poniedziałek, 8 października 2012

Vincent i Jules (5)


WNĘTRZE. TOALETA W KAFEJCE - RANEK 

Vincent, siedząc na muszli klozetowej czyta „Modesty Blaise”, nieświadom piekła, jakie się rozpętało za drzwiami.


WNĘTRZE. KAFEJKA - RANEK 

Otwiera się szuflada kasy. Dziubasek przekłada pieniądze z przegródek do własnej kieszeni. Potem wychodzi zza łady z dużą torbą na śmieci. 


DZIUBASEK 

Dobra, ludzie, teraz przejdę po sali i zbiorę wasze portfele. Nic nie gadać, tylko wrzucać je do torby. Jasne? Dziubasek chodzi po sali, zbierając portfele. Jules siedzi spokojnie z pistoletem gotowym do strzału. Dziubasek widzi Julesa w boksie, trzymającego w dłoni portfel i leżący przy nim neseser. Dziubasek podchodzi do niego i odzywa się uprzejmiejszym tonem i z większą dbałością o maniery. Do torby. Jules wrzuca portfel do torby. Dziubasek wskazuje lufą na neseser. Co tam masz? 

JULES 

Brudy mojego szefa. 

DZIUBASEK 

Szef każe ci je prać? 

JULES 

Kiedy chce, żeby były czyste. 

 DZIUBASEK 

To gówniana robota. 

JULES 

Zabawne, właśnie to samo przyszło mi do głowy. 

DZIUBASEK 

Otwórz. Jules kładzie wolną dłoń na neseserze.

JULES 

Obawiam się, że nie mogę. Dziubasek jest wyraźnie zaskoczony tą odpowiedzią. Wycelowuje rewolwer prosto w twarz Julesa i odciąga kurek. 

DZIUBASEK 

Nie dosłyszałem? 

JULES 

Słyszałeś. Wymiana zdań jest bardzo cicha, nikt jej nie słyszy, ale Misio Pysio wyczuwa, że coś jest nie tak. 

MISIO PYSIO 

Co się dzieje? 

DZIUBASEK 

Zdaje się, że trafiliśmy na szeryfa. 

MISIO PYSIO 

Strzel mu w ryj! 

JULES 

Nie chcę podkopywać twojego ego, ale nie pierwszy raz jestem na muszce. 

DZIUBASEK 

Jeśli nie otworzysz teczki, ten raz będzie ostatni. 

KIEROWNIK  

(z podłogi) Proszę nie stawiać oporu, bo wszyscy zginiemy! Niech pan im da, co chcą, to się stąd wyniosą! 

JULES 

Zamknij pierdolony dziób, tłuściochu! Nie twój zasrany interes! 

DZIUBASEK 

Policzę do trzech, i jeśli nie zdejmiesz łapska z teczki, wpakuję ci cały magazynek w mordę. Jasne? Raz... Jules zamyka oczy. Dwa... [Jules strzela dwukrotnie do Dziubaska przez blat stołu, powalając go na podłogę. Nie opuszczając boksu, odwraca się do dziewczyny, która wymierza broń w Julesa, ale rozpacz po śmierci Dziubaska upośledza jej refleks. Dostaje trzy kulki w pierś. Padając na ziemię z krzykiem, strzela na oślep, trafiając Surfingowca. 

SURFINGOWIEC 

Trafiła mnie! Umieram! Sally! Sally! Jules opuszcza lufę w stronę twarzy Dziubaska, który leży ranny u jego stóp. Dziubasek spogląda na wielką spluwę. 

JULES 

Źle trafiłeś, Ringo. Jules strzela prosto w kamerę, oślepiając nas. Przymknięte oczy Julesa nagle się otwierają.]. Dziubasek wciąż ma go na muszce. 

DZIUBASEK 

Trzy. Jules zdejmuje dłoń z nesesera. 

JULES 

Jest twój, Ringo. 

DZIUBASEK 

Otwórz. Jules naciska zamki, wieczko odskakuje, ukazując Dziubaskowi - ale nie nam - zawartość. Na twarzy Dziubaska maluje się zdumienie. Misio Pysio nic nie widzi z drugiego końca sali. 

MISIO PYSIO 

Co tam jest? Co? 

DZIUBASEK  

(cichutko) Czy to jest to, co myślę? Jules kiwa potakująco głową. To piękne. Jules kiwa potakująco głową. 

MISIO PYSIO 

Co tam jest, do cholery? Jules zatrzaskuje wieczko, po czym odsuwa się, jakby zapraszał Dziubaska do wzięcia neseseru. Dziubasek, cały w skowronkach, pochyla się przez stół, by wziąć neseser. Ruchem grzechotnika wolna dłoń Julesa chwyta Dziubaska za przegub i uderzając o blat, wytrąca mu rewolwer z ręki. Jednocześnie druga ręka Julesa wyłania się spod stołu i wciska Dziubaskowi pod brodę lufę czterdziestki piątki. Misio Pysio dostaje głupawki, macha swoim rewolwerem w kierunku Julesa. Puść go! Puść! Rozwalę ci ten pierdolony łeb! Zabiję cię! Zdechniesz w męczarniach, skurwysynu! 




JULES 

Powiedz kurwie, żeby się uciszyła. Powiedz: „Uspokój się, kurwo!” Powiedz jej to! 

DZIUBASEK 

Uspokój się, kochanie! 

MISIO PYSIO Puść go! 

JULES  

(cicho) Powiedz jej, że będzie dobrze. 

DZIUBASEK 

Będzie dobrze. 

JULES 

Przyrzeknij.

DZIUBASEK 

Przyrzekam. 

JULES 

Niech się wyluzuje. 

DZIUBASEK 

Wyluzuj się. 

JULES 

Jak ma na imię? 

DZIUBASEK 

Yolanda. Rozmawiając z Yolandą, Jules nie patrzy na nią, tylko na Dziubaska. 

JULES  

(do Yolandy) Już jesteśmy spokojni, Yolando? Nie wyskoczymy z żadnym głupim numerem? 

YOLANDA 

(płacze) Nie rób mu krzywdy! 

JULES 

Nikt nikogo nie będzie krzywdził. Dogadamy się jak trzej Bolkowie. A jacy są Bolkowie? Brak odpowiedzi. No, Yolando, jacy są Bolkowie? 

YOLANDA 

(przez łzy, niepewnie) Luźni? 

JULES 

Correctomundo! I tacy będziemy. Na luzie. (do Dziubaska) A teraz, Ringo, ja policzę do trzech i chcę, żebyś w tym czasie odłożył broń i wyłożył łapy na stół. Ale pamiętaj, że robisz to na luzie. Gotów? Dziubasek patrzy na niego. Raz... dwa... trzy. Dziubasek odkłada rewolwer i grzecznie kładzie dłonie na blacie. Yolanda nie wytrzymuje napięcia. 

YOLANDA 

Dobra, a teraz go puść! 

JULES 

Yolando, miałaś się wyluzować. Nie drzyj się, bo mnie denerwujesz. A kiedy się denerwuję, zaczynam się bać. A mając do czynienia z wystraszonym skurwielem, możesz przez przy-padek zarobić kulkę. 

YOLANDA 

(bardziej skora do rozmowy) Ostrzegam tylko, że jeśli go skrzywdzisz, umrzesz! 

JULES 

Na to wygląda. Ale ja wcale tego nie chcę i nasz Ringo też tego nie chce. Więc zobaczmy, co można w tej sytuacji zrobić. (do Ringo) A sytuacja wygląda tak. W normalnych warunkach już dawno powiększylibyście grono aniołków. Ale jak raz trafiłeś na okres przełomu w moim życiu. Nie chcę was zabijać, chcę wam pomóc. Jednak nie mogę wam oddać neseseru. Nie jest moją własnością. Zresztą za dużo już dziś przez tę teczkę przeżyłem, żeby oddawać ją byle dupkowi. 

VINCENT 

(z offu) Co się tu, kurwa, dzieje? Yolanda skierowuje lufę w stronę nieznajomego. Vincent, przy drzwiach toalety, stoi celując z pistoletu w Yolandę. 

JULES 

Spoko, Vincent. Jest dobrze. Nic nie rób. Yolanda, spokojnie, kochanie, nic się nie zmieniło. Wciąż tylko rozmawiamy. (do Dziubaska) Powiedz jej, że wciąż jest okay.
 
DZIUBASEK 

Jest okay, Misiu Pysiu, wciąż jest okay. 

VINCENT

(wciąż mierzy z pistoletu) Co jest grane, Jules? 

JULES 

Panuję nad sytuacją. Siedź spokojnie i nic nie rób, póki to nie będzie absolutnie konieczne. 

VINCENT 

Dobra. 

JULES 

Yolanda, jak nam idzie, kochanie? 

YOLANDA 

Ja chcę siusiu. Ja chcę do domu. 

JULES 

Wytrzymaj, kochanie. Jesteś świetna. Ringo jest z ciebie dumny, ja też. Zaraz będzie po wszystkim. (do Dziubaska) A teraz zajrzyj do torby i wyciągnij mój portfel. 

DZIUBASEK 

 Jak go rozpoznam? 

JULES 

Po napisie „Wredny matkojebca”. Dziubasek grzebie w torbie i - jak można się było spodziewać - znajduje portfel z wyhaftowanym napisem „Wredny matkojebca”. Tak, to mój wredny matkojebca. Otwórz go i wyjmij gotówkę. Ile tam jest? 

DZIUBASEK 

Około półtora tysiąca dolarów. J

JULES 

Włóż je do kieszeni, są twoje. Jeśli to dodasz do portfeli i pieniędzy z kasy, okaże się, że zgarnąłeś całkiem niezły łup. 

VINCENT 

Jules, jeśli mu dasz półtora tysiąca zielonych, zastrzelę go, dla zasady.

JULES 

Nawet palcem nie kiwniesz, morda w kubeł i nie wtrącaj się. Zresztą wcale mu ich nie daję. To ja coś za nie kupuję. Chcesz wiedzieć, co kupuję, Ringo? 

DZIUBASEK 

Co? 

JULES 

Twoje życie. Daję ci forsę, żebym cię nie musiał zabijać. Czytujesz Biblię? 

DZIUBASEK 

Rzadko. 

JULES 

Znam jeden fragment na pamięć. Ezechiel: 25, 17. „Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi. Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dzieci. I dokonam na tobie srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, i na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, kiedy wywrę na tobie swoją zemstę!” Powtarzam te pierdoły od lat. Kto słyszał te słowa, słyszał wyrok śmierci. Nigdy się nie zastanawiałem, co one znaczą. Myślałem, że to niezły tekst do wygłoszenia z zimną krwią przed skasowaniem klienta. Ale dziś widziałem szajs, który każe mi się nad tym zastanowić. Teraz myślę, że może to znaczy, że ty jesteś zły, a ja sprawiedliwy... A pan czterdziestka piątka jest pasterzem pilnującym mojej sprawiedliwej dupy w dolinie ciemności. A może jest tak, że to ty jesteś sprawiedliwy, ja jestem pasterzem, a świat jest zły i samolubny. To by mi się podobało. Ale to gówno prawda. Prawda jest taka, że ty jesteś słaby. A ja jestem tyranią złych ludzi. Ale staram się. Naprawdę, bardzo się staram być pasterzem. Jules opuszcza lufę i kładzie pistolet na stole. Dziubasek patrzy na niego, na pieniądze, które trzyma w dłoni, potem na Yolandę. Ta odwzajemnia mu spojrzenie. Chwytając torbę pełną portfeli, oboje wybiegają pędem za drzwi. Jules, który ani razu nie wstał z miejsca, siedzi dalej i pociąga łyk kawy. (do siebie) Zimna. Odsuwa filiżankę. Vincent podchodzi do stolika. 

VINCENT 

Myślę, że na nas już czas. 

JULES 

To chyba dobry pomysł. Vincent rzuca pieniądze na stolik, Jules chwyta neseser. Następnie, ku zdumieniu Gości, Kelnerek, Kucharzy, Pomywaczy i Kierownika obaj bandyci, ubrani w kąpielówki, klapki i koszulki z napisami „UC Santa Cruz” i „Trzymam z głupimi”, zabierają swoje czterdziestki piątki i bez słowa opuszczają kafejkę.

Scenariusz filmu PULP FICTION, Quentin Tarantino, Wydawnictwo Da Capo, 1997.

1 komentarz: