Raymond Chandler |
(1) Napisanie idealnej powieści kryminalnej jest
niepodobieństwem. Zawsze trzeba z czegoś zrezygnować. Może istnieć jedno tylko
naczelne zagadnienie. I to jest mój zarzut wobec powieści dedukcyjnej. Jej
naczelne zagadnienie to coś, co nie istnieje: problem, który oprze się analizie
stosowanej przez dobrego prawnika do problemu prawniczego. Powieści te są bez
wątpienia zajmujące, nie mogą jednak zrekompensować swoich słabych punktów.
(2) Mówi się nieraz, że „trup nikogo nie obchodzi”. To bzdura, odrzucenie cennego elementu. To tak, jakbyśmy powiedzieli, że śmierć naszej ciotki z ręki mordercy znaczy dla nas tyle, co podobna śmierć nieznanego człowieka w mieście, w którym nigdy nie byliśmy.
(3) Powieść kryminalna drukowana w odcinkach rzadko staje się w wydaniu książkowym dobrą powieścią. Efekt każdego odcinka polega na tym, że czytelnik nie ma przed sobą następnego rozdziału. Ale kiedy rozdziały są połączone, momenty fałszywego napięcia tylko czytelnika irytują.
(4) Wątek miłosny prawie zawsze osłabia zagadkę, wprowadza bowiem inny rodzaj napięcia, przeciwstawny wysiłkom detektywa dążącego do rozwiązania problemu. Układa z góry karty i w dziewięciu wypadkach na dziesięć eliminuje co najmniej dwoje użytecznych podejrzanych. Wątek miłosny tylko wówczas, ma rację bytu, jeżeli tworzy osobiste zagrożenie dla detektywa, a równocześnie — czujemy to instynktownie — jest jedynie mało ważnym epizodem. Prawdziwie dobry detektyw nigdy się nie żeni.
(5) Paradoksem powieści kryminalnej jest to, że chociaż jej konstrukcja rzadko, jeżeli w ogóle, oprze się wnikliwemu zbadaniu przez umysł analityczny, to jednak największym powodzeniem cieszy się u tego właśnie typu umysłowości. Istnieje oczywiście typ czytelnika żądnego krwi, podobnie jak typ przejmujący się losem osób działających czy typ poszukiwacza wtórnych doznań seksualnych. Ale wszystkie te typy razem wzięte tworzyłyby znikomą mniejszość w porównaniu z ludźmi bystrymi, którzy uwielbiają powieść kryminalną właśnie z powodu jej niedoskonałości. Jest to, innymi słowy, forma, która nigdy nie zaznała autentycznej porażki, i ci, co przepowiadali jej schyłek i upadek, nie mieli racji właśnie z tego powodu. Ponieważ forma nie osiągnęła nigdy doskonałości, nie jest więc skostniała. Członkowie akademii literatury nigdy nie położyli na niej swojej lodowatej dłoni. Jest wciąż płynna, wciąż zbyt różnorodna dla uproszczonej klasyfikacji, wciąż wypuszcza pędy we wszystkich kierunkach. Nikt nie wie dokładnie, na czym polega sekret jej powodzenia, a jakąkolwiek cechę jej przypiszemy, okaże się, że w tej czy owej najbardziej poczytnej powieści kryminalnej właśnie tej cechy brak. Stworzyła więcej złej literatury niż jakikolwiek inny rodzaj beletrystyki z wyjątkiem romansów i prawdopodobnie więcej dobrej literatury niż jakikolwiek inny rodzaj powszechnie akceptowany i podziwiany.
(6) Pokażcie mi kogoś (bez względu na płeć), kto nie znosi kryminałów, a powiem wam, że to dureń, może nawet niepozbawiony jakiejś tam inteligencji, ale dureń ponad wszelką wątpliwość.
Raymond Chandler „Mówi Chandler” (Raymond Chandler Speaking), przekład Ewa Budrewicz, wstęp Krzysztof Mętrak, Czytelnik, Warszawa 1983.
Ciekawy wpis w 6 punktach podany przepis na idealną powieść kryminalną coś jakby dostać schemat dostarczany z meblami wystarczy tylko poskładać.
OdpowiedzUsuń"Do it yourself" :) Na tym blogu jest też dłuższa, bardziej obszerna wersja
Usuńhttp://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/2012/07/luzne-uwagi-na-temat-powiesci.html