sobota, 30 czerwca 2012

Nie jestem powieściopisarzem

Philip K. Dick
"Miałem dwanaście lat [w roku 1940], kiedy po raz pierwszy przeczytałem pismo SF [...] nazywało się "Stirring Science Stories" i wydało, zdaje się cztery numery. Wydawcą był Don Wollheim, ktory później (1954) kupił moją pierwszą powieść [...] i wiele następnych. Trafiłem na to pisemko całkiem przypadkowo, szukając czegoś popularnonaukowego. Byłem zaskoczony. Opowiadania o nauce? Natychmiast odnalazłem czar znany mi wcześniej z książek o krainie Oz, tyle że ten czar nie łączył się z czarodziejską różdżką, ale z nauką [...] W każdym razie uwierzyłem, że czary to to samo co nauka, a nauka przyszlości to to samo co czary".[1]

"Chcę pisać o ludziach, których kocham i umieszczać ich w wymyślonym świecie, wysnutym z mojej wyobraźni, a nie w świecie, w którym rzeczywiście żyjemy, bo ten świat, w którym żyjemy, nie odpowiada moim wymaganiom. W porządku, wobec tego powinienem zrewidować swoje wymagania, wypadam z szyku, powinienem trzymać się rzeczywistości. To jest właśnie istota SF. Jeżeli chcesz trzymać się rzeczywistości, czytaj Philipa Rotha, czytaj głównonurtowych popularnych pisarzy nowojorskiego establishmentu literackiego. [...] Dlatego właśnie kocham SF. Kocham ją czytać i kocham ją pisać. Pisarz SF nie tylko dostrzega możliwości, on dostrzega zwariowane możliwości. To nie tylko "A gdyby tak?" To "O rany, a gdyby tak?" W szale i histerii. Marsjanie nadciągają".[2]
W roku 1981, spoglądając wstecz na swoją pracę, Dick pisał:

"Nie jestem powieściopisarzem, tylko beletryzującym filozofem; swoje zdolności pisarskie wykorzystuję jako narzędzie do wypowiadania mojego postrzegania świata. Istotą mojego pisania jest nie sztuka, ale prawda. Tak więc to, co piszę, jest prawdą i nie mogę zrobić nic, żeby ją złagodzić ani czynem, ani wyjaśnieniem. Wydaje się to jednak w jakiś sposób pomagać wrażliwym i zagubionym osobom pewnego typu, za które się wypowiadam. Sądzę, że wiem, co łączy osoby, którym moje pisarstwo pomaga: to ludzie, ktorzy nie mogą albo nie chcą stępić swojego poczucia irracjonalności i tajemniczości świata. Dla nich moja twórczość jest jednym długim dyskursem na temat tego niewytłumaczalnego świata, jest scaleniem i wykładem, analizą, odpowiedzią i osobistym wyznaniem".[3]
_______________________
[1]  Lawrence Sutin "Boże inwazje. Życie Philipa K. Dicka", przełożył Lech Jęczmyk, Wydawnictwo Zysk i S-ka, wydanie I, 1999, s.19-20.
[2] Tamże, s.21.
[3] Tamże, s.23.


2 komentarze:

  1. Ja nie pamiętam momentu kiedy poznałem literaturę SF. Czasopism nigdy nie kupowałem, czego dzisiaj trochę żałuję i staram się nadrabiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zacząłem interesować się fantastyką od momentu wejścia na rynek miesięcznika "Fantastyka"(potem "Nowa Fantastyka), to był chyba 1982, a ja miałem wtedy 14 lat. Redaktorzy "Fantastyki" kupowali wtedy najlepsze rzeczy, które do nas wcześniej nie docierały, powieści były drukowane w odcinkach, poznałem dzięki temu wielu najlepszych autorów, m.in. Dicka, Le Guin, Gene Wolfe'a. Potem poziom tego czsopisama spadł, skończyły się możliwości, pieniądze lub kupiono wiekszość dobrych utworów. Czytałem też od pewnego momentu "Fenixa". Zdałem sobie jednak sprawę, że większość fantastyki to "literatura niskich lotów" i dużo tam "śmieci i tandety". Ale jeżeli tylko pojawi się jakiś nowy świetny autor, powieść lub gatunek fantastyki, chetnie sie z nimi zapoznaję i jestem dosyć na czasie. Lubię np. weird science-fiction, steampunk.

      Usuń