O pisarstwie Celine'a
Kiedy pierwszy raz czytałem Celine'a poszedłem do łóżka z wielką paczką
krakersów Ritz. Zacząłem czytać i jeść te krakersy, śmiać się i jeść
krakersy. Przeczytałem powieść od dechy do dechy bez przystanków. A
pudełko Ritzów było puste. Trzeba mnie było widzieć. Nie mogłem się
ruszać. Oto co zrobi z tobą dobry pisarz. Niemal cię, kurde, zabije...
zły zresztą też.
O psychiatrii
Myślę, że problem z psychiatrami i pacjentami polega na tym, że
psychiatra działa według książki, a pacjent przychodzi z powodu tego, co
życie jemu lub jej zrobiło. I mimo że w książce może znaleźć się kilka
trafnych spostrzeżeń, kartki w niej są zawsze takie same, a każdy
pacjent jest trochę inny. Indywidualnych problemów jest znacznie więcej
niż kartek. Chwytasz? Zbyt wielu jest szaleńców, żeby załatwić sprawę
słowami "x dolarów za godzinę, kiedy zadzwoni dzwonek - koniec wizyty".
Samo to wystarczy, żeby doprowadzić podatną osobę do obłędu. Ledwo co
zaczął się taki otwierać i czuć lepiej, a konował mówi: "Siostro, proszę
umówić pacjenta na następną wizytę". A przy okazji traci z oczu cenę,
która też jest nienormalna. Wszystko to jest tak śmierdząco przyziemne.
Facet chce cię wydupczyć. Nie zależy mu żeby cię wyleczyć. Chce swoich
pieniędzy. Kiedy zadzwoni dzwonek, proszę wprowadzić następnego "świra".
Teraz każdy wrażliwy "świr" zda sobie sprawę, że kiedy dzwoni dzwonek,
ktoś robi go w knota. Przy leczeniu szaleństwa nie ma limitu czasu,
rachunków też nie da się za to wystawić. Większości psychiatrów których
widziałem też niewiele brakuje!
O pięknie
Nie ma niczego takiego jak piękno, szczególnie w ludzkiej twarzy... tym,
co nazywamy fizjonomią. To tylko matematyczny i abstrakcyjny układ
cech. Np., jeśli nos za bardzo nie wystaje, boki są kształtne, jeśli
małżowiny uszne nie są zbyt duże, jeśli włosy są długie... to taka ułuda
generalizacji. Ludzie uważają niektóre twarze za piękne, chociaż tak
naprawdę, w ostatecznym rachunku, wcale piękne nie są. Matematycznie
równają się zeru. "Prawdziwe piękno pochodzi, oczywiście, z charakteru.
Nie z kształtu brwi. Tak wiele kobiet, o których powiedziano mi, że są
piękne... cholera, jakbym patrzył w talerz zupy. Nie ma niczego takiego jak brzydota. Jest coś zwanego deformacją, ale zewnętrzna "brzydota" nie istnieje... Rzekłem.
O dobru i złu
Możliwe, że piekła nie ma, tylko ci, którzy tak sądzą, je tworzą. Myślę,
że ludzie są przeczuleni. Są przeczuleni wszystkiego. Musisz sam
dowiedzieć się, z tego co ci się przydarzy, jak zareagujesz. Będę tu
musiał użyć dziwnego terminu... "dobro". Nie wiem, skąd się bierze, ale
czuję, że każdy z nas nosi w sobie pokłady dobroci. Nie wierzę w Boga,
ale wierzę w tą "dobroć", biegnącą przez nasze ciała jak tunel. Można ją
odżywiać. To zawsze niesamowite, kiedy na zapchanej samochodami
autostradzie obcy człowiek robi ci miejsce, żebyś mógł zmienić pasy...
to daje nadzieję.
O wierze
Wiara jest dobra dla tych, co ją mają. Mnie nią nie obciążajcie. Mam
więcej wiary w mojego hydraulika niż w wieczną istotę. Hydraulicy
wykonują kawał dobrej roboty. Podtrzymują przepływ gówna.
O Hollywood i "Ćmie barowej"
Kiedy spotkałem ich po raz pierwszy, nie spodobały mi się wszystkie te
złote łańcuchy, które Hopper nosił na szyi. Ale Sean był w porządku.
Wiedziałem, że ma dość szaleństwa żeby to zrobić, o wiele bardziej niż
Mickey Rourke, który i tak nawet nie tyka kielicha. Polubiłem Seana,
zwłaszcza wtedy kiedy przyszedł z Madonną. Ona zaczyna o Swinburnie. Ja
rzucam kilka swoich zwykłych żartów o tym, jak to Madonna próbuje być na
fali. Sean się wścieka. Wstaje, ale ja mówię spokojnie: "siadaj Sean,
wiesz, mały, że dam ci radę". Kiedy siada, myślę sobie: "Lubię gościa".
Ale Barbet walczył twardo żeby zdobyć pieniądze na ten film. Kiedy
hollywoodzkie studia chciały go wydupczyć, przyniósł piłę łańcuchową.
Potem wchodzi do studia filmowego, prosto do biura szefa, i opala piłę. I
mówi do tych tłustych sukinkotów: "Dobra, a teraz będę sobie obcinał
jeden palec za każde dziesięć minut, których nie dacie mi na mój film o
Bukowskim". Chyba załapali, że nie żartuje, bo dostał te pieniądze!
O ludziach
Nie patrzę zbyt dużo na ludzi. To wytrąca z równowagi. Mówi się, że
jeśli za dużo na kogoś patrzysz, zaczynasz wyglądać jak on. Biedna
Linda. Bez ludzi, przeważnie mogę się obejść. Nie napełniają mnie,
opróżniają mnie. Nie ma człowieka, którego bym szanował. W ten sposób
mam problem... kłamię, ale wierzcie mi, to prawda. Gość z obsługi toru
jest OK. Czasami opuszczam tor, a on mówi: "I co? Jak leci, stary?"
"Kurna, teraz mogę lać gdzie popadnie... wywieś białą flagę, kolego. Mam
już dość." - mówię. A on na to: "O nie! Słuchaj, stary. Powiem ci coś.
Chodźmy gdzieś dziś wieczorem, uwalmy się. Skopiemy parę tyłków,
wyliżemy jakąś cipkę". Ja mu mówię: "Frank, pozwól, że wezmę to pod
uwagę". A on: "wiesz, że im gorzej się robi, tym ja robię się
mądrzejszy". Ja na to: "no to musisz być cholernie mądrym facetem,
Frank". A on mówi: "wiesz co, to dobrze, że nie spotkaliśmy się kiedy
byliśmy młodsi". A ja: "taaa, wiem, co chcesz powiedzieć, Frank. Obaj
wylądowalibyśmy w San Quentin". "Dokładnie" - odpowiada.
O samotności
Nigdy nie byłem samotny. Siedziałem w pokoju - myślałem o samobójstwie.
Byłem w dołku. Czułem się fatalnie - gorzej niż kiedykolwiek - ale nigdy
nie czułem, że inna osoba mogłaby wejść i wyleczyć to, co mnie gryzie.
Albo że ileś tam osób mogło by to zrobić. Innymi słowy, samotność nigdy
nie była moim zmartwieniem, bo zawsze tak bardzo pragnąłem odosobnienia.
Za to na przyjęciu albo na stadionie pełnym wiwatujących ludzi, tam
mógłbym czuć się samotny. Zacytuję Ibsena: "Najsilniejsi są najbardziej
samotni". Nigdy nie pomyślałem: "Cóż, wejdzie tu jakaś piękna blondynka,
da mi dupy, potrze jaja i poczuję się dobrze". Nie, to nie pomoże.
Znasz typowe reakcje tłumu: "Hej, jest piątkowy wieczór, co chcesz
robić? Siedzieć tak tutaj?" No cóż, tak. Bo tam na zewnątrz nic nie ma.
To głupota. Głupole spotykają się z głupolami. Niech się ogłupiają sami.
Mnie nigdy nie gnębiła potrzeba pognania w noc. Chowałem się w barach,
bo nie chciałem chować się w fabrykach. To wszystko. Żal mi milionów,
ale nigdy nie czułem się samotny. Lubię siebie. Jestem najlepszą
rozrywką jaką mam. Napijmy się jeszcze wina!
Kiedy byłem dzieckiem, ciągle mnie kuli. Miałem wielkie czyraki. Na ból
fizyczny można się uodpornić. Kiedy byłem w Szpitalu Ogólnym na
odsysaniu, wszedł jakiś facet i powiedział: "Jeszcze nie widziałem, żeby
ktoś znosił kłucie z takim spokojem". To nie odwaga - jeśli otrzymasz
odpowiednią dawkę bólu, ustępujesz - to proces, przystosowanie. Do bólu
psychicznego nie da się przystosować. Trzymajcie mnie od niego z daleka.
O sławie
Rozprasza. To kurwa, dziwka, pożeracz czasu. Mnie się udało, bo jestem
sławny w Europie, a tutaj nieznany. Jestem jednym z największych
szczęściarzy w okolicy. Fartowny ze mnie gość. Kiedy ludzie stają się sławni, robią się z nich fiuty. Stają się
nieludzcy i tracą swoje człowieczeństwo, a często, będąc sławnymi, tracą
przy okazji i talent: swoją siłę napędową, swoją oryginalność. Tracą
wszystko, poza pieniędzmi i swoją sławą. Sława jest naprawdę koszmarna.
Jest miarką na skali wspólnego mianownika, umysłów pracujących na
obniżonych obrotach. Jest bezwartościowa. Dobrana widownia jest dużo
lepsza.
O cynizmie
Zawsze mnie oskarżano, że jestem cynikiem. Myślę, że cynizm to takie
"kwaśne winogrona". Myślę, że to słabość. To mówienie "wszystko jest
źle! WSZYSTKO JEST ŹLE!" Cynizm typu "To nie w porządku" to słabość,
która nie pozwala przystosować się do tego, co się w danej chwili
dzieje. Tak, cynizm jest zdecydowanie słabością. Tak samo jak optymizm.
"Słońce świeci, ptaszki śpiewają - więc uśmiechnij się." Taka sama
bzdura. Prawda leży gdzieś pośrodku. Co jest, to jest. A jak nie jesteś w
stanie sobie z tym poradzić... to fatalnie.
O alkoholu
Alkohol jest prawdopodobnie jedną z najlepszych rzeczy, jakie pojawiły
się na ziemi - oprócz mnie, tak... to dwa z największych objawień na
powierzchni ziemi. Więc... pasujemy do siebie. Na większość ludzi działa
skrajnie niszcząco. Ja jestem tu wyjątkiem. Większość mojej twórczości
powstaje pod wpływem. Tak samo z kobietami, no wiesz, kochając się
zawsze byłem małomówny, więc alkohol pozwolił mi w seksie na więcej
swobody. Rozluźnia mnie, bo w gruncie rzeczy jestem nieśmiałą, zamkniętą
w sobie osobą, a alkohol pozwala mi być tym bohaterem, kroczącym przez
przestrzeń i czas, robiącym wszystkie te rzeczy... więc go lubię...
taaak.
O Szekspirze
Jest przeceniany i nie daje się czytać. Ale ludzie nie chcą tego
słyszeć. Widzisz, nie można porywać się na świątynie. Szekspir
zapuszczał korzenie przez wieki. Możesz powiedzieć "taki-a-taki jest
dennym aktorem", ale nie możesz powiedzieć, że Szekspir to gówno. Jeśli
coś jest długo w obiegu, snoby zaczynają się do tego przysysać. Jak
pijawki. Kiedy snoby uznają, że coś jest bezpieczne... przysysają się.
Gdy powiesz im prawdę, zaczynają szaleć. Nie mogą tego znieść. To zamach
na ich własny proces myślowy. Brzydzę się nimi.
O poezji
Zawsze pamiętam, kiedy na dziedzińcu w gimnazjum wyskoczyło słowo
"poeta" lub "poezja", wszyscy ci mali goście śmiali się i robili z niego
jaja. Teraz widzę dlaczego. Bo to fałszywy produkt. Był fałszywy,
snobistyczny i wsobny przez wieki. Jest wydelikacony. Przeceniony. Jest
stekiem bzdur. Poezja na przestrzeni wieków to prawie totalna bzdura.
Kant. Fałszywka. Było kilku dobrych poetów, nie zrozumcie mnie źle. Jest
taki chiński poeta zwany Li Po. Potrafił włożyć więcej uczucia,
realizmu i pasji w cztery, pięć prostych linijek, niż większość poetów w
dwanaście czy czternaście stron swojego gówna. I pił wino. Zwykł palić
swoje wiersze i żeglować w dół rzeki pijąc wino. Cesarze go kochali, bo
byli w stanie zrozumieć o czym mówił. No ale, oczywiście, palił tylko
złe wiersze. (śmiech) Co próbowałem zrobić, jeśli wybaczycie to pokazać
tę stronę życia, którą widzi fabryczny robotnik... Wrzeszczącą żonę, gdy
wraca z pracy do domu. Podstawowe fakty egzystencji zwykłego
człowieka... Coś, o czym rzadko wspominało się w poezji przez stulecia.
Napiszcie po prostu, że powiedziałem, że poezja wieków to gówno. Jest
żałosna.
O poczuciu humoru
Niewiele go jest. Chyba ostatnim dobrym humorystą był facet zwany James
Thurber. Ale jego humor był tak wielki, że musieli go przeoczyć. Ten
gość był właśnie kimś, kogo nazywa się psychologiem/psychiatrą
wszechczasów. On miał to coś, no wiesz, ten dar postrzegania. Był
uzdrowicielem. Jego humor był taki prawdziwy. Musiałeś niemal
wywrzeszczeć swój śmiech w szalonej uldze. Poza Thurberem nikt mi nie
przychodzi do głowy... Mam trochę poczucia humoru... ale nie tak jak on.
Tego co mam, nie nazywam nawet poczuciem humoru. Nazwałbym to...
"zmysłem komizmu". Jestem niemal uzależniony od zmysłu komizmu. Wszystko
jedno, co się dzieje... jest to zabawne. Prawie wszystko jest zabawne.
Wyobraź sobie, codziennie sramy. Zabawne. Nie uważasz? Musimy ciągle się
odlewać, wkładać jedzenie do ust, woskowina pojawia się w uszach, włosy
się przetłuszczają. Musimy się drapać. Naprawdę paskudne i durne,
nieprawdaż? Cycki są bezużyteczne, chyba że... No wiesz. Jesteśmy
potworami. Gdybyśmy byli w stanie naprawdę to zobaczyć, moglibyśmy się
pokochać... zdać sobie sprawę, jacy jesteśmy niedorzeczni z naszymi
poplątanymi jelitami, gównem przepływającym przez nas powoli podczas gdy
patrzymy sobie w oczy, mówiąc "kocham cię" żarcie się rozkłada i
zamienia w gówno, a my nigdy nie pierdzimy w pobliżu siebie. To wszystko
zakrawa na komedię.
O kobietach i seksie
Nazywam je maszynkami do narzekania. Dla nich z facetem nic nigdy nie
jest w porządku. Człowieku, kiedy jeszcze dorzucisz do tego tę
histerię... zapomnij. Muszę wtedy wyjść, wsiąść w samochód i jechać.
Dokądkolwiek. Wpaść gdzieś na filiżankę kawy. Gdziekolwiek. Cokolwiek,
byle nie jeszcze jedna kobieta. Chyba są po prostu inaczej zbudowane,
co? Zaczyna się histeria - pełny odlot. Chcesz wyjść, nie rozumieją.
(Skrzekliwym kobiecym piskiem) "GDZIE IDZIESZ?" "Wynoszę się stąd w
cholerę, mała!" Myślą, że nienawidzę kobiet, ale to nieprawda. Wiele z
tego to zwykłe gadanie. Usłyszą gdzieś "Bukowski to męska szowinistyczna
świnia", ale nie sprawdzą źródła. Jasne, czasami stawiam kobiety w złym
świetle, ale mężczyzn również stawiam w złym świetle. Siebie stawiam w
złym świetle. Jeśli coś jest złe, mówię, że jest złe - mężczyzna,
kobieta, dziecko, pies. Kobiety są takie drażliwe, myślą, że się ich
czepiam. To już ich problem. Kiedy byłem młodszy, skakałem z łóżka do
łóżka. Nie wiem, to był jakiś trans, seks-trans. Nic tylko pieprzyłem i
pieprzyłem... (śmiech) ...Naprawdę! (śmiech) A kobiety, wyobrażasz
sobie, wystarczyło powiedzieć parę słów i po prostu chwycić za rękę -
"Chodź, mała" - poprowadzić. A one szły, człowieku. Jak się raz załapie
ten rytm, potem jest już z górki. Na świecie jest cała masa samotnych
kobiet. Dobrze wyglądają, po prostu się nie wiążą. Siedzą tam całkiem
same, chodzą do pracy, wracają do domu... Dla nich to wielka rzecz,
jeśli jakiś facet je poderwie. A jeśli przesiaduje pod ręką, pije i
rozmawia - jest rozrywka. Było w porządku... i miałem szczęście.
Nowoczesne kobiety nie będą łatać ci kieszeni... Zapomnij.
Genialny skurczybyk!
OdpowiedzUsuń