czwartek, 30 stycznia 2014

"Żyć za wszelką cenę"

Kadr z filmu "Kobieta z wydm" Hiroshiego Teshigahary z 1964

"Czy rzeczywiście udało mu się uciec? Rosnąca nadzieja przyśpieszyła bicie serca. Jeśli to prawda - to tym bardziej powinien odpocząć... Nie, jeszcze jeden skok, do następnego wzgórza! Nagle okazało się, że nie może biec. Nogi ciążyły mu okropnie. Ciężar stóp nie był czymś zwykłym. Po prostu zaczął grzęznąć. Zupełnie jak w śniegu - pomyślał i nagle zapadł się do połowy łydek. Zaskoczony, próbował wyciągnąć nogę, lecz wtedy druga noga zapadła się natychmiast po kolana. Co się dzieje? Kiedyś słyszał o “piasku zjadającym ludzi". Szamotał się na wszystkie strony, aby się jakoś wydostać, ale im bardziej walczył, tym głębiej się zanurzał. Obie nogi zapadły się już po uda. A więc to była pułapka! Ich celem nie było wcale morze, ale to miejsce. Chcieli go zlikwidować, nie zadając sobie nawet trudu, by go schwytać! Likwidacja jak się patrzy. Nawet magik z czarodziejską chusteczką nie poradziłby sobie tak łatwo. Powieje wiatr i wszystko zniknie. Nawet najlepszy pies policyjny będzie tu bezsilny. Teraz tym łotrom jest już obojętne, nie muszą się tu pokazywać! Nic nie widzieli i nic nie słyszeli. Głupi przybysz sam się tu zabłąkał i zniknął na zawsze. Dranie, załatwili się z tą całą sprawą nie brudząc nawet rąk. 

Tonie coraz głębiej, coraz głębiej... zaraz zapadnie się powyżej kości biodrowej... Co ma robić, na Boga? Gdyby mógł powiększyć powierzchnię kontaktu z piaskiem, ciężar ciała by się zmniejszył w stosunku do danej powierzchni choć trochę, i udałoby się powstrzymać tonięcie. Wyciągnął obie ręce i przylgnął do ziemi. Lecz już było za późno! Chciał się położyć na brzuchu, lecz całą dolną część jego ciała piasek utrzymywał w pozycji pionowej. Nie sposób utrzymać zmęczonych bioder pod właściwym kątem przez czas dłuższy. Jeśli się nie jest dobrze wytrenowanym akrobatą, zachowanie tej pozycji jest bardzo trudne. Jak ciemno! Cały świat zamknął oczy i zatkał uszy. Ja tu umieram, a nikt nawet nie spojrzy! Lęk szarpnął za gardło i nagle wybuchnął. Mężczyzna otworzył szeroko usta i wydał zwierzęcy krzyk
- Na pomoc!
Szablonowe wyrażenie. Dobrze, niech będzie szablon... Cóż znaczy indywidualność, gdy człowiek patrzy w oczy śmierci? Chcę żyć za wszelką cenę; zwykłym szarym życiem! Wkrótce zapadnie się po piersi, po brodę, już piasek sięga nosa... Stop, dość!
- Ratunku! Proszę! Obiecuję wszystko! Proszę, pomóżcie!... proszę!
W końcu się rozpłakał. Początkowo próbował się jeszcze opanować, potem płacz jego stał się niepohamowanym lamentem. Poddał się już uczuciu poniżającej klęski i drżał przerażony. Nikt go nie widział, było mu więc obojętne. To niesprawiedliwe, że wszystko odbywało się bez żadnych formalności. Gdy umierał skazaniec, pozostawała po nim przynajmniej notatka w kronice więzienia. On mógł jęczeć. ile chciał... nikt nie patrzył. Dlatego zdumienie, gdy nagle zawołano na niego z tyłu; było nawet, do pewnego stopnia, okrutne. Był całkowicie pokonany. Nawet uczucie wstydu i poniżenia spopielało w osłupieniu jak podpalone skrzydło ważki".


Kōbō Abe "Kobieta z wydm", przekład Mikołaj Melanowicz, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s.187.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz