wtorek, 23 października 2012

Sandor Marai o ... (4)


O TYM, ŻE ŚWIAT NAS WOŁA

Ciągły konflikt między przyzywającym mnie, wabiącym światem a obcą moim predyspozycjom, mojej naturze działalnością publiczną spowodował wiele zamętu i powikłań w moim życiu. Bowiem ludzie są istotami towarzyskimi i ta piękna skłonność, jaka w nas tkwi, nie zasługuje na pogardę — dobrze, gdy ludzie poszukują nawzajem swojego towarzystwa, gdy w trakcie inteligentnych rozmów, prowadzonych w przyjacielskiej atmosferze, nawzajem poznają swoje poglądy, i jeśli te spotkania nie dają im nic więcej poza chwilową ucieczką przed samotnością, to już to samo warte było tej odrobiny zmęczenia i niewygody, która jest ceną bycia wśród ludzi. Człowiek jest istotą towarzyską i najczęściej właśnie w towarzystwie rozwija piękne przymioty swego charakteru — ten, kto godnie i cierpliwie rozmawia, kto w przemyślanym i efektownie formułowanym dialogu próbuje poznać poglądy bliźnich o świecie i ludzkich palących kwestiach, kto cierpliwie odpowiada na kontrargumenty, nie wyrokuje przed czasem, dobrze formułuje odpowiedzi i, czy to z grzeczności, czy też dla świętego spokoju, nie jest skłonny odstąpić od tego, co uważał za prawdę — ten w gruncie rzeczy wykonuje najpiękniejsze ludzkie zadanie, kiedy przyłącza się do towarzystwa, poznaje opinie bliźnich i nie przemilcza własnych. Ale raczej chęć ucieczki przed pustką i nudą pcha większość ludzi w krąg bliźnich; bardzo rzadko zdarza się, że po wieczorze spędzonym wśród ludzi nie mamy poczucia winy, jakbyśmy zostali współuczestnikami jakiejś rozpusty lub pijatyki. Bardzo trzeba uważać i w porę unikać zaproszeń do takich domów, których gospodarze oczekują od towarzystwa jakichś — towarzyskich czy zawodowych — dowodów uznania. Na takich spotkaniach uważa się gości za rzadki towar, który gospodarze sprzedają na światowym targowisku próżności. Zawsze unikałem życia towarzyskiego i wszelkich jego wielkoświatowych czy zawodowych odmian. I nie ociągałem się, gdy trzeba było urazić ludzi, którzy w imię próżności lub fałszywie rozumianej ambicji zapraszali mnie do swoich domów. zapraszać — o, tak, to wielka umiejętność, która wymaga wiele duchowej szlachetności, taktu, znajomości ludzi i sytuacji. Przyjąć czy też nie przyjąć zaproszenia — to także jest kwestią charakteru, jak każda ludzka kwestia.

O TYCH, KTÓRZY W TOWARZYSTWIE WYGŁASZAJĄ REFERATY

Trzeba uważać w towarzystwie na tych ludzi, którzy nigdy nie zwracają się do swoich sąsiadów przy stole, lecz zawsze do całego towarzystwa, chcą, aby każdy z obecnych słuchał każdego ich słowa, pilnie uważają, by ani jedno słowo nie potoczyło się im pod stół, bezustannie opowiadają historie, wygłaszają referaty, aby potwierdzić swoją wybitność i aby oczarować towarzystwo. Takich ludzi mile i chętnie zaprasza się do towarzystwa, ponieważ zajmują uwagę obecnych, zaspokajają ich ciekawość, a niekiedy potrafią stworzyć przyjemny nastrój, ku zadowoleniu zebranych. Lecz są to fałszywi prorocy — nie to jest dla nich ważne, co mówią, nawet nie to, że przekonują tych, do których mówią; ważne jest dla nich tylko i wyłącznie zaspokojenie własnej próżności. Wskazane jest starannie unikać towarzystwa takich ludzi.

O TYM, ŻE CZŁOWIEK CZTERDZIESTOLETNI WIE WSZYSTKO

Powiada Marek Aureliusz, że mężczyzna czterdziestoletni, w którym jarzy się iskra rozumu, przeżył wszystko i wie wszystko, co działo się z ludźmi przed nim i co jeszcze może się z nimi dziać w czasach, jakie
nadejdą po jego śmierci. Szczegóły mogą być rozmaite i odmienne, ale fundamentalne doświadczenie — wspólne dla każdego ludzkiego życia — w ciągu czterdziestu lat faktycznie staje się udziałem każdego człowieka. Bowiem zaznał namiętności, doświadczył stałości praw natury i wie z całą pewnością, że jest śmiertelny. Więcej nie wiedział ani Cezar, ani Antoniusz, ani Marek Aureliusz, i człowiek w ciągu dziejów nie dowie się więcej o sobie samym i o świecie. Wszystko inne to już tylko powtarzanie.

O TYM, ŻE TEN, KTO CZEGOŚ SIĘ DOWIEDZIAŁ, BĘDZIE OBOJĘTNY

Za wiedzą stoi obojętność. Gdy dowiesz się czegoś istotnego o życiu, będziesz spokojny i obojętny. Ta obojętność nie użala się. Nie oskarża, nie odpytuje, nie domaga się zemsty, ni zadośćuczynienia, ni wyjaśnienia. Wszystko, co ludzkie, jest beznadziejne. Jedynie boskie jest pełnią, jedynie dusza nie jest pozbawiona nadziei. Czegóż innego może chcieć człowiek niźli obojętności, gdy ze swymi ludzkimi pragnieniami zwraca się ku temu, co boskie? Człowiek wtajemniczony jest cichy. Wie, że pomoc jest niemożliwa. Co najwyżej może nie szkodzić — innym i sobie. Czego może się spodziewać ten, kto żyje ku śmierci, a jednocześnie żyje wśród ludzi, a więc żyje w sprzeczności? Jeżeli jednak potrafi nakierować swoje serce na spokój i pokorę — zazna nieomal pocieszenia i słonecznej pogody.

O WYGODZIE I SAMOTNOŚCI

Na próżno mówimy — nie ma znaczenia ani nagana, ani uznanie świata! wszystko przemija! — jeśli w głębi duszy nie czujemy, że sumiennie wypełniliśmy naszą powinność wobec świata. Dobrze znam ten rodzaj samooskarżenia. Nie tak trudno jest zrezygnować z tego, co oferuje świat — z próżnego uznania, z niezliczonych zabaw, z możliwości zaspokojenia aspiracji towarzyskich i materialnych — i odgrodzić się od ludzi, i żyć tylko pracą, w ciasnym kręgu spraw, dla których podjęliśmy człowieczą służbę. Zarazem nie tak łatwo to zrobić, ale też nie jest to niemożliwe; nasze wycofanie się mają nam za złe, bo w takiej postawie dopatrują się krytyki i pogardy dla rzeczy tego świata; nazywają nas dziwakami, a jednocześnie pewien szacunek otacza ponurego pustelnika, i właśnie ten szacunek zaspokaja naszą próżność. Poza tym, odgradzając się od ludzi, wyzwolimy się od wielu niedogodności. A przecież jakiś głos szepcze nam, że postępujemy dla własnej wygody, samolubnie, gdy rezygnujemy ze styczności z ludźmi i, uciekając w wyniosłą samotność pustelnika, błąkamy się po pustyni naszego dzieła i naszego sposobu bycia. Po pierwsze, każdy pustelnik — wedle francuskiego przysłowia — który dokładnie zna rozkład jazdy, jest podejrzany; większość z tych, którzy się stali pustelnikami, czy to wskutek obrazy, czy też na skutek kompleksu niższości, doskonale zna czas odjazdu pociągów, które mogą ich z powrotem zawieźć do świata! — a wokół większości wielkich samotników unosi się aura próżności, niczym zorza polarna, która tylko lśni, ale nie ogrzewa i nie daje światła. Wreszcie nie każdy ma prawo być samotnikiem. Tylko ten ma prawo do samotności, tylko ten ma rzeczywiście prawny tytuł do odgrodzenia się od ludzi, kto w ten sposób lepiej potrafi służyć sprawie człowieka. Nikt bowiem nie ma prawa być samotnikiem z powodu spleenu, uporu albo próżności. Ale jeśli natura naszego temperamentu lub charakter naszej pracy, którą chcemy służyć człowiekowi, są takie, że niezbędna jest nam samotność, wtedy i tylko wtedy możemy unikać towarzystwa ludzi. Wszelako taki robotnik i taka praca są czymś rzadkim, i człowiek, który wybiera samotność, najpierw powinien gruntownie rozliczyć się z własnym sumieniem.

O TYM, ŻE O WSZYSTKIM ROZSTRZYGA CZAS

Kiedy życie, jakaś ludzka sytuacja zmusza cię do podjęcia decyzji, pamiętaj, abyś ją podjął w granicach prawa zmian, ponieważ każda decyzja tylko w czasie otrzymuje ostateczną moc i postać. Decyduj się, ale nie tak znów bezwzględnie! Nie za wszelką cenę! Nie tak zupełnie! Daj ludzkiej decyzji tę możliwość gry, jaka jest konieczna, aby mogła dostosować się do świata i czasu, a także usytuować się pomiędzy ludzkimi zamiarami a prawami zmiany. Nie chciej przysięgą, gwoździami i młotkiem przytwierdzić raz na zawsze tego, na czym ranek i noc stale coś zmieniają, na czym również twoje serce i rozum — dzisiaj, jutro, wiecznie — coś polerują, zmieniają, przetwarzają. Daj decyzji czas i przestrzeń, aby znalazła swoje prawdziwe miejsce i formę w świecie. Decyduj, ale nie za bardzo! Decyduj się, ale nie bezwarunkowo! Działaj, ale jednocześnie wszystko powierzaj czasowi. Zobaczysz, na drugi dzień albo za rok, że nie ty decydowałeś, lecz ta wielkość, w której rozstrzyga się każda ludzka sprawa — czas.

Sandor Marai "Księga ziół", przekład Feliks Netz, Czytelnik, seria Mała Proza, Warszawa 2003, wydanie 4.

1 komentarz:

  1. no :)
    wreszcie coś, z czym się nie mogę zgodzić.
    albo inaczej: nie chcę się zgodzić. myślę o tym, co S.M. napisał o wiedzy i obojętności. chyba wolę niczego się nie dowiedzieć, niż wraz z wiedzą zyskać obojętność. człowiek obojętny nie cierpi, to prawda, ale jest martwy.

    ,,Człowiek wtajemniczony jest cichy" - to zdanie mnie jednak uspokaja, że do wtajemniczenia mam jeszcze długą drogę :)

    ja bym chciała ,,niekierować swoje serce na spokój i pokorę", ale zostać przy tym żywa.

    OdpowiedzUsuń