sobota, 6 października 2012

Śmierć, jedyny wierny przyjaciel

Maugham pisze w swojej biografii, że czasami tak tęskni za śmiercią, jak w młodości tęsknił za objęciem ukochanej. Myślę, że jego wyznanie jest szczere. Im więcej człowiek wie o życiu, im dłużej żył, tym życie wydaje mu się straszniejsze. Strach siedzi na dnie świadomości każdej istoty żywej. A ludzki świat przynosi odrębny strach, o wiele straszniejszy niż w świecie zwierząt, których świadomość przecież także przepaja dzika podnieta nieustannego niebezpieczeństwa, życie to rozpoznawanie strachu, to skowyt stworzenia beznadziejnie szarpiącego się pomiędzy biegunami narodzin i śmierci. Cóż można uczynić? Znikąd ratunku. Kto żyje, musi się bać. Może się starać nie pokazywać po sobie strachu, ale zadzierzystość nie usuwa wewnętrznego napięcia. Kto ucieka przed strachem w śmierć, niekoniecznie jest tchórzem. (A jeśliby nawet!...). Odpocząć, odetchnąć od tego kłębowiska straszliwych i niemożliwych do wyjaśnienia nieporozumień; śmierć to tylko tyle. Coraz częściej tego pragnę.Ale zawsze mnie uspokaja, gdy pomyślę, że nie muszę ku niej czynić ani kroku: jest tuż obok, zna swoją porę, gdy ma mi położyć rękę na ramieniu. To jedyny wierny przyjaciel.

1944

Sandor Marai "Dziennik".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz