piątek, 3 stycznia 2014

Skutek rany

"Każdy mężczyzna ma swoją ranę. Nie spotkałem jeszcze takiego, który by jej nie miał. Bez względu, jak dobre może się wydawać twoje życie, żyjesz w kalekim świecie, pełnym połamanych ludzi. Matka albo ojciec, bez względu na to, jak są cudowni, nie mogą być doskonali. Ona jest córką Ewy, a on synem Adama. Zatem trudno przejść przez tę ziemię, bez zranień. A każda rana, czy jest głęboka, czy powierzchowna, dostarcza przesłania. Jej przesłanie wydaje się ostateczne i prawdziwe, absolutnie prawdziwe, ponieważ zostaje przekazane z niezwykłą mocą. Reakcja na nie kształtuje naszą osobowość w bardzo znaczący sposób. Z niej wyrasta fałszywe ja. Większość mężczyzn, których spotykasz, żyje fałszywym ja, pozą, która jest bezpośrednio związana z jego raną. Pozwólcie, że to wyjaśnię.

Przesłanie przekazane mi w mojej ranie (mój ojciec znikający we własnych bitwach) było po prostu takie: „Jesteś sam, John. Nie ma nikogo w twoim narożniku, nikogo, kto by ci pokazał drogę, i przede wszystkim nikogo, kto by ci powiedział, czy jesteś mężczyzną, czy nie. Najważniejsze pytanie twojej duszy pozostaje bez odpowiedzi i nigdy jej nie uzyskasz". Co chłopak może z tym zrobić? Najpierw stałem się niesfornym nastolatkiem. Wyrzucono mnie ze szkoły, byłem notowany na policji. Często pojmujemy błędnie takie postępowanie jako „młodzieńczy bunt". Ale tak naprawdę jest to wołanie o uwagę, o zaangażowanie. Nawet potem, gdy w wieku dziewiętnastu lat zostałem w dramatyczny sposób uratowany przez Boga i nawróciłem się na chrześcijaństwo, rana nie zniknęła. Jak powiada mój bliski przyjaciel Brent: „Bycie chrześcijaninem niekoniecznie załatwia sprawę. Pewne strzały nadal tkwią głęboko w moim sercu i nie pozwalają, żeby niektóre gniewne rany się zagoiły".

Wcześniej już wspomniałem, że przez lata byłem człowiekiem szalonym, perfekcjonistą, surowym, wymagającym i absolutnie niezależnym. Świat tego rodzaju szaleństwo nagradza; większość odnoszących sukcesy mężczyzn, którzy czytają tę książkę, jest tak samo nakręconych. Jednak za mną ścieliło się pasmo ofiar — ludzi, których zraniłem albo zlekceważyłem — z moim własnym ojcem włącznie. Niedługo ofiarą stałoby się także moje małżeństwo, a z pewnością było nią moje serce. Ponieważ chcąc prowadzić szalone życie, trzeba dosłownie pogrzebać swe serce albo traktować je batem. Nigdy nie można przyznać się do jakiejś potrzeby, nigdy nie można uznać swojej słabości. Taka jest historia tworzenia fałszywego ja. Gdybyście zapytali moją żonę, czy podczas pierwszych dziesięciu lat naszego małżeństwa nasz związek był udany, prawdopodobnie odpowiedziałaby, że tak. Ale jeśli zapytacie, czy czegoś jej brakowało, czy wyczuwała jakąś skazę, natychmiast odpowiedziałaby: on mnie nie potrzebował. To właśniesobie przyrzekłem: nie będę nikogo potrzebował. W końcu rana była głęboka i niezagojona, niosła kategoryczne przesłanie: nie będę zależny od nikogo.



Inny przyjaciel, Stan, to wzięty adwokat. Jest z niego autentycznie dobry gość. Kiedy miał piętnaście lat, jego ojciec popełnił samobójstwo — wsadził sobie lufę w usta i pociągnął za cyngiel. Rodzina starała się o wszystkim zapomnieć, wszystko wymazać. Nigdy o tym nie rozmawiali. Przesłanie tego przerażającego ciosu było mniej więcej takie: „Twoje pochodzenie jest mroczne, nie wolno mówić o męskości w twojej rodzinie, o niczym, co jest dzikie, gwałtowne i złe". Efektem był ślub: „Nigdy nie zrobię niczego, co choćby zahaczało o niebezpieczeństwo, ryzyko czy gwałtowność. Nigdy nie będę podobny do swojego ojca (ilu mężczyzn składa podobne przyrzeczenia?). Nie postawię nawet kroku w tym kierunku. Będę najmilszym gościem, jaki chodzi po ziemi". I wiecie co? Taki jest. Stan jest najmilszym gościem, jakiego można spotkać — łagodny, twórczy, troskliwy, mówiący przyciszonym głosem. Lecz teraz nienawidzi siebie; nienawidzi myśli, że jest popychadłem, że nikomu nie potrafi się przeciwstawić, że nie potrafi powiedzieć „nie", nie umie się obronić.

Istnieją dwie podstawowe możliwości. Dla jednych mężczyzn zrekompensowanie sobie rany staje się ich siłą napędową (gwałtowni), drudzy zamykają się w sobie (wycofani). Często mamy do czynienia z dziwną mieszaniną obu tych postaw. Widać to na przykład wśród młodych mężczyzn w college'u. Swoim zachowaniem chłopak daje znać: „Jestem groźny", a baseballowa czapka odwrócona tyłem do przodu mówi: „Lecz tak naprawdę jestem małym chłopcem, więc niczego ode mnie nie wymagaj". O co tu chodzi? Jesteś silny czy słaby? Pamiętacie Alexa, który stał w drzwiach, czekając na tatusia, który nigdy nie miał wrócić? Nigdy nie zgadlibyście, co stało się w jego życiu, gdybyście znali go tylko z college'u. Był prawdziwym twardzielem, którego reszta kolegów brała za przykład, świetnie grał w futbol, lubił popić i ostro żyć. Jeździł dżipem, żuł tytoń, kochał dziką przyrodę. Miał zwyczaj zjadać szklanki. Nie żartuję. Popisywał się tym na prywatkach. Odgryzał kawałek szklanki, powoli przeżuwał go w ustach i połykał. Pracując jako ochroniarz w barze, potrafił zrobić niezły show, kiedy wyprowadzał chuliganów. Ale to był tylko show — jego fałszywe wcielenie macho. Charles, uzdolniony artystycznie pianista, którego ojciec nazwał pedałem — jak myślicie, co się z nim stało? Od tamtego dnia nigdy nie usiadł do pianina. Wiele lat później, jako mężczyzna przed trzydziestką, nie wiedział, co począć z życiem. Nie miał żadnej pasji, nie potrafił znaleźć sobie zawodu, który sprawiałby mu radość. Tak samo nie mógł związać się z kobietą, którą kochał, nie mógł się z nią ożenić, ponieważ brakowało mu pewności siebie. To oczywiste —jego serce zostało wyrwane dawno temu. Dave teraz ma dwadzieścia kilka lat, dryfuje bez poczucia bezpieczeństwa, obciążony ogromną dawką nienawiści do siebie. Nie czuje się mężczyzną i uważa, że nigdy nim nie będzie. Jak tylu innych, szuka potwierdzenia u kobiet i u mężczyzn, których uważa za prawdziwych. Stuart, którego ojciec porzucił, stał się człowiekiem pozbawionym uczuć. Jego ulubioną postacią w dzieciństwie był Spock, obcy ze Star Treka, który żyje sam w swoim umyśle. Obecnie Stuart jest naukowcem, a jego żona czuje się bardzo osamotniona. I tak dalej, i tak dalej. Powstaje rana, a z raną przychodzi przesłanie. W tym momencie chłopiec składa ślub, obiera sposób życia, z którego wyrasta fałszywe ja. U źródła tego znajduje się głęboka niepewność. Tylu mężczyzn czuje, że ugrzęzło — są albo sparaliżowani i niezdolni do ruchu, albo niezdolni do zatrzymania się w pędzie".

John Eldredge "Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy", wydawnictwo W drodze, Poznań 2003, s. 216.

9 komentarzy:

  1. Bardzo uważnie czytam i co chwilę odnajduję w tym tekście któregoś ze znanych mi mężczyzn.
    Znałeś wcześniej czy to nowe odkrycie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dosyć znany autor i książka w literaturze religijnej, jedna z ważniejszych jeśli chodzi o mężczyzn. Książkę miałem od 8 lat i dopiero teraz odważyłem się przeczytać, skończyłem ją kilka dni temu. To książka, którą powinien przeczytać każdy mężczyzna, mąż lub syn, ale także jego żona i matka. Na blogu zamieściłem już czwarty fragment, czytałaś te pierwsze.

      Usuń
    2. No tak :)
      To przecież my jesteśmy zwykle sanitariuszkami, które powinny mieć pod ręką bandaże i środki znieczulające.
      Zastanawia mnie jednak czy to w ogóle możliwe, żeby człowiek leczył się innym człowiekiem, bo sanitariuszki też są pokaleczone, w końcu walczą na tej samej wojnie, co ich pacjenci...
      My też próbujemy się leczyć Wami, ale często rany tylko się zaogniają.
      Jaki wniosek? Nie wiem, nie wiem...
      Może trzeba samemu przemywać rany i być kimś, kto rozumie, że partner też to robić?

      Usuń
    3. ...że partner też to musi robić.

      Uciekło mi słowo z ostatniego zdania ;-)

      Usuń
    4. Emmo, właśnie cały widz polega na tym, że mężczyzna nie może udać się do kobiety o potwierdzenie męskości, to jest podstawowy błąd, który większość z nas robi, to musi być drugi mężczyzna, ojciec, wujek, ktoś dla nas ważny. Ranę też możemy uleczyć tylko sami, a z pomocą Boga, który może zrobić to czego nie uczynił ojciec biologiczny, co zaniedbał, może tez nadać nam nasze prawdziwe imię, pokazać kim jesteśmy. Większość mężczyzn wypiera ranę, wykorzystując do tego fałszywe ja, czyli innymi słowy pozerstwo, udawanie, że jesteśmy kimś innym, ze nic nas nie boli. Powadzi to do różnych skrajności postaw. Należy sobie zdać sprawę, że my nie jesteśmy winni powstania tej rany, że ojciec tez miał swoją ranę, wybaczyć. Wszystko to wykorzystuje Wróg poprzez trzy rzeczy: ciało, świat i swoje własne działania.

      Usuń
    5. Jeśli można pomęczę Cię kolejnymi pytaniami, z nadzieją, że nie stracisz cierpliwości ;-)

      Po pierwsze: kim jest Wróg?

      Po drugie zastanawia mnie to, że mając książkę od 8 lat dopiero teraz odważyłeś się po nią sięgnąć. Zastanawiałeś się dlaczego dopiero po tylu latach? Mam nadzieję, że tak. Ja nie muszę wiedzieć, choć chętnie posłucham, ale myślę, że odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna dla Ciebie...
      Coś mi mówi, że to tam jest pies pogrzebany ;-)


      Usuń
    6. Wróg to oczywiście Zły, wielu ludzi nie chce w niego wierzyć.

      Książkę kupiła mi żona zaraz na początku małżeństwa. I ona ją przeczytała, zachwycała się nią, mówiła, ze nie jest łatwa i inne rzeczy. To mnie trochę zniechęciło, bałem się, nie chciałem zmian, że muszę sie zmienić. był taki moment, że chciałem ją wystawić na allegro. Teraz cieszę się, że tak sie nie stało. Droga do tej ksiązki wiodła od sierpnia, słuchałem na you tube konferencje na temat małżenstwa, kobiety i mężczyzny, ksiedza Pawlukiewicza, on dużo czerpał z tej ksiązki. Wiele rzeczy zrozumiałem jeśli chodzi o moje problemy, związane z ojcem. Niewielu terapeutów chce się tym zajmować. Niby wszystko jest teraz jasne, ale to nie takie proste, poszukać swoją ranę, wejść w nią, poprosić Boga o pomoc, aby nadał ci twoje imię, pomógł dowiedzieć się kim jesteś. Trudno mi tu wszystko wyjasnić, bo to skomplikowane rzeczy, związane z wiarą. Ale Kusy w problemach mężczyzn odgrywa bardzo dużą rolę, Eldredge opisuje też wszystko na przykladzie swojego małżeństwa, swoich relacji z żoną. Kiedyś gdy byli w korku i ona coś skomentowała chciał się z nią w tamtej chwili rozwieść, bo tak jego myśli zostały poprowadzone, nie wszystko co my myslimy pochodzi od nas. Zachęcam Cię Emmo do przeczytania książki :)

      Usuń
    7. Niechęć do zmian i strach przed nimi to mój największy Wróg.
      Zaczynam się tej książki bać ;-))

      Usuń
    8. Jeżeli czujesz, że wszystko w Twoim życiu jest ok, że żyjesz naprawdę, to nie potrzebujesz jej. Zresztą książka jest właściwie o mężczyznach i dla mężczyzn. Kobiety czytają ją z myślą o swoich mężczyznach.

      A ja jak pisał Dante

      "W życia wędrówce, na połowie czasu,
      Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
      W głębi ciemnego znalazłem się lasu".

      Usuń