1. Pracuję zawsze od 5
rano przez 5 godzin z bardzo krótką przerwą na - jak to mawiano w polskim
Lwowie - "półśniadanie" (kawa i mała kanapka). Śniadanie właściwe jem
po pracy, ok. 11:00.
2. Normą jest czas pracy,
nie zaś jej efekt. Nigdy się nie frustruję, jeśli w ciągu tych 5 godzin napiszę
mniej niż zwykle - ważny jest jedynie przepracowany rzetelnie czas.
3. Piszę wyłącznie w moim
gabinecie na komputerze, ostatnio na iPadzie.
4. W czasie pracy unikam
wszystkiego, co może mnie rozpraszać - nie słucham muzyki, nie otwieram
internetu, nie czytam gazet, nie odbieram telefonów, nie piję alkoholu; przy
pisaniu nie paliłem nigdy papierosów w czasach, gdy ulegałem jeszcze temu
nałogowi.
5. Pracę zaczynam od
odczytania na głos tego, co napisałem poprzedniego dnia.
6. Piszę od poniedziałku
do piątku, od stycznia do połowy lipca. Jesienią i zimą jeżdżę na spotkania
autorskie.
7. Oprócz pisania czy
wieczorów autorskich przez 2-4 godziny dziennie doskonalę mój warsztat poprzez
czytanie wielkich dzieł literatury światowej (ostatnio "Nędznicy"
Wiktora Hugo). Podpatruję sposoby narracji, opisu psychologicznego, wypisuję
cytaty na ewentualne motta.
Więcej pod adresem
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1515054,1,zelazne-reguly-pisarskie-marek-krajewski.read#ixzz2FAYB5PeM
Źródło: polityka.pl
sporo się uczę, czytając o zwyczajach pisarzy. nawiasem mówiąc to świetny cykl!
OdpowiedzUsuńzawsze wiedziałam, że pisanie to także ciężka praca, ale nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak. dla mnie poezja to najlepsza forma ekspresji, bo jej pisanie nie pochłania zbyt wiele czasu, a z czasem mam wielki problem. za to w jednym wierszu mieści się więcej mnie, niż umiałabym upchnąć w całym tomie pisanym prozą. no i prozę można wymyślić, wyssać z palca, a wiersza się nie da, przynajmniej ja nie potrafię.
dobrego dnia :)
ps. gdybyś chciał, to mogę Ci zapodać pierwsze zdanie, a Twoim zadaniem będzie napisać kolejne. ponoć najtrudniejszy pierwszy krok :)
Możesz podrzucić, a czy coś z tego wyjdzie to się okaże. Mam zamiar traktować to jako zabawę, nie serio, bo inaczej nie mogę:) Wiem, że mam trudności, jeżeli muszę pisać na zadany temat, gdy jeszcze niewiele o nim wiem. Pierwsze zdanie jest bardzo ważne, tak twierdzą niektórzy pisarze, ale nie decyduje o kierunku w jakim pójdzie reszta, jak się ma fantazję ułańską oczywiście:)
UsuńW jednym z programów telewizyjnych Krajewski mówił, że gdy wybija owa piąta godzina pracy, kończy pisanie nawet wówczas, gdy jest w środku zdania. Zaskakująca dyscyplina, rzemieślnicza wręcz.;)
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej odbierałem pana Marka Krajewskiego jako rzemieślnika, solidnego, znakomitego, ale podobnie jak Steven King, rzemieślnika. Może ma tu znaczenie miejsce zamieszkania, bliskość Niemiec, solidność i dyscyplina pracy. Nie ma, a przynajmniej nie widać, w jego prozie cierpienia duszy, problemów egzystencjalnych, poezji. Są za to ciekawie i dobrze napisane kryminały, które czyta się z przyjemnością głownie dla rozrywki.
UsuńWłaśnie zaskoczyło mnie takie wręcz pedantyczne zorganizowanie. Wszystko jak w zegarku ;)
OdpowiedzUsuńniemieckim albo szwajcarskim, to by się zgadzało:) Marek Krajewski traktuje pisanie jako fach, rzemiosło. Flaubert powiedział też kiedyś, nie pamiętam dokładnie, ale mniej więcej, że: "Bądź systematyczny i uporządkowany w życiu, abyś mógł pozwolić sobie na szaleństwo w pracy". Tyle, że ja tego szaleństwa nie widzę u obu panów:)
UsuńZnam tylko "Panią Bovary", ale nie porównywałabym Flauberta i Krajewskiego w jakiejkolwiek kategorii. U Flauberta widzę kunszt, u Krajewskiego - rzemiosło.
UsuńTakże widzę u Flauberta kunszt, a u Krajewskiego rzemiosło, tak jak np. u Kinga. Nie porównuję ich, bo to przecież inna liga, inne czasy, inny gatunek powieści, chociaż dlaczego nie, jak ktoś się uprze może porównać wszystko ze wszystkim, kto mu zabroni. Chodziło mi tylko o ilość poświęconego pisaniu czasu, podobny sposób pracy, systematyczność. Tyle, że Flaubert pracował codziennie przez wiele godzin nad znalezieniem tego właściwego słowa, aby zdanie brzmiało doskonale, a Marek Krajewski raczej nad całością.
UsuńGodna pozazdroszczenia systematyczność, chociaż szczerze mówiąc trochę przerażająca. Nie widzę tu miejsca na pasję, przyjemność z pisania i zapał, ale cóż ja, która dwóch zdań powieści w życiu nie napisała, moge wiedzieć.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że w większości przypadków tak to właśnie wygląda:) Nie pamiętam już, który ze znanych pisarzy powiedział, że jeżeli jakiś pisarz przechwala się, że napisał swoją książkę w kilka dni będąc natchnionym lub w szale tworzenia, to po prostu kłamie. Bardziej wierzę Flaubertowi, który starał się przez wiele godzin znaleźć właściwe słowo niż np. takiemu pisarzowi jak Jack Kerouac, który podobno napisał "W drodze" w dwa tygodnie na rolce papieru telegraficznego, pisząc non-stop jakby w transie.
UsuńMnie taka systematyczność zniechęca do autora. Tak jak napisała Justyna - nie ma tu miejsca na pasję i przyjemność.
UsuńWierzę w to, że można napisać książkę w kilka dni czy tygodni, tylko że potem ta książka wymaga wielu dni poprawek i korekty. Książki pisane w krótkim czasie zazwyczaj są spójne, czytelnikowi trudno wyczuć, w którym momencie autor przerywał pracę.
Z "Nędzników" Krajewski niewiele się nauczy, bo to dzieło urocze, ale mocno już przestarzałe :-)
No tak, bardzo przypomina to plan sześcioletni, czyn społeczny lub pracę przy taśmie. Teraz siadam i codziennie przez trzy - cztery miesiące piszę od 7 do 15, a w ciągu dwóch lat wydaję 6 książek. Pracowali tak kiedyś pisarze piszący SF, tzn. tak to wyglądało, Philip K. Dick bardzo potrzebował pieniędzy i produkował powieści i opowiadania w zastraszającym tempie, wypluwając je z siebie niczym sowa wypluwki, dlatego nie wszystko było równie dobre, a raczej większość słaba artystycznie, literacko.
UsuńRzeczywiście lepiej się "Nędzników" ogląda niż czyta, chociaż jak ktoś się uprze i chce coś dla siebie znaleźć i potem z pożytkiem wykorzystać, to myślę, że da radę:)
Obawiam się, że książek pisanych pod wpływem natchnienia, z szaleńczą pasją, w sposób wręcz obłąkańczy (sam mam przed sobą taki właśnie widok myśląc o pisarzach) nie jest zbyt wiele. Tym bardziej trudno tego wymagać od kogoś, kto ugrzązł w serii powieści o tym samym bohaterze i mieście. Z drugiej strony na to patrząc, Krajewski w szczery sposób opisuje swoją linie produkcyjną nie siląc się na tworzenie swojej legendy jak przytoczony przez Ciebie powyżej Kerouac.
OdpowiedzUsuńKerouac tworzył legendę, a może inni mu w tym pomogli, trochę sensacji zawsze pomaga. Dzisiaj jest to dosyć częste, podgrzewanie atmosfery, hyping, to chyba właściwe słowo. Prawdę powiedziawszy, jako czytelnikowi jest mi zupełnie obojętne jak powstawała jakaś książka, interesuje mnie jej zawartość, a nie historia, chociaż czasami otoczka bywa bardzo interesująca. Najgorzej jest wtedy, gdy szum związany z napisaniem i wydaniem jest większy niż dzieło, którego dotyczy cała afera.
Usuń