piątek, 5 października 2012

Pływając w gofiu

Profesor Jose Migueletes w 1964 roku wymyślił basen napełniony gofiem. Z początku nikt nie poparł postępu technicznego, jakim było to osiągnięcie dla sztuki pływania. Jednak rezultaty nie dały na siebie długo czekać, gdyż podczas mistrzostw ekologicznych w Bagdadzie japoński mistrz Akiro Teshuma ustalił rekord świata przepływając pięć metrów w czasie minuty i czterech sekund. 
W wywiadzie udzielonym rozentuzjazmowanym dziennikarzom Teshuma stwierdził, że pływanie w gofiu jest o wiele bardziej interesujące niż tradycyjne pływanie w H2O. Po pierwsze nie czuje się siły ciążenia, raczej należy robić wysiłki, ażeby udało się zanurzyć ciało w miękkim mączystym materacu. W ten sposób pierwsze znurkowanie polega przede wszystkim na wśliźnięciu się w gofio, a ten, komu uda się to zrobić, z punktu wyprzedza rywali o parę centymetrów. Począwszy od tego momentu ruchy pływackie nie odchylają się od tradycyjnej techniki zanurzania łyżki w misce soczewicy, podczas gdy nogi obracają się jak na rowerze albo raczej na czymś, co przypomina statki obracane kołem, które jeszcze czasem pokazują w niektórych kinach. Zasadniczym problemem, który wymaga wysokich kwalifikacji, jest, jak się można domyślić, problem oddychania. Powiedziano, że pływanie w gofiu na wznak nie jest możliwe, należy więc pływać na brzuchu lub na boku, przy czym oczy, nos, uszy, usta natychmiast pokrywają się pyłem lekkim niesłychanie, który tylko niektóre co zamożniejsze kluby mieszają z cukrem waniliowym. Tę przejściową niewygodę można zwalczyć bez specjalnych trudności: szkła kontaktowe umiejętnie impregnowane silikatami niweczą tendencje gofia do przyklejania się, gumowe kulki załatwiają problem uszu, nos należy zaopatrzyć w klapki, usta zaś muszą szukać wyjścia we własnym zakresie, jako że obliczenia Tokio Medical Research Center oceniają, że podczas wyścigów na 10 metrów połyka się tylko czterdzieści deka gofia, co powiększa wydzielanie się adrenaliny, ożywia metabolizm i napięcie muskułów tak zasadnicze w tego typu zawodach. 
Pytany, jakie są motywy, dla których tylu międzynarodowych pływaków decyduje się na zawody w gofiu, Tashuma stwierdził tylko, że tysiące lat sprowadziły do pewnej monotonii pływanie w wodzie i wychodzenie mokrym, przy czym wiele się w tym sporcie nie zmieniło. Dał do zrozumienia, że teraz zaczyna po trochu wchodzić w grę wyobraźnia, i że najwyższy czas, by jakoś zrewolucjonizować stare dyscypliny sportowe, których jedynym bodźcem jest uzyskiwanie ułamków sekund, jeśli jeszcze — a nieczęsto — jest to możliwe. Skromnie powiedział, że nie widzi równoznacznych eksperymentów na polu futbolu ani też tenisa,ale zrobił pewne uwagi na temat innego spojrzenia na sport, napomknął coś o piłce ze szkła, której już użyto w basketbolowym meczu w Naga, a której wypadkowe stłuczenie pociągnęło za sobą harakiri całej drużyny. Wszystkiego można się spodziewać po kulturze japońskiej, zwłaszcza jeżeli zaczęłaby naśladować meksykańską, ale żeby nie oddalać się od Zachodu i gofia, to ostatnie znacznie podrożało na rynku, z czego niebywale cieszą się kraje trzeciego świata, jego jedyni producenci. Śmierć przez uduszenie siedmiorga australijskich dzieci, które usiłowały skakać do nowej pływalni w Camberra, wskazuje jednakowoż na pewne niedogodności tego interesującego produktu, którego nie powinno się nadużywać w kręgach amatorskich.
__________________________________

• Które, jeśli ktoś nie wie, jest mączką z bardzo drobno zmielonego grochu zmieszaną z cukrem, w okresie mojego dzieciństwa będącą przysmakiem argentyńskich dzieci. Niektórzy twierdzą, że jest to mączka kukurydziana, ale słownik akademii hiszpańskiej mówi, że grochowa, a to rozstrzyga. Gofio jest szarym proszkiem sprzedawanym w papierowych torebkach, który dzieci pchają do buzi ryzykując uduszenie się. Kiedy byłem w czwartym oddziale szkoły w Banfield Dworzec Południowy, pożeraliśmy tyle gofia podczas pauz, że z trzydziestu uczniów tylko dwudziestu dwóch przeszło do następnego oddziału. Przerażone nauczycielki namawiały nas, byśmy przed jedzeniem gofia brali głęboki oddech, ale sama pani wie, jakie toto
nieusłuchane. Po tym wyjaśnieniu na temat zalet i wad tak odŜywczej substancji, czytelnik może przystąpić do początku tej historii, by dowiedzieć się, że

Julio Cortazar "Pływając w gofiu" [w]: tegoż "Opowiadania o Łukaszu", przełożyła Zofia Chądzyńska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982, s. 41-42.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz