czwartek, 18 października 2012

Dialog wewnętrzny

Tak często słyszałem, jak o mnie mówiono, że w końcu gorąco zapragnąłem się poznać. Wspólny przyjaciel zaproponował, że mnie sobie przedstawi, i oto znalazłem się - bardzo onieśmielony - twarzą w twarz z sobą samym. 
- Dzień dobry - wykrztusiłem ze ściśniętym gardłem. 
- Cześć. 
Gestem wskazałem sobie krzesło. 
- Może wina? 
- Nie, dziękuję, ostatnimi czasy staram się ograniczyć picie. 
Roześmiałem się. Śmiechem rozpoznawalnym na kilometr, bardzo ciepłym, bardzo młodzieńczym albo jak utrzymują ci, którzy mnie nie lubią - "histerycznym". 
- Podziwiam moją cudowną zdolność do ciągłej pracy. Czy zdarza mi się lęk przed pustą kartką? Czy doświadczam strachu przed bezpłodnością? 
- Jestem takim samym człowiekiem jak inni. 
- Istotą niepowtarzalną. 
- Niepowtarzalną jak inni. 
Rozmowa ruszyła z kopyta. Bez fałszywej skromności i prawie bez skrępowania. Publiczność często uważa mnie za nieprzystępnego, obrażalskiego i poważnego. Ale się myli. Jak większość wielkich ludzi, pozostałem skromny. I straszliwie ludzki. 
- Sam się zastanawiam, skąd ja biorę te wszystkie moje pomysły. Wzruszyłem ramionami.
- Od innych, oczywiście. 
Rozejrzałem się wokół mnie. W mieszkaniu było dużo przestrzeni i światła. Z pozoru panował tu swoisty nieład, ale z pewnością podlegał on jakiemuś porządkowi wyższego rzędu. Mnóstwo książek i pustych butelek. Różne dzieła sztuki upamiętniające niegdysiejsze przyjaźnie. Fotografie. Pokruszony herbatnik. Napoczęta rolka papieru toaletowego. Czyżbym mieszkał samotnie? 
- Nigdy nie odczuwam samotności. Nieustannie rozmawiam z sobą samym, ale trzeba przyznać, że nie mam takiego wykształcenia, inteligencji i takiego nieposkromionego apetytu na życie jak ja. Mówiąc bez ogródek, czasami myślę, że jestem ciemniakiem. - Kiedyś dużo czytałem, teraz raczej oglądam telewizję. Wszystko mi jedno, program piąty czy jedynka, mam nadzieję, że rozumiem, co chcę przez to powiedzieć. 
- Żadnej książki nie mogę doczytać do końca. To zbyt męczące. 
- Śpię więcej, niż czytam. 
- Śpię więcej, niż żyję. Zawsze zgadzam się ze swoim zdaniem. Oto cały sekret mojego spokojnego snu i wyśmienitego humoru. Ludzie zbyt często czują się nieswojo we własnej skórze. 
- Żyje się tylko raz, lepiej więc utrzymywać ze sobą dobre stosunki. 
- Z ust sobie to wyjąłem. Ale żarty na bok. Co z kobietami? W moim życiu nie ma kobiet? 
- Jestem także kobietą. Bardzo piękną, inteligentną i sexy. Czasem nawet zaczynam być o siebie zazdrosny. Na szczęście to mija. 
- A zwierzęta? Ani psa, ani kota, ani złotych rybek? 
- Nieprawda. Uwielbiam zwierzęta. Jestem kotem, psem, złotą rybką. A nawet osłem. 
Tu mnie przytkało. 
- Zupełnie zapomniałem, że jestem tym wszystkim. Już nie ta pamięć, to naturalne, człowiek się starzeje. Mruczę, bo głaszczę sobie kolana. Drapię się po głowie i macham ogonem. Puszczam bańki w akwarium. Zacieram kopytka, przygotowując się do napisania dedykacji na stronie przedtytułowej mojej najnowszej książki. 
- Która będzie być może ostatnią - stwierdzam z naglą powagą. 
Piszę: "Mojemu najlepszemu, mojemu jedynemu przyjacielowi, z podziwem i sympatią." I podpisuję "Ja". Łzy napływają mi do oczu. Serdecznie ściskam sobie rękę. Patrzcie państwo, jeden "ja" jest mańkutem. Mam coś z Leonarda da Vinci. I już stoję na klatce schodowej obok drzwi mieszkania i windy. Nogi mi się trzęsą. Więc jestem tu. Nie odszedłem od siebie. Od czasu tego spotkania nie odstępuję siebie na krok. To jedyna rzecz, która mnie u siebie męczy. Jestem sympatyczny i w ogóle, ale jest pewien kłopot. Jak już się przyczepię... Strasznie jestem namolny.

Roland Topor "Dziennik paniczny".

Zdjęcie: ROLAND TOPOR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz