Haruki Murakami |
"Mój styl sprowadza się do następujących rzeczy: Po pierwsze, nigdy nie umieszczam w zdaniu więcej sensu, niż to bezwzględnie konieczne. Po drugie, zdania muszą mieć rytm. Nauczyłem się tego z muzyki, szczególnie z jazzu. W jazzie to właśnie wspaniały rytm umożliwia wspaniałą improwizację. Wszystko sprowadza się do pracy stóp. Żeby utrzymać rytm, nie może być zbędnego balastu. To nie znaczy, że w ogóle nie powinno być balastu - ma go być dokładnie tyle, ile potrzeba. Trzeba usunąć nadmiar tłuszczu".[1]
"Trzecia cecha [oprócz oszczędności i rytmu], którą staram się nadać swojemu stylowi, to humor. Chcę sprawić, żeby czytelnik śmiał się na głos. chcę również, żeby ludziom włosy stawały dęba, a serca biły szybciej. Kiedy napisałem pierwszą książkę, kilku znajomych zadzwoniło do mnie z pretensjami dotyczącymi nie samej powieści, lecz tego, że od czytania zachciało im się piwa. Jeden kolega powiedział, że musiał przerwać lekturę i pójść po piwo do sklepu. Resztę książki przeczytał, popijając. Takie skargi bardzo mnie radowały. Zrozumiałem, że pisząc, mogę wywierać wpływ na ludzi. Pewna liczba osób zapragnęła napić się piwa, tylko dlatego, że przeczytali coś, co napisałem. Nie macie pojęcia, jak mnie to ucieszyło. Było też kilka osób, które znalazły się w kłopotliwej sytuacji, bo wybuchały głośnym śmiechem przy lekturze mojej książki w metrze. Pewnie powinno mi być przykro, bo naraziłem te osoby na wstyd, ale ich historie tylko sprawiają mi przyjemność.
Norwegian Wood, jako książka o miłości, wywołała zupełnie inne efekty. Dostałem wiele listów od czytelników, którzy po lekturze mieli ochotę się kochać. Pewna młoda dama opisała, jak czytała książkę całą noc, a gdy skończyła, zapragnęła natychmiast spotkać się ze swoim chłopakiem. O piątej rano wśliznęła się przez okno do jego mieszkania i obudziła go, żeby się z nim kochać. Współczułem chłopakowi, ale list tej młodej damy bardzo mnie uszczęśliwił. To, co napisałem, wpływało na czyjeś zachowanie gdzieś na świecie. Od pisania książek wymagających złożonych objaśnień i przypisów wolę pisać słowa, które faktycznie poruszą czytelnika".[2]
"Jeśli mój styl ma w sobie coś, co przyciąga ludzi, to chyba tę właściwość, że nawet kiedy staczam się w najgłębsze otchłanie samotności, dostrzegam w tym właśnie pewien specyficzny humor. I przynajmniej tej cechy będę się starał z wiekiem nie zatracić".[3]
_______________________________________________
[1] s. Z wykładu Murakamiego pt. The Sheep Man and the End of the World, wygłoszonego po angielsku w Berkeley [w]: Jay Rubin Haruki Murakami i muzyka słów, przełożył Wojciech Górnaś, Muza, Warszawa 2008, s. 12.
[2] Wykład im. Uny [w]: Jay Rubin Haruki Murakami i muzyka słów, przełożył Wojciech Górnaś, Muza, Warszawa 2008, s.177-178.
[3] Korespondencja prywatna z 13 sierpnia 2001 [w]:
Jay Rubin Haruki Murakami i muzyka słów, przełożył Wojciech Górnaś, Muza, Warszawa 2008, s.354.
To mnie pisarz zaskoczył. Temu chłopakowi należy chyba raczej zazdrościć, a nie współczuć ;-)
OdpowiedzUsuńTeż się zdziwiłem i od razu pomyślałem sobie jakie pan Murakami musiał mieć doswiadczenia jeżeli tak to wydarzenie zinterpretował:) No cóż, chyba, że on wiedział coś wiecej o owej młodej damie...
UsuńA może Murakami cierpiał akurat na niedobór snu, i stąd taka opinia? ;-) Względnie uważa piątą rano za nieludzką porę pobudki (i tu bym się z nim jak najbardziej zgodziła).
Usuń