czwartek, 16 maja 2013

6 uwag Raymonda Chandlera na temat powieści kryminalnej

Raymond Chandler

(1) Napisanie idealnej powieści kryminalnej jest nie­podobieństwem. Zawsze trzeba z czegoś zrezygnować. Może istnieć jedno tylko naczelne zagadnienie. I to jest mój zarzut wobec powieści dedukcyjnej. Jej naczelne zagadnienie to coś, co nie istnieje: problem, który oprze się analizie stosowanej przez dobrego prawnika do pro­blemu prawniczego. Powieści te są bez wątpienia zaj­mujące, nie mogą jednak zrekompensować swoich sła­bych punktów.

(2) Mówi się nieraz, że „trup nikogo nie obchodzi”. To bzdura, odrzucenie cennego elementu. To tak, jak­byśmy powiedzieli, że śmierć naszej ciotki z ręki mor­dercy znaczy dla nas tyle, co podobna śmierć nieznane­go człowieka w mieście, w którym nigdy nie byliśmy.

(3) Powieść kryminalna drukowana w odcinkach rzadko staje się w wydaniu książkowym dobrą powie­ścią. Efekt każdego odcinka polega na tym, że czytel­nik nie ma przed sobą następnego rozdziału. Ale kiedy rozdziały są połączone, momenty fałszywego napięcia tylko czytelnika irytują.

(4) Wątek miłosny prawie zawsze osłabia zagadkę, wprowadza bowiem inny rodzaj napięcia, przeciwstawny wysiłkom detektywa dążącego do rozwiązania problemu. Układa z góry karty i w dziewięciu wypadkach na dzie­sięć eliminuje co najmniej dwoje użytecznych podejrza­nych. Wątek miłosny tylko wówczas, ma rację bytu, jeżeli tworzy osobiste zagrożenie dla detektywa, a równocześ­nie — czujemy to instynktownie — jest jedynie mało ważnym epizodem. Prawdziwie dobry detektyw nigdy się nie żeni.

(5) Paradoksem powieści kryminalnej jest to, że cho­ciaż jej konstrukcja rzadko, jeżeli w ogóle, oprze się wnikliwemu zbadaniu przez umysł analityczny, to jed­nak największym powodzeniem cieszy się u tego wła­śnie typu umysłowości. Istnieje oczywiście typ czytelnika żądnego krwi, podobnie jak typ przejmujący się losem osób działających czy typ poszukiwacza wtór­nych doznań seksualnych. Ale wszystkie te typy razem wzięte tworzyłyby znikomą mniejszość w porównaniu z ludźmi bystrymi, którzy uwielbiają powieść krymi­nalną właśnie z powodu jej niedoskonałości. Jest to, innymi słowy, forma, która nigdy nie zaznała autentycznej porażki, i ci, co przepowiadali jej schyłek i upadek, nie mieli racji właśnie z tego powodu. Ponie­waż forma nie osiągnęła nigdy doskonałości, nie jest więc skostniała. Członkowie akademii literatury nigdy nie położyli na niej swojej lodowatej dłoni. Jest wciąż płynna, wciąż zbyt różnorodna dla uproszczonej klasy­fikacji, wciąż wypuszcza pędy we wszystkich kierun­kach. Nikt nie wie dokładnie, na czym polega sekret jej powodzenia, a jakąkolwiek cechę jej przypiszemy, okaże się, że w tej czy owej najbardziej poczytnej po­wieści kryminalnej właśnie tej cechy brak. Stworzyła więcej złej literatury niż jakikolwiek inny rodzaj bele­trystyki z wyjątkiem romansów i prawdopodobnie wię­cej dobrej literatury niż jakikolwiek inny rodzaj po­wszechnie akceptowany i podziwiany.

(6) Pokażcie mi kogoś (bez względu na płeć), kto nie znosi kryminałów, a powiem wam, że to dureń, może nawet niepozbawiony jakiejś tam inteligencji, ale du­reń ponad wszelką wątpliwość.

Raymond Chandler „Mówi Chandler” (Raymond Chandler Speaking), przekład Ewa Budrewicz, wstęp Krzysztof Mętrak, Czytelnik, Warszawa 1983.

2 komentarze:

  1. Ciekawy wpis w 6 punktach podany przepis na idealną powieść kryminalną coś jakby dostać schemat dostarczany z meblami wystarczy tylko poskładać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Do it yourself" :) Na tym blogu jest też dłuższa, bardziej obszerna wersja

      http://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/2012/07/luzne-uwagi-na-temat-powiesci.html

      Usuń