sobota, 13 października 2012

Zadziwiający człowiek pająk

Marek Hłasko, 1957. Fot. PAP
Pewnego dnia, po szeregu błyskotliwych sukcesów w branży filmowej oraz sukcesów towarzyskich, odniesionych dzięki darowi żywego słowa w więzieniu Centralnym Los Angeles, znalazłem się bez grosza przy duszy. Dzięki jednak życzliwości ludzkiej otrzymałem pracę tragarza. O umówionej godzinie, czysto umyty i ogolony, stanąłem przed obliczem szefa, który patrzył na mnie chwilę w milczeniu, a potem powiedział:
- Pan będzie pracował jako zadziwiający człowiek pająk. Co pan na to?
Powiedziałem, iż przez całe życie nie marzyłem o niczym innym, jak właśnie o przeobrażeniu się w zadziwiającego człowieka pająka; i że na chwilę tę czekałem trzydzieści cztery lata; i oto właśnie sny moje stały się prawdą.
- Widzi pan - powiedział mój szef. - Nasza firma zajmuje się kolportażem komiksów. Nie ma gówna, którego by pan u nas nie znalazł. Mamy wszystko: „Miłość dziewczyn", „Prawdziwe wyznania", „Misja nie do wykonania", „Człowiek-Nietoperz" i tak dalej. Myto rozprowadzamy po mieście. Pan będzie w grupie „Przygody"; pana kierownikiem będzie Mickey, czyli automatycznie będzie pan w podgrupie „Fantastyczne" czyli że również automatycznie stanie się pan członkiem sekcji „Zdumiewający człowiek pająk". Jasne?
- Oczywiście - powiedziałem.
- Czy pan był kiedy zatrzymany przez policję?
- Nie.
Mój szef spojrzał na mnie raz jeszcze.
- Komu pan to mówi? - powiedział z rozbawieniem. Przeszedłem na salę i zbliżyłem się do mego kierownika, Mickeya. Przedstawiłem mu się i zapytałem jak mam do niego mówić, na co Mickey powiedział, żeby mówić mu po imieniu. Następnie dał mi fartuch, na plecach którego namalowany był człowiek wyglądający jak potomek Nikity Chruszczowa i Florence Nightingale; twór ten wplątany był w jakąś pajączynę; pod zachwycającym wizerunkiem biegł olbrzymi napis:
ZADZIWIAJĄCY CZŁOWIEK PAJĄK I to byłem ja.
Praca zaczynała się o godzinie siódmej rano. Na salę wjeżdżał olbrzymi samochód ciężarowy, a ja i jeszcze inny człowiek o twarzy syfilityka-sadysty, na którego fartuchu wymalowane było serce przebite strzałą oraz napis: PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT zabieraliśmy się do dzieła.
- Ty bierz swoje, a ja będę brał swoje - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Uważaj, żeby nam się wszystko nie popierdoliło. Jeżeli dołożysz swojego PAJĄKA do moich kurew, to Francesco dostanie szału.
- Kto to jest Francesco?
- Kierowca ciężarówki - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - To jest skurwysyn. On potem pójdzie do Mickeya, powie, że jego wóz miał przestój z naszej winy, i w piątek obaj wyskakujemy z roboty. Jasne?
Zaczęliśmy zrzucać paczki, a Francesco stał patrząc na nas z szyderczym uśmiechem i opatrując nasz wysiłek komentarzami nie nadającymi się do powtórzenia nawet w towarzystwie filmowców. Jego słowa miały w sobie dużo zachęty; co nie było bez znaczenia, jeśli weźmie się pod uwagę, iż ciężar jednej paczki wynosił najmniej czterdzieści kilo. Po kilkunastu minutach wszedł powolnym krokiem na salę jakiś starzec o wyglądzie człowieka stojącego nad grobem. Na plecach patriarchy wypisane było: SEKSUOLOGIA. WSPANIAŁY KOCHANEK. Ciężko dysząc i wybałuszając oczy w śmiertelnym wysiłku, SEKSUOLOGIA wdrapał się na ciężarówkę i szepnął mi na ucho:
- Uważaj! Mickey tu był dwa razy i widział, jak siedzisz. - Przecież dźwig odjechał - powiedziałem. - Musieliśmy czekać na następny.
- W naszej firmie się nie siada - powiedział SEKSUOLOGIA. WSPANIAŁY KOCHANEK. - Nawet jeśli nie ma dźwigu, musisz stać. Jeśli Mickey cię zobaczy, to wykopie cię od razu. - Charcząc i dysząc z wysiłku SEKSUOLOGIA. WSPANIAŁY KOCHANEK zlazł z ciężarówki i patrząc przed siebie błędnym wzrokiem odszedł; jego rybie oczy łzawiły. Mickey wszedł na salę i krzyknął:
- Przerwa.
Widziałem, jak PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT podnosił akurat paczkę i puścił ją w tym samym momencie, kiedy rozległ się ryk Mickeya. Wszyscy usiedliśmy, gdzie kto mógł, i każdy jadł przyniesione ze sobą sandwicze. Nagle na salę wszedł jakiś garbus, wyglądający przy tym jak przejście Żydów przez Morze Czerwone w jednej osobie. Na plecach miał napis: HERKULES, CZŁOWIEK MIĘŚNI. Garbus płakał rozdzierająco.
- Dlaczego ten bękart płacze? - zapytałem.
- Nie wiesz dlaczego? - zapytał PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Nie.
- Nasz szef ma dziwne poczucie humoru - odparł PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Widzisz, on nas wszystkich tak ponazywał, żeby nas krew zalewała, jak o tym myślimy. Ten garbus najpierw był TARZAN, SYN KNIEI, potem go zrobili PIĘKNO I SIŁA MĘŻCZYZNY, a teraz jest HERKULES. Kiedy ja tu przyszedłem, kiedy dali mi ten fartuch i gdy zobaczyłem, że już nie jestem Billy Andersonem, tylko PIERWSZĄ MIŁOŚCIĄ DZIEWCZĄT, poszedłem do szefa i mówię: „Szefie, czy nie mógłbym być CZŁOWIEKIEM BESTIĄ, MORDERCĄ DO WYNAJĘCIA?" A on popatrzył na mnie i powiedział: „Moim zdaniem ty wyglądasz jak PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT". Odwrócił się do swojej sekretarki i powiedział: „Susan, czy to nie jest najprzystojniejszy chłopak w Down-Town?" A Susan na to: „Tak, panie Fischbajn". A on do mnie: „I co, teraz mi wierzysz?" I tak się skończyło.
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT zamyślił się. Jego ponura twarz syfilityka-sadysty stężała; czółko, które normalnie miało wielkość znaczka pocztowego, zniknęło zupełnie; zdawało się, że szczęka wyrastała mu wprost z głowy.
- A ja przecież nawet seks muszę kupować - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Tak jak inni kupują kartofle. Jestem wstrętny i nikt mnie nie chce. Kiedyś poszedłem do jednego baru z kurwami na Vine Street i one tam siedziały i piły whisky, którą kupowali im faceci, a potem wyprowadzali je ze sobą. Więc ja też chciałem kupić jednej i zapytałem ją, co ona pija, a ona mi na to: „Ja piję Seven and Seven. A ty co? Krokodyle gówno?" I nie chciała nawet ze mną mówić. Wtedy jakiś szofer taksówki powiedział mi, że
zna w Down-Town jedną prostytutkę, która nazwała siebie Josephine, i że mnie tam zawiezie. Zawiózł mnie, kazał zapukać do drzwi trzy razy i powiedzieć, że Harry mnie przysyła. On miał czekać na dole. Zapłaciłem mu osiem dolarów za kurs; poszedłem na górę, zapukałem; otworzył mi jakiś Murzyn. Ja mówię: ,,Chciałbym się widzieć z Josephiną". Czy wiesz, kim był ten Murzyn? To był zapaśnik, który zabił człowieka na ringu, za co odebrali mu licencję; nie umiał udawać i bił się naprawdę. Ten Murzyn dostał szału i potem
ja leżałem trzy tygodnie w szpitalu.
- Pewnie chciał ci zrobić kawał - powiedział człowiek POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- Kto?
- Ten szofer taksówki - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- Tak myślisz? - zapytał PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Człowiek czasem myśli, że jest śmieszny, jak upierdoli drugiego - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- Ja go jeszcze znajdę - rzekł PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Oni nas tu wszystkich wpierdolili - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM. - Żeby dostać tę pracę, musisz należeć do związku. Nasz szef nikogo nie wyrzuci, bo Związek by go wykończył w jeden dzień. Daddy Hoffa nie pozwoliłby nikomu z nas nic zrobić. Dlatego my dostajemy dwa pięćdziesiąt trzy na godzinę, a nasz szef musi tyle płacić; on nienawidzi Daddy Hoffy i odgrywa się na nas. Ja na przykład jestem po dwóch zawałach serca, czterech operacjach przepukliny, nie mam ani jednego własnego zęba. i dlatego mój szef pchnął mnie na tę serię o bandycie, który grzebie ludzi żywcem. W zeszłym miesiącu zagrzebał dwie
małe dziewczynki, zakonnicę i swojego własnego teścia. A to wszystko dlatego, że w młodości coś się z nim stało i on, zdaje się, nienawidzi ludzi. Tak to przynajmniej wygląda. 
- Powiedz PAJĄKOWI, jak nazywałeś się przedtem - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- Wolałbym o tym nie mówić.
- Powiedz mu.
- OK - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM. - Przedtem nazywałem się JOE ZMARTWYCHWSTANIEC. To o takim jednym chłopaku z Kansas City, który porywał trupy.
- I co z nimi robił?
- Ja nie wiem. Akurat jak to się miało wyjaśnić, przeszedłem do innej grupy - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- Nasz szef zawsze tak robi - zauważył PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Jak ktoś się naprawdę zainteresuje, co tam piszą w tych śmieciach, to zaraz przesuwa cię na inną robotę. Ja jestem PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT, a nawet nie wiem, o czym tam jest.
- To wszystko dlatego, że nasz szef nienawidzi Daddy Hoffy - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM. - Daddy był dobrym człowiekiem, chciał nam nawet dać opiekę dentystyczną. Teraz go zamknęli, ale nasz szef boi go się dalej.
- On nienawidzi Hoffy, bo Hoffa był kierowcą ciężarówki i gdyby powiedział dziś jedno słowo, to cały kraj by stanął - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Tylko że Daddy tego nie zrobi. Daddy nie pozwoli nikomu nas wpierdolić, ale nie może się mieszać w sprawy wewnętrzne naszego szefa. Dlatego on nas wszystkich zrobił błaznami. Mickey wszedł na salę i krzyknął: - Let's go!

Tym razem nie było ciężarówki do wyładowywania. Ja i PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT układaliśmy na kupę stare komiksy i zdzieraliśmy z nich okładki. PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT odszedł na chwilę, więc ja sam zdzierałem okładki i układałem stosy tych śmieci, ale potem wrócił i stanął koło mnie.
- Gdzie są okładki? - zapytał.
- Nie wiem - powiedziałem. - Ktoś je wziął przed chwilą. - Wielkie Nieba! My to wszystko musimy ułożyć na kupę i przykryć jedną okładką. O czym to teraz jest?
Wziąłem jeden z oddartych komiksów i zacząłem czytać: „Pierwszy raz Tom wziął mnie siłą na Cmentarzu Wojskowym w Darlington. Działo to się nocą. Do dziś jeszcze pamiętam jego kosmatą rękę wciskającą się niby kleszcze w moje, bezbronne i niedoświadczone wtedy jeszcze uda..."
- OK - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Przykryjemy to Donaldem Duckiem i wszystko będzie w porządku. - Zerwał okładkę z DONALDA DUCKA i przykrywszy nią paczkę, zręcznie zawiązał ją sznurkiem i rzucił następnemu z nas.
Ludziom pracującym po drugiej stronie stołu musiało się także coś pomylić. Słyszałem, jak jeden z nich usiłował zidentyfikować tekst z okładką:
„Wtedy w ręku Johnny'ego błysnął krótki, meksykański nóż. Johnny wbił go w brzuch Murzyna i jednym ruchem, śmiejąc się szatańsko, wyrwał mu wnętrzności. - To cię nauczy w przyszłości szacunku dla białego człowieka, czarny psie - powiedział Johnny i spokojnie odszedł na bok śmiejąc się upiornie". Czytający przerwał i powiedział po chwili:
- W przyszłości?
- No tak?
- Ale jak ten człowiek może mieć przyszłość? Przecież Johnny wyrwał mu wszystkie kiszki.
- Nie znasz się na literaturze - powiedział jego przyjaciel. - To jest wszystko gówno, ale musi być prawda, nie? Przecież jeśli sprzedają tego miliony tygodniowo i każdy zeszyt kosztuje dwadzieścia pięć centów, więc to nie może być całkiem głupie, nie? Czytaj teraz z tej kupy.
„Powiedziałem ci, abyś nigdy nie wracał do tego miasta, rzekł szeryf i cofnął się o krok. Błyskawicznym ruchem sięgnął do biodra, ale Billy The Kid był szybszy. Dwa strzały zlały się w jeden i ciało szeryfa bezwładnie osunęło się na ziemię..." Przerwałem na chwilę zdzieranie okładek i usiłowałem przemyśleć tę scenę. Jeśli szeryf sięgnął do biodra ruchem błyskawicznym, a Billy The Kid był jeszcze szybszy, to jak szybki musiał być ruch Billy'ego? Nie umiałem sobie na to odpowiedzieć. Ale uderzony byłem precyzją tej sceny: Billy strzelił celniej i już nie szeryf, lecz ciało szeryfa osunęło się bezwładnie na ziemię. Gdyby autor usunął słowo „bezwładnie", byłby to kawałek tęgiej prozy, ale każdy musi przecież wygłupiać się jakoś w pisaniu. Do dziś nie rozumiem kombinacji finansowych przeprowadzanych przez bohaterów powieści Balzaca; nie rozumiem bełkotu Żeromskiego; nie rozumiem, dlaczego Jerzy Andrzejewski pisze tak mało, i nie rozumiem, dlaczego ja zacząłem pisać w ogóle.
- I jeszcze jednej rzeczy nie rozumiem - powiedziałem głośno. - Dlaczego szef nazwał mnie ZADZIWIAJĄCY CZŁOWIEK PAJĄK.
- On ci wymyśli coś innego - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - ŚWIAT KOBIET odchodzi niedługo do Wietnamu, gdzie będzie kapelanem, i wtedy może przerzuci cię na ŚWIAT KOBIET. Czy twoja żona żyje?
- A czy ja wyglądam na zadowolonego?
- Więc może cię przerzuci na ŚWIAT KOBIET. Tam przedtem pracował jeden taki, którego żona kompletnie zrujnowała, i dlatego szef go tam postawił.
- A dlaczego ŚWIAT KOBIET ma być kapelanem?
- ŚWIAT KOBIET jest księdzem. Księdzem-robotnikiem. Dużo jest takich. Ale teraz ŚWIAT KOBIET ma też już dosyć i jedzie na wojnę. ŚWIAT KOBIET to takie pismo ze zdjęciami nagich dziewczyn i tam jest jeszcze o tym, że one za jedną godzinę modelowania zarabiają pięćdziesiąt zielonych. Zresztą popatrz sobie na niego. Odwróciłem się w lewo i zobaczyłem jakiegoś człowieka zrywającego okładki z pisemka ŚWIAT KOBIET. Oczy miał wbite w niebo i krzywił się za każdym razem, kiedy dotykać musiał okładki. Natychmiast po jej zerwaniu ukazywało się zdjęcie nagiej kobiety leżącej na pluszowej kanapie, w pozie jednoznacznie zachęcającej do jak najszybszego położenia się na niej, nawet bez uprzedniego kładzenia się na kanapie. Podpis brzmiał: „Teresa W. ma tylko dziewiętnaście lat i całe życie przed sobą. Kocha sport, muzykę i taniec". Nie zdołałem przeczytać nic więcej o Teresie W.; ŚWIAT KOBIET zrywał okładki z męczeńskim wyrazem twarzy, szepcząc przy tym słowa modlitwy. Z drugiego końca sali dobiegły nas straszne krzyki. To Mickey rozmawiał z jakimś kulawym człowiekiem, którego lewy but ważyć musiał chyba z piętnaście funtów, i dzięki temu kulas wyglądał trochę jak diabeł z operetki, której producenci już przed premierą zrozumieli, że pójdą na żebry, więc do roli diabła zaangażowali najtańszego aktora w mieście. Chude plecy kulawego diabla pokryte były pomarszczonym fartuchem z napisem:
ŚWIAT SPORTU.
- Co to ma wspólnego ze sportem? - mówił Mickey swym jadowitym głosem. - Zawsze wszyscy mylicie okładki. Proszę, przeczytaj mi kawałek tego.
- Nie muszę czytać - powiedział ŚWIAT SPORTU. - Wiem, o czym to jest.
- A więc o czym?
- O takim jednym bandycie, który miał narzeczoną, i wtedy go właśnie zamknęli.
- I co dalej?
- A potem on urwał się z więzienia i przyszedł do niej, aby go ukryła, i trafił na jej ślub z jakimś innym człowiekiem. I zadusił wszystkich weselnych gości, a Murzynowi, który grał na trąbce, wyrwał oczy, wyrzucił go przez okno, a za nim wyrzucił trąbkę krzycząc szyderczo: „Teraz nikt nie zarabia tak dobrze jak ślepcy-trąbkarze". To wszystko.
- A co to wszystko ma wspólnego ze sportem? - zapytał Mickey.
- Ja myślę, że człowiek, który własnoręcznie zadusił wszystkich gości weselnych i wyrzucił ciężkiego Murzyna przez okno, musiał mieć trochę krzepy - powiedział z godnością ŚWIAT SPORTU. - Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Ja jestem chory na polio, nie przyjęto mnie do wojska i nie mam nawet prawa jazdy.
- Twój punkt widzenia jest bez żadnej wartości - powiedział Mickey. - Trzymaj się tekstu.
- A dla mnie ten człowiek był siłaczem. - Ale u nas jest bandytą.
- A co, nie ma już silnych bandytów? - To nie należy do rzeczy.
- A z mojego punktu widzenia człowiek, który zadusił własnymi rękami wszystkich gości, musiał być wyrobiony sportowo - z godnością odpowiadał ŚWIAT SPORTU. - Ja bym tego nie umiał i ty byś tego nie umiał.
- Ja ci tłumaczę jak człowiekowi: ten gość był bandytą. To była broń do wynajęcia.
- To jeszcze niczego nie dowodzi - powiedział ŚWIAT SPORTU. - Baby Chessman też był bandytą, a w więzieniu uprawiał sport, podnosił ciężary i czytałem o nim w gazecie, że miał bicepsy jak wąż kobra. Jedno nie przeszkadza drugiemu.
Mickey odszedł, a PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT powiedział do mnie:
- To nasz szef zrobił z tego kulasa ŚWIAT SPORTU. Przedtem on był DEMONEM SZYBKOŚCI, CZYLI WYZWANIEM PRZESTWORZY, ale nikt nie kupował tych komiksów, i stary przesunął go na ŚWIAT SPORTU. Trzeba go było wtedy widzieć. Patrzyliśmy wszyscy na niego; byłem pewny, że mu serce pęknie ze złości. Był czerwony jak ktoś, kogo mają wieszać, tylko że zapodział im się gdzieś sznur i trzeba trochę poczekać. Czerwony i blady. Podszedł do kulasa i powiedział: „OK, od jutra jesteś ŚWIAT SPORTU. Wyrzuć te śmieci. I własnoręcznie począł drzeć resztki DEMONA SZYBKOŚCI.
- Przerwa - powiedział Mickey.
Kupiłem sobie butelkę mleka i kanapkę z szynką, a siedzący koło mnie POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM mówił do jakiegoś człowieka, który zdjął fartuch i o którym nie wiedziałem nic ponadto, iż spał chrapiąc smacznie, podczas gdy POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM rozwijał kunszt oratorski:
- Przez cały czas myślałem sobie, że kiedy stuknie mi sześćdziesiątka, pójdę na emeryturę i wynajmę sobie jakiś tani pokój na Brodwayu w Santa Monica. Posiedzę trochę nad morzem, ugotuję sobie obiad, a potem pójdę do piwiarni i będę mówił z ludźmi, a jak się trafi ktoś fajny, to kupię mu piwo. Wiesz, w tych małych barach liczą dwadzieścia, a nawet piętnaście centów za piwo. Ja nie mam dzieci, żona moja umarła i cały czas myślałem, że kiedy będę już stary, to pójdę do baru i będę gadał z ludźmi. Ja tam nie jestem żaden pijak, ale lubię usiąść i pogadać. I w końcu ten dzień przyszedł; wynająłem sobie pokój i chodziłem do barów i opowiadałem ludziom, że zrywałem okładki z komiksów i układałem je na kupę. I że tak było przez czterdzieści lat. I co? Ludzie nie chcieli mnie słuchać. Ile czasu można opowiadać, że zrywa się okładkę i rzuca na kupę? A ja nic innego nie umiałem tym ludziom opowiedzieć, bo ani nie piłem, ani nie jeździłem nigdzie; raz tylko pijany Murzyn trzasnął mnie samochodem, a kiedy leżałem na jezdni, podszedł do mnie i kopnął mnie w dupę mówiąc: „Nie szwendaj się na drugi raz ulicami, kiedy ja jeżdżę i piję". Odjechał i nigdy go nie złapali. Tak więc opowiadałem im o tych okładkach, aż w końcu ci właściciele tanich barów na Brodwayu wyrzucali mnie, kiedy wchodziłem trzeźwy, krzycząc: „Pijakom nie sprzedajemy". Widocznie goście poprosili ich, aby mnie wyrzucali. Wtedy wróciłem tutaj i szef przyjął mnie z powrotem i z JOE ZMARTWYCHWSTAŃCA zrobił mnie POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM. Rozumiesz? 
Śpiący obudził się i powiedział:
- Jasne. Miałeś rację. Ja tam żadnej nie wierzę. Moja żona była też z Południa i też odeszła z jakimś wszarzem i nigdy o niej nie słyszałem.
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT podszedł do mnie blady.
- Czy pamiętasz, gdzie położyłeś tę paczkę przykrytą DONALDEM DUCKIEM? - zapytał. - Mickey szaleje.
- Leży tam jeszcze, na stole.
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT porwał paczkę i gumką starł mój monogram.
- Przyjacielu! - krzyknął do jakiegoś Meksykanina. - Pokaż mi tę twoją paczkę. Co ty tam masz?
- Twoja i innych - powiedział Meksykanin TWOJA I INNYCH.
- Pokaż to na chwilę. Nie widziałem nigdy tego śmiecia.
TWOJA I INNYCH rzucił mu paczkę i PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT czytał przez chwilę tekst.
- Dobra historia - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Jak ty się nazywasz?
- TWOJA I INNYCH.
- Ale przedtem?
- Carlos Romeo.
PIERWSZA MIŁOSĆ DZIEWCZĄT zmazał mój autograf i szybko napisał dwie litery „C.R." A potem przerzucił paczkę poprzez całą salę, Murzyn zaś stojący przy maszynie, która zbijała paczki w kwadratowe bryły, owiązał ją drutem i rzucił na ciężarówkę.
- Dlaczego nazywasz się TWOJA I INNYCH? - zapytałem.
- Moja żona pierdoli się ze wszystkimi.
PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT powiedział do mnie szeptem:
- Oni będą myśleli, że to ten bękart przykrył tę historię...
- Wiem - powiedziałem. -
„Pierwszy raz Tom brał mnie nocą na cmentarzu wojskowym w Darlington. Do dziś jeszcze i tak dalej...» A myśmy to przykryli DONALDEM DUCKIEM.
- Oni będą myśleli, że zrobił to TWOJA I INNYCH powtórzył PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT.
- I w piątek wykopią go z roboty. Mickey przyjdzie i powie: „OK, to twój ostatni dzień". Ale Mickey nie robi tego nigdy, kiedy jest sam na sam z człowiekiem. On to powie, jak TWOJA I INNYCH będzie pracował jeszcze do wieczora i tylko szczęki będą mu chodzić, ale nie powie Mickeyowi nic więcej jak tylko: I'm sorry, sir. Thank you for giving me a chance. I to koniec.
- Dlaczego wybrałeś jego?
- On nie należy do Związku. Nie przepracował jeszcze trzydziestu dni.
- A jak poznają twój charakter pisma?
- Nie poznają - powiedział POGRZEBCIE MNIE ŻYWCEM.
- PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT odsiedział swoje za sfałszowanie czeku. On nas wszystkich wyciąga z kłopotów.
- Tak - powiedział ze smutkiem PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Ja wszystkim zawsze pomagam. Ale jak ja raz poprosiłem, żeby mi zmienili imię, to nikt nie chciał nawet słuchać. I to jest wolny kraj.
- A jak się chciałeś nazywać? - zapytałem.
- PEŁEN SZLACHETNOŚCI DUSICIEL - powiedział PIERWSZA MIŁOŚĆ DZIEWCZĄT. - Ale nawet i to się nie udało.

Marek Hłasko "Listy z ameryki", „Kultura" 3/1968, Paryż.

2 komentarze:

  1. Świetny artykuł/reportaż/felieton:)

    Te fragmenty Hłaski zaczynają mnie wciągać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń