czwartek, 16 maja 2013

"Migawka z pogrzebów"

Gustaw Flaubert
„Znużony, hipochondryczny ton listu Flauberta do Luizy Colet poświęconego zachodom słońca nie był pozą. Rok 1846 to w końcu rok śmierci najpierw ojca, a następnie siostry, Karoliny. „co za dom! – napisał. – co za piekło!”. Przez całą noc Gustaw czuwał przy ciele siostry: ona leżąca w białej sukni ślubnej, on siedzący i czytający Montaigne’a. Rankiem w dniu pogrzebu, kiedy spoczywała już w trumnie, złożył ostatni, pożegnalny pocałunek. Po raz drugi w ciągu trzech miesięcy usłyszał stukot podkutych ćwiekami butów, które pięły się po drewnianych schodach, by zabrać ciało. Trudno było tego dnia myśleć o żałobie; górę brały sprawy praktyczne. Trzeba było odciąć pukiel włosów Karoliny i wykonać gipsowy odlew jej twarzy i dłoni: „Widziałem, jak wielkie łapy tych prostaków dotykały jej i pokrywały twarz gipsem”. Prostacy są niezbędni przy pogrzebach.

Szlak prowadzący do cmentarza był mu już dobrze znany. Przy grobie mąż Karoliny załamał się. Gustaw patrzył, jak opuszczano trumnę. Nagle zaklinowała się; wykopano zbyt wąski dół. Grabarze złapali trumnę i zaczęli nią szarpać; ciągnęli ją to w jedną stronę, to w drugą, przekręcali, ociosywali rydlem, podważali łomami; ani drgnęła. Wreszcie któryś z nich postawił stopę na wieku, dokładnie nad twarzą Karoliny i siłą wepchnął trumnę do grobu. Gustaw kazał wykonać wizerunek jej twarzy; popiersie królowało w gabinecie przez całe jego pracowite życie, do samej śmierci, która nastąpiła w tym samym domu w 1880 roku. Maupassant pomógł ułożyć jego ciało. siostrzenica Flauberta zażądała, żeby wykonano zgodnie z tradycją odlew ręki pisarza. Okazało się to niemożliwe: pięść była zbyt mocno zaciśnięta w ostatnim skurczu.

Procesja ruszyła najpierw do kościoła w Canteleu, następnie na Cimetière Monumental, gdzie wojskowa asysta wystrzeliła swoją niedorzeczną glosę do ostatniej linijki Pani Bovary. Wygłoszono parę słów, a potem spuszczono trumnę. Zaklinowała się. Tym razem właściwie oceniono szerokość, ale grabarze poskąpili długości. Synowie prostaków daremnie zmagali się z trumną; nie mogli jej ani wepchnąć, ani wydobyć. Po kilku kłopotliwych minutach żałobnicy powoli rozeszli się, pozostawiając Flauberta zaklinowanego w ziemi pod kątem skośnym”.

Julian Barnes „Papuga Flauberta”, z angielskiego przełożył Adam Szymanowski, Świat Książki, Warszawa 2011, s. 78-79.

1 komentarz: