmy za granicę, to tata wszystkie moje dziecięce książki, kilka półek, wyrzucił lub oddał a jak wróciliśmy to się z tego wytłumaczyć nie umiał ;). I zbieram od nowa wszystkie moje Anie i Tajemnicze Ogrody i inne.... Niziurski wspaniały. Uwielbiam. Z tego co mi wiadomo, to teraz masz dzieci, więc masz wspaniały pretekst do napadnięcia na księgarnię i odnowienie kolekcji ;).
OdpowiedzUsuńOczywiście, pretekst jest ;) Pierwsze książki także już od dawna są, te z wierszami Brzechwy, Tuwima, no i oczywiście bajki, czytamy im przed snem. "Kubuś Puchatek" i "Chatka Puchatka" czekają na swoją kolej. Myślałem też o "Dzieciach z Bullerbyn" za jakiś czas. I powoli, powoli, powstanie biblioteka :)
Usuńlubię ten wpis :) taki sentymentalny, szczególnie ostatni akapit :)
OdpowiedzUsuńWłożyłem w ten wpis trochę emocji :)
UsuńZdumiewa mnie zawsze, ze ktos, zupelnie mi obcy czlowiek, moze czuc tak jak ja;) I pisac o Siodmym wtajemniczeniu, to co sie myslalo;) Ba, na dodatek ten czlowiek, zostal pozbawiony(wprawdzie z wlasnej winy) Bahdajow, Niziurskich i innych, tak jak ja (tyle, ze ja z "niewlasnej";) I tez tego zaluje do dzis..nawet troche odbudowalam te dziecieca biblioteke. Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńMnie także to zdumiewa, aczkolwiek zdarza się bardzo rzadko :) Tym bardziej jest mi wtedy miło. Może myślimy podobnie, bo wybieramy podobne lektury lub odwrotnie :) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń