piątek, 8 czerwca 2012

"Godzina skunksów" - Robert Lowell

Robert Lowell
Robert Traill Spence Lowell, Jr. (ur. 1 marca 1917 w Bostonie, Massachusetts, zm. 12 września 1977 w Nowym Jorku) – amerykański poeta z kręgu poetów konfesyjnych, był nauczycielem i inspiracją dla wielu znaczących twórców literatury lat 50. i lat 60. XX wieku, np. Anne Sexton i Sylvii Plath. W 1947 i 1974 roku został laureatem Nagrody Pulitzera w dziedzinie poezji, a w 1960 laureatem National Book Award w tej samej dziedzinie. Pierwsze dwa tomiki poetyckie Lowella, Land of Unlikeness i Lord Weary's Castle, stanowią raczej przykład szkoły formalistycznej, cechuje je mistrzowskie posługiwanie się metrum oraz rymem, cieszyły się też sporym uznaniem krytyki. Później jednakże, częściowo w związku z trapiącymi go kryzysowymi stanami psychicznymi, a częściowo pod wpływem poetów młodszego pokolenia np. Allena Ginsberga czy W. D. Snodgrassa, jego poezja zaczęła przesuwać się w kierunku rejestracji doświadczeń osobistych i odchodzić od formalizmu. Wyraźnie jest to przejście w stronę poezji o charakterze konfesyjnym widoczne w przełomowym tomiku pt. Life Studies z 1959 roku. Z tomiku tego pochodzi jeden z bardziej znanych wierszy Lowella pt. "Skunk Hour", będący opisem podupadłego miasteczka w Nowej Anglii i zawierający dość szokujące, jak na owe czasy, wyznanie: "My mind is not right" ("nie jestem przy zdrowych zmysłach"). Life Studies uważany jest za jeden z ważniejszych tomików poetyckich XX wieku.Cierpiał na depresję maniakalną, z powodu której hospitalizowano go około 20 razy i poddawany był terapii szokowej. Zmarł na atak serca w nowojorskiej taksówce w 1977 roku, pochowano go na cmentarzu Stark w Dunbarton w stanie New Hampshire. Źródło: Wikipedia.pl.

Godzina skunksów - Robert Lowell

Dla Elizabeth Bishop

 Dziedziczka z Nautilus Island nigdy nie opuszcza
 - zima, nie zima – pustelni spartańskiego domku;
 jej owce wciąż się pasą na łąkach nad morzem.
 Jej syn jest biskupem. Dzierżawca jej majątku
 jest członkiem rady miejskiej; staruszka
 ma od dawna sklerozę.

 Wskrzeszając wiktoriańską idyllę -
 z czasów, gdy wyższe sfery kultywowały „prywatność”
 gdy jeszcze można było mówić o „wyższej sferze” -
 wykupuje wszystkie wille,
 którym ma za złe, że szpecą wybrzeże,
 i pozwala im stać, aż się rozpadną.

 Zaczyna się zła pora roku -
 wyjechał już siedzący tu latem milioner,
 ten, co wygląda, jakby wypadł z katalogu
 L. L. Beana. Jolka (robiła dziesięć węzłów bez problemu),
 wystawiona na aukcję, przypadła któremuś
 z poławiaczy homarów. Blue Hill całe w czerwonej

 pożodze liści. Sąsiad dekorator, jak zwykle
 wdzięczny w ruchach, szykuje na przyjście jesieni
 nową witrynę: w sieciach rybackich oranże
 spławików z korka, szydła, szewskie zydle;
 nie dorobi się człowiek w tej branży,
 on sam wolałby się już nawet ożenić.

 Pewnej nocy, w zupełnym mroku,
 mój ford wspiął się na czaszkę
 wzgórza; wypatrywałem wozów
 migdalących się par. Gdzie cmentarz ponad miastem -
 auta, na postojowych światłach, bok przy boku...
 Ja chyba tracę rozum.

 Bek samochodowego radia:
 „Miłość, Miłość, co nie dba o nic...” Słyszę, całym sobą,
 w każdej komórce krwi zdławione, wściekłe
 łkanie, jakbym im wszystkim naraz ściskał gardła...
 Piekło? Ja sam jestem piekłem;
 nie ma wokół nikogo -

 tylko skunksy: jak zawsze po nocach,
 wychodzą szukać żeru przy świetle księżyca.
 Suną przez Main Street; ciemną sierść
 przekreśla biała pręga, w lunatycznych oczach
 czerwony żar; nad nimi kredowo sucha wieżyczka
 Trinitarian Church.

 Stoję na szczycie
 schodków na tyłach domu i wdycham gęstą woń naszych
 śmieci: skunks-matka, na czele potomstwa, zażera się odpadkami.
 Wtyka klin głowy w kubek z resztkami kwaśnej śmietany,
 opuszcza strusi ogon: nic jej
 w tej chwili nie przestraszy.

z tomu "The Mills of the Kavanaughs", 1951

 tłum. Stanisław Barańczak

Skunk Hour
By Robert Lowell

(For Elizabeth Bishop)
 Nautilus Island's hermit
 heiress still lives through winter in her Spartan cottage;
 her sheep still graze above the sea.
 Her son's a bishop. Her farmer
 is first selectman in our village;
 she's in her dotage.

 Thirsting for
 the hierarchie privacy
 of Queen Victoria's century,
 she buys up all
 the eyesores facing her shore,
 and lets them fall.

 The season's ill--
 we've lost our summer millionaire,
 who seemed to leap from an L. L. Bean
 catalogue. His nine-knot yawl
 was auctioned off to lobstermen.
 A red fox stain covers Blue Hill.

 And now our fairy
 decorator brightens his shop for fall;
 his fishnet's filled with orange cork,
 orange, his cobbler's bench and awl;
 there is no money in his work,
 he'd rather marry.

 One dark night,
 my Tudor Ford climbed the hill's skull;
 I watched for love-cars. Lights turned down,
 they lay together, hull to hull,
 where the graveyard shelves on the town. . . .
 My mind's not right.

 A car radio bleats,
 "Love, O careless Love. . . ." I hear
 my ill-spirit sob in each blood cell,
 as if my hand were at its throat. . . .
 I myself am hell;
 nobody's here--

 only skunks, that search
 in the moonlight for a bite to eat.
 They march on their soles up Main Street:
 white stripes, moonstruck eyes' red fire
 under the chalk-dry and spar spire
 of the Trinitarian Church.

 I stand on top
 of our back steps and breathe the rich air--
 a mother skunk with her column of kittens swills the garbage pail.
 She jabs her wedge-head in a cup
 of sour cream, drops her ostrich tail,
 and will not scare.

1 komentarz:

  1. Dzięki za zaprezentowanie pana Lowella, bo nie znałem.

    OdpowiedzUsuń