„Aby szybko pisać, trzeba
dużo myśleć – trzeba taszczyć temat z sobą na spacer, do kąpieli, do
restauracji, a choćby i do kochanki” – pisał Baudelaire. – Kiedy piszę, z
konieczności siedzę, ale myśli biorą się z ruchu – mówi Grażyna Plebanek. – Z
mięśni bierze się wena, i to nie ta skwaśniała, tylko zawierająca elementy
zbawiennego dystansu. Niektórzy opowiadają innym o swoim pomyśle, inni właśnie
tego unikają jak ognia. – Nigdy nie opowiadaj o tym, co piszesz, choć trudno ci
się będzie powstrzymać. Staraj się nie mówić, bo im więcej i lepiej opowiesz,
tym mniej i gorzej napiszesz. Jest to tzw. zasada zachowania masy literackiej –
zaleca Olga Tokarczuk.
Helen Simpson, brytyjska
autorka opowiadań, nad biurkiem powiesiła sobie zdanie Flauberta „Faire et se
taire”, co tłumaczy sobie: „Zamknij się i zabierz się do roboty”. W końcu
pisarz zasiada. – Pisząc, muszę mieć przed oczyma coś jednolitego, żadnych
obrazków, najlepsza jest pomalowana na jakiś kolor ściana (moja ściana jest
zielona) – mówi Ignacy Karpowicz, autor „Balladyn i romansów”. Biurko musi być
ogromne według noblistki Toni Morrisom i czyste (Jerzy Pilch opowiadał o
pastowaniu biurka).
Joanna Bator opowiada: –
Piszę tylko przy biurku, które stoi w miejscu, gdzie akurat mieszkam. Gdy
jestem w drodze, nie piszę, nic nie notuję. To, co ważne, zapamiętam. Biurko
musi stać naprzeciwko okna. Okno musi być odsłonięte. Żadnych firan i zasłon.
Biurko musi być czyste, klawiatura przed pisaniem wypolerowana i lśniąca. Nigdy
nie mam na biurku przypadkowych rzeczy i bałaganu. Zaczęłam pisać, gdy
znalazłam harmonię i spokój, moje biurko to odzwierciedla. Przed pisaniem
sprawdzam, czy wszystko jest na swoim miejscu. Na warszawskim biurku araukaria
rośnie w starej chińskiej wazie, obok kocia czaszka, która przypomina mi o
innych zwierzętach, które zżarłam, zanim zostałam wegetarianką. Na tokijskim –
dwie laleczki kokeshi ze szkoły mistrza Usaburo Okemoto. Zanim otworzę tekst,
odkurzam ich czarne gładkie główki. Na każdym biurku muszę mieć do pisania
dzban zielonej japońskiej herbaty. Nigdy niczego nie jem przy pisaniu, nie
podjadam. Nie piję alkoholu. Przyjemność pisania tekstu ma charakter erotyczny
– do seksu i pisania przydaje się kąpiel i dbałość o ciało, piękny strój, choć
akurat do pisania się z niego nie rozbieram. Mój strój roboczy to yukata,
lekkie bawełniane kimono. Mam dużą zdolność koncentracji, ale wytrąca mnie z
niej parę rzeczy, które są w moim domu stanowczo zakazane: gadający telewizor,
zła muzyka, zapach smażonego mięsa. Gdy piszę, muszę mieć tekst wyjustowany z
prawej i lewej strony, jak wezbrana sunąca szybko rzeka. Każdy inny układ mnie
irytuje. Dopiero gdy książka jest gotowa, robię akapity i marginesy, ale pisząc
zawsze wiem, gdzie powinny być.
Nie tylko pisz, czasem czytaj
Wśród narzędzi pisarskich
ciągle niepokonany jest zwykły ołówek. Wiesław Myśliwski nie używa niczego
innego. „Nie lubię skreślać – mówił w wywiadzie dla POLITYKI. – Wolę wymazywać,
żeby po nieudanym zdaniu nie został żaden ślad. Może to jakiś mój uraz, ale widok
skreślonego zdania, czy choćby słowa, źle na mnie wpływa, jakby odbierał mi
inwencję w tworzeniu innego zdania. Toteż często mówię, że piszę bardziej gumką
niż ołówkiem”.
Żaden pisarz nie rusza
się z domu bez czegoś do pisania. – Notes i długopis mam zawsze pod ręką – w
samochodzie, w łazience. Jeśli się zagapię i go nie wezmę, w desperacji
zapisuję zdania w telefonie i wysyłam je sobie jako esemesy – opowiada Grażyna
Plebanek. – Nigdy nie ruszaj się (a jakże!) bez zeszyciku i długopisu (w
samolocie – ołówka, bo pióro ci się „posika”). Pomysły na zdania, żarty lub
powiedzonka przychodzą i odchodzą nagle – dodaje Michał Witkowski.
Potem czytanie.
Karpowicz: – Pisząc albo raczej czytając to, co napisałem, zwykle trzymam w
dłoniach książkę miłą w dotyku, zazwyczaj jest to któraś z powieści Sebalda;
tomiki poetyckie się nie nadają, są za cienkie i źle leżą w dłoni. Myśliwski
oddaje tekst w ręce żony, która jest najsurowszym krytykiem. Mrożek nie lubił
przeróbek, wolał pisać od razu na czysto, tak jak artyści, którzy zaczynali
rysunek i kończyli podpisem na dole. Różewicz nieustannie przerabia swoje już
opublikowane teksty. Interesuje go nie tyle ukończony tekst, co forma w ruchu.
Jedni przy pisaniu dużo
czytają, inni przeciwnie, unikają lektur, by nie „zarazić się” czyimś stylem. –
Czytaj to, co ci pasuje stylem. Jak będziesz w trakcie rockandrollowej prozy
czytał coś ospałego i staroświeckiego, nie będzie to współgrało i od czytania
złych rzeczy może ci się pogorszyć, a nawet może dojść do przerzutów na twoją
prozę – doradza Witkowski.
– Piszę od poniedziałku
do piątku, od stycznia do połowy lipca – zdradza Marek Krajewski. – Jesienią i
zimą jeżdżę na spotkania autorskie. Oprócz pisania czy wieczorów autorskich
przez 2–4 godziny dziennie doskonalę mój warsztat poprzez czytanie wielkich
dzieł literatury światowej (ostatnio „Nędznicy” Wiktora Hugo).
Najlepsza pora pisania?
Plebanek: – Nigdy nie piszę nocą. Günter Grass uważał, że nocą pisze się zbyt
łatwo. Philip Roth zaś pisze wtedy, kiedy chce. Mieszka sam. Jest cały czas do
swojej dyspozycji. Powtarza sobie maksymę: „Męka jest częścią tego zawodu”.
Kiedy coś mu przyjdzie do głowy, wstaje w nocy i zapisuje. „Jestem jak lekarz
na ostrym dyżurze” – gotowy w każdej chwili wszystko rzucić i zająć się
książką.
Nie bądź z siebie zadowolony
Kiedy książka już jest
napisana, dobrze jest ją odłożyć na jakiś czas do szuflady. „Tylko kiepscy
pisarze sądzą, że napisali coś naprawdę dobrego” – twierdzi Anne Enright. Kiedy
Zadie Smith wracała po latach do swoich książek, zamiast zadowolenia czuła
lekkie zażenowanie. Stefan Chwin również mówi podobnie: – Zawsze wstydzimy się
tego, cośmy napisali, nawet jeśli nie mamy żadnych powodów do wstydu. Wiesław
Myśliwski nie zna poczucia zadowolenia po ukończeniu książki. Zamiast tego jest
pustka, wydaje się, że już nic więcej nie napisze. „Musi przede wszystkim minąć
jakiś okres, żebym całkiem oderwał się od tego, co napisałem, nawet zaczął nie
lubić tego, co napisałem, żebym doszedł do takiego stanu, jakbym miał znów
zacząć od początku, od tego pierwszego w życiu zdania. Pełen obaw, niepewności,
niewiary w siebie” – mówił we wspominanym już wywiadzie dla POLITYKI.
– Wiem, że nigdy nie
można być zadowolonym z fragmentu tekstu, który wydaje się dobrze napisany; gdy
jestem zadowolony z tego, co napisałem, oznacza to, że muszę popracować więcej;
zadowolenie usypia czujność – twierdzi Ignacy Karpowicz. Stefan Chwin też nie
ma złudzeń: – Kto pisze, uprawia zawód wysokiego ryzyka. Cokolwiek byś napisał,
jedni będą ci klaskać, drudzy krzywić się, a trzeci rozmyślać nad tym, jak
zamknąć ci usta. Dobry pisarz to ten, kto umie przeciągnąć na swoją stronę
większość.
Gdyby więc szukać jednej
uniwersalnej rady dla pisarzy, brzmiałaby ona: „Bądź pełen nadziei, ale
spodziewaj się wszystkiego najgorszego” (Joyce Carol Oates). I pisz. Mimo
wszystko.
Autor: Justyna Sobolewska
Źródło: polityka.pl
Wytrwałości dla każdego pisarza. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJako zwykły zjadacz chleba, pozdrawiam również:)
OdpowiedzUsuń