piątek, 24 maja 2013

Kawa czy herbata?

Każdy dzień zaczynam od kawy. Piję jej dużo, 3-4 kubki dziennie, czasami więcej. Z ekspresu, rozpuszczalną, sypaną, czyli parzoną, czyli "po turecku", czyli tak zwaną "plujkę". Wszystko jedno jaka, nieważne w czym podana (chociaż mam swój ulubiony kubek), byle by była czarna, gorąca i słodka. Bez kawy było by mi trudno żyć. Kawa to narkotyk, a ja jestem od niej uzależniony. Lubię jej smak i zapach, który uważam za jeden z przyjemniejszych zapachów jakie znam. Pobudza, pomaga myśleć i nastraja pozytywnie do życia. Herbaty piję bardzo mało, symbolicznie, właściwie jedną dziennie. Być może nie trafiłem jeszcze na mój gatunek herbaty.

W historii literatury kawa odgrywała dużą rolę. Wielu pisarzy było kawoszami, niektórzy jak np. Balzac nie mogli bez niej tworzyć. Poniżej fragment biografii Balzaca, której autorem jest Stefan Zweig dotyczący Balzaca i kawy:

"Kawa, niby czarna oliwa, utrzymuje wciąż w ruchu tę fantastyczną machinę pracy i dlatego ważniejsza jest dla pisarza od jadła, snu i wszystkich innych rozkoszy. Nienawidząc tytoniu, gdyż tytoń nie jest środkiem podniecającym, nie prowadzi do nadmiaru, będącego dla niego jedyną miarą ("tytoń niszczy ciało, atakuje rozum, otępia całe narody"), kawie wyśpiewał najpiękniejszy hymn.  
Kawa spływa na dół, do żołądka i wprawia wszystko w ruch: myśli ustawiają się w szyku bojowym niby bataliony wielkiej armii; rozpoczyna się bitwa. Wspomnienia nadciągają chyżym krokiem jak chorążowie wymarszu. Lekka kawaleria rozwija wspaniały galop. Artyleria logiki podąża z hukiem wraz z trenem i kartaczami. Mądre pomysły, niby strzelcy, mieszają się w utarczkę. Postacie oblekają się w kostiumy, papier pokrywa się atramentem, walka wzmaga się i kończy w potokach czarnej fali, podobnie jak prawdziwa bitwa wygasa w czarnym dymie prochu. 
Bez kawy nie ma dlań pracy, przynajmniej tej ustawicznej, jakiej się zaprzysiągł. Wraz z papierem i piórami zabiera ze sobą wszędzie jako trzecie narzędzie maszynkę do kawy, do której przywykł jak do swego stołu i habitu. Nikomu nie pozwala jej przyrządzać, bo nikt nie zaparzyłby tej podniecającej trucizny w takiej koncentracji i czerni. I podobnie jak z zabobonnym fetyszyzmem używa tylko jednego gatunku papieru i jednego formatu piór, tak dozuje i miesza różne gatunki kawy wedle ściśle określonego rytuału:
Ta kawa składała się z trzech gatunków kawy ziarnistej - Bourbon, Martinique i Mokka: Bourbon kupował na rue Montblanc, Martinique na rue de Vieilles Audriettes, u kupca, który nie zapomniał jeszcze tej sławnej recepty, Mokkę zaś w Faubourg Saint-Germain, u kupca na rue de l'Universite, ale nie pamiętam już, u którego, choć nieraz towarzyszyłem Balzacowi w jego zakupach. Za każdym razem była to półdniowa wędrówka po Paryżu - dobra kawa warta była tyle trudu.
Kawa jednak, jak każdy narkotyk, aby działać, wymaga coraz to silniejszych dawek: im bardziej nerwy odmawiają posłuszeństwa, tym więcej musi zużywać zabójczego eliksiru. O jednej z książek pisze, że zdołał ją wykończyć jedynie dzięki potokom kawy. W roku 1845, po dwudziestoletnim używaniu tego trunku, wyznaje, że cały jego organizm jest zatruty tym ustawicznym dopingiem, i skarży się, że działanie jest coraz niklejsze.
Okres działania kawy jest coraz krótszy. Kawa podnieca mój mózg już tylko przez piętnaście godzin - skutek jej jest fatalny, powoduje straszliwe bóle żołądka.
I jeśli pięćdziesiąt tysięcy filiżanek niezwykle mocnej kawy (nawet to obliczył pewien statystyk) przyspieszyło gigantyczne dzieło Komedii ludzkiej, to zarazem przedwcześnie osłabiło serce pisarza. Doktor Nacquart, który przez całe życie czuwał nad nim jako przyjaciel i lekarz, jako właściwą przyczynę śmierci podał:
Stare cierpienie serca, spotęgowane nocną pracą i używaniem, a raczej nadużywaniem kawy, do której musiał się uciekać, aby pokonać naturalne pragnienie snu. [s.157-159]
Stefan Zweig, Balzac. Biografia, opracował i posłowiem opatrzył Richard Friedenthal, przełożyła Wanda Kragen, Kolekcja Wielkie Biografie,  PWN, 2010, s.456.

Wielbicielem kawy był także Julian Tuwim.

Kawa

Będąc od wielu lat gorącym wielbicielem czarnej kawy, redaktor Tego Działu długo rozmyślał, skąd się w nim ta skłonność wzięła. Odpowiedź dał "Opiekun Domowy" z r. 1866 (nr 3), w którym czytamy:
Pewnemu uczonemu udało się odkryć nową własność w kawie, od wielu lat już znanej w Europie. Dr Szalian uważa, że kretynizm (osłabienie umysłowe bliskie głupowatości) od 20 lat znacznie się zmniejsza w okręgu Briantońskim; tłumaczy to powszechnym użyciem kawy, w ubogich nawet chatach. Kawa ma własność ożywiania omdlałego ciała i ożywiania mózgu u osób usposobionych do kretynizmu.
Z czego wynika, że inklinacje kawowe kierownika Tej Rubryki mają źródło w podświadomej diagnozie oraz intuicyjnej samoobronie.

Fragmenty pochodzą z: Julian Tuwim "Cicer cum caule czyli groch z kapustą", Iskry, 2009, s.647.

Jedni piją kawę, inni wolą herbatę. Który napój jest lepszy? Który bardziej szkodliwy? Czytam różne artykuły w sieci dotyczące szkodliwości czy też pozytywnych skutków picia kawy lub herbaty. Argumentów mnóstwo, liczne przykłady, poparte często długotrwałymi i kosztownymi badaniami. I tak natrafiłem kiedyś w sieci na fragment pewnej książki poruszający ten temat:

"Różnice w poglądach stały się przyczyną licznych dyskusji o pożytkach lub szkodach płynących z picia kawy i innych napojów, które Europa odkryła w siedemnastym stuleciu. Zdaniem Claudii Roden, autorki między innymi książki Coffee, sprawa nie sprowadzała się wyłącznie do słów, niekiedy starano się rozwiązać ów problem dokonując różnych eksperymentów. Jako najsłynniejszy opisała eksperyment przeprowadzony w osiemnastym wieku w Szwecji. Miał wykazać, który napój jest bardziej szkodliwy: kawa czy herbata. W tym czasie karę śmierci za zabójstwo wymierzono jednojajowym bliźniakom. Król Gustaw III chciał poznać prawdę na temat kawy, dlatego zamienił im karę na dożywotnie więzienie pod warunkiem, że jeden z braci będzie dostawał codziennie herbatę, a drugi kawę. Powołano specjalne konsylium lekarskie, dokładnie obserwowano reakcje obu więźniów, mierzono im ciśnienie, badano zaburzenia snu. Króla i rząd informowano codziennie w specjalnym biuletynie o stanie zdrowia skazanych. Na dworze przyjmowano nawet zakłady, jak w przypadku emocjonujących wyścigów konnych. Ale im bardziej medycy czekali na śmierć bliźniaków, tym większą żywotnością odznaczali się obaj więźniowie. Minęły miesiące i lata. Umarł jeden z członków konsylium. Potem umarł król. A więźniowie nadal pili swoje napary. Potem umarł ten, który pił herbatę, w wieku osiemdziesięciu trzech lat. I tak został rozwiązany sporny problem. Szwedzi zaś nadal należą do największych konsumentów kawy na świecie. Ci natomiast spośród nich, którzy lubią żartować, pytają: «A co, jeśli drugi bliźniak jeszcze nie umarł i wciąż pije swoją kawę?»".

Božidar Jezernik, Kawa, przeł. Magdalena Petryńska, Czarne, Wołowiec 2011, s. 41-42.

Kończę już i idę zaparzyć sobie kolejną filiżankę kawy :)
 

6 komentarzy:

  1. Zabawna historia;) Osobiście delektuję się kawą, herbaty traktuję leczniczo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego może nie być, owoców, słodyczy, lodów, ale kawa musi być. Uwielbiam kawę, piję jej coraz więcej, nie wiem czym to się skończy. Herbatę piję, ale tylko jedną dziennie.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Finowie, tego nie wiedziałem, niestety bardziej kojarzą mi się z alkoholem i jego nadużywaniem w tej pustce i ciemnośći :)

      Usuń
    2. "Finowie wyprzedzają wszystkie nacje świata pod względem ilości wypijanej kawy - informują fińskie media.

      Przeciętny obywatel Unii Europejskiej spożywa rocznie 5 kilo kawy. Statystyczny Fin natomiast 9,8 kg. Jest to rekord świata."

      http://hyperreal.info/finowie_rekordzi_ci_wiata_w_spozyciu_kawy

      Usuń
    3. Widocznie muszą się czymś pobudzić do życia podczas długich nocy. Tyle, że kawa może wpływać różnie, pogłębia nastrój, który się ma w danej chwili, może go poprawiać, ale też potrafi działać depresyjnie.

      Usuń