Marek Hłasko, 1957. Fot. PAP |
- Pan będzie
pracował jako zadziwiający człowiek pająk. Co pan na to?
Powiedziałem, iż
przez całe życie nie marzyłem o niczym innym, jak właśnie o przeobrażeniu się w
zadziwiającego człowieka pająka; i że na chwilę tę czekałem trzydzieści cztery lata; i oto
właśnie sny moje stały się prawdą.
- Widzi pan -
powiedział mój szef. - Nasza firma zajmuje się kolportażem komiksów. Nie ma gówna, którego by
pan u nas nie znalazł. Mamy wszystko: „Miłość dziewczyn", „Prawdziwe
wyznania", „Misja nie do wykonania", „Człowiek-Nietoperz" i tak
dalej. Myto rozprowadzamy po
mieście. Pan będzie w grupie „Przygody"; pana kierownikiem będzie Mickey, czyli
automatycznie będzie pan w podgrupie „Fantastyczne" czyli że również automatycznie stanie
się pan członkiem sekcji „Zdumiewający człowiek pająk". Jasne?
- Oczywiście -
powiedziałem.
- Czy pan był kiedy
zatrzymany przez policję?
- Nie.
- Nie.
Mój szef spojrzał na
mnie raz jeszcze.
- Komu pan to mówi?
- powiedział z rozbawieniem. Przeszedłem na salę i zbliżyłem się do mego kierownika,
Mickeya. Przedstawiłem mu się i zapytałem jak mam do niego mówić, na co Mickey
powiedział, żeby mówić mu po imieniu. Następnie dał mi fartuch, na plecach którego namalowany
był człowiek wyglądający jak potomek Nikity Chruszczowa i Florence Nightingale; twór
ten wplątany był w jakąś pajączynę; pod zachwycającym wizerunkiem biegł olbrzymi
napis:
ZADZIWIAJĄCY
CZŁOWIEK PAJĄK I to byłem ja.
Praca zaczynała się
o godzinie siódmej rano. Na salę wjeżdżał olbrzymi samochód ciężarowy, a ja i
jeszcze inny człowiek o twarzy syfilityka-sadysty, na którego fartuchu wymalowane było
serce przebite strzałą oraz napis: PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT zabieraliśmy się do
dzieła.
- Ty bierz swoje, a
ja będę brał swoje - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Uważaj, żeby nam
się wszystko nie popierdoliło. Jeżeli dołożysz swojego PAJĄKA do moich kurew, to
Francesco dostanie szału.
- Kto to jest
Francesco?
- Kierowca
ciężarówki - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - To jest skurwysyn. On potem
pójdzie do Mickeya, powie, że jego wóz miał przestój z naszej winy, i w piątek obaj
wyskakujemy z roboty. Jasne?
Zaczęliśmy zrzucać
paczki, a Francesco stał patrząc na nas z szyderczym uśmiechem i opatrując nasz
wysiłek komentarzami nie nadającymi się do powtórzenia nawet w towarzystwie filmowców. Jego
słowa miały w sobie dużo zachęty; co nie było bez znaczenia, jeśli weźmie się pod
uwagę, iż ciężar jednej paczki wynosił najmniej czterdzieści kilo. Po kilkunastu minutach
wszedł powolnym krokiem na salę jakiś starzec o wyglądzie człowieka stojącego nad
grobem. Na plecach patriarchy wypisane było: SEKSUOLOGIA. WSPANIAŁY KOCHANEK.
Ciężko dysząc i wybałuszając oczy w śmiertelnym wysiłku, SEKSUOLOGIA wdrapał
się na ciężarówkę i szepnął mi na ucho:
- Uważaj! Mickey tu
był dwa razy i widział, jak siedzisz. - Przecież dźwig odjechał - powiedziałem. -
Musieliśmy czekać na następny.
- W naszej firmie
się nie siada - powiedział SEKSUOLOGIA. WSPANIAŁY KOCHANEK. - Nawet
jeśli nie ma dźwigu, musisz stać. Jeśli Mickey cię zobaczy, to wykopie cię od razu.
- Charcząc i dysząc z wysiłku SEKSUOLOGIA. WSPANIAŁY KOCHANEK zlazł z
ciężarówki i patrząc przed siebie błędnym wzrokiem odszedł; jego rybie oczy łzawiły. Mickey wszedł na
salę i krzyknął:
- Przerwa.
- Przerwa.
Widziałem, jak
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT podnosił akurat paczkę i puścił ją w tym samym momencie,
kiedy rozległ się ryk Mickeya. Wszyscy usiedliśmy, gdzie kto mógł, i każdy jadł
przyniesione ze sobą sandwicze. Nagle na salę wszedł jakiś garbus, wyglądający przy tym jak
przejście Żydów przez Morze Czerwone w jednej osobie. Na plecach miał napis: HERKULES,
CZŁOWIEK MIĘŚNI. Garbus płakał rozdzierająco.
- Dlaczego ten
bękart płacze? - zapytałem.
- Nie wiesz
dlaczego? - zapytał PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Nie.
- Nasz szef ma
dziwne poczucie humoru - odparł PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Widzisz, on nas
wszystkich tak ponazywał, żeby nas krew zalewała, jak o tym myślimy. Ten garbus najpierw
był TARZAN, SYN KNIEI, potem go zrobili PIĘKNO I SIŁA MĘŻCZYZNY, a teraz
jest HERKULES. Kiedy ja tu przyszedłem, kiedy dali mi ten fartuch i gdy zobaczyłem, że
już nie jestem Billy Andersonem, tylko PIERWSZĄ MIŁOŚCIĄ DZIEWCZĄT, poszedłem
do szefa i mówię: „Szefie, czy nie mógłbym być CZŁOWIEKIEM BESTIĄ,
MORDERCĄ DO WYNAJĘCIA?" A on popatrzył na mnie i powiedział: „Moim
zdaniem ty wyglądasz jak PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT". Odwrócił się do
swojej sekretarki i powiedział: „Susan, czy to nie jest najprzystojniejszy chłopak w
Down-Town?" A Susan na to: „Tak, panie Fischbajn". A on do mnie: „I
co, teraz mi wierzysz?" I
tak się skończyło.
PIERWSZA MIŁOŚĆ
DZIEWCZĄT zamyślił się. Jego ponura twarz syfilityka-sadysty stężała; czółko,
które normalnie miało wielkość znaczka pocztowego, zniknęło zupełnie; zdawało się, że
szczęka wyrastała mu wprost z głowy.
- A ja przecież
nawet seks muszę kupować - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Tak jak
inni kupują kartofle. Jestem wstrętny i nikt mnie nie chce. Kiedyś poszedłem do jednego
baru z kurwami na Vine Street i one tam siedziały i piły whisky, którą kupowali im faceci,
a potem wyprowadzali je ze sobą. Więc ja też chciałem kupić jednej i zapytałem ją, co ona
pija, a ona mi na to: „Ja piję Seven and Seven. A ty co? Krokodyle gówno?" I nie
chciała nawet ze mną mówić. Wtedy jakiś szofer taksówki powiedział mi, że
zna w Down-Town
jedną prostytutkę, która nazwała siebie Josephine, i że mnie tam zawiezie. Zawiózł
mnie, kazał zapukać do drzwi trzy razy i powiedzieć, że Harry mnie przysyła. On miał
czekać na dole. Zapłaciłem mu osiem dolarów za kurs; poszedłem na górę, zapukałem; otworzył
mi jakiś Murzyn. Ja mówię: ,,Chciałbym się widzieć z Josephiną". Czy wiesz, kim był
ten Murzyn? To był zapaśnik, który zabił człowieka na ringu, za co odebrali mu
licencję; nie umiał udawać i bił się naprawdę. Ten Murzyn dostał szału i potem
ja leżałem trzy
tygodnie w szpitalu.
- Pewnie chciał ci
zrobić kawał - powiedział człowiek POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- Kto?
- Ten szofer
taksówki - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- Tak myślisz? -
zapytał PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Człowiek czasem
myśli, że jest śmieszny, jak upierdoli drugiego - powiedział POGRZEBCIE MNIE
ŻYWCEM.
- Ja go jeszcze
znajdę - rzekł PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Oni nas tu
wszystkich wpierdolili - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM. - Żeby dostać tę pracę,
musisz należeć do związku. Nasz szef nikogo nie wyrzuci, bo Związek by go wykończył w jeden
dzień. Daddy Hoffa nie pozwoliłby nikomu z nas nic zrobić. Dlatego my dostajemy dwa
pięćdziesiąt trzy na godzinę, a nasz szef musi tyle płacić; on nienawidzi Daddy Hoffy i
odgrywa się na nas. Ja na przykład jestem po dwóch zawałach serca, czterech operacjach
przepukliny, nie mam ani jednego własnego zęba. i dlatego mój szef pchnął mnie na tę serię o
bandycie, który grzebie ludzi żywcem. W zeszłym miesiącu zagrzebał dwie
małe dziewczynki,
zakonnicę i swojego własnego teścia. A to wszystko dlatego, że w młodości coś się z
nim stało i on, zdaje się, nienawidzi ludzi. Tak to przynajmniej wygląda.
- Powiedz PAJĄKOWI,
jak nazywałeś się przedtem - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Wolałbym o tym nie
mówić.
- Powiedz mu.
- Powiedz mu.
- OK - powiedział
POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM. - Przedtem nazywałem się JOE ZMARTWYCHWSTANIEC.
To o takim jednym chłopaku z Kansas City, który porywał trupy.
- I co z nimi robił?
- Ja nie wiem.
Akurat jak to się miało wyjaśnić, przeszedłem do innej grupy - powiedział POGRZEBCIE MNIE
ŻYWCEM.
- Nasz szef zawsze
tak robi - zauważył PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Jak ktoś się naprawdę
zainteresuje, co tam piszą w tych śmieciach, to zaraz przesuwa cię na inną robotę. Ja jestem
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT, a nawet nie wiem, o czym tam jest.
- To wszystko
dlatego, że nasz szef nienawidzi Daddy Hoffy - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM. - Daddy
był dobrym człowiekiem, chciał nam nawet dać opiekę dentystyczną. Teraz
go zamknęli, ale nasz szef boi go się dalej.
- On nienawidzi
Hoffy, bo Hoffa był kierowcą ciężarówki i gdyby powiedział dziś jedno słowo, to cały kraj
by stanął - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Tylko że Daddy tego nie
zrobi. Daddy nie pozwoli nikomu nas wpierdolić, ale nie może się mieszać w sprawy wewnętrzne
naszego szefa. Dlatego on nas wszystkich zrobił błaznami. Mickey wszedł na
salę i krzyknął: - Let's go!
Tym razem nie było ciężarówki do wyładowywania. Ja i PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT układaliśmy na kupę stare komiksy i zdzieraliśmy z nich okładki. PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT odszedł na chwilę, więc ja sam zdzierałem okładki i układałem stosy tych śmieci, ale potem wrócił i stanął koło mnie.
- Gdzie są okładki?
- zapytał.
- Nie wiem -
powiedziałem. - Ktoś je wziął przed chwilą. - Wielkie Nieba! My to wszystko musimy
ułożyć na kupę i przykryć jedną okładką. O czym to teraz jest?
Wziąłem jeden z
oddartych komiksów i zacząłem czytać: „Pierwszy raz Tom wziął mnie siłą na Cmentarzu
Wojskowym w Darlington. Działo to się nocą. Do dziś jeszcze pamiętam jego kosmatą rękę
wciskającą się niby kleszcze w moje, bezbronne i niedoświadczone wtedy jeszcze uda..."
- OK - powiedział
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Przykryjemy to Donaldem Duckiem i wszystko
będzie w porządku. - Zerwał okładkę z DONALDA DUCKA i przykrywszy nią paczkę, zręcznie
zawiązał ją sznurkiem i rzucił następnemu z nas.
Ludziom pracującym
po drugiej stronie stołu musiało się także coś pomylić. Słyszałem, jak jeden z nich
usiłował zidentyfikować tekst z okładką:
„Wtedy w ręku
Johnny'ego błysnął krótki, meksykański nóż. Johnny wbił go w brzuch Murzyna i jednym
ruchem, śmiejąc się szatańsko, wyrwał mu wnętrzności. - To cię nauczy w przyszłości
szacunku dla białego człowieka, czarny psie - powiedział Johnny i spokojnie odszedł na bok
śmiejąc się upiornie". Czytający przerwał i powiedział po chwili:
- W przyszłości?
- No tak?
- No tak?
- Ale jak ten
człowiek może mieć przyszłość? Przecież Johnny wyrwał mu wszystkie kiszki.
- Nie znasz się na
literaturze - powiedział jego przyjaciel. - To jest wszystko gówno, ale musi być prawda,
nie? Przecież jeśli sprzedają tego miliony tygodniowo i każdy zeszyt kosztuje dwadzieścia
pięć centów, więc to nie może być całkiem głupie, nie? Czytaj teraz z tej kupy.
„Powiedziałem ci,
abyś nigdy nie wracał do tego miasta, rzekł szeryf i cofnął się o krok. Błyskawicznym ruchem
sięgnął do biodra, ale Billy The Kid był szybszy. Dwa strzały zlały się w jeden i ciało
szeryfa bezwładnie osunęło się na ziemię..." Przerwałem na chwilę
zdzieranie okładek i usiłowałem przemyśleć tę scenę. Jeśli szeryf sięgnął do biodra
ruchem błyskawicznym, a Billy The Kid był jeszcze szybszy, to jak szybki musiał być ruch
Billy'ego? Nie umiałem sobie na to odpowiedzieć. Ale uderzony byłem precyzją tej sceny:
Billy strzelił celniej i już nie szeryf, lecz ciało szeryfa osunęło się bezwładnie na
ziemię. Gdyby autor usunął słowo „bezwładnie", byłby to kawałek tęgiej prozy, ale każdy
musi przecież wygłupiać się jakoś w pisaniu. Do dziś nie rozumiem kombinacji finansowych
przeprowadzanych przez bohaterów powieści Balzaca; nie rozumiem bełkotu Żeromskiego;
nie rozumiem, dlaczego Jerzy Andrzejewski pisze tak mało, i nie rozumiem, dlaczego
ja zacząłem pisać w ogóle.
- I jeszcze jednej
rzeczy nie rozumiem - powiedziałem głośno. - Dlaczego szef nazwał mnie ZADZIWIAJĄCY
CZŁOWIEK PAJĄK.
- On ci wymyśli coś
innego - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - ŚWIAT KOBIET odchodzi
niedługo do Wietnamu, gdzie będzie kapelanem, i wtedy może przerzuci cię na ŚWIAT KOBIET.
Czy twoja żona żyje?
- A czy ja wyglądam
na zadowolonego?
- Więc może cię
przerzuci na ŚWIAT KOBIET. Tam przedtem pracował jeden taki, którego żona
kompletnie zrujnowała, i dlatego szef go tam postawił.
- A dlaczego ŚWIAT
KOBIET ma być kapelanem?
- ŚWIAT KOBIET jest
księdzem. Księdzem-robotnikiem. Dużo jest takich. Ale teraz ŚWIAT KOBIET ma też
już dosyć i jedzie na wojnę. ŚWIAT KOBIET to takie pismo ze zdjęciami nagich
dziewczyn i tam jest jeszcze o tym, że one za jedną godzinę modelowania zarabiają
pięćdziesiąt zielonych. Zresztą popatrz sobie na niego. Odwróciłem się w
lewo i zobaczyłem jakiegoś człowieka zrywającego okładki z pisemka ŚWIAT KOBIET. Oczy
miał wbite w niebo i krzywił się za każdym razem, kiedy dotykać musiał okładki.
Natychmiast po jej zerwaniu ukazywało się zdjęcie nagiej kobiety leżącej na pluszowej kanapie, w
pozie jednoznacznie zachęcającej do jak najszybszego położenia się na niej, nawet bez
uprzedniego kładzenia się na kanapie. Podpis brzmiał: „Teresa W. ma tylko dziewiętnaście
lat i całe życie przed sobą. Kocha sport, muzykę i taniec". Nie zdołałem przeczytać nic
więcej o Teresie W.; ŚWIAT KOBIET zrywał okładki z męczeńskim wyrazem twarzy,
szepcząc przy tym słowa modlitwy. Z drugiego końca
sali dobiegły nas straszne krzyki. To Mickey rozmawiał z jakimś kulawym człowiekiem,
którego lewy but ważyć musiał chyba z piętnaście funtów, i dzięki temu kulas wyglądał
trochę jak diabeł z operetki, której producenci już przed premierą zrozumieli, że pójdą
na żebry, więc do roli diabła zaangażowali najtańszego aktora w mieście. Chude plecy kulawego
diabla pokryte były pomarszczonym fartuchem z napisem:
ŚWIAT SPORTU.
- Co to ma wspólnego
ze sportem? - mówił Mickey swym jadowitym głosem. - Zawsze wszyscy mylicie
okładki. Proszę, przeczytaj mi kawałek tego.
- Nie muszę czytać -
powiedział ŚWIAT SPORTU. - Wiem, o czym to jest.
- A więc o czym?
- O takim jednym
bandycie, który miał narzeczoną, i wtedy go właśnie zamknęli.
- I co dalej?
- A potem on urwał
się z więzienia i przyszedł do niej, aby go ukryła, i trafił na jej ślub z jakimś innym
człowiekiem. I zadusił wszystkich weselnych gości, a Murzynowi, który grał na trąbce, wyrwał
oczy, wyrzucił go przez okno, a za nim wyrzucił trąbkę krzycząc szyderczo: „Teraz
nikt nie zarabia tak dobrze jak ślepcy-trąbkarze". To wszystko.
- A co to wszystko
ma wspólnego ze sportem? - zapytał Mickey.
- Ja myślę, że
człowiek, który własnoręcznie zadusił wszystkich gości weselnych i wyrzucił ciężkiego
Murzyna przez okno, musiał mieć trochę krzepy - powiedział z godnością ŚWIAT
SPORTU. - Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Ja jestem chory na polio, nie przyjęto
mnie do wojska i nie mam nawet prawa jazdy.
- Twój punkt
widzenia jest bez żadnej wartości - powiedział Mickey. - Trzymaj się tekstu.
- A dla mnie ten
człowiek był siłaczem. - Ale u nas jest bandytą.
- A co, nie ma już
silnych bandytów? - To nie należy do rzeczy.
- A z mojego punktu
widzenia człowiek, który zadusił własnymi rękami wszystkich gości, musiał być wyrobiony
sportowo - z godnością odpowiadał ŚWIAT SPORTU. - Ja bym tego nie umiał i ty byś
tego nie umiał.
- Ja ci tłumaczę jak
człowiekowi: ten gość był bandytą. To była broń do wynajęcia.
- To jeszcze niczego
nie dowodzi - powiedział ŚWIAT SPORTU. - Baby Chessman też był bandytą, a w
więzieniu uprawiał sport, podnosił ciężary i czytałem o nim w gazecie, że miał bicepsy jak wąż
kobra. Jedno nie przeszkadza drugiemu.
Mickey odszedł, a PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT powiedział do mnie:
Mickey odszedł, a PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT powiedział do mnie:
- To nasz szef
zrobił z tego kulasa ŚWIAT SPORTU. Przedtem on był DEMONEM SZYBKOŚCI, CZYLI
WYZWANIEM PRZESTWORZY, ale nikt nie kupował tych komiksów, i stary
przesunął go na ŚWIAT SPORTU. Trzeba go było wtedy widzieć. Patrzyliśmy wszyscy
na niego; byłem pewny, że mu serce pęknie ze złości. Był czerwony jak ktoś, kogo mają
wieszać, tylko że zapodział im się gdzieś sznur i trzeba trochę poczekać. Czerwony i blady.
Podszedł do kulasa i powiedział: „OK, od jutra jesteś ŚWIAT SPORTU. Wyrzuć te śmieci. I
własnoręcznie począł drzeć resztki DEMONA SZYBKOŚCI.
- Przerwa -
powiedział Mickey.
Kupiłem sobie
butelkę mleka i kanapkę z szynką, a siedzący koło mnie POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM mówił do
jakiegoś człowieka, który zdjął fartuch i o którym nie wiedziałem nic
ponadto, iż spał chrapiąc smacznie, podczas gdy POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM rozwijał
kunszt oratorski:
- Przez cały czas
myślałem sobie, że kiedy stuknie mi sześćdziesiątka, pójdę na emeryturę i wynajmę sobie
jakiś tani pokój na Brodwayu w Santa Monica. Posiedzę trochę nad morzem, ugotuję
sobie obiad, a potem pójdę do piwiarni i będę mówił z ludźmi, a jak się trafi ktoś fajny, to
kupię mu piwo. Wiesz, w tych małych barach liczą dwadzieścia, a nawet piętnaście centów za
piwo. Ja nie mam dzieci, żona moja umarła i cały czas myślałem, że kiedy będę już
stary, to pójdę do baru i będę gadał z ludźmi. Ja tam nie jestem żaden pijak, ale lubię usiąść i
pogadać. I w końcu ten dzień przyszedł; wynająłem sobie pokój i chodziłem do barów i
opowiadałem ludziom, że zrywałem okładki z komiksów i układałem je na kupę. I że tak było przez
czterdzieści lat. I co? Ludzie nie chcieli mnie słuchać. Ile czasu można opowiadać, że zrywa
się okładkę i rzuca na kupę? A ja nic innego nie umiałem tym ludziom opowiedzieć, bo ani
nie piłem, ani nie jeździłem nigdzie; raz tylko pijany Murzyn trzasnął mnie samochodem, a
kiedy leżałem na jezdni, podszedł do mnie i kopnął mnie w dupę mówiąc: „Nie
szwendaj się na drugi raz ulicami, kiedy ja jeżdżę i piję". Odjechał i
nigdy go nie złapali. Tak
więc opowiadałem im o tych okładkach, aż w końcu ci właściciele tanich barów na Brodwayu
wyrzucali mnie, kiedy wchodziłem trzeźwy, krzycząc: „Pijakom nie sprzedajemy".
Widocznie goście poprosili ich, aby mnie wyrzucali. Wtedy wróciłem tutaj i szef przyjął mnie z
powrotem i z JOE ZMARTWYCHWSTAŃCA zrobił mnie POGRZEBCIE MNIE
ŻYWCEM. Rozumiesz?
Śpiący obudził się i
powiedział:
- Jasne. Miałeś
rację. Ja tam żadnej nie wierzę. Moja żona była też z Południa i też odeszła z jakimś
wszarzem i nigdy o niej nie słyszałem.
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT podszedł do mnie blady.
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT podszedł do mnie blady.
- Czy pamiętasz,
gdzie położyłeś tę paczkę przykrytą DONALDEM DUCKIEM? - zapytał. - Mickey
szaleje.
- Leży tam jeszcze,
na stole.
PIERWSZA MIŁOŚĆ
DZIEWCZĄT porwał paczkę i gumką starł mój monogram.
- Przyjacielu! -
krzyknął do jakiegoś Meksykanina. - Pokaż mi tę twoją paczkę. Co ty tam masz?
- Twoja i innych -
powiedział Meksykanin TWOJA I INNYCH.
- Pokaż to na
chwilę. Nie widziałem nigdy tego śmiecia.
TWOJA I INNYCH rzucił mu paczkę i PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT czytał przez chwilę tekst.
- Dobra historia - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Jak ty się nazywasz?
TWOJA I INNYCH rzucił mu paczkę i PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT czytał przez chwilę tekst.
- Dobra historia - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Jak ty się nazywasz?
- TWOJA I INNYCH.
- Ale przedtem?
- Ale przedtem?
- Carlos Romeo.
PIERWSZA MIŁOSĆ
DZIEWCZĄT zmazał mój autograf i szybko napisał dwie litery „C.R." A potem
przerzucił paczkę poprzez całą salę, Murzyn zaś stojący przy maszynie, która zbijała paczki
w kwadratowe bryły, owiązał ją drutem i rzucił na ciężarówkę.
- Dlaczego nazywasz
się TWOJA I INNYCH? - zapytałem.
- Moja żona pierdoli się ze wszystkimi.
- Moja żona pierdoli się ze wszystkimi.
PIERWSZA MIŁOŚĆ
DZIEWCZĄT powiedział do mnie szeptem:
- Oni będą myśleli,
że to ten bękart przykrył tę historię...
- Wiem - powiedziałem. -
- Wiem - powiedziałem. -
„Pierwszy raz Tom
brał mnie nocą na cmentarzu wojskowym w Darlington. Do dziś jeszcze i tak dalej...» A
myśmy to przykryli DONALDEM DUCKIEM.
- Oni będą myśleli,
że zrobił to TWOJA I INNYCH powtórzył PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- I w piątek wykopią go z roboty. Mickey przyjdzie i powie: „OK, to twój ostatni dzień". Ale Mickey nie robi tego nigdy, kiedy jest sam na sam z człowiekiem. On to powie, jak TWOJA I INNYCH będzie pracował jeszcze do wieczora i tylko szczęki będą mu chodzić, ale nie powie Mickeyowi nic więcej jak tylko: I'm sorry, sir. Thank you for giving me a chance. I to koniec.
- I w piątek wykopią go z roboty. Mickey przyjdzie i powie: „OK, to twój ostatni dzień". Ale Mickey nie robi tego nigdy, kiedy jest sam na sam z człowiekiem. On to powie, jak TWOJA I INNYCH będzie pracował jeszcze do wieczora i tylko szczęki będą mu chodzić, ale nie powie Mickeyowi nic więcej jak tylko: I'm sorry, sir. Thank you for giving me a chance. I to koniec.
- Dlaczego wybrałeś
jego?
- On nie należy do
Związku. Nie przepracował jeszcze trzydziestu dni.
- A jak poznają twój
charakter pisma?
- Nie poznają -
powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT odsiedział swoje za sfałszowanie czeku. On nas wszystkich wyciąga z kłopotów.
- PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT odsiedział swoje za sfałszowanie czeku. On nas wszystkich wyciąga z kłopotów.
- Tak - powiedział
ze smutkiem PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Ja wszystkim zawsze pomagam. Ale
jak ja raz poprosiłem, żeby mi zmienili imię, to nikt nie chciał nawet słuchać. I to jest
wolny kraj.
- A jak się chciałeś
nazywać? - zapytałem.
- PEŁEN
SZLACHETNOŚCI DUSICIEL - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Ale
nawet i to się nie udało.
Marek Hłasko "Listy z ameryki", „Kultura"
3/1968, Paryż.
Świetny artykuł/reportaż/felieton:)
OdpowiedzUsuńTe fragmenty Hłaski zaczynają mnie wciągać:)
Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń