piątek, 4 maja 2012

Dzień z życia pisarza (9) - Honore de Balzac

Mieszkanie przy rue Cassini, Paryż, 1831r

A zatem jeden dzień prawdziwego życia Balzaca, do którego podobne były tysiące, dziesiątki tysięcy dni.

20.00 - Inni dawno już ukończyli pracę, opuścili biura, sklepy i fabryki, zjedli obiad sami lub w kole rodzinnym. Teraz wysypują się z domów w poszukiwaniu rozrywki, spacerują po bulwarach, siedzą w kawiarniach, stoją przed lustrem, aby wystroić się do teatru czy na towarzyskie zebranie - Balzac śpi w zaciemnionym pokoju, powalony szesnasto-, siedemnastogodzinną pracą.

21.00 - Teatry rozpoczęły przedstawienia, w salach balowych wirują pary, w domach gry brzęczy złoto, kochankowie wpełzają głębiej w cień alei - Balzac wciąż jeszcze śpi.

22.00 - W niektórych domach światła już pogasły, starsi ludzie udali się na spoczynek, coraz rzadziej turkocze dorożka po bruku, cichną głosy miasta - Balzac wciąż jeszcze śpi.

23.00 - Przedstawienia w teatrach kończą się, w salonach służba odprowadza ostatnich gości, w restauracjach pogaszono światła, spacerowicze znikają, tylko ostatnia fala powracających przepływa jeszcze hałaśliwie bulwarami, nim wsiąknie w boczne ulice - Balzac śpi.

24.00 - Wreszcie północ. Paryż umilkł. Miliony oczu przymknął sen, wygasły tysiączne światła. Teraz, gdy inni spoczywają, przyszedł czas na pracę Balzaca. Teraz, gdy inni śnią, dla niego nastał czas czuwania. Kiedy dla świata zakończył się dzień, dla niego się zaczyna. Nikt nie może teraz przyjść i przeszkodzić mu - żadne uciążliwe wizyty, żaden list nie będzie go niepokoił; ścigający go wierzyciele nie mogą zapukać do drzwi, posłańcy z drukarni nie mogą go nachodzić, aby przyśpieszył pracę. Przed nim rozciąga się olbrzymi obszar czasu - osiem, dziewięć godzin najzupełniejszej samotności - potrzebny Balzacowi w jego niezmierzonej pracy. Wie, że podobnie jak nie może wystygnąć wielki piec, który przetapia zimną, kruchą rudę na niełamliwą stal, tak nie może ustać w nim wizjonerskie napięcie. (...) "Praca jest dla mnie niemożliwa, jeśli muszę ją przerwać lub wyjść z domu. Nie pracuję nigdy przez godzinę lub dwie".
Budzi go lekkie pukanie służącego do drzwi. Balzac wstaje i narzuca na siebie habit. Na mocy długoletniego doświadczenia wybrał ten strój jako najodpowiedniejszy do pracy. (...) Długi, biały robdeszan, zimą z ciepłego kaszmiru, latem z cienkiego płótna, to odzienie bowiem układa się przy każdym ruchu miękko na ciele, pozostawia swobodną szyję i oddech, grzeje, a zarazem nie uciska. (...) Pleciony sznur (w latach późniejszych złoty łańcuch) przewiązuje luźno w pasie ten biały habit dominikański i podobnie jak mnich nosi szkaplerz i krzyż - oręż modlitwy - tak u Balzaca wiszą z boku nożyczki i falc, narzędzia jego pracy. Jeszcze parę kroków tam i z powrotem po pokoju, by przegnać ostatnie cienie snu i obudzić żywszy obieg krwi. Teraz pisarz jest gotów. Służący zapalił tymczasem sześć świec w srebrnych świecznikach na stole, zasunął szczelnie portiery, jakby pragnął oddzielić zupełnie pokój od świata zewnętrznego. Albowiem od tej chwili Balzac mierzy czas nie rzeczywistą jego miarą, lecz wyłącznie miarą swej pracy; nie chce widzieć, kiedy nastanie świt, kiedy obudzi się Paryż i reszta świata. (...) Balzac siada przy stole. Jest to mały, prostokątny, niepozorny stół, a jednak pisarz kocha go więcej niż najcenniejsze przedmioty swego dobytku. (...) Ostatnie spojrzenie dookoła: czy wszystko gotowe? Balzac, jak każdy fanatyczny robotnik, jest pedantem w pracy, kocha swoje narzędzia. (...) Po lewej stronie stołu piętrzy się stos czystych kartek, ściśle określonego i starannie dobranego papieru, zawsze tego samego formatu. (...) Tak samo starannie są przygotowane krucze pióra (innych nie używa); obok kałamarza (...) stoją w rezerwie jeszcze dwie, trzy flaszki inkaustu. Wszystko musi być pieczołowicie przygotowane, aby tok pracy nie doznał przerwy. Po prawej stronie stołu leży mały notes, w którym Balzac notuje niejako po drodze pomysły i uwagi do następnych rozdziałów. Poza tym nic, żadnych książek, pomocy, materiałów. Wszystko jest w myśli opracowane, nim pisarz rozpocznie robotę. (...) Potem pisze, pisze, pisze, bez przerwy, bez zatrzymania. (...)

5.00 - Żadnego już turkotu na ulicy, żadnego szmeru w domu i pokoju - nic, tylko lekkie skrzypienie pióra po papierze i od czasu do czasu szelest odkładanej kartki. Już świta dzień, Balzac nie wie o tym. dla niego dniem jest jedynie ten niewielki krąg światła na stole i nie istnieją żadni ludzie, prócz tych, których właśnie stworzył, żadne losy - prócz tych, które wymyślił. Nie istnieje przestrzeń, nie istnieje czas, nie istnieje świat poza jednym jedynym: jego własnym wszechświatem. (...) Balzac podnosi się - użycza sobie jedynie tych krótkich chwil przerwy - przystępuje do stolika i zapala płomyk w maszynce do kawy. (...)

8.00 - Lekkie pukanie do drzwi. Wchodzi służący i wnosi na tacy skromne śniadanie. Balzac wstaje od stołu. Od północy nie wypuścił pióra z ręki. Teraz nadeszła chwila wytchnienia. (...) aby dać odpoczynek znużonemu ciału i przywrócić mu rześkość przed dalszą robotą, Balzac bierze gorącą kąpiel. Pozostaje zwykle godzinę w wannie. To jedyne miejsce, gdzie może swobodnie myśleć, bez przymusu natychmiastowego pisania - nagi, oddany rozkoszy twórczego kształtowania i marzenia, bez równoczesnej pracy fizycznej. Zaledwie jednak narzucił z powrotem habit, a już rozlegają się kroki przed drzwiami. Z różnych drukarni, które równocześnie zatrudnia, przybywają posłańcy.  Inni posłańcy z drukarni, z dziennika lub od nakładcy przynoszą świeże arkusze korektowe rękopisów oddanych do druku wczoraj czy przedwczoraj i równocześnie drugie korekty.

9.00 - Odpoczynek skończony. "Przy jednej pracy odpoczywam po drugiej" (...) Ale przeglądanie korekt nie jest jak u większości innych autorów lżejszą robotą, nie jest tylko poprawianiem i szlifowaniem tekstu, jest całkowitym jego przerabianiem, wręcz tworzeniem na nowo. (...) Trzy, cztery godziny pracuje Balzac nad korektami.

12.00 - Odsuwa stos papieru, aby zjeść drobnostkę - jajko, chleb z masłem, kawałek pasztetu. Z natury łakomy, lubiący ciężkie i tłuste potrawy swej ojczystej Turenii, chrupkie kapłony, smaczne klopsiki, krwiste befsztyki, znający czerwone i złote wina Francji jak muzyk klawiaturę - podczas pracy zabrania sobie wszelkich przysmaków. Wie, że jedzenie nuży, a on nie ma teraz czasu na znużenie. nie powinien i nie chce sobie pozwolić na odpoczynek. Już znowu przysuwa fotel do stołu i dalej, dalej - korekta lub szkice, notatki lub listy, ale wciąż praca, bez pauzy, bez wytchnienia.

17.00 - Balzac odrzuca pióro - bat, który go poganiał. Dosyć! Przez cały dzień - tak bywa nieraz tygodniami - nie widział nikogo, nie wyjrzał z okna, nie czytał gazet. Teraz zmęczone ciało i zgorączkowany umysł mogą nareszcie odpocząć. Służący podaje obiad, niekiedy na godzinkę przychodzi wezwany wydawca albo któryś z przyjaciół. Przeważnie pisarz zostaje sam, pogrąża się w myślach lub też układa plan roboty na dzień następny. Nigdy nie wychodzi albo robi to bardzo rzadko, zmęczenie jest zbyt wielkie.

20.00 - Gdy inni zaczynają opuszczać domy, Balzac kładzie się do łóżka i zasypia natychmiast, mocno, głęboko i bez snów. (...) Śpi do północy, póki służący nie wejdzie i nie zapali świec. Wówczas wszystko zaczyna się od nowa.[s.153-165]

Stefan Zweig, Balzac. Biografia, opracował i posłowiem opatrzył Richard Friedenthal, przełożyła Wanda Kragen, Kolekcja Wielkie Biografie,  PWN, 2010, s.456.

2 komentarze:

  1. Oj żeby i mnie wystarczyło przespać się cztery godzinki po tak intensywnej pracy:):)
    Strasznie zaciekawiłeś mnie tą książką

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam gorąco, przyjemnie się ją czyta, jak na biografię. Zweig pisał bardzo dobre biografie, a ta miała być jego opus magnum.

    OdpowiedzUsuń