środa, 28 listopada 2012

O Hemingwayu i Gertrudzie Stein

1958

Hemingway włożył strzelbę do ust i strzelił sobie w głowę, tylko szczęka pozostała na miejscu. Jego ojciec też tak skończył. Jak ojciec, on też cierpiał na cukrzycę, pod koniec życia dokuczało mu wysokie ciśnienie i miał kłopoty z krążeniem. Od dziesięciu lat mówił bez związku - czasami niespokojnie nadmieniał, że napisał wiele nieistotnych rzeczy. W życiu zaznał „sukcesu" (który może się też stać udziałem twórcy niepoddającego się gustom tłumu i taniemu popytowi, lecz wówczas zauważa on ów sukces tylko mimochodem), ale na starość już nie potrafił go przeskoczyć, przekrzyczeć. Amerykanie źle znoszą porażki. (W tym samym roku, w którym otrzymał Nagrodę Nobla - jej wartość literacka już od dłuższego czasu jest wątpliwa, ale na literackim rynku uważa się ją jednak za „sukces" - pozwolił na opublikowanie w magazynie „Life" całostronicowego ogłoszenia, w którym on sam, Hemingway, zachwala jakiś trunek... nie potrafił sobie tego odmówić). To mogła być jedna z przyczyn, dla których się zastrzelił.

W tym samym czasie, gdy Hemingway popełnił samobójstwo, Uniwersytet Yale ogłosił pośmiertny tom Gertrudy Stein Alpha Bets Birth Day. Rzecz wygląda jak książka. Gertrude Stein w latach dwudziestych w Paryżu była jedną z mitycznych sybilli pisarzy lost generation - Joyce'a, Hemingwaya, Fitzgeralda, duchem opiekuńczym pisarzy angielskich i amerykańskich żyjących z dala od ojczyzny. Wywarła na nich „wpływ". Ale cóż to musiał być za wpływ! Tę książkę na przykład napisała dla dzieci. Jest to abstrakcyjne dukanie: ma z sensem tyle wspólnego, co abstrakcyjne pacykowania „bez przedmiotu" mają wspólnego ze sztukami plastycznymi. Na jej stronicach widzimy oddzielne, pozbawione związku słowa - luźno, bez połączenia ze sobą. Jąkający się, nieartykułowany obłęd też może coś „wyrażać" - na przykład protest szaleństwa przeciw irracjonalnemu światu. Ale ta książka jest nieprzekonywająca: czytelnik nie wierzy, że autorka jest naprawdę szalona. Tylko udaje: miauczy, piszczy, jęczy, zlewa ze sobą słowa, wystawia język, bierze do ust duży palec u nogi. I w każdym słowie czai się wysilony zamiar ukrycia bezpłodności własnego umysłu.

Sandor Marai "Dziennik".

1 komentarz: