piątek, 5 października 2012

Opis oglądania

Jedną z rzeczy, które zadziwiają mnie w Stanach, jest tak zwany show. Ta nazwa nie oddaje precyzyjnie kryjących się za nią treści; ale patrząc na przykład na Alan Burke Show wiemy, iż mistrz prowadzący tę imprezę, poważny brodacz upozowany na Mefista, będzie lżyć swych gości, wyrzucać ich precz; patrząc na David Susskind Show wiemy, że Susskind jest człowiekiem czarującym i nie każe nikomu wychodzić za drzwi; patrząc na Noe1 Pyne Show z góry wiemy, że mamy do czynienia z tak zwanym człowiekiem szorstkim, lecz to wszystko. Nie wiemy nic o gościach, którzy wystąpią dziś wieczorem; nie znamy również treści, która wypełni ten wieczór. Gościem może być oficer policji walczący z Cosa Nostra; pisarz Norman Mailer lub tancerka prezentująca swe wdzięki w nocnym lokalu. Pamiętam, że w Niemczech urządzono kiedyś podobną imprezę; impreza upadła jednak, gdyż prowadzący wieczór zadał gościom pytanie: „Cóż to jest? W oborze stoi - Kaśka ją doi". Impreza upadła, gdyż tłumnie zebrani przedstawiciele narodu poetów i myślicieli nie byli w stanie sklecić odpowiedzi. Pyne jest w tej chwili chyba najpopularniejszym organizatorem tego rodzaju imprez. Zdaje się, że to „Time" nazwał go złym człowiekiem roku, na co Pyne, w sensie filozoficznego wyjaśnienia, oświadczył, że kiedy był dobrym człowiekiem, zarabiał tylko czterdzieści kawałków rocznie, a teraz, już jako nikczemnik, zarabia ponad czterysta tysięcy. Zważywszy położenie nieszczęśnika zarabiającego czterdzieści tysięcy zielonych rocznie, musimy jego wyznanie potraktować jako całkowicie szczere i całkowicie nas zadowalające. Pyne jest przystojnym człowiekiem po czterdziestce i potrafi swoich gości trzymać krótko przy zębach. Nie wyrzuca ich co prawda za drzwi, jak Alan Burke, który oponentom przerywa zwracając się do swych pomocników: „Wyrzucić won tego wszarza! Co ten idiota tu robi?" Pyne do końca usiłuje przeciwników pognębić intelektualnie i kiedy nie udaje mu się to, pyta: ,,Jaki jest pański stosunek do wojny w Wietnamie? Jeśli pytany odpowie na przykład: ,,Nienawidzę tej wojny" - Pyne wytknie swemu rozmówcy brak patriotyzmu i zrozumienia polityki amerykańskiej; jeśli zaś człowiek zapytany odpowie, iż wojnę tę całym popiera sercem, Pyne zwróci mu gniewną uwagę, że wojna nie jest sprawą, którą można lubić. Jeśli zaś ten system zawiedzie, Pyne przyczepi się do podatków czy czegoś w tym rodzaju i ponieważ mało jest na tym świecie ludzi doskonałych, uda mu się wreszcie znaleźć jakiś punkt i wykończyć przeciwnika. Tej zimy często padał deszcz w Kalifornii i godzinami siedziałem przed telewizorem. Widowiska telewizyjne nie wnoszą w rozumienie życia nic rewelacyjnego: Gośćmi są czarownicy, politycy, pro i contra segregacji rasowej, miłośnicy rewolucji seksualnej, duchowni i zwolennicy zabiegu przerywania ciąży, natomiast uczą nas one jednego - zrozumienia istoty wolności słowa. Obserwując Noe Pyne Show, widziałem i słyszałem ludzi nazywających prezydenta Johnsona bandytą i dopominających się o sąd nad nim, jako nad zbrodniarzem wojennym. Trudno mi wyobrazić sobie - mimo całego szacunku dla nowego kanclerza Niemiec z uwzględnieniem jego świetlanej wręcz przeszłości - abym w Niemczech ujrzał i usłyszał pewnego dnia człowieka, który głośno powie swoje imię i nazwisko i oświadczy, że członek organizacji o charakterze zbrodniczym nie nadaje się na głowę państwa. Czy jest to możliwe we Francji, w Anglii; i jak by to było w mateczce Rosji? Ale człowiek miotający klątwy na prezydenta najpotężniejszego kraju świata znika; na jego miejsce zjawia się pani, która o sobie mówi, że jest czarownicą i że żyje już od lat ośmiuset. Pani ta trzyma na szyi olbrzymią jaszczurkę. Ledwie przebrzmiały jej skrzydlate słowa, a już na jej miejsce zjawia się człowiek protestujący przeciw projektowanej ustawie o legalizacji zabiegu przerywania ciąży. Bredzi: skończył swoje i przepadł ze sceny, teraz pojawia się pierwszy człowiek, który wyskoczył z samolotu bez spadochronu - spadochron podał mu w powietrzu inny skoczek. Wybełkotał swoją kwestię; zastępuje go inny, który napisał książkę o tajemnicach Hollywood. Istotę dyskusji stanowi fakt, iż podobno Tony Curtis - aktor grający w filmie Some like it hot wraz z Marilyn Monroe - odpowiedział na pytanie dziennikarzy, co czuł, kiedy całował nieodżałowaną MM: „To było tak, jakbym całował Adolfa Hitlera". Odchodzi; jakiś starzec zajmuje jego miejsce i pyta, dlaczego w zawodowym boksie zawodnikowi wagi ciężkiej nie wolno tłuc zawodnika wagi piórkowej i że w związku z tym on uważa, że Amerykanie nie powinni walczyć w Wietnamie, a wybrać sobie nieco poważniejszego przeciwnika. Na pytanie Pyne'a czy porównuje wojnę w Wietnamie do walki bokserów, odpowiada, iż chodziło mu o metaforę o charakterze filozoficznym. Wygwizdany odchodzi; na jego miejsce zjawia się pani .Murzyn, kobieta szpieg, komunista-agent prowokator pracujący niegdyś dla FBI. Pani-Murzyn napisała teraz książkę o swych przejściach w charakterze podwójnego agenta. Jej zeznania nie wnoszą nic ciekawego do naszej wiedzy o patriotach komunistycznych, z wyjątkiem tego, co mówi na temat dyskryminacji w partii, antysemityzmu i tego wszystkiego, co znamy choćby z artykułu Juliusza Mieroszewskiego pt. Mein Kampf opublikowanego w „Kulturze". Alan Burke w jakiś sposób naśladuje Pyne'a. Jednak Pyne w jakiś sposób robi od czasu do czasu dobrą robotę; Burke jest podobny do zapaśnika walk wolnoamerykańskich. Jest bezczelny, krzykliwy, chamski i brutalny. Ponieważ nosi brodę i okulary, uchodzi za rodzaj autorytetu naukowego we wszystkich sprawach, począwszy od tego, w jaki sposób powinien prowadzony być pojedynek, a skończywszy na sprawie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Osobiście nie lubię tego pętaka, od czasu, jak obwieścił wszystkim, iż James Joyce jest niczym więcej jak tylko pisarzem pornograficznym. Ponieważ, jak powiedziałem, Burke nosi brodę, nie trudno wyobrazić go sobie na Sycylii, gdzie zapewne nazywano by go commandatore lub professore. David Susskind Show nie należy do agresywnych. Susskind jest człowiekiem olbrzymiego wdzięku i taktu, i dlatego udaje mu się czasem pokazać ludzi i ich myślenie, nie obrażając ich przy tym i nie ośmieszając. Johnny Carson Show jest podobno najzabawniejszy. Wystarczający powód, aby się tym nie zajmować.

Marek Hłasko "Listy z Ameryki".

1 komentarz:

  1. ,, Ponieważ nosi brodę i okulary, uchodzi za rodzaj autorytetu naukowego we wszystkich sprawach, począwszy od tego, w jaki sposób powinien prowadzony być pojedynek, a skończywszy na sprawie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny" - doskonała puenta :)

    to mówiłam ja, idealna czytelniczka :))

    OdpowiedzUsuń