czwartek, 18 października 2012

Bukowski o ciężkich czasach


Była zima. Umierałem z głodu próbując być pisarzem w Nowym Jorku. Nic nie jadłem od trzech czy czterech dni. Więc w końcu stwierdziłem: "Kupię sobie wielką torbę prażonej kukurydzy". I Boże, tak długo nie miałem jedzenia w ustach, była tak pyszna. Każde ziarno, wyobrażasz sobie, każde było jak stek. Żułem, a one po prostu wpadały do mojego biednego żołądka. A mój żołądek mówił: "DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!". Byłem wniebowzięty idąc tak sobie, kiedy właśnie mijało mnie dwóch facetów i jeden powiedział do drugiego: "Jezu Chryste!" A drugi na to: "Co to było?" "Widziałeś tego faceta jedzącego kukurydzę? Boże co za ohyda!" No i resztą kukurydzy już nie byłem w stanie się cieszyć. Pomyślałem sobie - co to miało znaczyć "co za ohyda"? Ja tu jestem w siódmym niebie. Pewnie byłem trochę brudny. Oni zawsze wyłapią zjebanego gościa. 

Źródło: Charles Bukowski

1 komentarz:

  1. Strasznie lubię Bukowskiego, ten jego prosty, oszczędny styl, którym tyle potrafi wyrazić...
    P.S. Dobrze, że wyszedłeś poza 'Szmirę' ;-)

    OdpowiedzUsuń