"Cicer cum caule, czyli groch z
kapustą" to dosyć skomplikowany i przydługi tytuł, doskonale jednak
opisujący zawartość tej znakomitej i jedynej w swoim rodzaju książki
Juliana Tuwima. Właściwie należałoby ją nazwać zbiorem, kolekcją kuriozów i
dziwactw. Wszyscy bibliofile i miłośnicy kolekcjonowania będą w siódmym niebie
i już powinni ostrzyć sobie na nią swoje zęby. Mamy tutaj bowiem zebrane w
jednym miejscu odcinki rubryki jaką prowadził Julian Tuwim w miesięczniku
popularnonaukowym "Problemy". Źródłem z jakiego korzystał były
głównie stare czasopisma wyszperane m. in. w Bibliotece Uniwersyteckiej w
Warszawie. Tuwim nie działał sam. W procederze tym pomagało mu kilku znakomitych
wspólników, pracujących w charakterze magazynierów we wspomnianej wyżej
bibliotece. Był im niezmiernie wdzięczny za wykonaną pracę.
Co składa się na ten pokaźnych rozmiarów zbiór?
Znaleźć tu można przede wszystkim mnóstwo anegdot o dziwakach, o ludziach
postawionych w komicznej sytuacji. Poza tym mamy tutaj liczne wzmianki na temat
świeżo dokonanych wynalazków, często śmiesznych i dziwacznych, wraz z kolekcją
szaleńców, autorów owych dzieł. Osobny dział stanowią matematyczne paradoksy i
łamigłówki. Jest ich bardzo dużo. Tuwim był zauroczony magią liczb i geometrii.
Najwięcej jest jednak różnorodnych zabaw słownych, co mnie osobiście
najbardziej cieszy. Należą do nich dowcipy językowe, rebusy, kpiny z
nazewnictwa naukowego pochodzącego z różnych epok. Oczywiście częścią
najbliższą sercu Tuwima będzie wszystko co jest związane z poezją i jej
tworzeniem. Wystarczy tu wymienić cały katalog metafor i porównań, którymi
poeci obdarzali różne typowo poetyckie obiekty, jak również zbiór
okolicznościowych wierszyków na różne okazje oraz mnóstwo prześmiesznych, i
jeśli można tak to określić, przepysznych przykładów grafomanii. Najwięcej
wpisów pochodzi ze źródeł XIX-wiecznych. Była to ulubiona epoka Tuwima,
szczególnie przez niego wyróżniona, prawdopodobnie z powodu graniczności: już
nowoczesna, a jednocześnie w połowie XX wieku odbierana jako staroświecka.
Tuwim chciał w ten sposób pokazać paradoks względności czasów, jak
staroświeckość bywa nowoczesna, a nowoczesność staroświecka.
Pierwsze wydanie książkowe ukazało się w 1958
roku, a więc już po październikowym przełomie 1956 roku. Książka od razu stała
się powszechnie lubiana. W dzisiejszych czasach można ją odebrać jako rodzaj
pewnego kulturowego kuriozum. "Cicer cum caule ..." jest także
rodzajem literackiego bikolażu, zjawiska znanego w kulturze, polegającego na
łączeniu zużytych fragmentów cywilizacji, bawieniu się tym, tworzeniu
dziwacznych zlepków, w tym przypadku montażu odpadków branych ze śmietnika
cywilizacji druku. Ta metoda dawała Tuwimowi ogromną przyjemność i radość
tworzenia. Jest to wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju dzieło, które nie było by
tak wspaniałe, gdyby jego autorem nie był poeta lubujący się w zabawach
słownych i po arcymistrzowsku wręcz władający polskim językiem.
Julian Tuwim był bibliofilem, kolekcjonerem,
nazywanym w kręgach kolekcjonerskich zbieraczem kuriozów. Kolekcjonował przede
wszystkim przeszłość, to co było staroświeckie, dziwne i barwne i co dodawało
kolorytu tak często szarej i zgrzebnej rzeczywistości czasów w jakich żył.
"Posiadam nieprzebrane mnóstwo nikomu niepotrzebnych wiadomości. Mój księgozbiór, przez 35 lat gromadzony, dziś nie istniejący, składał się - nie w całości oczywiście, ale w dobrej połowie - z dzieł osobliwych, rzadkich, dziwnych, groteskowych. sprowadzałem ze wszystkich krajów europejskich katalogi antykwaryczne poświęcone kuriozom, dziwactwom, dziejom obyczajów, historii kultury, folklorowi, niezwykłym tematom, bzikom, ekstrawagancjom itd. i wyłapywałem co ciekawsze okazy. Wszystko to, co w tytule miało "curiosa", "curiosites", "curiosities", "curiosidades", "Kuriositaten" - i wszystko, co wyostrzony węch bibliofila wyczuł jako osobliwość, szło z Londynu, Lipska, Paryża, Moskwy, Rzymu i Świętokrzyskiej ulicy - na Mazowiecką. Wypchane półki trzeszczały już; foliały, broszury, świstki, ulotki, tomy, volumina, teki, roczniki, pudła z wycinkami itp. skarby rozsadzały już ściany mieszkania, o rozpacz i trwogę przyprawiały panią domu, a ja furt skupywałem swoje dziwolągi. Były tam m.in. działy i dziedziny następujące: demonologia, alkoholica, teratologia (nauka o monstrach i potworach), antysemitica polskie, rozprawy o wonnościach i aromatach, książki o truciznach, narkotykach, tytoniu, kawie,; dzieje medycyny i nauk przyrodniczych, stare zielniki i bestiaria, stare książki kucharskie, podręczniki "czarnej magii" (prestidigitatorzy), programy i afisze wędrownych menażerii, cyrków, szarlatanów, chiromantów, gramatyki i słowniki języków "egzotycznych", słowniki fachowe, gwarowe, języków tajnych, międzynarodowych, stare kalendarze, almanachy, sztambuchy, albumy pensjonarek, dzieła wariatów, grafomanów, "reformatorów" spod ciemnej gwiazdy, zbiory anegdot, karykatur, stara humorystyka, prowincjonalne powieści, powieści zeszytowe, brukowe, śpiewniki, libretta starych oper i wodewilów, literatura kuchenna, straganowa, odpustowa, poeci zapomniani, poematy heroikomiczne; stare podróże i mapy, compendia fachowe dla fryzjerów, kaligrafów, zegarmistrzów, nauczycieli tańca, literatura dotycząca tajnych związków, zakonów, klasztorów, dzieła o torturach, historie dziwaków, fantastów, ekscentryków etc. etc. - a wśród tych etceterów niech mi wolno będzie wymienić: największy w Polsce zbiór rozpraw i dysertacji o szczurach, książki w języku cygańskim, almanach ilustrowany (!) z czasów rewolucji francuskiej - wielkości znaczka pocztowego, manuskrypt malajski, pisany na szerokich liściach jakiejś zamorskiej rośliny, polski modlitewnik (rękopis), który czytać można było tylko przez szkło powiększające, broszurę dziwaka lwowskiego z połowy XIX w. (Zenowicza) "wydaną" w jednym egzemplarzu, Puszkina w kilkudziesięciu językach, bibliografię ksiązek o pchle, komplet "futurystycznych" czasopism polskich z lat 1919-1924 i setki innych rozkosznych sztuczek"[1]
Książka została naprawdę przepięknie wydana przez
Wydawnictwo Iskry. Obwoluta i okładka przyciągają i cieszą oko, szczególnie
tych, którzy się lubują, tak jak ja, w starych rzeczach, książkach,
fotografiach oraz wszelkich miłośników XIX i początku XX wieku. Dzieło Juliana
Tuwima jest tak bogate w treść, zabawne, a jednocześnie wzbudzające sentyment
do czasów, których już dawno nie ma, że łatwiej się je czyta niż o nim pisze.
Dlatego... Koniec i bomba, kto czytał ten trąba.
Julian Tuwim "Cicer cum caule, czyli groch z
kapustą", Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2009, s.648.
Czytałem "Cicer cum caule, czyli groch z kapustą" jeszcze w latach 60-tych. Byłem wtedy dzieckiem i te zapisy mnie fascynowały i pobudzały moją imaginację. Do tej pory coś z tego we mnie funkcjonuje...
OdpowiedzUsuń