William Faulkner, 1954 |
18 czerwca 1953 roku
[...] Ciężko się nad tym [opowiadaniem]
napracowałaś, wiem o tym. Do jednego nie przyłożyłaś się dosyć solidnie, do
tego, żeby wykorzystać ten czas, kiedy byłem z Tobą, na nauczenie się ode mnie
najlepszego podejścia do fabuły, żeby ją wycisnąć do ostatniej kropelki. Nie
stylu. Tak samo nie chcę, żebyś się uczyła mojego stylu, jak i Ty, tak samo też
nie chciałbym Ci kiedykolwiek pomagać swoją krytyką. Chcę po prostu, żebyś się
nauczyła, w najprostszy i najszybszy sposób, jak oszczędzić sobie nerwowej
szarpaniny i emocjonalnego wyczerpania, jakie przynosi praca, która nie jest
całkiem w porządku. Jak podejść do fabuły, żeby ją opowiedzieć w sposób
najbardziej, w jaki potrafisz, właściwy. Jak tylko się tego nauczysz, nie
będziesz potrzebowała mnie ani nikogo
Ja nauczyłem się pisać od innych pisarzy. Dlaczego ty nie
miałabyś tego zrobić? Możesz nawet postąpić tak: kiedy uważasz, że pomoc Ci
potrzebna, przyjmij ją ode mnie. A potem, gdyby Cię gryzło sumienie, że
fabuła nie jest wyłącznie Twoja, zapamiętaj sobie po prostu to, czego się z
tego opowiadania nauczyłaś, a samo opowiadanie spal, aż będziesz mogła
wykorzystać to, czego się nauczyłaś, bez potrzeby zwracania się do mnie. Spisanie
czegoś na papierze, opowiedzenie tego to rzemiosło. Jakże inaczej może się
młody cieśla nauczyć budowania domu, jeśli nie przez pomaganie doświadczonemu
cieśli? Nie nauczy się tego przez samo przyglądanie się gotowym domom. Gdyby to
było możliwe, każdy mógłby być cieślą, pisarzem... [...]
Fragment znalazłem na świetnym i jedynym w swoim rodzaju blogu Płaszcz zabójcy, a pochodzi on z: William Faulkner, Listy, tłum. Ewa Życieńska, Czytelnik 1983, s.
208–209.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz